Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 6/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Rokuhoudou Yotsuiro Biyori
- Yotsuiro Biyori
- 鹿楓堂よついろ日和
Wygląda na to, że nie ma takiego problemu, którego nie rozwiązałaby dobra herbata i porcja słodyczy, tudzież pyszny posiłek.
Recenzja / Opis
Gdzieś w sercu Japonii, ukryta za bambusowym lasem, znajduje się urocza herbaciarnia o nazwie Rokuhoudou, którą prowadzą czterej przystojni panowie. Kyousui, jej właściciel, jest odpowiedzialny za parzenie herbaty, Tsubaki komponuje prawdziwe dzieła sztuki cukierniczej, Tokitaka dba o podniebienia gości wyszukanymi potrawami, zaś Gure to barista specjalizujący się w latte art. Choć dnie upływają im w spokoju, czasami zdarzy się klient wymagający dodatkowej pomocy, czy to poprzez okazanie odrobiny sympatii, dobre słowo, bądź po prostu przypomnienie, że czasami warto zatrzymać się w biegu i odpocząć. Niemałą w tym rolę odgrywają też serwowane smakołyki, w końcu, jak to kiedyś rzekł Epikur – „Przyjemność brzucha jest podstawą i korzeniem wszelkiego dobra”.
Czytając powyższy opis, nietrudno się domyślić, że Rokuhoudou Yotsuiro Biyori to typowa seria relaksacyjna, nieposiadająca ani wartkiej akcji, ani tym bardziej żadnego suspensu, wielkiego dramatu, czy płomiennych wyznań miłosnych. Epizodyczna konstrukcja sprawia natomiast, że można się nią cieszyć w małych porcjach, w jakich smakuje najlepiej. Dodatkowo większość odcinków podzielona została na dwie części opowiadające różne historie. Wszystko łączą oczywiście postaci głównych bohaterów, dostajemy zresztą kilka historii dotyczących ich bezpośrednio.
Wśród nich poczesne miejsce zajmuje wątek poświęcony bliźniaczemu bratu Suia (jak zdrobniale nazywany jest Kyousui). Ich drogi rozeszły się w momencie, gdy zdali sobie sprawę, że ich wizje przyszłości znacznie się od siebie różnią. Pragnieniem Suia było przejęcie herbaciarni Rokuhoudou po dziadku, natomiast jego brat Yakyou miał znacznie większe ambicje. Mężczyźni trochę się poróżnili i od tamtego czasu praktycznie nie kontaktowali się ze sobą. Nikogo chyba nie zdziwi, jeśli powiem, że jednym z punktów kulminacyjnych tego wątku ma być ponowne spotkanie braci. Cieszy mnie również fakt, że nie przesadzono tu z dramatyzmem, choć początkowo obawiałam się, że tak to się może skończyć. Na szczęście panowie są dorośli i potrafią rozwiązywać swoje problemy w normalny sposób, bez uciekania się do dzikich awantur czy innych tanich chwytów w tym stylu.
Pozostając zresztą w temacie bohaterów, nie mogłabym pominąć faktu, że mamy tu do czynienia z dorosłą ekipą, co stanowi dla mnie zaletę samą w sobie. Jeśli dodać do tego, że zachowują się oni adekwatnie do swojego wieku, a przy tym w żaden sposób nie są poważni i nudni, wychodzi z tego rzecz zdecydowanie warta uwagi. Biorąc pod uwagę wspomnianą wcześniej epizodyczność, nie będzie dziwić, że przez ekran przewija się całe grono postaci drugoplanowych. Większość z nich ma do odegrania marginalną rolę, pojawiając się tylko w epizodzie im poświęconym. Nawet jeśli daną osobę przyjdzie nam spotkać ponownie, to z reguły po „opowiedzeniu” swojej historii nie ma ona już większego znaczenia dla fabuły i służy tylko za tło. Wyjątkiem jest Eisuke Tsunozaki, pracownik Yakyou, a także uznany cukiernik, którego charakter najłatwiej określić jako „demoniczny”. Uwielbia on droczyć się z bohaterami i często jest inicjatorem różnych zdarzeń, które się im przytrafiają.
Przy takim stanie rzeczy czterej główni bohaterowie, którym poświęca się naprawdę dużo czasu, powinni znacząco wyróżniać się na tle reszty, prawda? Tak się nie dzieje, choć jednocześnie nie mogę tego uznać za jednoznaczną wadę. Dlaczego, zapytacie? Otóż panowie od początku nie mieli błyszczeć oryginalnością, ich charaktery zatem nie zostały szczególnie udziwnione. Każdy z nich ma cechy charakterystyczne dla jakiegoś popularnego w anime schematu, ale nie da się powiedzieć, że to wokół nich wykreowana została jego postać. Co za tym idzie, dostaliśmy postaci sympatyczne, lecz nieszczególnie zapadające w pamięć na dłużej. Dodatkowo brak liniowej fabuły sprawił, że nie dane nam było śledzić żadnego ich rozwoju. Co prawda z czasem odkrywamy kolejne szczegóły dotyczące chociażby ich przeszłości bądź przyzwyczajeń czy drobnych dziwactw, rzekłabym jednak, że było to tylko uzupełnienie już przedstawionego charakteru, nie zaś jego ewolucja.
I tak Tsubaki wykazuje odrobinę cech tsundere, choć w żadnym momencie nie stosuje wobec nikogo przemocy fizycznej. Po prostu nie najlepiej radzi sobie z wyrażaniem uczuć i często chowa się za fasadą osoby nieco oziębłej. Uwielbia też słodycze i to w każdej formie. Kocha je jeść, ale także samemu przygotowywać i wymyślać coraz to nowe wariacje smakowe. Często partneruje mu Gure, czyli energiczny i bezpośredni Włoch, który nieraz coś powie, zanim pomyśli. Jego dumą i chlubą jest latte art, jednakże rzeczywistość nie wygląda tak cudownie, jak on to sobie wyobraża. Acz dziwnym trafem filiżanki pełne cudacznych, przypominających duchy twarzy, będących wytworem jego wątpliwego talentu, cieszą się sporą popularnością wśród gości. Niemały wpływ ma na to zapewne fakt, że Gure to osoba bardzo otwarta i przyjacielska, która każdego potrafi zarazić swoją pasją. Niejako w kontraście dla jego zachowania, Tokitaka zachowuje się raczej powściągliwie. Można wręcz rzec, że jest najbardziej dojrzały z całej czwórki, chociaż jeśli się do czegoś zapali, to nic go nie powstrzyma przed realizacją wyznaczonego celu. Sui zaś jest na co dzień osobą emanującą aurą „idealnego bishounena”, wiecznie uśmiechniętego, przemawiającego ciepłym, kojącym głosem. Ma jednak pewną słabość, a są nią koty. Jego serce mięknie na widok każdego mruczącego czworonoga, nie może się też powstrzymać przed zrobieniem mu zdjęcia. Czy też raczej setki zdjęć. Swego czasu przygarnął bezdomniaka, któremu nadał imię Kinako i który mieszka teraz razem z bohaterami nad herbaciarnią. Przy takim stanie rzeczy w anime nie mogło zabraknąć epizodu poświęconego kotom i uważam, że był on jednym z lepszych z całej serii. Inna sprawa, że był to odcinek, który zatrzymał mnie przy tej serii, wcześniej bowiem miałam wątpliwości, czy na pewno chcę kontynuować przygodę z tym tytułem.
Wyżej napomknęłam już, że seria ta najlepiej sprawdza się przy oglądaniu w niewielkich dawkach. Powiedziałabym, że tak dwa odcinki na dzień wychodzą idealnie, ale nie ma też problemu z robieniem dłuższych przerw. Sęk w tym, że anime nie ustrzegło się tego, co stanowi największą bolączkę wszelkiej maści okruchów życia, czyli nudy. Nie wszystkie epizody są równie udane, część bywa trochę przegadana, czasami wręcz na siłę przeciągnięta. Nie jest ich na tyle dużo, by skreślić ten tytuł całkowicie, zresztą z odpowiednim nastawieniem nawet one nie powinny specjalnie przeszkadzać. Mimo wszystko przy tak interesującej tematyce, jaką – zwłaszcza dla zachodniego widza – będzie motyw prowadzenia tradycyjnej japońskiej herbaciarni, wydaje mi się, że z łatwością dałoby się owych dłużyzn uniknąć.
Naprawdę dobrze wypadła natomiast warstwa wizualna. Wprawdzie jest to tytuł pozbawiony animacyjnych szaleństw, nadrabia jednak te braki całą resztą. Nade wszystko kolorystyka została dobrana nadzwyczaj zgrabnie, a w bardziej nastrojowych momentach świetnie uzupełniała ją śliczna gra świateł. Tła może nie należały do kategorii „och”, lecz były odpowiednio szczegółowe, a przede wszystkim przyjemne dla oka. Szczegółowo natomiast oddano serwowane potrawy. Może nawet aż nazbyt szczegółowo, bo na ich widok za każdym razem robiłam się głodna (oj, zdecydowanie nie polecam oglądania tego na pusty żołądek). Bardzo spodobały mi się też projekty postaci – nie nazbyt ekscentryczne, za to naprawdę ładne. Proporcje ciała zostały oddane dość wiernie, dzięki czemu dorośli mężczyźni nie wyglądali na chłopców z gimnazjum.
Pod względem udźwiękowienia anime najwięcej będzie miało do zaoferowania fanom seiyuu, cała reszta bowiem stoi na raczej przeciętnym poziomie. Za to popatrzcie, kogo będzie wam tu dane usłyszeć! Wcielającego się w rolę Gure Ono Daisuke chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Shizuo z Durarara!!, Joutarou z Jojo no Kimyou na Bouken, Sebastian z Kuroshitsuji – to wszystko jego kreacje. Również Yuuichi Nakamura, któremu przyszło zagrać Tokitakę, to postać pewnie wszystkim dobrze znana. Dla przypomnienia dodam tylko, że kojarzyć go możecie z takich ról, jak Guren z Owari no Seraph, Gray z Fairy Tail czy Tomoya z Clannad. W roli Suia usłyszymy natomiast Junichiego Suwabe, odtwórcę takich postaci, jak Archer z Fate/stay night, Jae‑ha z Akatsuki no Yona bądź Youji z Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri. Nieco skromniejsze portfolio ma niewątpliwe Daiki Yamashita, grający Tsubakiego. Wystarczy jednak dodać, że ma on na koncie między innymi rolę Midoriyi z Boku no Hero Academia i Onody z Yowamushi Pedal, by się przekonać, że na pewno nie ustępuje talentem pozostałym panom. Tak że, co jak co, ale wielbiciele głębokich, męskich głosów z pewnością nie będą narzekać.
Jeżeli jednak nadal zastanawiacie się, czy warto bliżej zapoznać się z tym tytułem, powiem tak – na pewno nie zaszkodzi spróbować. Owszem, seria rozwija się raczej w żółwim tempie, to, co najlepsze, serwując nieco później, jednak już po pierwszym odcinku powinniście być w stanie stwierdzić, czy taka forma prowadzenia fabuły wam odpowiada. Nie jest to najlepszy epizod, jaki tu znajdziecie, ale na tyle reprezentatywny dla całości, że można na jego podstawie zdecydować, czy warto kontynuować seans. Na pewno nie polecałabym tego tytułu osobom, które w anime szukają skomplikowanej fabuły, wartkiej akcji bądź charyzmatycznych (i ekscentrycznych) bohaterów. Żadnego z tych elementów tutaj nie znajdą, nie ma więc nawet sensu próbować. Zdecydowanie główną grupą docelową będą fani prostych i spokojnych okruchów życia, którzy najprędzej docenią dominujący tu klimat.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | ZEXCS |
Autor: | Yuu Shimizu |
Projekt: | Kei Ajiki, Noriko Itou |
Reżyser: | Tomomi Kamiya |
Scenariusz: | Deko Akao |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Rokuhoudou Yotsuiro Biyori - wrażenia z pierwszych odcinków | Nieoficjalny | pl |