x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Hmmm, ogólnie Stone Ocean jest na razie ok jeśli chodzi o fabułę i postaci. Mam bardziej odczucia podobne do Part 3 niż bardziej lubianych przeze mnie 2,4 i 5 ale i tak jest świetnie.
Niestety jak przedmówca wspomniał jest niezbyt dobrze z animacją. Nie liczę do tego co mówię problemów z kreską bo to zawsze jest poprawiane na DVD ale ogólnie kwestia ruchu i użycia CGI nie jest dobra. Na razie też moim zdaniem jest bliżej poziomu pierwszych dwóch części niż czwórki. Nie ma co porównywać do sakugi jakie miały w tym momencie 3 i 5 ale też walki są bardziej statyczne niż w 4 i nie ma wizualnie unikalnego wyglądu. Nie jest to bardzo wkurzające i gdyby nie walące w oczy CGI to by nie przeszkadzało. Mam nadzieję, że te modele 3D poprawią bo jest tu bardzo źle. Żaby… żaby matko. CGI było też użyte w miejscach gdzie nie powinno być jak proste codzienne ruchy postaci, od razu mi to przypomniało Demon Slayer i płaczącego CGI Zenitsu. Poza tym są oczywiście momenty gdy animacja daje radę, problem w tym, że nie są to całe odcinki a sceny. Na prawdę widać pośpiech, według informacji jakie znalazłam na MALu i reddit za Stone Ocean jest odpowiedzialna nie główna grupa animatorów co też by sugerowało problemy z produkcją( ponadto osoba która stworzyła niedźwiedzia z Golden Kamuy jest odpowiedzialna za CGI ). To by się również zgadzało z brakami unikalnych trailerów i Netflixowym wrzuceniem na raz 12 odcinków.
Natomiast opening jest świetny i chociaż wolałam te w 2D to powrót do wysokiej jakości CGI jest słodki. Ale to już praca zupełnie innego studia. Ending natomiast jest dla mnie zbyt monotonny i wolny.
Zbyt wielu zarzutów nie mam. W zasadzie bardzo mi się te pierwsze dwanaście odcinków podobało, ale to akurat wiedziałem od kiedy tylko przeczytałem mangę. No i właśnie a propos mangi – dopiero po przeczytaniu oryginału przed emisją anime docenia się jak wiele robi ekipa ze David Production, by wyciągnąć z tej serii maksa. Aktorzy głosowi sprawują się bez zarzutu, szczególnie charakternie brzmi Jolyne (kto jednocześnie ogląda Tropical‑Rouge Precure może się całkiem nieźle przekonać jak wiele potrafi wyciągnąć ze swojego głosu Ai Fairouz), muzyka oczywiście też jest świetna.
A o oprawie graficznej muszę się nieco rozpisać, bo niestety odbija się tu trochę strona produkcyjna tego anime, a raczej to, że, jak się domyślam, przez emisję na Netflixie odcinki wyszły nieco szybciej niż powinny. Przede wszystkim rzuca się w oczy wykorzystanie CGI, czego w poprzednich sezonach nie było. W niektórych scenach standy, które przez większość czasu są normalnie rysowane, są animowane komputerowo i to w dodatku w taki sposób, że mocno odcinają się od reszty animacji. Nie wygląda to zbyt ładnie i jestem prawie pewien, że jest to wynik napiętego kalendarza, a nie wizji reżyserskiej. No i są krzywizny. Na początku dużo, potem raczej mniej. Mnie to osobiście nie przeszkadza, ale to też jest znak, że zabrakło czasu, by dopracować wszystkie sceny. A z pozytywnych aspektów podobają mi się projekty postaci (które znów wyszły z pod ręki innego dizajnera) oraz ogólna oprawa graficzna, która oferuje mocne kolory i często grubą, komiksową kreskę oraz liczne inne bajery, które dobrze oddają atmosferę tej części. No uwagę zasługują również tła, które z uwagi na umiejscowienie fabuły, są trochę bardziej monotonne niż zazwyczaj, ale są szczegółowe i dosłownie żywcem wyjęte z rysunków Arakiego. No i powróciła animacja 3D w openingu, co jest bardzo miłym zaskoczeniem. I sam opening, przynajmniej graficznie, jest naprawdę fajny i wypełniony po brzegi nawiązaniami do poprzednich części.
Także jest udanie i myślę, że jak ktoś polubił poprzednie sezony JoJo ten również powinien go zadowolić, szczególnie, że najfajniejsze i najbardziej dziwaczne walki dopiero przed nami.
Ciężko niestety przewidzieć, kiedy Netflix wypuści kolejne odcinki, ale no cóż… Mangę przeczytałem, więc mogę w spokoju poczekać choćby parę miesięcy.
Niestety jak przedmówca wspomniał jest niezbyt dobrze z animacją. Nie liczę do tego co mówię problemów z kreską bo to zawsze jest poprawiane na DVD ale ogólnie kwestia ruchu i użycia CGI nie jest dobra. Na razie też moim zdaniem jest bliżej poziomu pierwszych dwóch części niż czwórki. Nie ma co porównywać do sakugi jakie miały w tym momencie 3 i 5 ale też walki są bardziej statyczne niż w 4 i nie ma wizualnie unikalnego wyglądu. Nie jest to bardzo wkurzające i gdyby nie walące w oczy CGI to by nie przeszkadzało. Mam nadzieję, że te modele 3D poprawią bo jest tu bardzo źle. Żaby… żaby matko. CGI było też użyte w miejscach gdzie nie powinno być jak proste codzienne ruchy postaci, od razu mi to przypomniało Demon Slayer i płaczącego CGI Zenitsu. Poza tym są oczywiście momenty gdy animacja daje radę, problem w tym, że nie są to całe odcinki a sceny. Na prawdę widać pośpiech, według informacji jakie znalazłam na MALu i reddit za Stone Ocean jest odpowiedzialna nie główna grupa animatorów co też by sugerowało problemy z produkcją( ponadto osoba która stworzyła niedźwiedzia z Golden Kamuy jest odpowiedzialna za CGI ). To by się również zgadzało z brakami unikalnych trailerów i Netflixowym wrzuceniem na raz 12 odcinków.
Natomiast opening jest świetny i chociaż wolałam te w 2D to powrót do wysokiej jakości CGI jest słodki. Ale to już praca zupełnie innego studia. Ending natomiast jest dla mnie zbyt monotonny i wolny.
12
A o oprawie graficznej muszę się nieco rozpisać, bo niestety odbija się tu trochę strona produkcyjna tego anime, a raczej to, że, jak się domyślam, przez emisję na Netflixie odcinki wyszły nieco szybciej niż powinny. Przede wszystkim rzuca się w oczy wykorzystanie CGI, czego w poprzednich sezonach nie było. W niektórych scenach standy, które przez większość czasu są normalnie rysowane, są animowane komputerowo i to w dodatku w taki sposób, że mocno odcinają się od reszty animacji. Nie wygląda to zbyt ładnie i jestem prawie pewien, że jest to wynik napiętego kalendarza, a nie wizji reżyserskiej. No i są krzywizny. Na początku dużo, potem raczej mniej. Mnie to osobiście nie przeszkadza, ale to też jest znak, że zabrakło czasu, by dopracować wszystkie sceny. A z pozytywnych aspektów podobają mi się projekty postaci (które znów wyszły z pod ręki innego dizajnera) oraz ogólna oprawa graficzna, która oferuje mocne kolory i często grubą, komiksową kreskę oraz liczne inne bajery, które dobrze oddają atmosferę tej części. No uwagę zasługują również tła, które z uwagi na umiejscowienie fabuły, są trochę bardziej monotonne niż zazwyczaj, ale są szczegółowe i dosłownie żywcem wyjęte z rysunków Arakiego. No i powróciła animacja 3D w openingu, co jest bardzo miłym zaskoczeniem. I sam opening, przynajmniej graficznie, jest naprawdę fajny i wypełniony po brzegi nawiązaniami do poprzednich części.
Także jest udanie i myślę, że jak ktoś polubił poprzednie sezony JoJo ten również powinien go zadowolić, szczególnie, że najfajniejsze i najbardziej dziwaczne walki dopiero przed nami.
Ciężko niestety przewidzieć, kiedy Netflix wypuści kolejne odcinki, ale no cóż… Mangę przeczytałem, więc mogę w spokoju poczekać choćby parę miesięcy.