Komentarze
Re:Creators
- Re: Some migh hate it... 9/10 : bobik : 5.11.2017 17:26:44
- Re: Some migh hate it... 9/10 : Rekt : 29.10.2017 19:55:43
- Re: Some migh hate it... 9/10 : The Beatle : 28.10.2017 12:38:21
- Some migh hate it... 9/10 : Koogie : 28.10.2017 12:20:27
- komentarz : Secret : 28.10.2017 12:06:23
- Re: Tia, dziewięć gwiazdek... : The Beatle : 28.10.2017 11:04:15
- Tia, dziewięć gwiazdek... : J ♣ : 28.10.2017 08:55:35
- komentarz : Maciejka : 10.10.2017 00:20:59
- komentarz : Koogie : 9.10.2017 21:30:37
- komentarz : Maciejka : 9.10.2017 20:55:48
Some migh hate it... 9/10
Jest to pierwsza rzecz którą chciałbym naprostować. Oskarżeniem wobec serii nie jest to, że polega na dialogach. Problemem jest sposób w jaki dialogi są prowadzone i ich wpływ na fabułę. Seria nagminnie powtarzała pewne informacje, a także sama zawartość merytoryczna rozmów była wątła. I akurat to, że u serii podstawy leżą dialogi to te oskarżenia będą po dwakroć ważniejsze.
Fakt że wydaje się on bardziej obserwatorem niż graczem, jednak ilość czasu antenowego w stosunku do istotności postaci w danym momencie też powinna się zgadzać. Jeżeli Souta pełnił na początku rolę narratora (co prawda bardziej pasowałaby do tego Meteora), to nie powinien zabierać tyle czasu antenowego na swoje własne dramy, które wtedy nie miały specjalnie znaczenia.
Co do trudność zdefiniowania głównego bohatera, to akurat się z Tobą nie zgodzę. Bardzo jasno rezolucja konfliktu była zbudowana w okół niego i on był integralną częścią każdego elementu który pchał fabułę do przodu. To nie jest Durarara czy Baccano w którym różne cele wielu postaci się ze sobą zazębiają. Tutaj bardzo wyraźny jest szkielet historii w którym role antagonisty i bohatera są mocno zdefiniowane. Cele bohaterów drugiego planu są „dziećmi” celu antagonisty, a nie autonomicznymi elementami.
Stąd ja oskarżam Twórców o arogancję. Jest to nadal jasno nakreślona wizja autora i rozumiem, że to może przyciągać i jest to ciekawe w pewien meta sposób. Tylko dochodzimy tutaj do pewnego rozważania, które miałem w serii Mayoiga. Kiedy można serię nazwać udaną, wtedy kiedy jest spełnioną wizją autora, czy wtedy kiedy odbiór doświadczenia widza jest najbardziej optymalny. Krótko mówiąc, czy partacja z premedytacją to nadal partactwo.
Czy to że coś ma uzasadnienie zmienia odbiór? To taki pomysł, ale czy zmienia to coś że został zagrany w 100% na poważnie? Gdzie jest granica między ukłonem w stronę pewnych elementów, a powielaniem ich bezmyślnie nawet jak są pejoratywne?
Nie lubię takie tłumaczenia, bo nijak się odnosi do faktycznego problemu z postacią.
Szczerze to chętnie bym posłuchał co Twoim zdaniem jest najlepszym powodem by oglądać tą serię w większym detalu. Jak rozumiem fascynację i potencjalną przyjemność z tej serii biorąc pod uwagę czystość wizji i meta dyskusje ona próbuje poruszyć, tak nadal nie do końca potrafię określić co seria ma do zaoferowania jak się ją pozbawi tej otoczki i spojrzy jak na najzwyklejszą obyczajówkę.
Nuda, 1/10.
Tia, dziewięć gwiazdek...
Do obejrzenia i zapomnienia, ot co!
6/10
Co do samego pomysłu na oś fabuły nie mam najmniejszych zastrzeżeń, bo to w gruncie rzeczy bardzo ciekawa idea, by postacie pochodzące z różnych źródeł kultury (tu akurat z anime) przedostawały się do naszej rzeczywistości i nakłaniały swoich stwórców do zmienienia świata przedstawionego. Założenie to niesie ze sobą duży potencjał, niestety mam przeczucie, że za dużo sobie po nim obiecywałam.
Poza ładną grafiką i muzyką (w końcu to Sawano ^.^) na razie nie ma tu nic, co by mnie skutecznie zachęciło do prześledzenia serii do końca. Dialogi są banalne, bełkotliwe, postaci mamroczą coś o sprawiedliwości, moralności i krzywdzeniu, ale jest to tak miałkie i proste, że nic z tego nie wynika, a z czasem mnogość tych truizmów zaczyna wręcz denerwować (warto przypomnieć, że jestem dopiero na siódmym odcinku). Nic konkretnego się nie dzieje, bohaterowie prowadzą ze sobą jakieś guembokie dysputy, rozkminiają, cóż takiego mrocznego planuje zrobić Altair, ale z tego na razie również nic nie wynika, a główny bohater – o ile w ogóle można go tak nazwać – służy tylko za otaku encyklopedię.
Mam bardzo mieszane uczucia. Jeśli dalej jest gorzej, to chyba będzie drop…
W Re:Creators jest mnóstwo przeróżnych starć miedzy bohaterami, a towarzysząca tym bataliom muzyka jest po prostu super. Ostatnia ścieżka dźwiękowa która mi się tak cholernie podobała była z hack//Sign. Wracając do
postaci w Re:Creators to jest ich dużo. Są nieźle napisani, mnie osobiście z tego grona najbardziej podobała się główna antagonistka Altair. Jest wredna, przemądrzała i przekonana o swojej wyższości, sile. Finalne starcie wszystkich na nią było epickie. Autorzy ze swoimi tworami stawali na głowie by tylko ją pokonać. A ona sobie nic z tego nie robiła i eliminowała jednego przeciwnika po drugim rzucając przy tym złośliwe komentarze. Dobrze się bawiła dziewczyna. Pokonała wszystkich, wygrała. Odpuściła dopiero jak spełniło się to czego tak naprawdę pragnęła. Zresztą samo zakończenie jej historii jest dla mnie smutne i zarazem piękne.
To co mi się trochę przeszkadzało, to postać Magane Chikujoin. Swoim zachowaniem za bardzo przypomniała mi Ougi Oshino z Owarimonogatari, ale to taki szczegół.
Tak na koniec, Re:Creators porusza w jakimś małym stopniu problem nękania w internecie. W tym przypadku było to chamskie i niesprawiedliwe oceniania czyiś prac, fałszywe oskarżenia o plagiat. Zwróciłem na to uwagę, ale w tej serii nie było to dla mnie najważniejsze.
Dobry pomysł, dobry zespół, dobre chęci i fatalne wykonanie.
Jednak nie powoduje ono u mnie wielkiej irytacji. Widziałem gorsze rzeczy, bardziej urażające inteligencje widza. Szczerze to pewnie szybko zapomnę o tym show, co wydaje się niezłym osiągnięciem biorąc pod uwagę jak bardzo inne ono się zapowiadało.
Anime jest mdłe i to jest mój główny problem. Jest parę ciekawszych scen lecz są one porozrzucame w odmętach dwóch sezonów i ostatecznie niewiele pomagają. Większość anime jest tak ekscytujące jak słuchanie gdy ktoś czyta encyklopedie, tylko od czasu do czasu wybija nas z letargu eksplozja lub wywody psychopatki. Jestem trochę w szoku, że jest to anime oryginał, bo show jest napisane jak lekka nowelka. Poleganie na monologach w ekspozycji, nieistniejący główny bohater i bardzo duży nacisk na meta elementy. Tempo samej historii też jest straszne jak na tą ilość odcinków i w ogóle wyszło z tego coś niesamowicie pozbawione celu. W pewnym sensie trochę wyczuwam w tym anime nutkę arogancji… Takie, ja mam świetny pomysł i wszystko co robię jest dobre. Patrząc po prostu ile czasu zostało poświęcone najsłabszej postaci w show (meteorze) to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś po prostu robi swoje i ma reszte gdzieś. Pewnie sobie całkowicie to tworze w głowie, lecz taki posmak mi został po seansie (recap odcinek z nią wcale nie pomógł). Postać która uosabia najgorsze cechy tego show jest też najbardziej ulubioną twórców… poezja.
Wizualnie i dźwiękowo anime jest z rozmachem. To jest tutaj fajne, anime ma pewną realistyczność w swoim świecie. Jest to ambitne, trudne i wymaga pochwały. Jest to też ciekawy kierunek, który troszkę przypomniał mi że Durarara istnieje. Powiedziałbym, ze scenariusz ciągnie reszte w dół tutaj.
Same postaci są… raczej słabe, lecz nie bez potencjału. Kwestia tego, że położone w części z nich nacisk na nie te elementy które powodowały, że autentycznie są one ciekawe. Wynika to trochę z tego co pisałem wcześniej. Anime jest bardzo chaotyczne w tym co chce pokazać. Dam świetny kontrprzykład by wyjaśnić co chce przekazać. W Hibike Euphonium mamy główną bohaterke, której głównym motywem jest to, że próbuje odnaleźć to co tak faktycznie ją łączy z muzyką. Wszystkie postacie w okół niej reperzentują inne podejście do tematu i rozwiązując ich problemy główna bohaterka sama się rozwija. Durarara używa swoich postaci by rozwinąć miasto. Postaci z Madoki podobnie reprezentują różne podejścia do tematu, ktore służą głównej bohaterce. Każda postać powinna mieć jakiś cel, mniejszy lub większy. W tym anime mają niby one pokazywać inne podejście do tego w jakiej są sytuacji… lecz co to ma do głównego wątku czy głównego bohatera? Nie jest to tragiczne, ale szczerze pozostawiło mnie raczej z uczuciem straty czasu niż czegokolwiek innego. Da się je lubić i mają niezły przekrój, tylko… po co?
Nie potrafię dać temu show więcej niż 5… I to tylko i wyłącznie dlatego, bo próbowało coś zrobić własnego i innego. Gdyby nie to to byłoby 4, a to w sumie tylko dlatego bo aspekt audiowizualny jest na poziomie. Jakby oceniać sam scenariusz to dałbym 3 i poprosił autora, żeby tym razem napisał coś pod anime, a nie jako lektura do zamyślenia się na toalecie.
Ach i żeby nie było anime kompletnie nie ratuje się akcją. Jak ktoś szuka anime akcji to niech sięga po coś innego. To anime jest spoko dla kogoś by sobie pomyśleć o całej otoczce tworzenia, moze by pokrytykować scenariusz i zobaczyć jak się nie pisze anime, albo jak ktoś chce zabić sporo czasu… Widziałem gorsze rzeczy.
Niestety straszliwie zmarnowany potencjał
Problemem numer dwa był oczywiście Souta. Jasne, możemy go nazwać raczej postacią tła, niż głównym bohaterem, co nie zmienia faktu, że pałętał się po ekranie i w ogół niego toczyła się fabuła. Niestety, Souta to klasyczny przykład totalnego bloba bez charakteru, który zgrabnie może udawać „bohatera takiego, jak ty”. Oznacza to ni mniej, ni więcej tyle, że jest nudny. Mdły jak flaki z olejem, albo i gorzej. Minus też za jego smutną historyjkę z przeszłości, którą nas uraczył. Trudno mi sobie wyobrazić, by ktokolwiek się tym przejął, zwłaszcza, że zostało to podane w kompletnie wyprany z emocji sposób.
Trzecia sprawa, to motywacje antagonistki, które jednak mnie zawiodły. Od początku wyglądało to na coś w ten deseń, więc łudziłam się, że to nie będzie tak proste. Cóż… było. Co prawda finałowa walka wyszła świetnie i brawa za nią, ale samo rozwiązanie problemu uważam za mierne. Gunpuku no Himegimi sama w sobie wypadła nieźle i żal było patrzeć na to, dlaczego robi to, co robi.
Tak dochodzimy do czwartej kwestii, którą są postaci. Uważam, że dostaliśmy tu całkiem barwną i interesującą gromadkę, w której łatwo wyłowić swojego faworyta. Mamy tu bohaterów różnych gatunkowo tworów, co tworzy fajny kalejdoskop schematów. I znowuż muszę dodać – niestety, niewykorzystany. Za mały ładunek postawiono na konflikt interesów i charakterów. Chociaż mamy tutaj takie postaci, jak typową mahou shoujo czy totalnie świrniętą psychopatkę ten kontrast między nimi wcale się tak fajnie nie uwidacznia. Do tego dochodzi kwestia, że na pierwszy plan wysunięto wydawać by się mogło – najnudniejszych bohaterów. Czołówkę stanowi tu Meteora, czyli chodząca encyklopedia. Jej wiedza jest na takim poziomie, że nie trzeba innego źródła do tłumaczenia widzowi wszelkich niuansów zaistniałej sytuacji. Na każdy problem potrafi znaleźć rozwiązanie, wszystko wyjaśnić. A to jest po prostu nudne. Na koniec zresztą kliknij: ukryte to dzięki niej bohaterowie mogą wrócić do swoich światów. Jest to aż nazbyt piękne i idealne rozwiązanie. Zbyt duży ładunek happy endu jednak szkodzi zdrowiu. Czy też inaczej – źle przedstawiony happy end jest po prostu kiepskim zakończeniem.
W przeciwieństwie do niej taka Magane dostaje wręcz epizodyczną rólkę, mimo iż to chyba najbarwniejsza postać tutaj, którą dałoby się lepiej wykorzystać. kliknij: ukryte Boli mnie zwłaszcza pominięcie jej w ostatnim epku. Tak, jakby twórcy o niej zapomnieli. Nie przechodzi ona przez portal, nikt się nawet nie zastanawia co będzie robiła (a warto nadmienić, że to niebezpieczna osoba i zostawienie jej bez nadzoru nie jest dobrym rozwiązaniem). Osobiście uważam to za spore niedopatrzenie twórców, bo mam wrażenie, że nie wiedzieli jak wybrnąć z tej sytuacji. Jej charakter został tak zbudowany, że z pewnością nie chciałaby wrócić do „siebie”, a znowuż namówienie jej do tego, czy podstępne przeprowadzenie przez portal zajęłoby zbyt wiele czasu antenowego i nie starczyłoby miejsca na resztę. Po prostu zatem uniknęli problemu pomijając jej postać zupełnie. A założę się, że była to bohaterka ważniejsza dla widzów, niż np. ta dziewczynka z eroge, która nie dość, że późno dołączyła do ekipy, to jeszcze prawie nic o niej nie było. Jej wszakże poświecili epizod pożegnalny.
Sporo narzekam, ale taki jest efekt zawiedzionych oczekiwań, które seria wzbudziła u mnie pierwszymi odcinkami. W ogólnym rozrachunku nie jest to zły tytuł, niestety bardzo nierówny. Po mocnym początku dostajemy raczej średniej jakości rozwinięcie (z okazjonalnymi ciekawszymi wstawkami), by na koniec przejść do fajnej walki finalnej i zakończyć wszystko słabym happy endem. Szkoda, naprawdę szkoda tego potencjału, który leżał w tej historii. Przez moment zastanawiałam się nad oceną 7/10, ale przez ten ostatni odcinek poprzestanę jednak na 6/10. A pragnę zauważyć, że zeszłam z pułapu 9/10…
Problem z zakończeniem Re:Creators
Co do samego anime to krótko i na temat. Jest okej.
- Bardzo dobra muzyka, no ale to Sawano – to normalka jak on macza w tym palce :D (8/10),
- Dobra, ale nierówna strona techniczna (6,5/10),
- Przyjemna, oryginalna, ale często przeciągana i nudna fabuła, bez jakiegoś mocnego ŁAŁ + ten nierozwiązany wątek z Magane, który na tą chwilę uważam za błąd serii (5.5/10),
- Fajne, różnorodne postaci, ale nic nadzwyczajnego co by powodowało, że przejmowałem się ich losem. Po prostu jak takie pionki na szachownicy (6/10).
Natomiast mój enjoyment pozostaje niestety na takim samym poziomie jak większość aspektów serii czyli tylko 6/10, ponieważ bez muzyki od Sawano byłoby naprawdę słabo, a przynajmniej ja tak uważam. I właśnie w tym momencie można stwierdzić, że niestety oryginalność nie idzie w parze z świetną serią już na starcie, a o ten właśnie aspekt najczęściej wszyscy mają pretensje co sezon do anime. ;)
Jedyne czepialstwo jakie mam do serii to jej konwencja. Postacie z anime/mang mogły istnieć w 'prawdziwym świecie' tylko dlatego że Re:Creators jest anime. Chodzi mi o to, że postacie z takowych dzieł musiałyby być realnymi ludźmi po trafieniu do prawziwego świata, ale wtedy nie byłyby tymi postaciami które widzimy na ekranie/karatch mang (które są np. przerysowane). Możliwe, że było to jakoś wyjaśnione w trakcie trwania serii a ja tego nie pamiętam. Wiem, że w gruncie rzeczy zarzucam fikcyjnemu dziełu że jest fikcyjne, ale trochę nie dawało mi to jednak spokoju w trakcie seansu tegoż anime, tym bardziej że było tu dużo pseudonakowych treści…
Postacie sympatyczne i dające się lubić, super muzyka, i ciekawy motyw powstawania anime i działania fandomu, to niewątpliwe zalety serii. A zwłaszcza najbliżej odebrałam wątek tworzenia własnej historii… Uwielbiam pisać, tworzyć nowe historie… I to anime niesie niesamowicie ciepłe przesłanie takim osobom jak ja. Samo tworzenie jest cudownym zjawiskiem. Warto jest tworzyć dla samej radości tworzenia. Nie dla poklasku, sławy i blasków reflektorów… Właśnie mam wrażenie, że to anime to bardzo osobiste dzieło twórców, w którym przemycono wiele ich osobistych przemyśleń na temat własnej pracy, co samo w sobie sprawia, że Re:Creators stanowi bardzo ciekawą pozycję.
Nie polecę tej serii miłośnikom akcji. Jeśli ktoś szuka czegoś nowego, sam lubi tworzyć i ma nieco cierpliwości, spotka ciepłą historię wywołująca chwilę refleksji, nawet i wzruszenia, wciąż będącą dobrą rozrywką :) 8.
Tak więc polecam każdemu, kto chce typowo rozrywkowego animca dla rozluźnienia ;)
odcinek 19
odcinek 18
Cisza przed burzą... tyle, że na burzę trzeba sporo poczekać.
Jeden okropny zarzut: kliknij: ukryte Ukazanie śmierci Mamiki – beznadzieja i dwa metry mułu. Mam nadzieję, że Mamika przewracaj się teraz w grobie za to jak ją zignorowali i wyprali z emocji jej śmierć.
odcinek 14 (i wcześniej)
A tak zerkając wstecz, muszę przyznać, że recapowy odcinek 13 się udał. Może część powtórkowa była nieco chaotyczna i nikt by mnie nie przekonał, że „to z myślą o widzach, którzy zdążyli już zapomnieć”, bo z takiego recapu niewiele by sobie faktycznie przypomnieli, ale za to kilka udanych żartów na poziomie metafabularnym sprawiło, że zaskakująco dobrze się to oglądało. (Ach, jakże nisko upadły standardy tej serii.) Niestety, wcześniejsze odcinki 11 i 12, poświęcone smutnej historii protagonisty (w czasach, kiedy jeszcze nie miał szans na stanie się przydatnym), były tragiczne. Nie dość, że mnie, widza, nie zupełnie nie obchodziła ta retrospekcja, to jeszcze nie rozumiałem, z jakich powodów ma obchodzić którąkolwiek z postaci. A był tam chociażby taki Yuuya, którego naturalną reakcją wydawałoby się przerwanie Soucie w trakcie albo chociaż wypomnienie mu, że jest mazgaj i sierota, i że nie dość, że do niczego się nie nadaje, to jeszcze muszą słuchać jak jęczy. Ale nie, Yuuya słuchał uważnie, a potem… okazywał zrozumienie? No nie, kolejna postać do kosza, bo w scenariuszu stało, że mają głównemu współczuć.
Do pewnego momentu myślałem, że oglądam tylko dla Magane i że jak ją uśmiercą, to pożegnam się z serią, ale chyba już to zdzierżę do końca. Ostatecznie da się jakoś po odcinku prześliznąć i postaci Blitza też jeszcze nie zepsuli, jeśli mowa o „zaletach”. Na raz nie wytrzymałbym seansu. I to wcale nie dlatego, że jest złe – bo nie jest; jeszcze – a dlatego, że sporo naobiecywało, pokazało kilka fajnych postaci, a teraz sukcesywnie łamie mi serce.
rikap
Powtórzeniowy odcinek 13
Ale cieszę się, że jednak zdecydowałam się go odpalić :'D
kliknij: ukryte Ta piękna „nowa” postać i tekst „Jest niczym zmutowany mop”... Polecam! A nuż, widelec i wam się humor poprawi podczas oglądania i słuchania tych wszystkich komentarzy mojej nowej ulubionej żeńskiej postaci z tej serii (proszę, nie przeklinaj mnie, RekinieZęby!) :D
ep13
ep12
Ciekawe czemu tylko Altir dostaje moce z dzieł fanowskich a reszta nie ? Może jak umiera twórca oryginału, jego rolę przejmują nieświadomie fan fikowcy ? W takim razie może Meteora dostanie moc z fan fika skoro jej twórca nie żyje ?
Tokara coraz bardziej lubię, prawdziwy badass i najemnik, dla niego to po prostu kolejny kontrakt i nie przeżywa że ludzie giną bo wie że to normalka na wojnach.
O ile się nie mylę, nowa postać to partner i pewnie crush Selesii w jej serii.
Odcinek wygrała u mnie animacja z jutuba gdzie Altair przygrywa na pepeszy tańczącym chibi ludkom.
12ep
Autorzy nie będą myślę chcieli ożywić Mamikę, to byłaby wielka przesada już. Uważacie, że relacje Altair i Setsuny może mieć jakiś związek ze świętem tanabata?