Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 13
Średnia: 7,23
σ=1,19

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Akiba Maid Sensou

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2022
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Akiba Maid War
  • アキバ冥途戦争
Postaci: Meido; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

To, co zdarzyło się w Akibie, zostaje w Akibie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Akihabara (potocznie zwana Akibą) to specyficzne miejsce na mapie Tokio. Położone w ścisłym centrum ogromnej metropolii, skrajnie różni się od sąsiadujących dzielnic: nie ma w sobie powagi znajdującego się na południu pałacu cesarskiego (otoczonego smutnymi drapaczami chmur), brakuje tu rodzinno­‑piknikowej atmosfery będącego na północy Ueno czy religijno­‑turystycznego klimatu leżącej na zachód Asakusy. Na tle tych dzielnic Akiba stanowi dowód na twierdzenie, że w Japonii obok świata pielęgnującego szacowne tradycje przodków bezproblemowo funkcjonują miejsca nowoczesne. Współczesna Akihabara to kraina sklepów z elektronicznymi akcesoriami, centrów handlowych z gadżetami dla nerdów i najrozmaitszych knajp. To tu znajdują się meido kissa – kawiarnie, gdzie kelnerki przebrane za urocze pokojówki (których strój jest często powiązany z jakimś anime lub innym popularnym motywem kultury masowej) obsługują najczęściej nieśmiałych młodych mężczyzn i panów w średnim wieku.

Zanim przejdziemy do omawiania serialu, mam jedną drobną sugestię: przed przeczytaniem recenzji, obejrzyjcie, proszę, pierwszy odcinek tej serii. Zawiera on dość specyficzny zwrot akcji, który bardzo dużo mówi zarówno o fabule, jak i o tonie całego anime. Była to dla mnie jedna z ciekawszych niespodzianek wśród animacji 2022 roku i nie chciałbym nikomu odbierać radości z poznawania nieznanego (choć niestety, samo ostrzeżenie już trochę skłania do przygotowania się na zwrot akcji). W każdym razie od następnego akapitu rozpoczynają się spojlery z pierwszego aktu serii.

Jest rok 1999. Nagomi Wahira to pogodna i pełna dobrych chęci siedemnastolatka. Przybywa do Akihabary, by zrealizować swoje wielkie marzenie – zostać uroczą pokojówką w tutejszej kawiarni i nieść radość strudzonym klientom. Szczęśliwie nie musi się martwić o zatrudnienie, bowiem jeszcze przed przyjazdem została przyjęta do lokalu Tontokoton. Co prawda kawiarnia nie jest tak śliczna jak to sobie wyobrażała, a nowe koleżanki sprawiają wrażenie cynicznych lub niekompetentnych, ale dziewczyna wciąż wierzy w magię lepszego jutra. Po trudnym pierwszym dniu Nagomi otrzymuje nietypową misję od menadżerki – ma dostarczyć liścik do innej zaprzyjaźnionej kawiarni. Niespodziewanie, do tego prostego zadania zgłasza się również Ranko Mannen, trzydziestosześcioletnia pokojówka, która wróciła do branży po dłuższej przerwie. Ten gest ratuje życie protagonistce – list, który dostarczyła, był niemalże wypowiedzeniem wojny, zaś po otrzymaniu kilku razów od właścicielki „zaprzyjaźnionej kawiarni”, Ranko otwiera ogień i bez większych problemów wyrzyna w pień kilkanaście uzbrojonych po zęby kawaii panienek. A to wszystko z radosnym podkładem kiczowatej piosenki śpiewanej przez Yumechi, najpopularniejszą pokojówkę w Tontokoton. Kurtyna opada, kończymy pierwszy odcinek.

Nie będę ukrywać, miałem problemy z rozgryzieniem, o czym tak naprawdę jest ta seria. Po dwóch seansach nazwałbym ją czarną komedią sensacyjną, z tym że humor został ograniczony wyłącznie do pastiszu. Żartów typowych dla serii komicznych praktycznie nie mamy, natomiast tak bardzo przerysowano niektóre elementy, że całość świetnie się sprawdza jako parodia filmów sensacyjnych. Już w pierwszym odcinku Ranko bezproblemowo radzi sobie z przeciwnikami niemalże jak Chuck Norris w Niezniszczalnych 2, zaś wrogowie giną niczym szeregowi żołdacy w rasowym filmie klasy B. A dalej jest tylko barwniej. Nie będę zdradzać zbyt wiele, natomiast w czasie seansu szczerze zalecam zostawić wymóg wiarygodności świata przedstawionego za drzwiami. Tym bardziej że o ile świat pokojówek pokazany jest jako profesjonalna, zorganizowana grupa przestępcza, o tyle ich filozofia prowadzenia konfliktu nie czerpie reguł ani z kodeksu yakuzy, ani z zasad włoskich mafiozów – tu dominuje stalinowska zasada, że ludiej u nas mnogo. Żeby było jeszcze zabawniej, fakt, że w sercu gigantycznej metropolii dziesiątkami giną młode kobiety, nie skutkuje patrolami policji, działalnością tajnych agentów, czy nawet myszkującymi po ulicach dziennikarzami, którzy łatwo zgarnęliby materiał prasowy na dobre kilka lat (lub zabłąkaną kulę). Akiba w wydaniu Akiba Maid Sensou może i znajduje się w centrum prawie czterdziestomilionowego megalopolis, ale ostatecznie to samotna wyspa, gdzie nawet położone niedaleko Ueno wydaje się krainą z innego świata.

Robert Górski powiedział kiedyś, że „parodia to hołd, jaki krewetka składa wielorybowi” i ta zasada doskonale tu pasuje – Akiba Maid Sensou to pastisz rozmaitych filmów sensacyjnych oraz anime z lat 90. i z początku wieku, ale to również list miłosny do starszej kinematografii. Czuć ogromny sentyment do dawnego kina, a całość wykonano z pasją i zaangażowaniem. Chociaż seria ewidentnie czerpie rozmaite motywy z filmów Peckinpaha, Rodrigueza, Tarantino i innych, to nie sądzę, by znajomość tych dzieł była niezbędna w trakcie seansu, choć z jej pomocą bardziej docenicie kilka scen i motywów.

Poza komediową wręcz ilością przemocy serial korzysta z innego klasycznego chwytu kina akcji, czyli wykreowania bohatera zbiorowego w osobach grupy outsiderów. Tontokoton to kawiarnia należąca do sieciówki, gdzie słodkie panienki obsługują klientów odziane w stroje z motywami zwierzęcymi. Nasze bohaterki pracują w przybytku powiązanym ze świnkami („świńska kawiarnia” brzmiałoby trochę niewłaściwie). Jednak, w przeciwieństwie do Folwarku zwierzęcego, tutaj sympatyczne źródło wieprzowiny jest na dnie łańcucha pokarmowego. Pokojówki z tej kawiarenki traktowane są niczym skaza na honorze pozostałych lokali, zaś szefowa tej branży co raz rozważa, czy nie zamknąć ich przybytku, a jeśli chodzi o krnąbrne i nieprzynoszące dochodów panny… cóż, powiedzmy, że ich los nie byłby godny pozazdroszczenia. Krótko mówiąc, sytuacja finansowa kawiarni nie prezentuje się dobrze, a menadżerka zatrudnia te dziewczyny, które nie mogą liczyć na pracę w lepszym miejscu.

Nie da się ukryć, że pokojówki z Tontokoton to zbiór stereotypów, ale ponieważ nieustannie muszą walczyć o przetrwanie, trudno ich nie polubić. Prym wśród nich wiedzie Nagomi, czyli klasyczny przykład żółtodzioba w brutalnym biznesie, który wciąż wierzy w szlachetność swojej profesji. Jako narzędzie fabularne sprawdza się znakomicie – jest na tyle młoda i niedoświadczona, że łatwo uzasadnić, dlaczego otoczenie serwuje jej tyle ekspozycji, a jej kompas moralny jest zbliżony do poglądów przeciętnego odbiorcy. Dlatego służy nam za doskonałego przewodnika po tej dzielnicy, który razem z nami dziwi się wszechobecnej brutalności świata meido. Szczęśliwie, o ile nie rezygnuje ze swoich ideałów, o tyle w miarę rozwoju wydarzeń staje się mniej naiwna, co czyni ją kimś więcej niż tym nieco nudnym głosem rozsądku. Jej postać kojarzy mi się z Rokurou Okajimą z Black Lagoon, ale też z Szeregowym z Pingwinów z Madagaskaru. Pozostałe panny to już bardziej klasyczny zestaw klisz – Ranko to twarda kobieta po przejściach, Yumechi to cyniczne dziewczę, które jako jedyne skutecznie robi maślane oczy do klientów, Shiipon to nieco rozpieszczona gyaru, co najchętniej nie przepracowałaby choćby jednego dnia. Pod koniec pierwszego aktu do ekipy dołącza Zoya – Rosjanka, która wyruszyła do Tokio, by spełnić swój japoński sen, ale zanim trafiła do tej kawiarni, przez lata uczestniczyła w nie do końca legalnych walkach. O ile postać cudzoziemca, który ma trudności z realizacją swojego marzenia w innym kraju, nie jest powszechną kliszą w anime, o tyle w amerykańskim kinie trafia się dość często (także sensacyjnym). Dodatkowo w kawiarni pracuje osoba przebrana za pandę, która może nie ma zbyt wiele linijek tekstu, ale jej działania bywają kluczowe.

W przypadku fabuły muszę pochwalić scenarzystów za dość dobrze opracowaną strukturę historii. Pierwsze odcinki sprawiają wrażenie luźno powiązanych ze sobą epizodów, jednak co uważniejszy widz zauważy, że niektóre wątki i elementy rozwoju postaci dyskretnie popychają historię do przodu. Co prawda pewne decyzje i wątki drugoplanowe są wręcz absurdalne (np. epizod związany z urodzinami jednej z bohaterek), ale niejedno z tych kuriozalnych wydarzeń prowadzi do ciekawych konsekwencji. Jak na serię niemalże humorystyczną (a już na pewno rozrywkową), scenariusz nieraz zadziwia precyzją, nierzadko wprowadzając na dalszym planie bohaterów, którzy będą istotniejsi dopiero za kilka odcinków.

Poza nostalgiczną podróżą w brutalny świat dawnego kina akcji Akiba Maid Sensou jest także interesującą opowieścią o podążaniu za swoimi marzeniami, nawet jeśli po drodze będzie trzeba o nie zawalczyć. Warto podkreślić, że po napisach końcowych ostatniego odcinka mamy jeszcze jedną scenę, świetnie podsumowującą przesłanie historii. Jeżeli więc jesteście widzami, którzy po napisach wyłączają film, to nie psujcie sobie serii i cieszcie się jednym z ciekawszych zakończeń, jakie odnotowałem w 2022 roku. To ładna klamra kompozycyjna, wymyślona niczym w dobrej sztuce teatralnej. Właśnie, prawie zapomniałem – choć jest to seria pełna krwawych scen akcji, to zaskakująco dobrze prezentują się wątki kameralne, gdzie dwie lub trzy bohaterki zwyczajnie rozmawiają o swoich problemach i lękach. Nie byłem zaskoczony, gdy się dowiedziałem, że serial doczeka się adaptacji teatralnej – pomimo widowiskowych momentów, znajdziemy tu sporo scenicznego wdzięku.

To stwierdziwszy – ta sentymentalna podróż do przepakowanej przemocą krainy nie obyła się bez kilku niedogodności. Mam pewien problem z aktem drugim tej serii – po pierwsze, w tym segmencie z jakiegoś powodu wydarzeniami w Akihabarze zaczyna się bardziej interesować świat zewnętrzny. Zważywszy na skalę rozgrywki, jest to decyzja dość dziwna, bo gdybyśmy mieli trzymać się społecznych konwenansów, to interwencja służb porządkowych powinna nastąpić już po pierwszym odcinku. Nie wiem, jak wielką siłą dysponuje pokojówkowy syndykat, ale szczerze mówiąc, wolałem absurdalny brak zainteresowania ze strony reszty świata. Odnoszę wrażenie, że twórcy na siłę usiłowali zracjonalizować coś, co u samych podstaw jest zwyczajnie zbyt niedorzeczne. Tym bardziej że w ostatnich odcinkach dochodzi do publicznych aktów przemocy, na które zwykli obywatele reagują co najwyżej niesmakiem. Poza tym w środku serii dostajemy dziwny epizod sportowy. Co prawda nie mogę nazwać go wypełniaczem, ponieważ wprowadzono tu kilka drobnych elementów istotnych dla fabuły i rozwoju postaci, natomiast w moim odczuciu można to było zrobić ciekawiej. Co więcej, odcinek później dostajemy kolejne wydarzenie „okołosportowe”, w związku z czym było mi trudno pozbyć się wrażenia déjà vu. Szczęśliwie, akt trzeci wraca na właściwe tory, skupiając się na jedynej poważnej rzeczy w tej serii, jaką są marzenia i uczucia bohaterek.

Moim drugim poważnym zastrzeżeniem do tej serii jest postać menedżerki kawiarni Tontokoton, Yasuko Yaegashi. Jeżeli robimy lekką, sensacyjną, przerysowaną historię o grupie outsiderek, które muszą walczyć z przeciwnościami losu, to nie mam problemu z tym, że owe panny nie prezentują szlachetnych osobowości. Natomiast jedna rzecz musi działać – trzeba, by uczestniczki wykluczonej grupy udzielały sobie wsparcia. No i tu pojawia się szefowa. Mogę jeszcze pogodzić się z tym, że prawdopodobnie to jej fatalne zarządzanie wpłynęło na nieciekawą sytuację kawiarni. Jednak nawet jeśli raz czy dwa przejawia ludzkie odruchy, to przez większą część czasu antenowego jej postawa wobec podopiecznych bardziej przypomina żeńską wersję lorda Farquaada ze Shreka („Zapewne wielu z was zginie, ale to poświęcenie, na które jestem gotów”). A tego już wybaczyć nie mogę. Zresztą trzymając się ram gatunku, przyszło mi do głowy, że gdyby dziewczyny pozwoliły szefowej odejść (to słowo możecie interpretować na wiele sposobów) i któraś z nich przejęłaby stery, być może liczne krwawe wydarzenia w anime w ogóle nie miałyby miejsca.

Za to serial miło mnie zaskoczył od strony technicznej. Co prawda projekty postaci nie grzeszą oryginalnością (dotyczy to nawet głównych bohaterek), za to pasują do tej nostalgicznej atmosfery przełomu wieków. Za to rysownicy mieli chyba sporo frajdy przy tłach, bo szczegółowość niejednego wnętrza robi wrażenie. Walki są odpowiednio efektowne i głupie, i nawet jeśli nie utkwią mi w pamięci, to w czasie wielu scen bawiłem się więcej niż dobrze. Muzyka prezentuje się jeszcze ciekawiej – żaden ze mnie ekspert z szeroko rozumianej muzyki pop, jednak nie sposób nie zauważyć, że ścieżka dźwiękowa brzmi w starym stylu, nawiązującym do klasycznych anime sensacyjnych. Mile zaskoczyło mnie zróżnicowanie utworów – od elektroniki przez blues, muzykę klubową i j­‑pop, kończąc nawet na utworze przywodzącym na myśl Marzenie Roberta Schumanna. Do tego mamy świetną, wprowadzającą w ten specyficzny klimat czołówkę i mocną, emocjonalną tyłówkę (która klimatem skąpanego w słońcu krajobrazu ponownie przywołała wspomnienia z Black Lagoon).

Jeśli chodzi o obsadę aktorską, to powiedziałbym, że nie ma tu wielkich kreacji, za to większość pań po prostu dobrze wykonuje swoją pracę. Natomiast ekipa bardzo solidnie działa jako zespół i w tym wypadku ten element jest o wiele ważniejszy od pamiętnych solówek. Mimo to chciałbym wyróżnić jedną postać: gdy po raz pierwszy zetknąłem się z Zoyą, podejrzewałem, że gra ją japońska seiyuu mówiąca z akcentem. Jakże wielkie było moje zdumienie, gdy w czasie jej monologu wewnętrznego usłyszałem z offu ten sam głos stosujący piękną ruszczyznę. Być może dla czytelników, którzy zaznajomią się z niniejszą recenzją w przyszłości, nie będzie to nic szokującego, ale w 2022 roku w anime wciąż stosowano raczej mierne odgrywanie postaci obcokrajowców przez japońskich aktorów głosowych niż obsadzenie kogoś uzdolnionego językowo lub władającego japońskim cudzoziemca (choć oczywiście zdarzają się wyjątki). W tym wypadku Zoyę świetnie gra autentyczna Rosjanka, Jenya (która wcześniej wystąpiła m.in. jako Klara w Girls und Panzer). Strasznie się cieszę, że twórcy tak ładnie zadbali o autentyczność postaci, nawet jeśli czasem bohaterka formułuje myśli „po japońsku”, a nie „po rosyjsku”.

Być może będzie to kontrowersyjna opinia, ale moim zdaniem współczesne anime ma się całkiem nieźle. Coraz rzadziej serie są urywane po pierwszym sezonie, wciąż pracuje w tej branży dostatecznie dużo osób otwartych na nowe idee, a jeżeli uważnie przejrzy się ramówkę konkretnego sezonu, to zwykle można znaleźć przynajmniej ze dwa­‑trzy niezłe tytuły (w porównaniu do tego, co oferuje branża zachodnia, to już dużo). Jednak, jak to często bywa przy usprawnianiu danej dziedziny, i tu wkradła się standaryzacja. Akiba Maid Sensou wyróżnia się na tle konkurencji właśnie tym, że udało jej się odtworzyć nieskrępowaną zabawę konwencją z dawnych lat. Osoby, które tęsknią za tym pochodem nieujarzmionych, niekoniecznie spójnych, ale wciągających pomysłów, powinny bawić się znakomicie. Myślę, że miłośnicy dobrych współczesnych serii sensacyjnych też będą mieli sporo frajdy. Natomiast jeśli ktoś uważa, że pełne przemocy anime w starym stylu to relikt przeszłości, będzie raczej rozczarowany. Również miłośnicy serii psychologicznych, „realistycznych” i uroczo bezpiecznych nie mają tu czego szukać. Niezdecydowanym polecam obejrzeć przynajmniej jeden odcinek. Jeśli się od niego odbijecie, to lepiej już nie będzie. Natomiast jeżeli to szaleństwo was przekona, spędzicie z tym serialem kilka miłych godzin.

Sulpice9, 12 września 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: P.A. Works
Projekt: Kayoko Nabeta, Kenji Irie, Manabu Nii
Reżyser: Souichi Masui
Muzyka: Yoshihiro Ike