
Komentarze
Kusuriya no Hitorigoto
- komentarz : God Himself : 2.01.2025 14:50:27
- (Prawie) każdy znajdzie coś dla siebie : Annemon bez logowania : 4.12.2024 22:00:59
- komentarz : Aoi9709 : 11.11.2024 22:58:06
- 9=/10 : Windir : 19.07.2024 15:17:45
- Zagadki i intrygi : Zomomo : 15.06.2024 13:28:45
- Re: No jednak nie. : kircia : 6.06.2024 16:33:41
- Re: Moim zdaniem... : Saarverok : 5.06.2024 19:04:02
- Re: Moim zdaniem... : Navigator : 5.06.2024 15:36:34
- Re: Moim zdaniem... : Bez zalogowania : 4.06.2024 22:48:56
- Re: Moim zdaniem... : Saarverok : 4.06.2024 19:23:18
Seria przyjemna dla oka i ucha, postaci całkiem ciekawie napisane z dobrymi dialogami, widać budżet i napracowanie. Okazyjne spadki jakości i kanciata rotoskopia/animacje rzadko kłują w oczy (ale jednak).
Questy i setting tak średnio bym powiedział, zagadki bardzo powierzchowne, zielarstwo znikome, ten świat i pałac się jakoś „nie klei”.
Tak, napisałem „questy”, bo zadania które dostaje MaoMao przypominają te z gier komputerowych; trzeba posznupać, popytać i do dizenniczka samo wpada dość oczywiste rozwiązanie, którego nie widzi nikt inny oprócz naszej głównej bohaterki.
A i jeszcze jeden drobny osobisty zarzut: no nie umiem spamiętać tych Chińskich imion. Może to wina tego, że za dużo postaci wlatywało na raz na ekran, nie lubię też jak „Pani Yangyong” nazywana jest czasem „Niebiańską Mądrością” czy innym przydomkiem zamiennie, ale Chińczycy tak lubią.
(Prawie) każdy znajdzie coś dla siebie
9=/10
No i jak miło mnie ta seria zaskoczyła!
Sherlock Holmes w spódnicy (bez Watsona, ale z normlanym doświadczeniem zawodowym) w cesarskim haremie i okolicach rozwiązuje przeróżne sprawy. Jest też szczypta romansu. Ten nasz Sherlock – imieniem Maomao – oczywiście trochę dziwny i jedocześnie pozytywnie zakręcony na punkcie swojej ulubionej dziedziny.
Może nie ma Watsona, ale za to może jest… Mycroft? kliknij: ukryte Tatusiek wydaje się jeszcze większym kozakiem od zagadek/intryg.
Maomao w akcji cudownie się ogląda. Dużo obserwowania, myślenia, kombinowania, komentowania w myślach i celowego zamknięcia się kiedy sytuacja tego wymaga. Może nawet ciut za dużo tego „ja się nie wychylam” bo prowadzi to do kilku komplikacji fabularnych, ale i taka postawa wobec „przełożonych” się broni w całości. Do tego obserwujemy ją na ekranie przez ponad rok. Powoli zyskuje zaufanie u różnych potężnych osób.
Humoru nawet sporo, ale takiego w punkt i szczerze zabawnego. Nic wymuszonego. Pasuje idealnie do raczej neutralnej atmosfery serialu.
Trochę z początku setting rozczarował. Niby fajno, że taki bardziej chiński niż japoński, ale zdecydowanie zbyt słodko było. kliknij: ukryte Niby to odcięty od świata harem, na ekranie hurtowy skup niewolników, a tu tylko niewinne chłosty za niedopilnowanie obowiązków, bo strażnik pozwolił zachować służce część trującego pudru. Dopiero później robi się (przynajmniej chwilami) mniej kolorowo: powieszenie służki od miodu.
Sprawy/zlecenia z serii:
Wyleczenie – kliknij: ukryte misja od samego Cesarza – „tej niebieskiej” (za chiny *żarcik!* nie wiem jak odmienić imię Lihua xD) Maomao cierpliwie podchodzi do tematu z początku, potem furia i powolne leczenie. Super!
Podwójne samobójstwo kliknij: ukryte w burdeliku. Trucizna na górnej warstwie drineczka. Plusik głównie za to, że dostaliśmy finał: obie strony się dogadały i bez skandalu dla problematycznego klienta jak i burdeliku.
Otrucie oficera. kliknij: ukryte Przedawkowanie soli u kogoś kto nie czuje słonego smaku, pomysłowe!
Wybuch kliknij: ukryte magazynu z żywnością. NUDA!
Otrucie kupca kliknij: ukryte , czyli młodszy brat wykańcza starszego z zazdrości. Niby nic ciekawego. Wystarczy wspomnieć „przypadkiem” w gospodzie o wodorostach, które akurat są trujące i morderstwo przyklepane. Tutaj odkrycie czemu ofiara zapadła w śpiączkę było fajne. Dotarcie do kucharzy, kupca, badanie wodorostów. Solidne podejście.
Testament kliknij: ukryte i trzej bracia. Tuuuurbo Nuuuda! Chociaż nawet ta sprawa zostaje fajnie podsumowana przez Maomao: że nie idzie ustalić czy ojcac też nie zabili zamachowcy, żeby to mniej doświadczeni synowie wykonali nowe elementy konstrukcji w świątyni. Ale to tylko domysły zielarki bez dowodów. Takie smaczki ratują gorsze sprawy.
Róża kliknij: ukryte niebieska na zamówienie tatuśka. Ograny motywy, ale w tamtejszych realiach zrobić szklarnie z ogrzewanym powietrzem i tego non stop jej doglądać. Fajno wyszło.
I najlepsze, że kilka z powyższych spraw łączy się w jedną większą intrygę. Nawet sensowną! kliknij: ukryte Podstawy/drobniejsze wydarzenia starannie zaplanowane i dobrze przemyślane. Niestety finał spisku jest fatalny. Miałem nadzieję, że połącznie kropek przez Maomao to dopiero przedsmak do dalszego śledztwa, selekcji podejrzanych i udowodnienia komuś winy, a dostałem przedramatyzowaną Hollywoodzką akcje i uratowanie księciunia w ostatniej sekundzie, kosztem własnego zdrowia oczywiście. Oj jak to to bolało :(
OP1 Ryokuoushoku Shakai – Hana ni Natte (花になって) Cudny. OP2, ED1, ED2 już meh.
Soundtrack niestety nudny. Turbo chiński/azjatycki. Gdybym nie doczytał podczas słuchania, że za jeden krążek z trzech odpowiada Kevin Penkin to bym nie poznał. Motywy nawet przyjemne, od razu się kilka przypomina, ale kompletnie nic się nie wybija ponad „fajne, ale nie chce mi się więcej tego słuchać”. Szkoda, szkoda. Z drugiej strony co taka historyczna drama detektywistyczna może więcej muzycznie zaoferować?
Oglądało się fantastycznie. Daje mocno naciągane 9 na szynach. Gdyby tylko kliknij: ukryte lepsze mniejsze sprawy dostarczyć i lepiej zakończyć ten nieszczęsny główny spisek to byłoby luźno 10/10.
Drugi sezon potwierdzony i czekam! Oby znowu 24 epki na raz do emisji, bo kontynuacje po 12 epków co kilka kwartałów zaczynają mnie drażnić…
Zagadki i intrygi
No jednak nie.
Na wstępie jednak zaznaczę, że oglądało mi się przyjemnie, i to takie 7/10 jak dla mnie, ale żeby pod niebiosa wychwalać ten tytuł…?
Nie wiem, jak skonstruować swoją wypowiedź bo jedno wynika z drugiego, zacznę więc od rzeczy najmniej istotnej i tutaj to już tylko kwestia mojego gustu, że tak do tego podchodzę; otóż świat przedstawiony wygląda jak Chiny i teoretycznie mogły być to Chiny. Ale nie są, to jest fikcyjne państwo. Nie jest to wada sama w sobie, jak mówię, tylko ja osobiście wolałabym jednak setting bardziej wierny historycznie. I tu chyba tylko brak chęci ze strony osoby stojącej za fabułą, żeby to faktycznie były Chiny. Bo wystarczyłoby trochę poczytać, wybrać konkretną dynastię (nie czepiałabym się nawet drobnych nieścisłości) i osadzić to w konkretnych realiach, zamiast robić miszmasz, bo tak wygodniej.
Ponownie, to akurat bardziej moje marudzenie, niż faktyczny zarzut. I moje poczucie szeroko pojętej, także w kwestiach historycznych, estetyki. Może.
A teraz tak… Te zagadki to są jakieś śmieszki chyba. Część z nich jest po prostu głupawa, jakby dla dzieci. Z rozwiązaniem niektórych mogłabym się kłócić, bo chociaż fakty się zgadzają, to konkretna sytuacja była naciągana – kliknij: ukryte chociażby to z mąką. Czasem do wniosków żadnych dojść się nie da, a czasem wszystko od razu wiadomo. Dajmy na to, od razu wiedziałam, że kliknij: ukryte woły będą miały coś wspólnego z pogorszeniem jakości papieru, zostało mi tylko biernie czekać, którą z możliwych opcji sobie wybiorą jako wytłumaczenie. Albo ten odcinek ze szklaną kulą i zamkniętą skrzynią, wystarczyło spojrzeć na ślad na półce żeby wiedzieć, co będzie dalej. No i to jak się wojsko zatruło – założyłam, że użyli gałązek jakiejś trującej rośliny jako pałeczek, ale nie dostałam niestety żadnych konkretów, chociaż to akurat mnie zaciekawiło. Tymczasem wyczekiwane rozwiązanie brzmiało tak: Maomao coś powiedziała o trujących roślinach, a oni: „Aha, dzięki :D sprawę uważamy za zamkniętą” – ...........serio?
I to nie jedyny raz, jak ona coś pozbawionego konkretów mówi tym swoim kolegom szychom, a oni po prostu to przyjmują.
Do wielu konkluzji Maomao dochodzi skacząc między lichymi dowodami i uzupełniając dziury swoimi historyjkami. Co śmieszne, kilka razy przewijają się w tle słowa jej ojca, żeby nie snuła domysłów i nie wyciągała pochopnych wniosków, a ona dokładnie to robi cały czas. To jak sobie łączy różne rzeczy, nie opiera się ani mocno na dowodach które ma, ani na sztuce dedukcji. Na niczym się nie opiera, tylko na snuciu domysłów, właśnie. Przyjmuje sobie, że tak to było, i zawsze ma rację, mimo że powodów ku czemuś zawsze mogło być kilka.
Były 24 epizody, to jest dużo, a bardzo niewiele się stało. To akurat mi nie przeszkadza, ale tyle się naczytałam pochwał o wolnym tempie, myślałam, że coś tu konkretniejszego będzie narastać…
I tutaj chcę poruszyć temat tej największej akcji, do której jesteśmy ślepo prowadzeni… Serio?
Dajcie spokój. To było akurat słabe. Gdyby streścić tę jakże misterną intrygę, to to brzmiałoby tak: kliknij: ukryte ktoś zadaje sobie mnóstwo trudu na przestrzeni wielu miesięcy, żeby zatruć tego i tamtego, żeby podczas ceremonii była możliwość zrzucenia Jinshiemu na łeb części wystroju. I teraz najlepsze – ten tajemniczy metal musiałby się stopić dokładnie wtedy, kiedy Jinshi był akurat pod tym, ani trochę wcześniej, ani później, a przecież sobie łaził po tej sali. Tyle trudu dla tak niepewnego sposobu?… xD I oczywiście, Maomao dokładnie w tym momencie wbiega i go ratuje. Jeszcze dodajmy, że do rozwiązania tej zagadki dotarła tylko dlatego, że spotkała dwie osoby, które podały jej wszystkie fakty na talerzu. Napieraj Lihaku zarzucił ją plotami, a potem w bibliotece AKURAT trafiła na chłopa, który wcześniej pracował przy ceremoniach…
Jeszcze raz się pytam, SERIO?
Na domiar złego kliknij: ukryte robili taką szuję z tego jej prawdziwego ojca, wprowadzili niepokój i jakieś domniemane traumy, a potem się okazało, że facet nic złego w sumie nie zrobił. Nie wiem, po co tak to nakręcali.
No i tak, spodziewałam się, że jak to będzie anime o zielarce, to ktoś się tutaj faktycznie popisze jakąś wiedzą o ziołach.
Pffft…
Taa… Ja Wam powiem, czego możecie się dowiedzieć z tego anime. A mianowicie: wiele gatunków roślin jest leczniczych lub/oraz trujących.
Koniec.
Faktyczne możliwe wykorzystanie jakże fascynujących zagadnień zielarstwa zostało sprowadzone do kilku nazw i jakichś ogółów, które, przysięgam, można by znaleźć w typowym „Przewodniku po ziołach” dorzucanym jako dodatek do Faktu czy innej Pani Domu.
No nie wiem, może jak jest się typowym mieszczuchem z Nowego Jorku, który myśli że ptaki to drony, to coś go tutaj zaskoczy…
Ok, była jedna rzecz, która faktycznie ma jakąś wartość – kliknij: ukryte otóż to, że niemowlętom nie wolno dawać miodu. To się może komuś przydać.
Ehh..
I cóż jeszcze… jak pisałam na początku, czasu było dużo, a w sumie nic się nie stało. Tylko jedno zdarzenie chyba było ważne dla przyszłej fabuły, czyli kliknij: ukryte próba zabicia nie‑eunucha podrywacza. No i pewnie też wątek tej najnowszej konkubiny jakoś pociągną, bo wydaje się, że coś z nią jest nie tak… Z drugiej strony z biologicznym starym Maomao też się tak wydawało.
Postacie były przyjemne, ale poza dwójką tych najgłówniejszych, reszta była dość płaska i wyjątkowo mało skomplikowana.
Generalnie Maomao miała głupie szczęście, że kliknij: ukryte otaczały ją mniej lub bardziej życzliwe osoby i ominęły ją prawdziwe kwasy, jakie w takich haremach mogłyby się zdarzyć. I dlatego ubolewam, że to środowisko nie było bardziej realistyczne. Z chęcią obejrzałabym chociaż namiastkę tego, co działo się w książkach Anchee Min. No ale trudno…
Na plus natomiast ciekawa relacja między Maomao i Jinshim, szczerze to głównie to trzymało mnie przed ekranem, chociaż, ponownie, to nie jest nic specjalnie wyjątkowego…
Oglądałam w swoim życiu parę anime, o których mogłabym powiedzieć, że były nietuzinkowe, niebagatelne, czy nazwać je majstersztykami.
Czasem ze względu na fabułę, czasem postacie, czasem tylko grafikę, bywało też, że ze względu na wszystko.
Ale Kusuriya no Hitorigoto nie jest takim anime, w żadnym z wymienionych elementów.
Przyjemne, całkiem ciekawe. Emocjonalnie i uczuciowo niegłupie (chociaż przedstawione historie mnie osobiście niezbyt obeszły, ale nie zabieram im wartości), natomiast jeśli chodzi o teorię i pożywkę dla umysłu… MEH.
Po raz kolejny nie wiem, a co AŻ tyle szumu.
Powinno być chyba „żałośnie tanie”.
I śpiewał chyba raczej Kazik Staszewski. Z tego co się orientuję, Kurt Weill był kompozytorem muzyki do oryginalnych tekstów Bertolta Brechta.
Koniec - daję 9/10
Co ważne – drugi sezon potwierdzony <3
Cóż można o tym powiedzieć. Czarny koń sezonu zdecydowanie. O Frieren wiedziałem, ze będzie wspaniałe, natomiast co do tego tytułu nie miałem żadnych oczekiwań, a tu proszę. Jedna z lepszych bajek ostatnich lat.
Serdecznie polecam każdemu, bo po prostu warto.
I hej! Drugi sezon jest w produkcji! Cieszmy się i radujmy się!
po 10-sięciu
9.9/10 (-0.1 za to że zaraz się skończy)
Mój ulubiony odcinek? (23)
Spodziewałem się trochę innego klimatu, bardziej poważnego, bardziej naturalistycznego, bo to co mamy, to taka seria przygodowa o rozwiązywaniu zagadek, z dużą dawką lekkiego dramatu obyczajowego. Choć muszę przyznać, że niektóre sceny potrafią wywołać sporę napięcie/negatywne emocje. To na plus.
Seria kojarzy mi się z kilkoma tytułami, ale najbliżej jej chyba będzie do Akatsuki no Yona. Przez „dziewczęcość” Co przez to rozumiem? Że wszystko jest takie delikatne, bezpieczne, miłe, ładne, a ludzie też ładni, mili, niegroźni, delikatni. Wiem, jak to brzmi, ale nie potrafię tego lepiej określić. Taka słodycz, wchodząca w mdłości. Na szczęście Aptekarka jest tylko słodka.
A co do tej słodyczy…, serial może wywoływać pewien dyskomfort. No bo mamy to co napisałem wyżej, czyli te całe słodkości itp., a jednocześnie cała fabuła dzieje się wokół burdeli, porwań, handlu żywym towarem, prostytucji, dzielnic biedy, zabójstw itd.
I z jednej strony mamy wesołe przygody wesołej aptekarki, a w tle, schowane pośród tych bajkowych przygód, jedne z gorszych ludzkich zachowań.
Czepne się tylko jeszcze polskiego tytułu. Zielarka faktycznie brzmi lepiej, ale mocno ujmuje to głównej bohaterce, aptekarka byłaby bardziej zgodna ze stanem faktycznym.
Po 20. odcinku
Ech… i jednocześnie jest mi przykro, że zostały mi tylko 4 odcinki :(
Odcinek 19, czyli genialność adaptacji
Za ten odcinek twórcy adaptacji mają u mnie wielkiego, wielkiego plusa.
Must watch
Nie dość że się skusiłam, to odcinek za odcinkiem seria mnie tak wciągnęła że teraz czytam mangę. To jest coś zupełnie innego niż się spodziewałam. Seria łączy kilka gatunków i robi to według mnie dobrze. Jest jak potrawa w której odnajdujemy kolejne smaki.
Do tego bardzo przyjemna oprawa graficzna.
A Zielarka już jest w mojej topce żeńskich postaci z anime za swoją niebanalność.
Zwykle nie głosuję w połowie serialu, ale znając zdarzenia z mangi nie wiem co by się tu mogło popsuć, żebym miała żałować oddanego głosu.
Z czystym sumieniem polecam. Warto dać szansę nawet jeżeli nie od startu nas przyciągnie.
Po 11. odcinku
Po 3 odcinkach - uczucia mieszane + pytanie o klasyfikację
Może kwestia jest taka, że są tu złe tagi? Całość podpisano jako „okruchy życia” i „zagadki…”, ale jakoś tego nie czuję.
kliknij: ukryte Porwanie i sprzedaż dziewczyny do pałacu jest deus ex machiną, by wprowadzić kogoś z zewnątrz do cesarskiej socjety, a jej zachowanie wobec tego epizodu jest bardziej komediowe niż dramatyczne. To, że wszyscy tam żyją w lukrowanej bańce jeszcze mogę kupić, bo kojarzy mi się z Francją Ludwika XV czy innym dworskim, oderwanym od problemów odpowiednikiem nowożytnej Europy lub nawet Stanów (teraz na HBO wychodzi „Pozłacany wiek”, beztroski klimat bogatej socjety podobny).
Natomiast odcinek z czekoladą – kurde, naprawdę nie mogli wymyślić czegoś co na bank było w dynastii Ming? Nie mówiąc o tym, że nawet jak kakao się tam pojawiło, to w Europie potrzebowali lat, żeby wymyślić co zrobić, żeby stworzyć z tego jakiś deser :D Może protagonistka powinna była zostać wielką kucharką? ;)
Sama bohaterka jest szalenie sympatyczna i podoba mi się jej zadziorność, ale jeżeli to ma być na poważnie, to jakoś trudno mi uwierzyć, że wobec swoich przełożonych zwraca się w tak, powiedzmy, nieco pozbawiony ogłady sposób. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to bohaterka jakiegoś isekaja, która trafiła do innego świata niż osoba z tamtej epoki.
Nie mówię, seria ma zalety – jest bardzo ładna technicznie, pozostali bohaterowie są jednowymiarowi, ale sympatyczni, no i nawet jak protagonistka nie bardzo mi pasuje do tych czasów, to jest ciekawą postacią.
Chyba, że po prostu usiadłem ze złymi oczekiwaniami i to ma być bajkowe, lekkie dworskie romansidło z komediowymi akcentami? Jeśli tak, to będę wdzięczny za informację – przy innym nastawieniu to może być dobry seans :)
Pierwsze wrażenia
Jak to, mieszkańcy Kraju Kwitnących Wiśni tworzą okołohistoryczny serial w chińskich realiach?
To nie może się dobrze skończyć;)
Po pierwszym odcinku jestem bardzo mile zaskoczona. Seans jest lekki, przyjemny, ładnie animowany.
Co prawda mężczyzni (bisze) chińscy nie są tak ładnie ukazani jak w chińskich produkcjach, ale co tam. Z przyjemnością popatrzę dalej na serial :))
Postać główna niesie bezkompromisowo całą produkcje a aktorka głosowa powinna dostać solidne wyróżnienie za swój „performance”. Lekko zachrypnięty głos niesamowicie dobrze komponuje się z piegowatym ideałem Chińskiego piękna(dla tych którzy nie wiedzą jadeitowe włosy + opalowe oczy to swoistego rodzaju ideał wyimaginowanego Chińskiego piękna).
Będę szczery – to anime nie powala tempem, ale zdecydowanie nadrabia postaciami, muzyką, grafiką i budowaniem historii.
Chociaż z drugiej strony, to szczerze? Ludziom niecierpliwym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, polecam poczekać z seansem do końca emisji. Nie każdemu podejdzie tak wolny rozwój historii. Tak, rozwój – kliknij: ukryte wydarzenia bowiem, pomimo tego, że wydają się być luźno powiązanymi historyjkami, tworzą spójną całość.
I na miły bóg – nie czytajcie nowelki/mangi przed końcem ekranizacji, bo kompletnie zepsujecie sobie seans… Nie popełniajcie mojego błędu.
Po 5. odcinku
Z niecierpliwością czekam na każdy następny odcinek.