Anime
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 4/10 | grafika: 4/10 |
fabuła: 4/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Uzaki-chan wa Asobitai! ω
- Uzaki-chan Wants to Hang Out! [2022]
- 宇崎ちゃんは遊びたい! ω
Kolejna część przygód Hany i Shinichiego. Sezon, w którym udało się naprawić kilka pomniejszych elementów… i skopać do reszty te najważniejsze.
Recenzja / Opis
Hana Uzaki i Shinichi Sakurai to para wiecznie droczących się ze sobą studentów. Znają się jeszcze z liceum, gdzie wspólnie uczęszczali do tego samego klubu. Na jakiś czas ich drogi się rozeszły, gdy starszy o rok Sakurai ukończył szkołę średnią i dostał się na uczelnię. Seria rozpoczyna się w momencie, gdy Hana trafia na ten sam uniwersytet i niespodziewanie spotyka Shinichiego. Po wymianie kilku uprzejmości dziewczyna przez dwa semestry uważnie obserwuje senpaia i dochodzi do wniosku, że jej dawny znajomy stał się mizantropem. W związku z tym Uzaki próbuje go społecznie rozruszać, a najłatwiej to zrobić, nie odstępując kolegi na krok. Wyciąga go na rozmaite imprezy, wprasza się do jego mieszkania, a nawet zatrudnia w kawiarni, gdzie Sakurai dorabia sobie do studenckiego kieszonkowego. Ostatecznie Shinichi godzi się na towarzystwo Hany, lecz im dłużej bohaterowie ze sobą przebywają, tym więcej osób z ich otoczenia zadaje sobie pytanie, czy przypadkiem nie będzie z tej relacji prawdziwego związku.
Uzaki‑chan wa Asobitai! ω to kontynuacja serialu z 2020 roku, której akcja rozgrywa się bezpośrednio po wydarzeniach z pierwszej części. W związku z tym nie będę już streszczać fabuły per se, natomiast chciałbym przypomnieć moją opinię o pierwszej odsłonie i skąd się ona wzięła. Mamy do czynienia z lekką komedią romantyczną z dużą ilością fanserwisu skupionego głównie na gigantycznym biuście Hany. Jak napisałem w poprzedniej recenzji, humor oscyluje gdzieś między Bennym Hillem, współczesnym polskim kabaretem i starymi komediami anime, w których protagonista co rusz „przypadkiem” wpada na bujne kobiece atrybuty różnych pań. Wątek romantyczny jest bardziej na drugim planie i ogranicza się do wspólnych aktywności: wyjazdu turystycznego do Tottori, wyjścia na festiwal lub kameralnych wieczorów przy konsoli. Czy pierwszy sezon podbił moje serce? Zdecydowanie nie. Jako komedia mnie nie bawi, natomiast wątek romantyczny jest zwyczajnie słaby. W dużym skrócie: przez dwanaście odcinków obserwujemy relacje niedojrzałej emocjonalnie, infantylnej i głupiej jak gęś panienki oraz opryskliwego, marudnego zrzędy, którego trudno polubić. To według mnie okropni ludzie, zachowujący się dziecinniej niż niejeden bohater licealnego romansu. Jednak obejrzałem całość, bo serial przemycił niegłupi komentarz społeczny o fatalnej kondycji współczesnych japońskich związków. Typowy dla takich serii „zwyczajny Japończyk” to nieznośny gbur, a wyidealizowana „waifu” ma jedynie do zaoferowania ciało bogate w aluzje przejrzyste (aż nazbyt przejrzyste). Co więcej, głównej parze „pomaga” specyficzne trio: właściciel kawiarni, jego córka Ami i kolega Sakuraia, Itsuhito. Z tym, że ich próby swatania nie mają w sobie nic ze szczerego miłosierdzia – całej trójce chodzi wyłącznie o jarmarczną rozrywkę kosztem życia osobistego Hany i Shinichiego. W zasadzie jedyną postacią z pierwszego sezonu, która budzi we mnie sympatię jest matka Uzaki, poczciwa gospodyni z wybitnie wręcz wybujałą wyobraźnią.
Ta rzadko spotykana krytyka japońskich związków w wykonaniu studia Engi sprawiła mi dziwną przyjemność i oczekiwałem drugiej odsłony szczerze zaciekawiony, czy na takim koncepcie da się zbudować kilkusezonowy serial. Niestety, choć poprawiono kilka rzeczy, trudno mówić o sukcesie.
Humor w większości pozostał ten sam, co dla niektórych może oznaczać utrzymanie poziomu, lecz według mnie to znaczny spadek formy. Po pierwsze dlatego, że komediom nie sprzyja powtarzalność. Bez względu na gusta, jeśli ktoś prezentuje bardzo podobny kawał raz za razem, to każdy typ dowcipu w końcu traci na świeżości. Druga przyczyna jest bardziej skomplikowana i łączy się z moją opinią na temat elementów komediowych w romansach, w których bohaterowie nie radzą sobie w relacjach damsko‑męskich. Na początku takich serii nierzadko śmiech przeważa nad uczuciem, ale im dłużej trwa seans, tym bardziej na prowadzenie wysuwają się wątki miłosne. Tak jest w innych, moim zdaniem bardziej udanych anime. Kaguya‑sama. Love is War zaczyna od absurdalnej rywalizacji Kaguyi i Miyukiego o to, by ta druga strona jako pierwsza wyznała uczucia. Lecz im dalej w las, tym więcej oboje wykazują troski, empatii i życzliwości wobec ukochanej osoby. W Ijiranaide, Nagatoro‑san, protagonistka najpierw dokucza Naoto, zaś ten jest przekonany, że stał się ofiarą szkolnej łobuziary. Jednak z odcinka na odcinek seria przekształca się w szkolny romans z coraz mniejszą ilością komedii. Według mnie takie podejście ma sens, bowiem inaczej zachowujemy się wobec koleżanki lub kolegi, a inaczej wobec kogoś, z kim chcemy być w związku. I o tę przeszkodę rozbija się Uzaki‑chan wa Asobitai! ω – jeżeli bohaterowie faktycznie coraz mocniej mają się ku sobie, to proponowanie nam dokładnie takiego samego dogryzania zwyczajnie nie przekonuje.
Tym samym przejdźmy do relacji Uzaki i Sakuraia. Po pierwszym sezonie byłem przekonany, że stworzenie skrajnie niedojrzałej pary było przypadkowym zabiegiem. Z drugiej strony, zostawiłem sobie w recenzji margines błędu na ewentualną pomyłkę. I nagle w tej odsłonie pada zdanie, że Hana i Shinichi zachowują się bardziej jak para gimnazjalistów niż normalni, dorośli ludzie. Na początku się ucieszyłem – być może popełniłem błąd w ocenie, ale przynajmniej zakomunikowano nam, że od początku reżyser miał pomysł na tych bohaterów. Tylko że taki komentarz pojawia się w serii kilkukrotnie, co ostatecznie przynosi rezultaty odwrotne do zamierzonych. Subtelna narracja sugerująca, że to wszystko było zaplanowane, przekształca się w desperacką próbę przekonania nas, że od początku dokładnie tak miało być. Jak to w życiu – im bardziej nerwowo ktoś mi wmawia, że taki był zamysł, tym mocniej wierzę w przypadkowy bieg zdarzeń.
Nieudane wprowadzenie autorefleksji i niepasujące do nastroju żarty to nie koniec problemów tej pary. Ponieważ w komedii romantycznej trudno odkładać tworzenie relacji w nieskończoność, należy zacząć budować uczucie między protagonistami. Problem polega na tym, że to, co dostajemy, jest po prostu nudne. Mamy tutaj podręcznikowe pierwsze kroki w związku, które w lepszej serii zajęłyby góra pół sezonu. I to jeśli mówimy o licealistach, bo ludzie dorośli powinni dojść do pewnych konkluzji ze dwa razy szybciej. To, że Shinichi chce wrócić do licealnej formy, bo podświadomie pragnie zaimponować Uzaki, jest oczywiście w porządku. Również nie przeszkadza mi to, że Hana marzy o tym, by senpai zaczął mówić do niej po imieniu (w Japonii świadczy to o wysokim stopniu poufałości). Sęk w tym, że tego typu wątki znamy z dziesiątków innych anime, a Uzaki‑chan wa Asobitai! ω robi to w najlepszym razie w sposób średni. Czego bym nie mówił o pierwszym sezonie, tam przynajmniej niektóre epizody były fascynująco złe, zaś tu są zwyczajnie nijakie.
Sprawa ma się jeszcze gorzej, kiedy w końcu uda się przyzwoicie zbudować jakiś około romantyczny moment. Gdy wreszcie dochodzi do sytuacji, gdzie Hana i Shinichi mogliby zdobyć się na sztampowy, ale uroczy gest, któraś ze stron nagle zaczyna zachowywać się jak kretyn (gdyby to była gra, powiedziałbym, że decydują się na najgorszą opcję dialogową). Wiem, że scenarzysta wygodnie powtarza frazę o niedojrzałości protagonistów, jednak tutaj przygnębia mnie nie tylko głupota emocjonalna tej pary, ale i głupota w rozumieniu klasycznym. Być może kogoś taki typ scenek rozbawi, ja jestem zażenowany. Reasumując, mangace i reżyserowi w imponujący sposób udało się nie mieć ciastka i nie zjeść ciastka – romans przestał być kiepski w intrygujący sposób, a stał się kiepski z powodu braku jakiejkolwiek przyjemności płynącej z seansu (choćby szyderczej).
Mimo wszystko, kilka rzeczy poprawiono. Największą zaletą sezonu jest obsada drugoplanowa. Zacznijmy od tria swatów prezentującego się w tej odsłonie zdecydowanie sympatyczniej. Odnoszę wrażenie, że szef Asai w końcu zrozumiał, że jako nestor tej gromadki powinien zachowywać się nieco odpowiedzialniej. Choć wciąż czerpie dziwnie niepokojącą radość z obserwowania nieudanych tańców godowych Shinichiego i Hany, to jednak potrafi dać niezłą radę i ukrócić niektóre złe pomysły młodzieży. Itsuhito także nieco dojrzał i w końcu zauważyłem w nim jakieś zalążki troski o kolegę. Co do Ami, to pozostała klasycznym sępem wygłodniałym cudzych uczuć (przy jednoczesnym braku własnego życia osobistego), ale tym razem zdarza się, że karma do niej wraca. I nie ukrywam, bardzo mnie to cieszy.
W tym sezonie wprowadzono również rodziców Sakuraia. Nie pojawiają się co prawda na zbyt długo, ale wnoszą ciekawy, nieco absurdalny wątek, który w lepszym scenariuszu mógłby być świetną bazą do wyjaśnienia niektórych aspektów z życia Shinichiego. Na szczęście nawet przy takiej jakości fabuły udało się im wnieść do tej opowieści nieco świeżości.
O ile rodzina protagonisty stanowi tło, o tyle mnóstwo czasu spędzamy z krewnymi Uzaki. Poza panią Tsuki, dowiemy się więcej o jej mężu, panu Fujio oraz rodzeństwie Hany – licealiście Kirim i gimnazjalistce Yanagi. Ta ekipa jest zdecydowanie najjaśniejszym punktem całego serialu. Zastanawiałem się, jaki typ mężczyzny pasowałby na męża Tsuki Uzaki: szalenie atrakcyjnej, dobrze wychowanej, acz niezbyt bystrej gospodyni w średnim wieku. By nie przedłużać, powiedzmy, że jeden z moich scenariuszy zakładał kogoś takiego jak Fujio Uzaki. Ojciec Hany to przystojny i napakowany pracownik siłowni o osobowości spaniela i inteligencji osła. Krótko mówiąc – męski odpowiednik swojej małżonki. Cóż, nawet jeśli rozważam, jakim cudem oboje są w stanie chodzić i myśleć jednocześnie, to przynajmniej szczerze się kochają, a to najważniejsze. Ba, jedna ze scen wyraźnie sugeruje, że pomimo solidnego małżeńskiego stażu łączy ich coś więcej niż platoniczne uczucie. Dzieciaki również dostają swoje pięć minut – Kiri to poczciwy chłopak, który cierpi z powodu niskiego wzrostu i żenujących scen z udziałem kolegów, gdy ci pytają go o atrakcyjne siostry i równie ponętną mamuśkę. Z kolei Yanagi pomimo młodszego wieku to jedyna inteligentna osoba w tym domu. Zważywszy na to, że wszystkie dzieci są fizycznie podobne do Tsuki, intelekt drugiej siostry powinien skłonić pana Uzaki do zrobienia testów DNA. Stworzenie najmłodszej postaci w rodzinie jako tej najbłyskotliwszej nie jest przesadnie oryginalnym zabiegiem, ale tu zdecydowanie działa. To rozczulająco zabawna rodzinka, której codzienne przygody wypadają zwykle ciekawiej i zabawniej niż nieudane zaloty Hany i Shinichiego.
To stwierdziwszy, muszę niestety zaznaczyć, że rodzina Uzaki dostaje swój własny odcinek (dziewiąty) i ku mojemu rozczarowaniu, jest to jedno wielkie nieporozumienie. Odnoszę wrażenie, że wymyślona historyjka miała w przyszłości trafić na płyty jako OAV, ale ktoś zarządził, że druga odsłona dostanie jeden odcinek więcej od poprzedniej. Zatem z braku laku na szybko go narysowano i wepchnięto do całości. Bez względu na przyczynę prezentuje się fatalnie. Cała seria nie grzeszy wybitną grafiką, lecz tutaj wręcz nie da się zapomnieć o technicznych niedostatkach. Fabuła nie wnosi kompletnie nic, poza ogromną ilością siermiężnego fanserwisu i jedyne, co zapamiętam z tego odcinka, to jak bardzo niepotrzebna była ta opowieść.
Czy poza obsadą drugoplanową pojawia się jeszcze jakiś pozytyw? W kwestiach technicznych, muzyka jest minimalnie lepsza (przynajmniej raz czy dwa zwróciłem na nią uwagę, a to już coś) i zdecydowana większość nowych seiyuu świetnie się sprawdza. Wyjątek stanowi Tomokazu Sugita w roli pana Sakuraia seniora, jednak mam wrażenie, że scenarzysta i reżyser mieli zupełnie inne wizje tej postaci. W związku z tym chyba nieskory do awantur aktor balansuje pomiędzy dwoma wykluczającymi się pomysłami na bohatera. Poza tym wciąż jestem wdzięczny mangace za to, że pozwolił na wykorzystanie wizerunku Uzaki do promowania kampanii wspierającej krwiodawstwo. Przyznam też z pewnym zakłopotaniem, że w tym sezonie w paru miejscach lekko zadrżały mi kąciki ust, a w ostatnich odcinkach pojawiły się nawet dwa fajnie wyreżyserowane żarty. Nie wiem, z czego wynika ta poprawa, ale nie będę narzekać.
Czy zatem mogę stwierdzić, że ten sezon jest lepszy od poprzedniego? Niestety nie, a sumarycznie prezentuje się wręcz gorzej. Romans, który był zły, ale chociaż intrygujący, stał się bezbarwny, humor to w większości powtórka z rozrywki i dalej mamy słabą grafikę. Co prawda dzięki obsadzie drugoplanowej dałem radę dokończyć zarówno pierwszy seans, jak i powtórkę na potrzeby recenzji, ale to zdecydowanie za mało, by mówić o sukcesie. Być może, jeśli w trzecim sezonie związek Hany i Shinichiego nabierze rumieńców, seria wyjdzie z marazmu, lecz druga odsłona przygód Uzaki to nijaka komedia i nieprzekonujący romans. Szkoda, bo chętnie bym przygarnął japońską animację o codziennym życiu tamtejszych studentów, także z romantycznymi akcentami.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Engi |
Autor: | Take |
Projekt: | Manabu Kurihara |
Reżyser: | Kazuya Miura, Shin'ichi Fukumoto |
Scenariusz: | Takashi Aoshima |
Muzyka: | Naoki Tani, Satoshi Igarashi, Tatsuya Yano, Yuri Morita |