Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,33

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 19
Średnia: 7,32
σ=0,98

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Sulpice9)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Do It Yourself!!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2022
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • どぅー・いっと・ゆあせるふ
Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość; Inne: Realizm
zrzutka

Słodkie dziewczynki robią słodkie rzeczy. I przy okazji zadają kilka niegłupich pytań na temat postępu technologicznego.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Temat przyszłości naszego globu i rozwoju wszelakich technologii jest jednym z ulubionych zagadnień japońskiej animacji. Już w latach 60. widzowie z Kraju Kwitnącej Wiśni oglądali Astro Boya, później pojawiły się takie klasyki jak Akira, Ghost in the Shell czy Kowboj Bebop, a obecnie produkuje się anime na tak różne tematy, że poczciwe science­‑fiction jest na ich tle dobrze znaną formułą.

Fascynacja Japończyków przyszłością miewa często dość fatalistyczny charakter – rzadko się zdarza, by w tych anime ludzkość nie walczyła z groźnymi potworami przy użyciu najnowszych technologii, by mieszkańcy Ziemi nie uciekli z planety lub by nie zatracili kontaktu z rzeczywistością na skutek niezdrowej fascynacji wszelkiego rodzaju cyberwszczepami (niekoniecznie wszystko naraz). Jednocześnie takie tytuły często poruszają zagadnienia odpowiedzialności człowieka za otaczający go świat i tego, na ile technologia stała się ważniejsza od zasad moralnych.

Oczywiście, istnieją również bardziej kameralne pozycje – np. w 2018 roku pojawiła się seria Irozuku Sekai no Ashita kara, gdzie protagonistka żyjąca w 2078 roku cofa się w czasie o 60 lat. I choć różnice w postępie technologicznym zostały zaakcentowane, to jednak jest to serial psychologiczny, gdzie bohaterka zagłębia się w przeszłość, by zrozumieć otaczającą ją na co dzień teraźniejszość.

Jeśli chodzi o Do it yourself! to omawiana dzisiaj seria uderza w jeszcze inne, zdecydowanie lżejsze tony. W niedalekiej przyszłości nie dojdzie do żadnego kataklizmu zagrażającego Ziemi, natomiast technologia rozwinie się na tyle, że życie zwykłych obywateli stanie się proste i przyjemne. Oto świat, w którym dwie nastoletnie sąsiadki i niegdyś bliskie przyjaciółki, Miku Suride i Serufu Yua, rozpoczynają naukę w liceum. Ta pierwsza trafia do elitarnej szkoły Yuyu, gdzie będzie poszerzać swą wiedzę o najnowszych technologiach. Z kolei tej drugiej zabrakło kilku punktów, by dostać się do tego samego liceum. Została za to przyjęta do sąsiadującej z placówką Suridy żeńskiej szkoły Gatagata.

Podczas gdy Miku ma ściśle wytyczony plan swojej ścieżki edukacyjnej, Serufu ze stoickim spokojem przyjmuje to, co oferuje los. A tak się szczęśliwie złożyło, że w drodze do nowej szkoły poznaje Rei Yasaku, przewodniczącą podupadającego klubu majsterkowiczek. Ponieważ w epoce zaawansowanego AI mało kogo interesują gwoździe, młotki i śrubokręty, przewodnicząca musi znaleźć czwórkę nowych członkiń, bo inaczej klub zostanie rozwiązany. Serufu z radością do niej dołącza, licząc na to, że nowo nabyte umiejętności pomogą odbudować jej więzi z Miku.

Jeśli chodzi o samą historię, to choć muszę pochwalić kreatywność niektórych elementów (pozyskiwanie funduszy, rozwiązywanie poszczególnych problemów i, przede wszystkim, pomysł na projekt, który docelowo przyciągnie nowe członkinie), trudno nie zauważyć, że całość jest przewidywalna od początku do końca. Tym, co wyróżnia Do It Yourself! na tle innych opowieści o podupadających klubach i tym, co świadczy o klasie serialu, jest sposób, w jaki została ukazana dyskusja między tradycją, a postępem.

Zachwycające jest to, na jak wielu płaszczyznach rozgrywa się to zetknięcie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że akcja tej opowieści jest jak najbardziej współczesna, wszak i teraz niewielu młodych ludzi garnie się do majsterkowania. Jednak umiejscowienie historii w niedalekiej, nieokreślonej przyszłości zmusza widza do pogodzenia się z pewnymi zmianami. Postęp technologiczny już się wydarzył – zatem prowadzenie jakichkolwiek dyskusji o tym, czy zmiany są konieczne, nie ma żadnego sensu, bo technologia i tak będzie się rozwijać.

Jednocześnie wybór, by uczynić z bohaterek licealistki, jest o wiele ciekawszy niż w tradycyjnych „słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy”. Dziewczyny rozpoczynają ten etap dojrzewania, na którym szukają własnej drogi i każda z nich obiera inną filozofię życiową. Miku, jako przedstawicielka nowoczesnego społeczeństwa, zmierza stanowczo ku przyszłości, za wszelką cenę odcinając się od tego, co „dawne”. W tym przypadku zerwanie więzi z nieco dziecinną przyjaciółką można interpretować nie tylko jako typowo nastoletni proces „dojrzewania na siłę” (by jak najszybciej stać się dorosłym), ale też jako symboliczne zerwanie więzi między „starym” a „nowym”. Z kolei bardziej stoicka Serufu, choć podchodzi z szacunkiem i nawet z zainteresowaniem do technologicznych pasji sąsiadki, wciąż szuka swojego miejsca w życiu, bo na dorosłość przyjdzie jeszcze czas. W kontakcie z tradycyjnym majsterkowaniem dostrzega szansę na odbudowanie nadszarpniętej relacji. A zatem w rozwiązaniach z przeszłości szuka sposobu na zbudowanie lepszej przyszłości. Próba pogodzenia „teraźniejszej przyszłości” z „zapomnianym rzemiosłem” stanowi nie tylko główny katalizator wydarzeń, ale też motyw przewodni serialu.

Historia o pogodzeniu przeszłości z postępem widoczna jest nie tylko w kreacji głównych bohaterek, doborze świata przedstawionego i okresie nastoletnich niepokojów, ale również w oprawie wizualnej. Rzadko się zdarza, by styl animacji tak precyzyjnie współgrał z wydarzeniami, filozofią i klimatem opowiadanej historii, jednak studio Pine Jam wykonało fantastyczną robotę. Do It Yourself! nie roztacza przed nami postapokaliptycznej wizji przyszłości, jednak ewidentnie trzyma sztamę ze „starą” wizją świata: tęsknotę za przeszłością wspomagają mlecznobiałe tła, inspirowane nostalgicznym kinem Yasujirou Ozu (na czele z jego wspaniałym cyklem pór roku), zaś w anime podobny zabieg zastosował duchowy spadkobierca Ozu, Isao Takahata (por. Powrót do marzeń). Jednak w moim odczuciu ten serial najmocniej koresponduje z klasykiem kina francuskiego, czyli Moim wujaszkiem Jacquesa Tati. Podobnie jak w tym anime, w tamtym nagrodzonym Oscarem filmie w subtelnie ironiczny sposób ukazano wizję nowoczesnego społeczeństwa, gdzie wynalazki bardziej służą poprawie codziennej egzystencji niż do podróży na kolejne planety (szczerze polecam ten film jako lekturę uzupełniającą).

Poza tłami i szeroko rozumianym „klimatem” historii, ekipa Pine Jam sugeruje określone interpretacje za pomocą „scenografii”. Tradycyjne domostwo Serufu może i bywa nieco chaotyczne, lecz bije z niego ciepło domowego ogniska. Z kolei rezydencja Miku to nowoczesne, sprawne gospodarstwo, ale jednocześnie nieco zimne i sterylne. Ponadto zarówno rekwizyty, jak i projekty postaci sprawiają wrażenie bardzo „retro”, w czym pomaga ziarnista struktura animacji. Wydaje się, że twórcy za pomocą grafiki chcieli przekazać, iż także w sposobie rysowania warto sięgać po rozwiązania z przeszłości.

W tej uroczej opowiastce towarzyszą nam młode bohaterki. Są one mniej lub bardziej interesujące, natomiast muszę koniecznie wyróżnić Serufu, świetnie napisaną protagonistkę. Czy kojarzycie te urocze, wiecznie zaspane łamagi o poczciwym usposobieniu, które snują się gdzieś po drugim­‑trzecim planie serii szkolno­‑obyczajowych? Jak Jaśminka z Little Witch Academia, nauczycielka Kazuho Miyauchi z Non Non Biyori, lub Kaede Otori z Komi­‑san wa Komyushou Desu? Tutaj postanowiono zrobić z takiej główną bohaterkę. Ten prosty i sprytny zabieg świetnie posłużył całej historii. Po pierwsze, życiowe roztrzepanie Serufu sprawia, że kierowane do niej wyjaśnienia wypadają nadzwyczaj naturalnie. Po drugie, ten typ charakterologiczny świetnie się sprawdza w rozwijaniu historii – jej bezwarunkowa, wręcz niewinna życzliwość wobec otoczenia świetnie współgra z pozyskiwaniem nowych członkiń klubu. Jednocześnie trzeba podkreślić, że choć Serufu miewa problemy z koncentracją, upraszcza rozmaite sprawy i miewa nie zawsze najmądrzejsze skojarzenia, nazwanie jej „głupią” byłoby ogromną pomyłką. To ona podsuwa znakomite pomysły na spotkaniach klubu, to ona wykazuje się niemałą kreatywnością w realizacji zadań i, przede wszystkim, to ona zadaje koleżankom (i widzom jednocześnie) kilka zadziwiająco błyskotliwych pytań.

O Miku opowiedziałem już dość, natomiast chciałbym jeszcze wspomnieć o pozostałych bohaterkach. Niestety, nie są one już tak interesujące, jednak od standardowych, zwykle płaskich postaci z serii „słodkie dziewczynki robią słodkie rzeczy” odróżniają je dwa elementy. Po pierwsze, dostajemy bardzo interesujące, zróżnicowane projekty postaci, dzięki czemu bohaterki są charakterystyczne przynajmniej w aspekcie wizualnym i po czasie raczej nie będą mi się zlewać w jedno tło. Po drugie, jeśli klub majsterkowiczek jest instytucją trzymającą się na uboczu, to dość logicznym zabiegiem było umiejscowienie w nim głównie outsiderek, których źródło samotności ma różne korzenie. Poznajemy wzorową uczennicę, która boi się ludzi, młodocianą geniuszkę, która lubi zadzierać nosa, nieco zdziczałą dziewczynę z Azji i przewodniczącą – budzącą grozę chłopczycę.

Muszę tu opowiedzieć o dość kontrowersyjnym elemencie, czyli o dwóch zagranicznych uczennicach. Pierwsza z nich, Juliet Queen Elisabeth VIII (dla przyjaciółek – Jobko) jest obok Serufu i Miku najciekawszą postacią serii. Młodociana geniuszka, która z jednej strony jest nadzwyczaj świadoma swojej wyjątkowości (w braku skromności nie pomaga jej wręcz stereotypowe amerykańskie poczucie własnej wartości), z drugiej – to przestraszona dwunastolatka, dla której wyjazd z USA do Japonii jest olbrzymim obciążeniem psychicznym (i to widać). Jej japońsko­‑angielska nowomowa może niektórych drażnić (podejrzewam, że mało kto uwierzy w jej „amerykańskość”), natomiast mnie ten zabieg szczerze bawi – kojarzy mi się ze starszym, polskim kinem, gdzie amerykańska Polonia mówi z przesadzonym „czikagowskim” akcentem.

O wiele mniej entuzjazmu wzbudziła we mnie Kokoro Kouki, uczennica z Azji Południowej. Zaczynając od tego, że gdyby była japońską licealistką, to jej postać niewiele by się zmieniła – poza krótką retrospekcją nie widzę tu nic, co by tłumaczyło jej „umiędzynarodowienie”. Chyba że jej pochodzenie z jakiegoś mniej rozwiniętego państwa ma uzasadnić, dlaczego zachowuje się jak zapomniane ogniwo ewolucji między zwierzęciem a człowiekiem. Dziwi mnie to tym bardziej, że panna Kouki uczęszcza do tego samego elitarnego liceum co Miku, a w czasie seansu jakoś nie widzimy, by jej działania odzwierciedlały te wysokie zdolności intelektualne. Co najgorsze, uwielbia ona kończyć prawie każdą wypowiedź sylabą „nya” („miau”) – rozumiem, że poczucie humoru może być różne, rozumiem, że dla niektórych może to być urocze, ale dla mnie to żart z długą brodą, a w dodatku zdecydowanie zbyt często powtarzany.

Jeżeli już jesteśmy przy wadach serialu, to mimo wszystko mam z nim pewien problem tonalny. Nie zrozumcie mnie źle, cieszę się, że podjęto ryzykowną próbę opowiedzenia o dość istotnym temacie w oprawie „słodkich dziewczynek, które robią słodkie rzeczy”. Problem polega na tym, że Do It Yourself! stanowi niejako apoteozę tego gatunku – wiem, że ma być miło, bezpiecznie i nieco naiwnie, ale w tej serii od tego cukru można naprawdę stracić zęby. Twórcy do tego stopnia są całkowicie oddani formule, że aż zastanawiam się, czy nie mamy do czynienia z parodią: świat jest tak bardzo „słodko sfeminizowany”, że pierwsza jednozdaniowa kwestia przedstawiciela płci brzydkiej pojawia się dopiero w trzecim odcinku, a jedyna męska postać, która ma cokolwiek więcej do powiedzenia przemawia w… siódmym odcinku. Szkoda, bowiem mając tak bardzo przelukrowany świat, łatwo zgubić sens opowiadanej historii i sprowadzić całość do… no, słodkich licealistek, które bawią się w majsterkowiczki.

Kwintesencją tego problemu jest opening serii: z jednej strony trudno zapomnieć o chwytliwym motywie przewodnim, a całość wykonano z pasją i oddaniem, ale jest to zdecydowanie zbyt przesłodzone. Jeśli mogę coś doradzić, to jeden z tych seriali, gdzie zdecydowanie lepiej oglądać jeden, góra dwa odcinki na posiedzenie, w większych dawkach ten cukier może zemdlić.

Z innych problemów, choć niesamowicie szanuję koncept graficzny, to na późniejszym etapie serii jakość prezentowanego materiału spada. Niestety, nie mówię jedynie o samej staranności wykonania, ale brakuje też wyśmienitego kadrowania, które mieliśmy w pierwszych odcinkach. Szkoda, bo gdyby studio stworzyło dwanaście odcinków utrzymanych na poziomie tych początkowych, to mógłbym z czystym sumieniem wystawić najwyższą ocenę za grafikę.

Jeśli zaś chodzi o muzykę to szczerze podobają mi się (mimo wspomnianego lukrowania) zarówno czołówka, jak i tyłówka, zaś w samym serialu przewija się kilka uroczych melodii w stylu starych animacji, choć te już raczej nie zapadają w pamięć. Jest w porządku i nic więcej. Z drugiej strony, ta odrobinę archaiczna ścieżka dźwiękowa świetnie współgra z animacją, co w moich oczach wynosi ją ponad przeciętność.

Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że natrafiłem na opinie, iż serial nie zawsze dobrze odwzorowuje realia pracy majsterkowicza, ale w tych kwestiach posiadam dwie lewe ręce, więc nie mogę ani zaprzeczyć, ani potwierdzić.

Jednak, nawet z krótką listą wad i niedociągnięć, Do It Yourself! prezentuje się wybornie. Przeplatające się w nim motywy przewodnie pięknie łączą się z kreacją świata przedstawionego, pomysłem na bohaterki i oprawą audiowizualną. To świetny kawałek relaksującego, a przy tym niegłupiego kina, choć zalecam oglądanie w rozsądnych dawkach. A ci, którzy nie są zainteresowani grzebaniem w szczegółach i po prostu szukają lekkiej rozrywki po ciężkim dniu pracy (co doskonale rozumiem), też powinni być zadowoleni: znajdą tu uroczą szkolną serię o sile przyjaźni, która przezwycięży wszelkie trudności.

Sulpice9, 24 marca 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Pine Jam
Autor: IMAGO
Projekt: Yuusuke Matsuo
Reżyser: Kazuhiro Yoneda
Scenariusz: Kazuyuki Fudeyasu
Muzyka: Ryouhei Sataka