Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 8/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 7/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Deca-Dence
- デカダンス
Ludzkość walcząca z gigantycznymi bestiami na zgliszczach dawnej cywilizacji, nieświadoma swej historii i prawdziwej roli nękających ją potworów.
Recenzja / Opis
W bliżej nieokreślonej przyszłości zrujnowane pustkowia planety Ziemia przemierza Deca‑Dence – olbrzymie mobilne miasto‑forteca, w którym żyją jedyni ocalali przedstawiciele ludzkości. Przed laty pojawienie się stworzeń znanych jako Gadoll doprowadziło do zagłady dotychczasowej cywilizacji. Ocaleli jedynie mieszkańcy owej jeżdżącej twierdzy, skonstruowanej tak, by zarówno pełnić funkcję schronienia, jak i służyć za broń przeciw największym potworom, potrafiącym osiągać iście gargantuiczne rozmiary. Sytuacja niedobitków jest niełatwa, gdyż regularnie narażają życie w walce, by zdobyć krew tajemniczych wrogów będącą jednocześnie paliwem napędzającym futurystyczną technologię, na bazie której zbudowano ich dom. Bez krwi Deca‑Dence nie może funkcjonować, zaś bez tej opancerzonej siedziby ludzie nie mają szans przetrwać. Ciągłe wyprawy przeciw potworom generują straty, przez co przyrost naturalny jest mizerny, a jedna nieudana potyczka może zaważyć na losach całej społeczności. Mimo to ludzie radzą sobie jak mogą, nie poddając się i brnąc powoli do przodu.
Ponura, wymagająca poświęcenia rzeczywistość spowodowała wyraźny podział populacji na dwie podstawowe kategorie. Żołnierze, nazywani Gears, narażają życie na pierwszej linii frontu w celu zdobycia cennego surowca i zapewnienia społeczności bezpieczeństwa. Z kolei cywile zwani Tankerami od będącego ich domem wielkiego zbiornika krwi, zajmują się wszelkimi pracami technicznymi, organizacyjnymi i porządkowymi, od gotowania po czyszczenie mobilnej fortecy z resztek pokonanych stworzeń. Obie grupy żyją w odmiennych światach i zajmują inne części twierdzy, nie stykając się ze sobą zbyt często. Co prawda także wśród zwykłych cywili zdarzają się utalentowani bądź zdeterminowani obywatele, którzy z czasem stają na linii frontu, ale to przypadki relatywnie rzadkie. Elitarne oddziały raczej nie spoufalają się z takimi ochotnikami.
A teraz drodzy czytelnicy, potraktujcie powyższe podsumowanie jako misternie budowaną fasadę ukrywającą prawdę o świecie. Już drugi odcinek ujawnia bowiem, że to, co na pierwszy rzut oka jest ponurą postapokaliptyczną rzeczywistością, nie tylko nie stanowi dzieła przypadku, ale jest wręcz celowym zabiegiem mającym na celu utrzymanie ludzkości w ryzach i kontrolowanie jej rozwoju w ściśle określonych warunkach. Prawdziwą władzę nad światem sprawują bowiem cyborgi, które monitorują wszystko, co dzieje się na świecie, i wykonują rozkazy wszechwiedzącego Systemu, kontrolującego zarówno ludzi, jak i cybernetycznych obywateli. Kryją się za tym określone powody, których zdradzać nie będę, ale wiedza o tym rozwiązaniu fabularnym jest dla analizy tytułu niezbędna. Ponieważ ujawnione zostaje ono błyskawicznie, nie uważam, by pisanie o nim w istotny sposób psuło element zaskoczenia.
Deca‑Dence jest bowiem tytułem pod każdym względem opartym na kontrastach. Wykorzystuje zarówno silne przeciwieństwa narracyjne, prezentacyjne jak i wśród głównych bohaterów, podkreślając nieustannie zderzenie dwóch światów. Rezultaty bywają różne, ale nie sposób odmówić twórcom śmiałości i biegłości w posługiwaniu się owymi przeciwieństwami. Najbardziej rzuca się w oczy stylizacja wydarzeń rozgrywających się wśród ludzi z tymi toczącymi się wśród cyborgów. Wydarzenia w mobilnej twierdzy ilustrowane są w sposób klasyczny dla anime, z wykorzystaniem zróżnicowanych modeli oraz bogatej kolorystyki. Potwory podkreślają egzotyczny klimat tytułu, współgrając z nietypowymi rozwiązaniami mechanicznymi cechującymi przedstawiony świat. Nikt nie kwestionuje faktu, że w ramach samoobrony rozpościerają pola siłowe, dzięki którym zamknięci w nich wojownicy mogą latać – to po prostu kolejny dziwny, ale spójny element całości. Podobnie ludzie, ekstrawaganccy, ekspresyjni, zdają się zatracać w codziennej walce i mieszać triumf zwycięstwa z opłakiwaniem poległych. Ostatecznie nawet fakt, że bronią jeżdżącego miasta przeciw największym bestiom jest olbrzymia wystrzeliwana piącha, mimo absurdu tego rozwiązania nie budził mojego sprzeciwu. To kwintesencja pomysłowości anime, zdolnego nawet najbardziej niedorzeczny pomysł z powodzeniem wprowadzić w życie.
Gdy po pierwszym odcinku bez zastrzeżeń zaakceptowałem świat przedstawiony, twórcy zaskoczyli ilustracją świata robotów. Stylizowany na zachodnie kreskówki rodem z Cartoon Network, nie tylko prezentuje się nietypowo, ale też rządzi się całkiem odmiennymi prawami. Mordercze zmagania ludzi z atakującymi ich potworami są dla cyborgów wyłącznie grą, w której rywalizują ze sobą, odgrywając role obrońców ostatnich niedobitków dawnej cywilizacji. Mimo cukierkowej oprawy graficznej to momentami ponury temat, który paradoksalnie wręcz zyskuje na takiej wizualizacji. Dodatkowo podkreśla ona oderwanie zarządzającego wszystkim Systemu od rozterek ludzi i klasycznie pojmowanej moralności. To wyłącznie widowisko sportowe, toczące się pod pretekstem utrzymywania bezmyślnych ludzi w ryzach, a jego uczestnicy nie będą się przecież przejmować zdaniem czy też losem wykorzystywanych w nim rekwizytów. Tak jak w razie problemów zawsze mogą zmienić wykorzystywany ziemski awatar i przywiązują do niego wartość raczej sentymentalną, tak rozgrywające się na ich oczach podczas bitew tragedie są czymś abstrakcyjnym. Nawet niewyszukany humor pojawiający się tu i ówdzie, choćby w postaci ładowania baterii cyborgów w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, jest elementem podkreślającym inność świata i przynajmniej dla mnie nie odciskał się negatywnie na atmosferze.
Kolejnym ważnym zestawieniem skrajnie odmiennych postaw są główni bohaterowie. Tytuł koncentruje się początkowo na losach Natsume, energicznej dziewczyny, która mimo protezy ręki chce stanąć do walki z potworami. Jej marzenie brzmi naiwnie, wszak dziewczę nie ma żadnego przygotowania ani predyspozycji, a codziennie w walce życie tracą zaprawieni w bojach zawodowcy. Pozostaje też oczywisty problem niepełnosprawności, bo proteza choć chwytna i zdolna zastąpić utraconą kończynę w codziennym życiu, nie jest zaprojektowana z myślą o wykorzystaniu bojowym. Ambicje Natsume pozostają więc teoretyczne, a dziewczyna trafia do ekipy sprzątającej, zeskrobującej z powierzchni mobilnego miasta resztki pokonanych potworów i prowadzącej niezbędne prace konserwacyjne. Pod swe skrzydła bierze ją Kaburagi, mężczyzna w średnim wieku i bez szczególnych ambicji, spędzający czas na swej powtarzalnej pracy. Mimo pozorów jest on utytułowanym weteranem wśród wojowników, swego czasu słynnym w całej społeczności. Obecnie nie przywiązuje wagi tak do przeszłości, jak i przyszłości, usilnie starając się przekonać nową podopieczną, że spokojnie, pozbawione ryzyka życie jest najlepszym, co mogłoby ją spotkać. Jak można się domyślić, okoliczności wkrótce sprawiają, że Kaburagi zmuszony jest zweryfikować swoją postawę i ponownie ruszyć do walki, przy okazji ucząc Natsume nie tylko zamiatania, ale też umiejętności niezbędnych w walce z Gadollami.
Główni bohaterowie dobrze się uzupełniają. Kaburagi jest dla dziewczyny nie tylko mentorem, ale też trochę ojcem, studzącym jej zapędy i pozwalającym się rozwijać, ciągle mając na uwadze jej bezpieczeństwo. Uczennica z kolei pozwala mistrzowi na nowo poczuć się potrzebnym i nadaje sens jego egzystencji, do tej pory pasywnej na skutek wcześniejszych trudnych doświadczeń. Oboje doskonale się uzupełniają i pokonują ograniczenia dzięki wzajemnemu wsparciu. To nieskomplikowana, stereotypowa para przeciwieństw, ale dzięki sympatycznym charakterom łatwo ich polubić. Autorzy anime dodatkowo urozmaicają akcję i w zaskakujący sposób przełamują pewien stereotyp, albowiem to Kaburagi, nie zaś jak mogłoby się wydawać Natsume, najbardziej popycha akcję do przodu. Początkowo obawiałem się, że Deca‑Dence podąży modnym, ale powtarzalnym już torem polegającym na wychwalaniu młodzieńczego podążania za marzeniami i pokazywaniu bohaterów, którzy stają się niepokonani tylko dlatego, że bardzo tego chcą. Niepełnosprawność dziewczyny również mogła zostać potraktowana sztampowo i naiwnie, tymczasem tytuł broni się w obu przypadkach. Natsume jest zdolna, ale na sukces musi ciężko pracować, dokładnie jak każdy inny. Ma swoje przywary i podejmuje błędne decyzje, a kwestia protezy ręki jest okazjonalnie podnoszona jako zwyczajnie kolejny element jej opisu jako postaci, nie zaś kluczowa cecha, od której zależy wszystko inne, i która kładłaby się cieniem na każdej ważnej scenie. Miło było więc oglądać, że jest jedną z wielu postaci w tym anime. Owszem, jedną z najważniejszych, ale nierozwiązującą wszystkiego w pojedynkę mocą pewności siebie i ukrytej siły. Dzięki temu relacje bohaterów są naturalne i wiarygodne, mimo wykorzystania prostych, sprawdzonych pomysłów na postacie.
Pozytywnie mogę też wypowiedzieć się o obsadzie drugoplanowej. Przyjaciele Kaburagiego z dawnych czasów to zwariowana ferajna, której nie sposób odmówić charyzmy. Są przerysowani, nieskomplikowani i operują w wąskich ramach zachowań przewidzianych przez twórców, ale mają swoją rolę do odegrania w fabule i nie pojawiają się w niej przypadkiem. Również wśród szarych mieszkańców fortecy jest kilka interesujących indywiduów, na czele z obecnie najsilniejszą wojowniczką beznadziejnie podkochującą się w protagoniście i będącą dla Natsume wzorem do naśladowania. Nie zawodzi też uparty i nieustępliwy czarny charakter, pełen wad i ograniczeń, ale całkowicie wierny dyrektywom Systemu. Służy głównie do okazjonalnego przerzedzania obsady i wydawania bezlitosnych wyroków, prawdziwe zagrożenie czai się gdzie indziej, ale przez głos Takehito Koyasu trudno oprzeć się wrażeniu, jakby kompetencji do bycia głównym złym miał tyle, by starczyło nie tylko na to anime, ale i kilka innych przy okazji.
Aż szkoda, że tak udani bohaterowie występują w historii, której całościowy wydźwięk jest oklepany. Deca‑Dence błyszczy w drobnych chwilach, poszczególnych scenach wyciskających z obsady to co najlepsze i budujących zwariowany klimat. Po rozłożeniu na czynniki pierwsze scenariusz jest jednak wyłącznie opowieścią o rewolucjonistach stających naprzeciw okrutnej tyranii, pozbawioną niespotykanych rozwiązań. Można by rzec, że zwrot akcji z drugiego odcinka ujawniający istnienie cyborgów wyczerpał ambicje autorów w zakresie niesztampowych pomysłów. Akcja toczy się szybko i płynnie, ale korzysta ze sprawdzonych wyciskaczy łez, nowych sojuszy i dawnych uraz. Wskutek tego tok wydarzeń jest przewidywalny od początku do końca, zaskakując głównie pomysłowością w kreowaniu świata. Można traktować to jako wadę, i w pewnym stopniu tak to właśnie odbierałem, ale rozumiem, że nie do końca taki musiał być zamysł. I bez dalszego komplikowania wydarzeń anime jest wystarczająco zwariowane, tak więc zadbanie o ogólną przystępność w odbiorze jest decyzją jak najbardziej zrozumiałą.
Zaszaleć można było dzięki temu w każdym aspekcie projektów technicznych. Wspomniane już dwa odmienne style rysunku i animacji nie są zupełną nowością, ale to krok na tyle rzadko spotykany, że cieszy świeżością. Przede wszystkim oba podejścia są ze sobą spójne i przy przechodzeniu z jednego świata do drugiego nie ma się wrażenia nagłego, wyrywającego z klimatu przeskoku. Elementy składowe projektów są zapożyczone z wielu innych tytułów, ale połączone zostały w harmonijną całość, dzięki której świat żyje i jest faktycznie futurystyczną wizją po zagładzie znanej cywilizacji. Jest kolorowo, dynamicznie i choć nie zawsze jakość stoi na najwyższym poziomie, nie zanotowałem wyraźnych wpadek, zaś elementy wspomagane efektami komputerowymi nie rażą sztucznością. Również żwawa ścieżka dźwiękowa wpasowuje się w styl oprawy wizualnej i podkreśla jej przygodowy, egzotyczny charakter.
W kategorii największych zaskoczeń Deca‑Dence ma szansę plasować się wysoko nie tylko ze względu na rozwiązania fabularne, ale też na fakt, że jest projektowanym od podstaw serialem w dobie masowych adaptacji powieści i komiksów, którego autorzy mieli mnóstwo odwagi i pewności siebie, by zaryzykować. Użyłem wobec tytułu mnóstwa pochwalnych słów, chociaż w gruncie rzeczy to proste anime, które tych prostych założeń się konsekwentnie trzyma. Jest to dzieło na tyle ciekawe i charakterystyczne, że jestem przekonany, iż nawet po latach, obejrzawszy wiele lepszych anime, wciąż będę o nim pamiętał i będą to wyłącznie ciepłe wspominania. Na odstresowanie i przyjemne spędzenie czasu szczerze polecam.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | NUT |
Projekt: | Ai Ogata, Fuminori Tsukida, Hiromi Taniguchi, Hiyori Denforword Akishino, Izumi Murakami, Kiyotaka Oshiyama, Pomodorosa, Shin'ichi Kurita |
Reżyser: | Yuzuru Tachikawa |
Scenariusz: | Hiroshi Seko |
Muzyka: | Masahiro Tokuda |