Komentarze
Fate/Apocrypha
- ddd : Mordarg00 : 20.02.2021 17:53:18
- Re: Tragedia : rool : 31.08.2018 19:52:08
- komentarz : rool : 31.08.2018 00:42:26
- komentarz : Chudi X : 6.07.2018 15:22:13
- komentarz : mordarg : 5.07.2018 13:01:11
- komentarz : Co za dramat : 19.02.2018 03:51:23
- komentarz : Tassadar : 13.02.2018 23:36:38
- komentarz : Tassadar : 13.02.2018 23:29:39
- komentarz : mordarg : 13.02.2018 18:28:34
- komentarz : Kamen : 10.02.2018 19:17:29
ddd
Czy istnienie tej seii wyklucza istnienie wydarzen z serii fate stay bught i zero np??
Przecież fatalna reżyseria to już znak firmowy Ufotable. Pokazali to w God Eaterze, pokazali to w UBW, a Zestiria było już istną tragedią, nawet jak na nich. No niestety, sama grafika wszystkiego nie pociągnie. A nawet tutaj są pewne niedociągnięcia, bo animacja jednak jakby niepełna (przyśpieszanie, świsty, zamiast pełnego przejścia, jak np. u A‑1 w GBF).
Sama seria to mimo wszystko powiew świeżości. Chociaż nie taki jak Last/Encore, której do tej pory zapowiada się najlepiej ze wszystkich Fate'ów.
Tragedia
+ Mordred zabiła Berserka, który dostał zajebiste zajęcie rozkazu od mistrza, nic to nie dało, a głupia Mordred niestety przeżyła. Jak ja nie cierpię tego Saber'a, no straszna postać. Chamska i w ogóle. Dobrze, że nie jest główną postacią.
Ta seria fate wyszła bardzo słabo. No ale poprzednie fate uwielbiam, także..
7/10
Początek bardzo przyjemny.
Środek przeciągany i ogólnie strasznie nudny.
Końcówka całkiem zadowalająca, aczkolwiek daleko jej do początku.
Mam też wrażenie, że sporo ucięto tutaj z oryginału. O Mistrzu Zabójcy nie wiemy praktycznie nic, o Mordred też praktycznie nic. Niektóre wątki w ogóle były dziwnie poucinane (np. ten „nalot” Szermierz i nagle akcja przeskakuje, pani od trucizn gdzieś znika, wszystko w cały świat).
Mimo wszystko seria jako całość prezentowała się całkiem strawnie. Jeanne też zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż Arturia. Chyba największym plusem tej serii jest paradoksalnie to, że mało tu Fate w Fate. Ta franczyza nigdy się niczym specjalnym poszczycić nie mogła (może nie licząc świetnej animacji w Fate/Zero), toteż miło przywitałem wersję alternatywną.
Fakt główny bohater nie był mocną stroną, ale oglądanie x‑wariantów Shiro też jest meczące (zwłaszcza ten użalający się nad sobą). Grafika nie najwyższych lotów, ale niektóre walki były porywające, a przede wszystkim było dużo akcji, a mało gadania! I tu moim zdaniem seria się spełnia. A główny motyw muzyczny bardzo fajnie pasował do „walek”. Seria wogóle miała fajny klimat: umiejscowienie w Rumunii + muzyka robiły swoje wdg mnie.
Wiem, że to nie jest ten tradycyjny, filozoficzny wręcz Fate, ale jako odmóżdżająca seria akcji Apocrypha sprawdza się znakomicie, zwłaszcza jeśli ktoś lubi epickie pojedynki mitycznych/autentycznych/książkowych postaci (w serii mamy chyba najbardziej porypany miks w dziejach, Szekspir a jednocześnie potwór Frankensteina itd :D). I myślę, że tak należy ją traktować… jako miła odmiana od zwykle ciężkich Fate‑ów (nie mówimy o spin‑offach)...
Ale…
Kilka scen, zwłaszcza tych na sam koniec, mnie ujęło a miejscami nawet i wzruszyło. Nie podobał mi się wątek miłosny kliknij: ukryte Aśki i Siega. Był jak dla mnie naciągany i nienaturalny. ( Ze strony Siega, zauroczenie Aśki było nawet nie najgorzej prowadzone). Ale scena z początku ostatniego odcinka, ta krótka wymiana pomiędzy Shiro i Semiramis miała jak dla mnie dużo więcej chemii i żaru niż główna dwójka. Końcowe walki oglądało mi się też całkiem przyjemnie. No i Mordred. Za nią podnoszę ocenę o oczko w górę :)
Ostatecznie, pomimo zawodu, daję 7, ale nie jest to pozycja dla każdego.
5/10
Wrażenia po całości
kliknij: ukryte Mam wrażenie, że wszystko, co było w poprzednich seriach zostało w tej po prostu siłą wykopane przez okno:
zaklęcia rozkazu zamieniły się w buffa do ataku, taktyka podczas walki zamieniła się w „kto ma większy miecz i silniej nim walnie”, postaci zamieniły się charakterami z ogórkiem, a główny bohater był banalną powtórką z rozrywki Shirou… Największy atut tej serii (duet Mordred & Sisigo) dostał mniej czasu ekranowego niż pierwsza lepsza postać z fillerów w Bleachu.
To samo tyczy się zakończenia. To było… Po prostu słabe. No fajnie, tak z gruszki pietruszki sobie wymyślili, że się Sieg zamieni w smoka i se odleci i tyle, koniec, poprzednie życzenie się nie spełniło, kij z tym, że ta projekcja w Graalu twierdziła, że życzenia Amakusy nie da się zatrzymać. I jeszcze ten romans między Siegiem a Joanną… Kurde, nawet nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że był po prostu słabo poprowadzony. Zakochała się w nim ot tak, ponieważ romas musi być…
Co do postaci… Jestem zawiedziony większością z nich. kliknij: ukryte Siegfried umarł za szybko i w durny sposób, jego mistrz to kretyn i nic co potem robił nie zmieni mojego zdania o nim.
Chejron był chyba najsłabszym sługą, nie zainteresował mnie niczym. Jest jak taka kartka papieru, na której nikt nic nie napisał, ale jednak dał do oceny. Jego mistrzyni też jakoś szczególnie się nie wyróżniała i niczym mnie nie zainteresowała.
Berserker‑Frankenstein to jakaś porażka, tak samo jej mistrz…
Loli Kubuś Rozpruwacz był… Cóż… Z jednej strony loli, więc plus, a z drugiej strony po prostu nudna postać, której czas antenowy nie był specjalnie przychylny.
Jedynymi, którzy mi jako tako przypadli do gustu, to rzecz jasna Mordred (<3) i jego mistrz (poważnie za mało czasu ekranowego im poświęcili), Karna (do jego porażki z Sigiem mam takie same uczucia jak do porażki Gilgamesza z Shiro #znerfcieSłabychProtagów), Vlad Palownik (no co, w końcu to Hrabia Drakula), Szekspir (o dziwo podoba mi się styl, w jaki została stworzona jego postać. IMO zasługuje na wzmiankę) i (uwaga, uwaga) Astolfo. Tak, Astolfo przypadł mi do gustu. Fakt, jest irytujący, jest trapem, jest (powtórzę się) irytujący, ale mimo wszystko go lubię.
Reasumując… Słabo. Tym razem A1 nas zawiodło. RIP in Pepperoni, Fejt Apokryf nie wyszedł. Dlatego oceniam 5/10.
kliknij: ukryte PS: Astolfo to waifu sezonu. Koniec. Kropka.
22 ep
I co to za przeskok? Ja coś ominąłem?
kliknij: ukryte Przecież mortred wbiła się samolotem, ratując femboy'a.
Tymczasem ona sobie siedzi niewzruszenie na tronie, a femboy spotkał się z lansjerem i odebrał tarcze.
Ogromny minus za moc „przyjaźni”. kliknij: ukryte Szermierz nie miał prawa wygrać z lansjerem czerwieni, ten pod każdym względem był mocniejszy, śmiem twierdzić, że jest najsilniejszym sługą.
Odcinek 22 jako zapowiedź klęski... NASUVERSE w żałobie.
Ja do dziś mam sentyment do pierwszych produkcji z tego uniwersum w wykonaniu Studia DEEN. Oczywiście Ufotable przeniosło serię Fate na inny poziom, ale sentyment pozostaje.
Silver Link również całkiem udanie zrealizował Fate/Kaleid Liner Prisma Illya, aczkolwiek ta seria to już inny target widza.
Natomiast kolejne studia, które wyciągnęły łapska po Nasuverse już nie do końca spełniły oczekiwania. Oczywiście po ledwie jednym filmie Fate/Grand Order trudno Lay‑duce oceniać, chociaż moim zdaniem film ten wyszedł raczej jako promocja gry.
Fate/Apocrypha w wykonaniu A‑1 Pictures zawiodła. Co może dziwić, bo temu studiu nie brakuje budżetu na produkcję ani zdolnych rysowników – co świadczy o tym, że tą serię studio potraktowało jako produkt drugoplanowy, mammonę oszczędzają zapewnie na jakieś nowe SAO czy cuś…
Natomiast aż strach pomyśleć jak wypadnie Fate/Extra Last Encore od studia SHAFT – już widzę te eksperymentalne zabiegi graficzne…
Byle do stycznia, aż w Europie wypuszczą pierwszy film Heaven's Feel od Ufotable.
A potem niechaj zekranizują Tsukihime lub Mahou Tsukai no yoru!
Dzieje się dużo
Ale nie mogę się doczekać walki Wiluś vs Aśka.
I jeszcze jedno. Gdzie do ***** ***** jest Mordred. I Nekromanta!!! Oddawać mi ich!!!
Co ta animacja?
Niemniej polecam spojrzeć, jeśli kogoś to interesuje.
Pomijam już tą kupę fabularną do której doszło w połowie serii
spójrzmy chociażby na orgazm dla oczu
Jestem po prostu zawiedziony
Swoją drogą, nawet nie wiem, jaka tu jest logika (o ile występuje jakakolwiek). Oryginalnie „Jack the Ripper” (Kuba Rozpruwacz) był rzecz jasna mężczyzną. Z drugiej strony, co wyczytałem na wiki, w języku angielskim „Jack” może pełnić też funkcję skrótu od imienia „Jacqueline/Jackeline”, ale czy taki był zamysł autora, to jakoś śmiem wątpić. Japończycy jednak dość nieudolnie posługują się angielskim. Poza tym sama Szermierz nie była nazywana „Arturią”, tylko dalej „Arturem”.
Taka mała dygresja, bo strasznie razi mnie, jak się to językowo kupy nie trzyma (gender przy co drugiej postaci to już pominę).
Widzicie tutaj efek 13 lat mielenia tego samego tematu. Smutne że autor nie nauczył się pisać a design umarł…
Na początku coś, o czym zawsze zapominam, więc żeby mieć to z głowy: opening jest PASKUDNY. Przerażająca kakofonia, nic tam nie współgra. Na szczęście można przewijać!
A teraz konkrety…
Jak cudownie było oglądać Mordred w akcji! kliknij: ukryte Serce się radowało, kiedy po kolei skopywała tyłki czarnym i Siegowi. Jakże strasznie się cieszyłam, kiedy go zabiła… oczywiście było wiadome, że zaraz coś go cudownie ożywi, ale te kilka minut bez niego było jak do tej pory najlepszymi kilkoma minutami. Niestety wstał. Za to czarny berserker naprawdę nie żyje, jak cudownie! Mam nadzieję, że jej nic magicznie nie ożywi. Jedna beznadziejna postać już gryzie piach. Szkoda, że Mordred nie wykończyła też Astolfo, byłaby już prawie pełnia szczęścia.
Na plus ogółem są też walki, oczywiście gdy walczą ze sobą sensowna postacie, a nie zaprojektowane przez zboczeńca półnagie XIX‑wieczne dziewczynki, różowo‑włosi rycerze o aparycji dziecka czy panny młode ze śrubami w głowie.
Np. efekty dźwiękowe podczas walk Karny są dość niesamowite.
Mordred jest świetna, jak to ktoś napisał, faktycznie szkoda, że to nie ona jest tu główną postacią. Przynajmniej ma spodnie, a nie „bojową sukienkę” (super pomysł) jak jej pożal się Boże kliknij: ukryte tatuś.
Niestety, bardzo szybko okazało się, że Sieg to kopia głupiego Shirou, a Ruler przypomina starą Saber. Czy Type‑Moon w ogóle ma jakieś oryginalne pomysły na postacie?
kliknij: ukryte W ogóle co to za kretynizm z Artorią, Morganą i Mordred? Myślałam, że skoro tak przekręcają, to Morgana okaże się facetem, i wszystko miałoby ręce i nogi. Ale nie, Morgana jest kobietą i matką Mordred, Artoria zaś jego ojcem, też kobietą. Litości. Proszę sobie iść z tym magicznym genderem gdzie indziej. Ja rozumiem, że to fikcja, że gra, że magia, przywoływanie dusz bohaterów, wszystko to nie istnieje – ale bez przesady. Skoro coś jest głupie, to nawet w fikcji fantasy głupie pozostanie.
A twórcy czerpiący z mitologii i historii powinni jednak trochę głębiej się w nią wczytać i trochę bardziej na tym znać, nawet jeśli wykorzystują tylko puste skorupy a resztę zmieniają. Nie, w sumie ZWŁASZCZA wtedy powinni znać źródło z którego czerpią.
Oglądam dalej, bo się biją.
Mordred the Best
wrażenia po 10 odcinku
OK, jeszcze mogę przeboleć, że mistrz czarnych chciał wzmocnić jej Szlachetne Widmo swoją maną i ostatnim zaklęciem rozkazu,
ale tego, że Sisigo nie ruszył swoim pustym łbem już nie przebolę. Kurde, zamiast „schować” Mordred zaklęciem rozkazu,
żeby wybuch nic nie zdziałał, zdecydował, że będzie się na upartego siłować… A potem jeszcze narzekał, że „nie ma niewiadomo ile many” i żeby Mordred czasami pomyślał… Słabo widzę tego Fejta, oj słabo…