Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 44
Średnia: 6,93
σ=1,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Araburu Kisetsu no Otome-domo yo

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2019
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • O Maidens in Your Savage Season
  • 荒ぶる季節の乙女どもよ.
Tytuły powiązane:
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Trójkąt romantyczny
zrzutka

Pierwsza miłość, szalejące hormony i seks – dojrzewanie według Mari Okady.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pięć dziewczyn z licealnego klubu literackiego nie potrafi otwarcie rozmawiać o seksie i rumieni się przy każdym opisie sceny erotycznej. A przynajmniej większość z nich tak ma. Dokładnie cztery, bo uznawana za szkolną piękność, nieco tajemnicza i bardzo zdystansowana Niina (według opinii innych uczniów zupełnie niepasująca do reszty koleżanek) w ogóle nie ma problemu, by chociażby podczas wyliczania rzeczy, które chciałoby się zrobić przed śmiercią, bez wahania wymienić seks. Słowo poszło w eter, teraz reszta członkiń klubu nie ma wyboru: wszystkie muszą stawić czoło temu nowemu wrogowi, który nagle zdaje się otaczać je ze wszystkich stron…

Ach, dojrzewanie – czas odkrywania siebie, szukania własnego miejsca w życiu… Albo nie. Okazjonalne bunty, napady złego nastroju oraz cała masa niezręcznych sytuacji wywołanych przez buzujące hormony. A, no i to wtedy większość ludzi zaczyna interesować się seksem. W zależności od środowiska, rodziny, charakteru danej osoby przebiega to naprawdę różnie… Tak czy siak, o tym niezwykle burzliwym okresie w życiu człowieka powstało już mnóstwo opowieści, a że w realiach mangowo­‑animowych zwykle były to cukierkowe romanse shoujo lub przygłupie ecchi, to i po tym tytule nie spodziewałam się wiele. Tym bardziej że za scenariusz pierwowzoru odpowiada Mari Okada, a na większość jej twórczości (ckliwe, momentami porażająco infantylne melodramaty) mam wyjątkowo silną alergię. Jednakże ciekawość i chęć napisania przynajmniej w miarę rzetelnej zapowiedzi tej serii w letnim zestawieniu 2019 roku sprawiły, że sięgnęłam po komiks, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Wszystko wskazywało na to, że dostaniemy historię, która zawiera sporo schematów, ale jednocześnie w bezpretensjonalny, prostolinijny i naturalny sposób opowiada o dojrzewaniu bez uciekania się do dosadności czy wulgarności. Tak więc spokojna o losy tej produkcji, zarzuciłam lekturę i skupiłam się na jej ekranizacji, co niestety okazało się błędem. Ale po kolei.

Istotnym problemem jest fakt, iż na przekór współczesnej modzie tworzenia animowanych reklamówek, z Araburu Kisetsu no Otome­‑domo yo na siłę starano się zrobić produkt samodzielny. Zazwyczaj przyklasnęłabym takiemu rozwiązaniu. Niestety, nie tym razem, bo kompresja materiału źródłowego z ośmiu tomów do dwunastu odcinków po prostu nie mogła się udać. Tym bardziej że w mandze próżno szukać tzw. wypełniaczy, ponieważ każdy kolejny rozdział i scena są istotne dla rozwoju fabuły. Jak się zresztą z czasem okazało, także sama fabuła pozostawia trochę do życzenia.

Do początkowych założeń nie mam żadnych zastrzeżeń, bo Okada schematami się bawi (pomijając jeden czy dwa…), a elementy podkolorowane prezentują się wyjątkowo uroczo i odświeżająco. Z czasem jednak na jaw wychodzi nieumiejętność autorki w odmierzaniu i mieszaniu barwników. Mamy do czynienia z pięcioma (pozornie) odrębnymi i jednakowo ważnymi wątkami członkiń klubu – każda z nastolatek ma inne podejście do życia (przede wszystkim miłości i seksu), uwarunkowane taką, a nie inną przeszłością, usposobienie, cele, do których dąży itd. Bardzo mnie ucieszyło, bo aż za często zdarza się, że chociaż mamy na pierwszym planie grupę bohaterów, ostatecznie dostajemy protagonist(k)ę i satelity. A tu zapowiadało się na kilka równorzędnych opowiastek. Niestety, trudno uznać to przedsięwzięcie za w pełni udane.

Różnorodność nie jest zła, a w natłoku głównych bohaterów nawet wskazana, ale w skrajności też nie należy popadać. Oglądamy w miarę zwyczajne i prawdopodobne perypetie Kazusy, która jest zadurzona w swoim sąsiedzie i przyjacielu z dzieciństwa; pruderyjną Rikę, która na przekór usilnym próbom wyparcia wszelkich „perwersyjnych” myśli sama wpada w sidła zauroczenia i przy okazji zaczyna przyjaźnić się ze swoim kompletnym przeciwieństwem; oraz Momoko, która nie jest szczególnie zainteresowana randkowaniem. Z drugiej strony dostajemy historie z pogranicza kontrowersji i dobrego smaku – niemal eterycznej Niiny z bardzo skrzywionym światopoglądem oraz niepozornej Hitohy, która próbuje zaistnieć jako pisarka i, co ciekawe, zaczyna od powieści erotycznych. W pierwszym przypadku głównym tematem jest relacja dziewczyny z jej mentorem z trupy teatralnej, do której należała w podstawówce. Pan przejawia jawne skłonności pedofilskie i swoją kontrowersyjną filozofią życiową zaraził dorastającą dziewczynkę. Hitoha z kolei w wyniku różnych zbiegów okoliczności wdaje się w dziwaczny związek z jednym z nauczycieli…

Cóż, takie zestawienie wywołuje poważny dysonans poznawczy, bo nie da się pogodzić tych skrajnie różnych motywów tak, żeby wyszła z tego wiarygodna opowieść o dojrzewaniu. Są one niedopasowane pod względem nastroju, a w normalnych okolicznościach przyrody mało prawdopodobne jest, by historie „z pogranicza” w ogóle się wydarzyły. Ich nienaturalność zwiększa to, że pani Okada wolała chyba nie przesadzać i stworzyła wątki, które granicy nie przekraczają, ale balansują niezgrabnie na krawędzi. Tzn. najbardziej kontrowersyjne sceny pozostają w strefie fantazji poszczególnych osób i nigdy nie przechodzą w czyny. Z jednej strony można powiedzieć, że dzięki temu historia nadaje się dla młodych czytelników, z drugiej jednak nasuwa się oczywiste pytanie, po co w ogóle poruszać takie tematy, jeśli nie ma się na ich temat nic do powiedzenia i traktuje się je jako ozdobnik.

Wraz z postępem (rozwojem trudno to nazwać) fabuły wszystkie wątki nie tyle się zazębiają, ile zlewają w nijaką i sztampową papkę, a interesujące motywy zostają kompletnie zapomniane. Wrażenie to pogłębia przyspieszony czy raczej wzięty z księżyca punkt kulminacyjny, który wprowadza dodatkowy element nieprawdopodobieństwa i ostatecznie grzebie potencjał opowieści głęboko pod ziemią. I żeby nie było: finał został wymuszony przez materiał źródłowy, więc konkluzja najprawdopodobniej rozczaruje nie tylko widzów, ale również tych, którzy z nadzieją sięgną po oryginał w poszukiwaniu reszty materiału. W dodatku przez ograniczenia długości serii twórcy anime mieli mniej czasu na przedstawienie tych wydarzeń, co także negatywnie wpływa na efekt końcowy.

Pomijając jeden szczegół (o tym za chwilę), główna obsada wypada całkiem pozytywnie. Ich charaktery wyjściowe są zróżnicowane i ciekawe, a także, mimo scenariuszowej czkawki, prowadzone w miarę konsekwentnie. Udało się pokazać chemię między dziewczynami i ich wzajemne relacje. Kazusa jest chyba najmniej wyrazistą postacią z tego grona, bo cała jej osobowość jest skonstruowana pod kątem wątku miłosnego, ale jednocześnie jej reakcje są uroczo rozbrajające, więc trudno nie poczuć do niej sympatii. Śmiertelnie poważna i sprawiająca wrażenie snobki Rika może początkowo irytować, ale ze wszystkich bohaterek przechodzi chyba największą i najbardziej wiarygodną przemianę. Ponura Hitoha to typowa cicha woda, bo to właśnie jej postępowanie jest najbardziej wątpliwe moralnie i może wywoływać najwięcej mieszanych uczuć. Nieszczególnie ją polubiłam, ale nie mogę zaprzeczyć, że jest interesującą bohaterką. Niina jest oderwana od rzeczywistości i przez to pewnie trudno wczuć się w jej sytuację, chociaż jej punkt widzenia jest na tyle intrygujący, że trudno przejść obok niej obojętnie. Najbardziej szkoda mi Momoko, ponieważ jej wątek potraktowano po macoszemu i praktycznie nie miał szans się rozwinąć. A potencjał był spory.

Cóż, sympatia sympatią, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że śledzę losy bohaterek znacznie młodszych niż w rzeczywistości. Ich zachowanie i naiwne podejście do niektórych rzeczy bardziej pasują do typowych gimnazjalistek (w Polsce aktualnie gatunek wymarły) niż do uczennic liceum. Nie wiem, może autorka celowo zrobiła z nich tak niedojrzałe osoby, ale naprawdę często musiałam sobie przypominać, że nie mam do czynienia z trzynasto i czternastolatkami, a ich metryki wskazują, że są przynajmniej trzy lub cztery lata starsze. To trochę wybija z rytmu. Niewykluczone, że inni nie odniosą takiego wrażenia, wolałam jednak ostrzec, tak na wszelki wypadek.

Pozostali bohaterowie są także całkiem nieźle nakreśleni, aczkolwiek można narzekać na to, że nie dostali zbyt dużo czasu (obiekt westchnień Kazusy, Izumi, może tak, ale już nowa koleżanka Riki, która zapowiadała się bardzo ciekawie, została potraktowana zupełnie po macoszemu). Warto wspomnieć o rodzicach Kazusy oraz ich sąsiadach, bo choć nie pojawiają się zbyt często, to są przeuroczy i przede wszystkim obecni w życiu swoich nastoletnich pociech, co w anime zdarza się raczej rzadko. Ciało pedagogiczne (z wyjątkiem jednego osobnika) to narzędzie fabularne i nic poza tym. Do mocno zaangażowanego w jeden wątek nauczyciela mam chyba jeszcze bardziej mieszane uczucia niż do szantażującej go Hitohy. Początkowo przedstawiany jako element humorystyczny, bardzo szybko przestaje być zabawny, a mimo że stara się zachować resztki zdrowego rozsądku, to zmuszony jest przez scenariusz do brnięcia w ten dziwaczny związek. Z kolei mentor Niiny to postać na swój sposób intrygująca, ale jednocześnie odpychająca, a przede wszystkim sprawiająca wrażenie przeklejonej z zupełnie innej bajki i niewystarczająco rozwinięta.

Jednym z elementów, który sprawia, że odświeżający początek Araburu Kisetsu no Otome­‑domo yo nie wyróżnia się z tłumu, jest oprawa graficzna – całkiem przyjemna dla oka, ale pozbawiona jakichkolwiek cech charakterystycznych. Nie jest to zarzut, bo kreska mangowa prezentuje się ładnie, ale nieszczególnie jest się czym zachwycać. W wersji animowanej do tego dochodzą okazjonalne krzywizny, zbędne tekstury i czkawki animacyjne, które dodatkowo podkreślają przeciętność tego aspektu produkcji. W skrócie: nieźle wykonana rzemieślnicza robota, ale nic poza tym. Ścieżkę dźwiękową dominują proste i raczej niewybijające się z tła kompozycje i gdyby brać pod uwagę ich większość, to nie byłoby raczej o czym pisać. Przedstawienie kradnie jednak bardzo miła dla ucha, a przede wszystkim świetnie dopasowana do tematyki serii piosenka towarzysząca czołówce. Otome­‑domo yo stworzone przez Chico we współpracy z grupą HoneyWorks stanowi znakomitą wizytówkę czegoś, czym anime być mogło i swoją energicznością początkowo daje widzom złudne nadzieje na to, że oglądają coś naprawdę dobrego. Niestety tak nie jest, ale z utworem samym w sobie zdecydowanie warto się zapoznać. Miło słucha się również endigu oraz melodii towarzyszących, ale to jednak nie to samo, co opening.

Mimo długiej listy zarzutów, jakie mam względem tego serialu, nie mogę jednoznacznie stwierdzić, iż jest to pozycja zła i kompletnie niewarta czasu. Mogę natomiast z czystym sumieniem napisać, że olbrzymi potencjał został bezpowrotnie zaprzepaszczony decyzjami podjętymi przez osobę odpowiedzialną za pierwowzór, więc trudno winić całą ekipę z listy płac, bo to Mari Okada zadecydowała o takim zakończeniu czy rozłożeniu poszczególnych akcentów w tej historii. Miało być o dojrzewaniu w sposób uroczy, zabawny i bezpretensjonalny, a wyszedł miszmasz niepasujących do siebie klimatem i tematyką wątków, których połączenie wywołało (przynajmniej u mnie) poważny dysonans. Bo jak tu cieszyć się z perypetii zwyczajnych nastolatek, jeśli na scenę wkradają się poważne, ale kompletnie zbagatelizowane wątki, a początkowa zabawa schematami gatunku kończy się tonięciem w nich po uszy?

Enevi, 21 maja 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Lay-duce
Autor: Mari Okada, Nao Emoto
Projekt: Kaori Ishii
Reżyser: Masahiro Andou, Takurou Tsukada
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Moe Hyuuga

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Araburu Kisetsu no Otome-domo yo - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl