Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 4
Średnia: 6,5
σ=0,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Sulpice9)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Rokudou no Onna-tachi

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2023
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 六道の悪女たち
Gatunki: Komedia, Romans
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Harem
zrzutka

Czy miłość jest lekiem na wszelkie zło? W przypadku tego anime odpowiedź brzmi: „Niby tak, ale…”

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Licealne perypetie to jeden z najczęściej eksploatowanych motywów w anime. I nie ma się czemu dziwić: dla wielu widzów to nostalgiczne wspomnienia o pierwszych krokach w dorosłe życie, dla innych to czas miłosnych wzlotów i upadków, a niektórzy kojarzą ten okres z zawieraniem wieloletnich przyjaźni. Ten nieco wyidealizowany moment edukacji stanowi znakomitą bazę dla komedii romantycznych, serii obyczajowych, dramatów, a nawet opowieści o superbohaterach… Jednak omawiane dziś anime, choć bierze na warsztat historię licealną jak wiele innych, rozbija z hukiem ten idylliczny, wycyzelowany obrazek, serwując nam nieokiełznane w formie graffiti.

Tousuke Rokudou i jego dwaj najlepsi przyjaciele rozpoczęli edukację w liceum Aomori. Chłopak jest przeciętnym do bólu nastolatkiem i w tej serii nie oznacza to, że zostanie wybrańcem fortuny. Przeciwnie – szkoła, do której przyszło mu uczęszczać to wylęgarnia chuliganów i marginesu społecznego, a kto nie jest aspirującym zbirem, z automatu trafia na dno uczniowskiej hierarchii. I choć może liczyć na kolegów, to nie oczekujcie historii, gdzie wystarczy siła przyjaźni, by przeciwstawić się brutalnej rzeczywistości. Tym bardziej że zarówno Masaru Hinomoto (miłośnik militariów, zwany przez kolegów „Pułkownikiem”) i Kouta Kijima (stoicki chłopak z lekką nadwagą o ksywie „Prezes”) również nie zaliczają się do lokalnych samców alfa i ich szkolny los jest porównywalnie pożałowania godny.

Wybawienie nadchodzi z najmniej spodziewanej strony. Pewnego dnia Rokudou otrzymuje paczkę z ostatnim podarunkiem od niedawno zmarłego dziadka. Znajduje tam między innymi magiczny zwój, który rodzina protagonisty przechowuje od tysięcy lat. Co prawda wyjaśnienie załączone do zaklęcia jest dość enigmatyczne, ale czar ma rzekomo chronić przed mrocznymi siłami, a tonący brzytwy się chwyta. Po odczytaniu inkantacji Rokudou zyskuje dość specyficzną supermoc: jest teraz obiektem westchnień wszystkich „złych” kobiet, czy mu się to podoba, czy nie.

Gdybym miał ocenić tę serię w jednym zdaniu, powiedziałbym, że to imponujący katalog „miłych niespodzianek”. Spodziewałem się serialu klasy B, wykpiwającego popularny motyw atrakcyjnych, silnych kobiet zainteresowanych klasowym słabeuszem, a dostałem całkiem niegłupią komedię obyczajową dekonstruującą szkolne schematy i wpuszczającą trochę świeżego powietrza w wyidealizowany świat licealnych anime.

Już pierwsze dwa odcinki uświadomiły mi, że będzie to zadziwiająco sprytnie napisana seria. Przede wszystkim, jestem zachwycony, jak mądrze zrewidowano serialowe schematy dotyczące szkolnej chuliganerii. W standardowym anime spodziewałbym się, że otrzymanie tak specyficznego daru poskutkuje natychmiastowym pozyskaniem wielkiego haremu połączonego z równie wielkimi wpływami w całej okolicy. Na szczęście twórcy przestudiowali sposób zachowania autentycznego szkolnego elementu i początkowo moc naszego bohatera przynosi mu więcej szkody niż pożytku. Po pierwsze, dla poranionej emocjonalnie, brutalnej nastolatki uczucie miłości niekoniecznie musi być oczywiste i zmiana nastawienia do głównego bohatera może skutkować nieprzewidywalnymi reakcjami. Po drugie, wiele z tych panienek ma już chłopaków i to takich, którzy (cytując za Pratchettem) na co dzień otwierają butelki zębami, przeważnie cudzymi. Fakt, że ich kobiety są nagle zainteresowane innym facetem, nieuchronnie prowadzi do kolejnych konfliktów, a tacy panowie nie rozwiązują problemów subtelnymi metodami. No i po trzecie – ponieważ licealna patologia traktuje powodzenie wśród kobiet jako element statusu i wpływów, naszym bohaterem zaczynają interesować się młodociane gangi, które widzą w jego niespodziewanej popularności rzuconą im rękawicę.

Gdy tylko oswoiłem się z tym, jak zadziwiająco oryginalnie ukazano ten motyw, serial ponownie mnie zaskoczył. Już w pierwszym odcinku Rokudou natrafia na przerażającą Rannę Himawari, młodocianą chuligankę, która własnoręcznie rozbija całe gangi. Początkowo wszystko zapowiadało się dość standardowo – będąca jednoosobową armią dziewczyna kocha głównego bohatera miłością bezwarunkową i zniszczy każdego, kto tylko ośmieli się podnieść na niego rękę. Jednak Rokudou i jego koledzy nie zamierzają poprzestać na bezpiecznej egzystencji, wynikającej z posiadania wyjątkowo skutecznej ochroniarki. Na szczęście nie krąży im po głowie żadna zdrożna myśl, która przypisałaby tej serii rating +18, przeciwnie: z pomocą nowych sojuszników chcą uzdrowić moralnie szkołę, a może nawet i całą dzielnicę. W ten oto sposób zaprezentowano nam kolejne ciekawe rozwiązanie – niczym w Księdze Przyjaciół Natsume (gdzie główny bohater uwalnia ayakashi, które zniewoliła jego babka), Rokudou dąży do tego, by jak najwięcej kobiet przeszło na jasną stronę mocy, a co za tym idzie, by przestały się nim interesować. Przynajmniej w sposób romantyczny.

Ponieważ nie chciałbym, by recenzja skupiła się wyłącznie na interesujących niuansach scenariusza (tym bardziej że mógłbym przez przypadek wyjść poza ramy dwóch pierwszych odcinków i zdradzić szczegóły fabuły), zadowolę się stwierdzeniem, że ta historia aż roi się od małych, ciekawych akcentów, gdzie banalne i oklepane schematy otrzymują oryginalne lub przewrotne rozwiązania.

Jednocześnie seria zaskakująco inteligentnie buduje świat przedstawiony. Liceum Aomori to żaden destylat nostalgicznych wyobrażeń o życiu w szkole średniej w wykonaniu dorosłych scenarzystów, tylko placówka przypominająca stereotypowe polskie gimnazjum. Jednocześnie cieszy mnie, że choć zdecydowano się zrezygnować z typowo japońskiego idealizmu szkolnych instytucji, to nie przesadzono też w drugą stronę. Tutejsza młodzież to wandale, nieuki i chuligani szukający zaczepki, ale też i nic więcej. To raczej złoczyńcy nieplanujący niczego więcej niż wymuszenie kieszonkowego lub obiadu od „tego grubego gościa w okularach”. I choć dochodzi czasem do brutalnych pobić i starć, a w pewnym momencie pojawia się grupa z trochę zbyt dużymi wpływami jak na młodociany gang, najczęściej jest to po prostu nie najlepiej wychowana młodzież, która wymaga pomocy w powrocie na właściwą drogę.

Wykreowanie takiego środowiska było istotne z powodu etycznego podłoża całej serii. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś po przeczytaniu streszczenia poddał w wątpliwość moralnej postawy trójki prześladowanych bohaterów. Chociaż panowie nie decydują się na wykorzystanie mocy Rokudou w niecnych celach, to jednak postanawiają zrobić z tego czaru użytek, nieco manipulując uczuciami płci przeciwnej (choć Rokudou w większości przypadków mądrze nie wychodzi poza koleżeńską uprzejmość). Z drugiej strony istnieje coś takiego jak piramida Maslova (tabela ukazująca hierarchię ludzkich pragnień), gdzie poczucie bezpieczeństwa jest potrzebą, którą trzeba zaspokoić w pierwszej kolejności. Zatem być może przyjdzie jeszcze czas na rozterki moralne, ale najpierw panowie muszą zadbać o to, by w ogóle móc funkcjonować w takiej społeczności. A widząc, jak bardzo parszywe jest życie w takiej placówce, trudno nie zaakceptować ich punktu widzenia. Poza tym już na samym początku serii Pułkownik zwraca uwagę kolegom, że złe kobiety nie są takie od samego początku, lecz coś je skłoniło do zejścia ze ścieżki prawości i mają szansę na nią wrócić. Zatem panowie nawet jeśli niekoniecznie posługują się w stu procentach etycznymi metodami, to chcą dobra i szczęścia nie tylko dla siebie, ale i dla swoich dawnych oprawców.

Powyższe akapity mogłyby sugerować, że scenarzyści zapomnieli o problemie chuliganów reprezentowanych przez płeć brzydką. Wszak na nich prastare zaklęcie nie zadziałało. Jednak i z tego wątku twórcy wyszli obronną ręką. O ile Rokudou oddziałuje na otaczające go panie w bezpośredni sposób, o tyle wpływ na panów przejawia się za pomocą bardziej pośrednich wydarzeń. Wynika on z obserwacji, jakich chuligani dokonują w kwestii zachowania swoich partnerek, ale i tego, że nasz bohater decyduje się na konfrontację z lokalnym elementem. I choć nie zawsze wychodzi mu to na zdrowie, samo postawienie się chuliganom wymusza na wszystkich mniejszą bądź większą zmianę perspektywy. Warto wspomnieć o Haruyi Iinumie, jednej z ciekawszych postaci w całej serii. Zaczyna on jako postrach klasy Rokudou, by na skutek starcia z bohaterem stać się „pierwszym nawróconym”. A skoro już mowa o naprawie relacji międzyludzkich, cieszy mnie, że nie tylko społeczność wandali zmienia się w tej historii, ale też Rokudou i jego przyjaciele. Ponieważ po każdej konfrontacji obie strony usiłują stać się nieco lepsze, opadają kolejne szlabany i wraz z rozwojem historii nasi bohaterowie nie tylko naprawiają świat, ale i powiększają swoją paczkę o dawnych chuliganów, z którymi zaczynają łączyć ich coraz lepsze relacje.

Ostatnim elementem, który wywraca stolik z dobrze nam znanymi schematami współczesnego licealnego anime, jest oprawa graficzna. Jeżeli ktoś zna tę serię wyłącznie z materiałów promocyjnych czy zrzutek umieszczonych w portalu, może się trochę zdziwić, skąd ta stosunkowo wysoka ocena – nie wygląda to ani ładnie, ani szczegółowo, a dla wielu ten styl może być wręcz nie do zaakceptowania. Spieszę z wyjaśnieniem: po pierwsze, jednym z najważniejszych kryteriów oceny oprawy wizualnej jest dla mnie spójność koncepcji graficznej z prezentowaną fabułą i bohaterami. Pod tym względem Rokudou no Onnatachi prezentuje się wybornie – niewygładzony, nieco wulgarny styl znakomicie współgra z chuligańskim światem przedstawionym. Po drugie, w przypadku projektów bohaterek twórcom udało się zjeść ciastko i mieć ciastko – z jednej strony jako widzowie rozumiemy, dlaczego są one atrakcyjne dla kolegów z klasy, ale jednocześnie bije z nich specyficzna brzydota, być może spowodowana owym barokowo­‑dyskotekowym typem urody (z doświadczenia wiem, że w różnych miejscach w Polsce inaczej nazywa się ten styl, który skłania panie do nakładania na twarz kilograma tapety). Dzięki takiemu zabiegowi trudno mi nazwać ten serial fanserwisowym, a to spore osiągnięcie, zważywszy na motyw przewodni tej serii. Recenzencka rzetelność każe mi dodać, że pod sam koniec serii pojawia się jedna fanserwisowa scena, ale jest ona tak dobrze wpleciona w fabułę i tak zabawna, że nie potrafię uznać jej za wadę. Jednocześnie całość jest dobrze wyreżyserowana, nawet przyzwoicie animowana i ma ładną czołówkę (tyłówka jest już zrobiona trochę po taniości).

Tego typu styl graficzny sprzyja także klimatowi retro, który ładnie komponuje się z motywami przepływającymi przez serię. Podobnie jak w dawnych japońskich animacjach, dostajemy nieco naiwnego i szlachetnego bohatera, który chce wszystkich chronić. Motyw złych kobiet nawracanych na ścieżkę dobra odpowiada trochę „potworowi tygodnia” z serii z lat 90., odnotujmy też zadziwiający brak dorosłych postaci w tle (z drugiej strony, może po prostu nauczyli się schodzić z drogi złej młodzieży) i nieco powtarzające się dowcipy (ale o humorze w serialu opowiem później). Wszystko to sprawia, że myślami trudno nie wędrować do starszych serii. Mimo wszystko twórcy wiedzą, na czym zasadza się sukces serii retro i choć czerpią pełnymi garściami ze starych motywów, to przebudowują je z wykorzystaniem osiągnięć scenopisarskich ostatnich lat. Przede wszystkim, w przeciwieństwie do wielu starszych anime, serial pamięta o wydarzeniach z poprzednich odcinków i o tym, jakie zmiany zaszły w bohaterach. Co więcej, otoczenie również reaguje na działania głównych postaci. Poza tym protagonista, choć bierze się za bary z lokalnym półświatkiem, poza wiarą w moc przyjaźni i dobra, wykazuje się też zadziwiającą przytomnością umysłu.

Choć jest to jeden z moich ulubionych seriali sezonu wiosna 2023, nie mogę powiedzieć, by było to anime bez wad. Przede wszystkim, mimo że bardzo polubiłem bohaterów serii jako powiększającą się paczkę kumpli, to muszę przyznać, że gdyby analizować każdego z osobna, jednak są to jednowymiarowe osobowości. O ile przy drugim i trzecim planie to nie przeszkadza, o tyle aż chciałoby się by Rokudou i Ranna posiadali bardziej złożone charaktery. Jednocześnie, chociaż serial pod wieloma względami prezentuje się niezwykle oryginalnie, niektóre pomysły wydają mi się odrobinę wtórne, a część wątków jest trochę zbyt przewidywalna.

Humor prezentuje się dość nierówno – mój największy problem stanowi sposób budowania relacji Ranny z otoczeniem, czy raczej tego, że Rokudou jest jedyną osobą, z którą chce ona nawiązać jakikolwiek kontakt. Nie mówię, że nie jest to spójne z założeniami scenariusza, ale w pewnym momencie zaczyna trochę męczyć. Natomiast podoba mi się, że twórcy unikają zbędnego patosu, zarówno przełamując typowe dla tego gatunku „porywające mowy”, jak i nieco odbrązawiając bohaterów. Prześladowane chłopaki są wciąż poczciwymi nastolatkami, które od czasu do czasu robią coś żenującego, co częściowo tłumaczy, dlaczego stali się tak oczywistym celem dla szkolnych łobuzów. Na szczęście twórcy wrzucają tego typu wstawki bardzo rzadko, właściwie tylko po to, by konsekwentnie unikać łatki równie szlachetnych, co nudnych ofiar. Bawią mnie również nawróceni nowi przyjaciele protagonisty, którzy starają się postępować właściwie, lecz czasem zapomną, jakie są zasady ładu społecznego.

Co do ścieżki dźwiękowej, to coś tam gra, ale to kolejne w ostatnim czasie anime z bardzo przeciętną muzyką. W przypadku seiyuu muszę przyznać, że choć nikt tu nie stworzył wyróżniającej się kreacji (może poza Reiną Uedą jako rodzeństwo Sumire), to jednak kilka postaci wymyka się typowemu zaszufladkowaniu. Co więcej, jako zbiorowości słucha się ich całkiem przyjemnie – twórcy mają ewidentnie lepszą rękę w kierowaniu grupą niż w portretowaniu pojedynczych postaci.

Czy Rokudou no Onnatachi to najlepsza pozycja z wiosny 2023? Nie, ta seria nie trafiłaby nawet na moje podium. Inna rzecz, że był to jeden z najlepszych sezonów dla anime, jaki pamiętam od lat. Szczerze mówiąc, zaprezentowano wówczas tak wiele dobrych pozycji, że nie nazwałbym tej serii nawet największym zaskoczeniem tamtego sezonu (moim zdaniem ten tytuł należy się Boku no Kokoro no Yabai Yatsu). Mimo wszystko, nawet jeśli nie jest to najlepszy tytuł tego roku, to wciąż jeden z tych seriali, gdzie na każdy kolejny odcinek czekałem ze zniecierpliwieniem. Być może nieco zawyżam ocenę, ale Rokudou no Onnatachi wniosło powiew świeżości do japońskich animacji, a nie dość, że bardzo go potrzebowałem, to dzięki tej serii dowiedziałem się, iż w ogóle go potrzebuję.

Sulpice9, 1 lipca 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Satelight
Autor: Yuuji Nakamura
Projekt: Hideaki Oonishi, Hiroyuki Taiga, Shin'ya Segawa, Tomoaki Chishima, Yasuyoshi Uetsu
Reżyser: Hiroya Saitou
Scenariusz: Yuuichirou Momose