Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 9/10
fabuła: 5/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,75

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 31
Średnia: 7,03
σ=1,6

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Arashi no Yoru ni

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2005
Czas trwania: 107 min
Tytuły alternatywne:
  • Stormy Night
  • あらしのよるに
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Kodomo; Postaci: Zwierzęta; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie
zrzutka

Opowieść o wilku i koźlęciu, czyli jeszcze jedno podejście do tematu przyjaźni pokonującej wszelkie przeszkody.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Istnieją pewne prawdy niepodważalne. Kozy mogą lubić trawę, ale nie zaprzyjaźnią się z trawą. Wilki mogą gustować w kozim mięsie… No właśnie. Ale oto pewnej burzliwej nocy młodziutki koziołek imieniem Mei kryje się przed nawałnicą w opuszczonej szopie. Szybko odkrywa, że nie jest w niej sam. W ciemności dwaj nieznajomi nawiązują rozmowę i przekonują się, jak bardzo wiele ich łączy. Nic dziwnego, że postanawiają spotkać się przy lepszej pogodzie i kontynuować dobrze zapowiadającą się przyjaźń. Jednakże gdy następnego dnia Mei wraca do szopy, spotyka tam wilka imieniem Gabu – i trudno powiedzieć, który z nich jest bardziej zdumiony odkryciem, kim naprawdę jest jego nowo poznany przyjaciel… Jak długo jednak mogą ukrywać swoją przyjaźń przed pobratymcami? I jaką cenę przyjdzie im zapłacić za łamanie odwiecznych praw natury?

Kiedy miałam jakieś pięć lat, mama zabrała mnie na fabularny film o jelonku Bambim. Jednym z punktów zwrotnych fabuły okazał się pożar lasu, przed którym uciekali bohaterowie. Dotrwawszy do tej sceny, oznajmiłam politycznie „Mamo, to jest nudne, wychodzimy!”, po czym nie dałam się zaprowadzić do kina przez najbliższe trzy lata. Przypuszczam, że gdyby szanowna rodzicielka zafundowała mi seans Arashi no Yoru ni, kino straciłoby potencjalnego widza na znacznie dłużej. O ile bowiem jest to film zdecydowanie skierowany do dzieci, o tyle na moje oko jest je w stanie śmiertelnie wystraszyć – zaczyna się chociażby od dynamicznej i realistycznie ukazanej sceny polowania wilczego stada… Nie jest to zresztą jedyna wada fabuły – wydarzeń jest za mało jak na niemal dwie godziny i akcja grzęźnie w powtarzalnych dialogach. Skrócenie całości o jakąś połowę zdecydowanie byłoby posunięciem celowym.

Muszę tu zaznaczyć, że nie jestem zwolenniczką cukierkowatości rodem z filmów Disneya, więc obaj bohaterowie szybko zaskarbili moją sympatię. Gabu, odzywający się schrypniętym głosem, jak z dawnych bajek o Wilku i Zającu, z całą pewnością nie jest „słodkim zwierzątkiem”. Z kolei bialutki i okrągły Mei zamiast landrynkowego głosiku ma całkiem sensowny męski głos – zabieg, dzięki któremu nie zamienia się w biegającą po ekranie słodycz i dzięki któremu jego przyjaźń z wilkiem zaczyna wyglądać bardziej prawdopodobnie. Nie ma tu także cudownego nawrócenia drapieżnika na dietę jarską – Gabu, chcąc nie chcąc, mięso jeść musi, jak bardzo nie próbowałby tego ukrywać. Ale też jego lojalność wobec przyjaciela pozostaje niezachwiana – Mei po prostu nie jest już dla niego „potencjalnym posiłkiem”.

Strona techniczna naprawdę robi wrażenie rozmachem, jednocześnie nie próbując naśladować Studia Ghibli. Projekty postaci są zróżnicowane i charakterystyczne (choć nie każdemu musi taka kreska odpowiadać), a animacja dynamiczna i płynna. Twórcy często sięgają po efekty komputerowe, które jednak w miarę bezboleśnie łączą się z tradycyjną animacją – przypuszczam, że purystom będą przeszkadzać, ale reszta widzów będzie zachwycona. Nie jestem pewna, czy do tworzenia na przykład kory drzew i liści zastosowano niezwykle szczegółowe tekstury, czy też posiłkowano się obrobionymi zdjęciami – ale w każdym razie efekt końcowy jest naprawdę wart spojrzenia. Bardzo dobra, choć raczej nie mająca zastosowania poza obrazem, jest też muzyka, pasująca do poszczególnych scen i zróżnicowana odpowiednio do nich.

Głównym problemem Arashi no Yoru ni jest brak odpowiedniej grupy docelowej. Moim zdaniem nieszczególnie nadaje się dla dzieci, w każdym razie w naszym kręgu kulturowym – za bardzo straszy (i chodzi mi tu właśnie o straszenie, nie tylko o dosłowną brutalność), a przy tym jest zdecydowanie dla nich za długie. Starszym widzom z kolei poza śliczną grafiką nie oferuje szczególnie wiele – temat przyjaźni między naturalnymi wrogami był już wałkowany wiele razy i na wiele sposobów.

Avellana, 7 grudnia 2006

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: TBS (Tokyo Broadcasting System)
Autor: Yuuichi Kimura
Projekt: Marisuke Eguchi
Reżyser: Gisaburou Sugii
Scenariusz: Yuuichi Kimura
Muzyka: Keisuke Shinohara

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Arashi no Yoru ni - artykuł na Wikipedii Nieoficjalny pl