Anime
Oceny
Ocena recenzenta
9/10postaci: 7/10 | grafika: 9/10 |
fabuła: 7/10 | muzyka: 9/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Eiga Yuru Camp
- Laid-Back Camp the Movie
- 映画 ゆるキャン△
Kiedyś fani anime oglądali filmy o sajańskich wojownikach, mechach i demonach. Dziś: jak pięć panienek robi remont. Świat upada.
Recenzja / Opis
Przenosimy się kilka lat naprzód w stosunku do głównej serii. Bohaterki zakończyły już edukację, a ich drogi życiowe się rozeszły w różne strony. Po wspólnych biwakach zostały tylko wspomnienia, a proza życia zastąpiła zabawę. Jednak w epoce internetu i telefonii komórkowej trudno jest całkiem zerwać kontakty, zwłaszcza jeśli się tego nie chce. Pewnego dnia wracająca z pracy Rin przez przypadek (a może nie) spotyka dawno niewidzianą przyjaciółkę. Chiaki (bo to o niej mowa) wyciąga ją najpierw do baru, a potem na długą nostalgiczną wyprawę za miasto. O trzeciej w nocy obie dziewczyny (czy raczej kobiety, bo mówimy już o osobach przed trzydziestką) lądują w opuszczonym schronisku turystycznym. Obiekt nadaje się do użytku, potrzebny jest jednak ktoś, kto włożyłby weń serce. Oraz oczywiście przeprowadził remont…
Jako że nie jest to pierwszy tytuł w cyklu, oczekiwać można, że odbiorca zna już bohaterki oraz formułę serii. Nie będę więc ich przybliżać, tym bardziej że film w dużej mierze odchodzi od dotychczasowej konwencji. Bohaterki posunęły się w latach, a samego biwakowania i porad turystycznych znajdziemy tu niewiele. Tematem jest natomiast wspólna praca nad spełnieniem pewnego kolektywnego marzenia. Nie oznacza to jednak, że tempo i sposób prowadzenia akcji wiele się zmieniły. Wprawdzie w tej odsłonie Yuru Camp ma już coś na kształt zwrotów akcji, intrygi, a nawet konfliktu, a znany z wcześniejszych odsłon klimat sielanki burzy niejedna dramatyczna odmiana losu, jednak sama fabuła pozostaje spokojna i nieśpieszna. Film nie jest jednak aż tak relaksujący, jak wcześniejsze serie telewizyjne. Powiedziałbym wręcz, że jest to bardziej dramat niż okruchy życia.
Na szczęście dramat ten nie jest jakoś strasznie dramatyczny i nie ma tu zbyt wielu łzawych scen. Na tyle jednak trzyma się reguł swego gatunku, by zaburzać sielankę życia. Mamy więc codzienny trud, stres pracy oraz najlepsze chęci, które mimo wysiłków, nie chcą zrodzić tak pożądanych owoców. Dawki negatywnych emocji nie są dość duże, by zmienić ogólny wydźwięk serii, jednak wystarczają, by nadać napięcie tej akurat opowieści. Wyglądają też, nawiasem mówiąc, jak coś, co autor znał albo z życia, albo przynajmniej z relacji bliskich znajomych.
Fabuła jest nie tylko dobrze opowiedziana, ale też widowiskowa. Dzieje się tak dzięki wyszukanym tłom i budującym nastrój obrazom natury. Nie oszukujmy się: te są w niewielkim stopniu dziełami rysowników, wyglądają raczej albo jak zdjęcia, które potraktowane zostały jakiegoś rodzaju filtrem, albo też podmalowane przez grafików. Mimo to sprawiają one bardzo dobre wrażenie, są estetyczne, wysmakowane i nierzadko imponujące, oddając doskonale piękno natury i zachęcając do biwakowania.
Także bliższy plan wypada bardzo dobrze. Udało się nie tylko w przekonujący sposób umieścić postacie w realistycznym otoczeniu, ale też zapewnić im płynną animację i tchnąć we wszystko iluzję ruchu. Pojawiają się też jak zawsze liczne przedmioty, takie jak duża ilość sprzętu biwakowego, rozmaite narzędzia przy pracy oraz (z czego, nawiasem mówiąc, była znana już seria telewizyjna) duża liczba ujęć naprawdę smakowicie wyglądającego jedzenia.
Widać, że twórcy włożyli w oprawę dużo serca. Wszystko jest bowiem śliczne, kolorowe, pełne nasyconych i często kontrastowych barw. Rysownicy bawią się światłocieniem, kolorem i kątem padania światła oraz ich dynamicznymi, identycznymi, jak w prawdziwym świecie zmianami. Wygląda to tak, jakby na ekranie faktycznie świeciło słońce i ponownie oddaje atmosferę naturalnego środowiska. W prawdziwym świecie bowiem oświetlenie jest niepewne: słońce nie tylko wędruje po niebie, ale chowa się za chmury. W terenie górskim zasłaniane bywa przez zbocza, a w dolinach zwykle jest dużo mniej światła niż na szczytach czy odpowiednio nachylonych zboczach. Twórcy postarali się, by oddać wszystkie te efekty.
Udźwiękowienie jest dobre. W pierwszej kolejności przychodzą tu do głowy głosy postaci. Yuru Camp nigdy nie należało do serii, które obfitowałyby w rozdzierające serce emocje, sceny walki i ludzkie tragedie, które wymagałyby wrzasków, płaczów, westchnień i innych bardzo oczywistych przejawów ludzkiej ekspresji. Tutaj wyrażane uczucia są zdecydowanie mniej intensywne i wymagają większej subtelności. Tym bardziej na pochwałę zasługuje fakt, że aktorki głosowe potrafią doskonale oddać owe subtelności. I to w ten sposób, że widz doskonale wczuwa się w drobne, codzienne sukcesy i porażki bohaterek. Wymaga to talentu i wkładu pracy, a nie tylko mocnych płuc. Muzyka została dobrana bardzo dobrze i równie dobrze nagrana. Jest spokojna, nastrojowa, buduje może nie tyle emocje, co raczej nastrój poszczególnych scen. To trochę sielanka i przyjaźń, ale też rutynowy kierat i stres wynikający z codziennego życia. Oraz wytchnienie i dystans, jakie dają pasja i odpoczynek na świeżym powietrzu. Do tego dochodzi radość, solidarność, ale niekiedy też niepokój i poczucie porażki. Kompozytor i muzycy podkreślają wszystkie te uczucia za pomocą swojej pracy.
Mówiąc o oprawie audio, należy też wspomnieć efekty dźwiękowe, takie jak odgłosy wiatru, płynącej wody, jadących pojazdów czy krakanie ptaków. Są one równie dobrze dobrane i w niektórych scenach uzupełniają muzykę, a w innych ją zastępują, jeszcze bardziej potęgując nastrój oraz sprawiając, że wiele scen, zwłaszcza rozgrywających się wśród dzikiej przyrody, nabiera naturalności i realizmu. Ogólnie rzecz biorąc, jako posiadacz słuchu absolutnego (tzn. absolutnie nic nie słyszę), rzadko zwracam uwagę na udźwiękowienie serii. W tym przypadku jednak jest inaczej, muzyka bowiem doskonale harmonizuje z wydarzeniami na ekranie oraz świetnie buduje i podkreśla atmosferę tego, co oglądamy. Połowa efektu tego anime polega zapewne na udźwiękowieniu.
Yuru Camp trudno nazwać „widowiskiem”. Słowo to kojarzy się z epickimi scenami, efektami specjalnymi i wybuchami. Jeśli jednak po przeczytaniu tej recenzji ktoś odniósł wrażenie, że mamy do czynienia z anime cieszącym wszystkie zmysły i stanowiącym rzadkie doznanie estetyczne, to jak najbardziej ma rację. Jest to dzieło, w którym samo gapienie się na tła i elementy pierwszego planu wystarcza, by dostarczyć przyjemności. Współgra z tym kojąca, spokojna atmosfera i to nawet pomimo tego, że napięcia dramatycznego jest w tym filmie więcej niż we wcześniejszych odsłonach cyklu.
Jeśli więc ktoś polubił formułę okruchów życia, jest to produkcja stworzona dla niego. Tym bardziej że sposób, w jaki została skonstruowana, powoduje, że w film wejść można w zasadzie bez znajomości wcześniejszych serii czy mangi.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | C-Station |
Autor: | afro |
Projekt: | Daisuke Endou, Hajime Maruo, Miho Imoto, Mutsumi Sasaki, Noriko Tsutsumiya |
Reżyser: | Yoshiaki Kyougoku |
Scenariusz: | Jin Tanaka, Mutsumi Itou |
Muzyka: | Akiyuki Tateyama |