Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 7/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 6/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu
- BOFURI: I Don't Want to Get Hurt, so I'll Max Out My Defense
- 痛いのは嫌なので防御力に極振りしたいと思います.
Jak odświeżyć formułę anime osadzonego w świecie MMO? Po prostu stworzyć serię, w której bohaterowie grają w MMO.
Recenzja / Opis
Za każdym razem, gdy spotykam się z opisem serii osadzonej w realiach gier sieciowych, odruchowo zapala mi się czerwona lampka ostrzegawcza. Niestety, ten rodzaj serii bardzo często sprowadza się do produkcji próbujących się wybić na popularności Sword Art Online, więżących postacie w wirtualnym świecie i balansujących przy tym na granicy isekaia, czy wręcz przekraczających tę granicę. Po drugiej stronie są zaś tytuły, które niepotrzebnie starają się na siłę pogłębić świat przedstawiony, co zwykle kończy się jego udziwnianiem, aby taki tworek wydał się choć trochę oryginalny. Bez względu na obraną drogę, zatraca się gdzieś rozgraniczenie na świat rzeczywisty i wirtualny. Brak w tych seriach wyraźnego podkreślenia, że to jest przecież tylko zwykła gra.
Tutaj właśnie wkracza Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu, seria o przydługim tytule, charakterystycznym dla japońskich powiastek młodzieżowych, i – wbrew przyjętym trendom – postanawia podejść do tej tematyki bardzo zwyczajnie i bez żadnych udziwnień. Tak po prostu przedstawić perypetie grupki bohaterów oddających się w wolnym czasie wirtualnej rozrywce w świecie gry MMORPG. Właśnie takie przyziemne, a mimo to dość niszowe podejście do tematyki sprawiło, że postanowiłem dać tej serii szansę. I nie żałuję.
Zacznijmy jednak od początku: Kaede, za namową swojej przyjaciółki Risy, zakupiła New World Online, grę z gatunku MMORPG. Co prawda sama nigdy nie miała styczności z tego rodzaju rozrywką, niemniej dała się przekonać do wspólnego grania. Pech chciał, że Risa dostała od matki szlaban na gry do czasu, aż nie zaliczy nadchodzącego sprawdzianu, więc Kaede sama musi poradzić sobie ze wszystkimi dylematami początkującego gracza, takimi jak na przykład rozdzielenie statystyk czy wybór klasy. A jako że bohaterka za bólem nie przepada, postanawia grać tak zwanym tankiem ze wszystkimi punktami wydanymi na defensywę. Tak rozpoczyna się jej droga do zostania żywą legendą serwera znaną jako Żywa Forteca Maple.
Opis brzmi zwyczajnie i dosyć standardowo? No tak, ale o tym już wspominałem. Istotne natomiast jest to, że twórcy są konsekwentni w tej przyziemności założeń fabularnych i nawet nie próbują udawać, że chodzi o coś więcej. Co zatem dostajemy? Na pewno lekką i bardzo przyjemną serię fantasy z sympatyczną obsadą, chociaż ta odpowiedź nie do końca wyczerpuje temat i poprzestanie na niej byłoby krzywdzące. Mamy do czynienia z tytułem bardzo sprawnie wykorzystującym setting gry sieciowej, który nie bombarduje przy tym widza nadmiarem informacji na temat samej mechaniki. Na szczęście twórcy wykazują się dużą powściągliwością w tej dziedzinie i całkiem sprawnie tłumaczą funkcjonowanie poszczególnych elementów oraz umiejętności postaci za pomocą prostych komunikatów, bez wdawania się w przydługie monologi pełne bezużytecznej wiedzy.
Całkiem zgrabnie został również poprowadzony wątek przesadnie potężnej głównej bohaterki. Tak, Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu nie jest wolne od tego motywu, lecz został on przedstawiony w sposób tak przerysowany, że aż zabawny. Innymi słowy: Maple (bo taki nick w grze wybrała Kaede), jako osoba kompletnie zielona, poprzez swoje niestandardowe podejście do rozgrywki całkiem przypadkiem zdobywa umiejętności niedostępne dla innych śmiertelników i bardzo kreatywnie potrafi z nich korzystać. Szczęście nowicjusza towarzyszy jej praktycznie przez całą serię, doprowadzając jej potęgę, ku rozpaczy deweloperów, do granic absurdu, co w połączeniu z jej pełną ciepła i momentami wręcz infantylną osobowością daje spory potencjał komediowy, z którego twórcy ochoczo korzystają. Widać to zwłaszcza w przezabawnych reakcjach otoczenia, w tym towarzyszy Maple, na demonstracje jej nowych umiejętności.
Tutaj pojawia się pytanie, jak wygląda balans gry stanowiącej przecież ważny element świata przedstawionego. No cóż, mógłbym zbyć tę kwestię krótkim stwierdzeniem: „a czy to w ogóle jest istotne?”, ale niech będzie, poświęcę jej parę słów. Praktycznie nie istnieje. Tak naprawdę, gdyby tę serię rozpatrywać pod kątem odwzorowania sprawiedliwej i wyrównanej rozgrywki, to rozłożyłaby się na łopatki już po pierwszym powierzchownym spojrzeniu. Czy jest to jednak poważny mankament? Nie, gdyż ten brak balansu wpisuje się w umowność świata przedstawionego. Zwłaszcza że seria nie traktuje się zbyt poważnie i straciłaby sporo uroku, gdyby mechanika gry starała się sprawiać pozory rzeczywistej. Ba, momentami twórcy wręcz krzyczą do widza: patrzcie, co znowu odwala Maple i jak bardzo psuje grę! Zaś widzowi nie pozostaje nic innego, jak się tym wszystkim cieszyć.
Tu przejdę do największej zalety tej serii: po prostu daje ona mnóstwo frajdy podczas oglądania. Śledząc poczynania Maple i jej radosnej ekipy, która powoli się rozrasta, czułem, że bohaterowie po prostu grają w grę i się świetnie bawią, zaś mnie, jako widzowi, również udzielała się atmosfera radosnej eksploracji tego świata. W dodatku na wiele aspektów rozgrywki komputerowej twórcy potrafili spojrzeć z przymrużeniem oka i przedstawić je w zabawny sposób.
Fabuła serii w dużej mierze skupia się na wydarzeniach i turniejach w grze, nie narzucając sobie przy tym żadnego głównego wątku czy też celu. Pasuje to jak najbardziej do konwencji anime skupionego na śledzeniu przygód Maple w świecie MMORPG. W dodatku zachowana zostaje zarówno ciągłość logiczna, jak i związki przyczynowo‑skutkowe (mimo że niektóre umiejętności Maple mogą się wydawać wyciągnięte z kapelusza). Dobrze rozplanowano również stopniowanie napięcia i im dalej w las, tym kolejne wydarzenia stają się bardziej widowiskowe, zmierzając konsekwentnie do wielkiego finału. Poszczególne starcia i przygody ogląda się z pełną świadomością, że Maple wraz z ekipą ostatecznie dadzą jakoś radę i tak naprawdę nikomu nic w tym świecie nie grozi. Jest to przecież tylko gra, gdzie nikt nie ma prawa zginąć, zaś najpoważniejszą konsekwencją jest zawalenie zadania czy też odpadnięcie z turnieju. Świadomość tego nie wpływa na ogólny odbiór – mimo braku faktycznego zagrożenia, potrafiłem w pełni przeżywać wydarzenia dziejące się na ekranie i dopingować głównych bohaterów.
Nie uświadczymy tutaj również nikogo, kto mógłby aspirować do roli głównego antagonisty, czy też czarnego charakteru. Co prawda bohaterom parokrotnie przyjdzie się zmierzyć z innymi graczami, niemniej za wszystkimi tymi starciami stoją konkretne wydarzenia w grze i nie ma w nich ani krzty wrogości, tylko zdrowa rywalizacja. Ba, powiem więcej, jeżeli czyjeś działania moglibyśmy zakwalifikować jako moralnie wątpliwe, to w pierwszej kolejności należałoby wskazać głównych bohaterów. Jest to jednak gra, więc kto by się takimi detalami w ogóle przejmował? Przecież przeciwnicy nie zginą, nawet jeśli zostaną zabici. Poza tym, kiedy tylko turniej się skończy, nic nie stoi na przeszkodzie, by pogratulować sobie nawzajem dobrej gry. Przecież tu chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę i jest to wielokrotnie podkreślane, nawet jeśli porażka może być trochę frustrująca.
Wypadałoby również napisać parę słów na temat postaci. Są one dość proste i mało skomplikowane, za to bardzo sympatyczne, czyli dobrze wkomponowują się w ogólny klimat serii. Chociaż normalnie taki stan rzeczy mi absolutnie nie przeszkadza, tutaj jednak trochę pokręcę nosem. Nie mogę zarzucić niczego ani sympatycznej i pełnej ciepła Maple, która bardzo łatwo nawiązuje znajomości z innymi użytkownikami, ani zadziornej i ambitnej Sally (bo pod takim pseudonimem gra najlepsza przyjaciółka Kaede, czyli Risa). Jednakże drugi plan został potraktowany trochę po macoszemu. Jestem w stanie zrozumieć, że w przeciągu dwunastu odcinków nie dało się dokładniej przybliżyć każdej postaci z dosyć licznej obsady, ale spora grupka bohaterów pobocznych zasługiwała na większą ilość czasu antenowego, a zwłaszcza na lepsze pokazanie ich charakterów. Tyczy się to głównie towarzyszy Maple. Mam jednak nadzieję, że drugi sezon, który został zapowiedziany zaraz po emisji ostatniego odcinka, pozwoli im bardziej zaistnieć na ekranie, zwłaszcza że mają potencjał, który niestety nie do końca został wykorzystany.
Wizualnie seria prezentuje się bardzo przyzwoicie. Tła są ładne i dopracowane, zaś kolorystyka pasuje do baśniowego świata gry z różnorodnymi lokacjami. Projekty postaci, mimo ograniczonej ilości szczegółów, prezentują się przyzwoicie, choć sama kreska jest dość typowa dla podobnych produkcji. Ogólnie oprawa graficzna daje się podsumować „dużo i kolorowo”, co dobrze współgra z klimatem serii. Mam tylko zastrzeżenia do zbyt małego kontrastu w kolorystyce postaci, co powodowało czasem zlewanie się skóry z jasnymi elementami ubioru lub włosami. Niby drobnostka techniczna, którą dałoby się łatwo wyeliminować, a mimo wszystko trochę mi przeszkadzała. Animacja przez większość czasu utrzymuje się na przyzwoitym poziomie ze zwyżkami formy podczas ważniejszych starć. Twórcy wspomagają się momentami grafiką komputerową, ale mnie to niezbyt przeszkadzało. Niestety, sceny dobrze zrealizowane przeplatają się z pokazem statycznych obrazów. Ten zabieg nie był nadużywany i ograniczał się do paru mało znaczących fragmentów, ale jednak rzucał się w oczy.
Poszczególne utwory w ścieżce dźwiękowej dobrze współgrają z tym, co aktualnie dzieje się na ekranie. Potęgują napięcie, kiedy jest taka potrzeba, zaś w spokojniejszych scenach tworzą odpowiednie tło muzyczne. Co prawda zabrakło tutaj bardziej charakterystycznych i zapadających w pamięć melodii, ale ścieżka dźwiękowa nieźle spełnia swoją rolę. Utwory w openingu i endingu, mimo że dość przyjemne, były jednak przeciętne, przez co nie przykuły mojej uwagi. Co prawda nie czułem potrzeby wyciszenia ich, ale po zakończeniu seansu nie mogłem sobie przypomnieć, jak w ogóle brzmiały. Ot, typowe piosenki, jakich wiele w anime.
Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu to jedna z tych serii, po których nie spodziewałem się absolutnie niczego, ale zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Tytuł nie próbuje udawać, że chodzi w nim o coś więcej i konsekwentnie realizuje bardzo prosty pomysł na fabułę bez żadnych udziwnień. Dodajmy do tego bardzo sympatyczne postacie i postawmy wyraźną granicę między światem wirtualnym i rzeczywistym. Jak widać, to w zupełności wystarcza do stworzenia przyjemnej serii rozrywkowej. Jeżeli więc ktoś gustuje w lekkich seriach o komediowym charakterze, to może dać tej produkcji szansę. Ja z niecierpliwością czekam na drugi sezon i na to, czym znowu zaskoczy mnie Maple.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Silver Link |
Autor: | Yuumikan |
Projekt: | Kaori Satou, Kazuya Hirata, Koin, Mako Aboshi, Shinpei Aoki, Yuuki Sawairi |
Reżyser: | Mirai Minato, Shin Oonuma |
Scenariusz: | Fumihiko Shimo |
Muzyka: | Tarou Masuda |