Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 8/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 16
Średnia: 7,31
σ=1,04

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Zegarmistrz
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Saihate no Paladin: Tetsusabi no Yama no Ou

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2023
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Faraway Paladin: The Lord of Rust Mountain
  • 最果てのパラディン 鉄錆の山の王
Tytuły powiązane:
Gatunki: Fantasy
Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Dalszy ciąg opowieści. Tym razem pomocy potrzebują krasnoludy, które utraciły swoje królestwo.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Po wydarzeniach z poprzedniej części Will jest już herosem o uznanym statusie oraz ważnym przywódcą sił ładu. A niestety świat, w którym przyszło mu żyć, wymaga zarówno herosów, jak i przywódców. Lokalna ludność nie jest jakoś specjalnie zła ani zdemoralizowana, jednak cały czas mierzy się z konsekwencjami wojny stoczonej setki lat wcześniej. W jej wyniku rozległe tereny zostały opanowane przez demony i potwory, wiele miast zburzono, a całe rasy i narody straciły swoje domy. W efekcie ludzie i inne rasy żyją na odizolowanych obszarach, brakuje też wiedzy o tym, co dzieje się w innych enklawach. Podczas więc gdy jedni radzą sobie dobrze, a inni średnio, jeszcze innym wiedzie się źle. Wśród tych ostatnich grup są krasnoludy.

Każdy wie, jakie są krasnoludy: niskie i brodate. Ponadto słyną ze swojej wytrzymałości, siły i uporu. Oraz nieco nadmiernej miłości do złota, aczkolwiek jest to lud raczej honorowy. Ponadto stanowią wyśmienitych wojowników, ale też górników, budowniczych i kowali. W światach fantasy często są najbardziej stechnicyzowaną rasą, chociaż nierzadko tytuł ten przypada raczej gnomom. Ze względu na ogromne ilości nagromadzonego złota często popadają w konflikty z innymi ludami. Ich głównym wrogiem w świecie Warhammera są więc orkowie i gobliny, we francuskim komiksie Świat Akwilonu oraz w amerykańskim Dragonlance były to inne krasnoludy, a u Tolkiena: smoki. Bardzo podobny problem mają też w świecie Paladyna z ziem dalekich. Ongiś posiadały one bowiem dumne, podziemne królestwo pod jedną z gór. Zostało ono jednak zajęte przez potężnego smoka. Do Willa zwraca się więc młody książę wygnanych krasnoludów, w nadziei, że ten pomoże mu w rozprawie z gadem.

Jak pamiętamy z lektury recenzji poprzedniej części, Saihate no Paladin jest dość rzetelnym, choć raczej rzemieślniczym fantasy. Jak łatwo zgadnąć, także i tym razem mamy do czynienia z niezbyt odkrywczą, ale fajną opowieścią z tego nurtu, mocno czerpiącą z klasyków gatunku. W tym przypadku z Hobbita oraz Record of Lodoss War i epizodów z czerwonym smokiem imieniem Spadająca Gwiazda. Widzę też pewne podobieństwa do jednego z opowiadań cyklu o Zabójcy Trolli Williama Kinga, ale mam wątpliwości, czy został on wydany w Japonii.

Akcenty opowieści są jednak rozłożone inaczej. Tak więc opowieść nie traktuje o wchodzeniu w dorosłość ani też o chciwości i kolejnej elfickiej wojnie o biżuterię popychającej świat ku gorszemu… Zamiast tego wiodącym wątkiem są naprawianie świata, wprowadzanie kogoś w dorosłość, obowiązki oraz związane z nimi ciężary oraz przywileje. Jak na heroic fantasy przystało, historia traktuje też o heroizmie. A dokładniej o jego twardszej i prawdziwszej wersji. Czyli poświęcaniu własnego życia w imię sprawy, idei i zwycięstwa. Nie o tłuczeniu ludzi dużym młotkiem.

Jak widać z powyższego akapitu historia rozrasta się w pełnoprawne heroic fantasy. Jest dużo bardziej dojrzała oraz jednocześnie ciekawsza. Walka toczy się o wyższe stawki, bohaterowie nabierają trójwymiarowości i rozwijają się, a świat staje się dużo mniej kartonowy. Seria ma tak naprawdę tylko jedną wadę: wyraźnie widać, że powinna mieć ciąg dalszy. I gdyby go otrzymała, to prawie na pewno byłby on jeszcze lepszy. Niestety raczej nie ma co się go spodziewać, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Anime dogoniło bowiem oryginalny materiał, który nie powiększył się od 2017 roku. Autor natomiast nie pisze więcej, gdyż zmaga się z przewlekłą (choć na szczęście nie śmiertelną) chorobą.

Jeśli chodzi o postacie, to widzimy ich nawet mniej niż w poprzedniej części. Opowieść tym razem skupia się na wędrówce, co oznacza, że grupa złożona z kilku bohaterów będzie kisić się we własnym sosie. Dochodzi tylko jedna ważna postać: jest nią wzmiankowany już krasnoludzki książę Vindalfr, który rozpoczyna karierę jako ambitny, chociaż chowany pod kloszem „niskopoziomowiec”, aby przekształcić się w prawdziwego wojownika i kandydata na króla­‑odnowiciela swojej rasy.

Dużo miejsca dostaje natomiast postać znana z poprzedniej części, czyli Stagnate, bóstwo śmierci i nieumarłych. Przez większość czasu działa jednak przez jednego z posłańców, będącego odłamkiem jego potęgi i mocy. O ile w pierwszej części Stagnate był przedstawiany jako raczej dwuwymiarowy czarny charakter, tak w tej ta postać zdecydowanie nabiera kształtów, barw i głębi. Okazuje się, że złe bóstwo kieruje się własną filozofią i jest ona bardziej skomplikowana niż „lubię słuchać płaczu krzywdzonych dzieci”. Nie do końca zgadza się też z innymi złymi bóstwami i ma własne pomysły na świat oraz jego kształt. Z tego powodu może się czasem zdarzać, że jego interesy jak najbardziej są zbieżne z ideami bóstw szerzej akceptowalnych.

Rozwojowi ulega też świat, który przyszło nam obserwować. Poznajemy więc nowe krainy, zależności między bogami i wycinki przeszłości oraz odsłaniamy część jego tajemnic. Jest to o tyle istotne, że świat w fantastyce często pełni rolę kolejnego bohatera. Do tego stopnia, że poszczególnym jej gatunkom (w szczególności science­‑fiction, ale fantasy też nie jest tu całkiem bez winy) zarzucano w przeszłości, że jest to gatunek, w którym „bohater umarł”. Świat Paladyna z ziem dalekich wyraźnie dojrzewa, szykując się właśnie do objęcia należnej sobie roli w opowieści.

Jeśli chodzi o oprawę audio­‑wizualną, to ogólnie w stosunku do pierwszego sezonu zmienia się niewiele. Tak więc grafika pozostaje bardzo podobna, choć mam wrażenie, że trochę ją podciągnięto, pozwalając sobie na odrobinę większy rozmach. Nadal jednak pozostaje dość skromna i oszczędna. W efekcie, mimo że wydarzenia są dużo bardziej epickie niż w poprzedniej części, nie za bardzo jest na czym zawiesić oko. Aczkolwiek nie jest też źle. Niestety jednak to anime zyskałoby zdecydowanie na jakiejś bardziej ekstrawaganckiej formie. Mamy tutaj koniec końców całą masę fajnych rzeczy: wędrówkę przez nawiedzone lasy i ruiny, walki z nieumarłymi i potworami, magię i koniec końców pojedynek ze smokiem. Jest też na czym się wzorować: są karty do Magic: The Gathering, ilustracje Teda Nasmitha, Larry’ego Elmore’a czy Geralda Broma. Aż dziwne, że nikt tutaj nie potrafi uchwycić wizualnej fajności fantasy. Niestety pod tym względem Saihate no Paladin nas nie zaskakuje. Przeciwnie, jak był graficznym średniakiem, tak nim pozostaje.

Podobnie jest w przypadku muzyki i oprawy dźwiękowej, które pozostają na tym samym poziomie, co w pierwszym sezonie, czyli znowu średnim. Może tak jest lepiej, bowiem przynajmniej współgrają z obrazem. Trudno mi zdobyć się na bardziej obszerny komentarz bez powtarzania tego, co pisałem w poprzedniej recenzji, mamy tutaj bowiem do czynienia z konsekwentną kontynuacją.

Ogólnie problemem tego anime jest właśnie średniość, albo raczej: powielanie błędów i ślepych zaułków charakterystycznych dla całego gatunku. Sama opowieść jest dość ciekawa, aczkolwiek opowiedzieć by się ją dało lepiej. Niestety, wychodzi tu kilka problemów, które mocno wrosły w gatunek. Pierwszym z nich jest Dungeons & Dragons i syndrom „drugiego aktu stworzenia”. Po prostu fantasy cierpi na tym, że twórcy uwzięli się na przeklęte „od zera do bohatera” i na to, że bohatera koniecznie należy prowadzić poziomami. Niestety fantasy jako gatunek zdecydowanie za bardzo zafiksowało się na wchodzących w życie nowicjuszach, wojownikach pierwszego poziomu oraz zabijaniu szczurów po to, żeby zdobyć trzy punkty doświadczenia, pięć miedziaków i świeczkę… Brakuje natomiast półnagich mięśniaków, dosiadających smoków barbarzyńców, owadziookich potworów, złowrogich magów, wielkich bitew i reszty tych rzeczy, które czyniły gatunek fajnym. Drugi problem fantasy to brak wizji. Po prostu koncepcji, jak to wszystko narysować, żeby było fajne. Za dużo jest ujęć na oczy, twarz i tył głowy bohatera. Za mało natomiast szerokich planów, tła, a także kompozycji, które pokazują zróżnicowanie drużyny oraz jej przeciwników. To dziwne, ale Piraci Mrocznych Wód albo Conan – łowca przygód kilka dekad temu potrafiły to robić. Dziś natomiast nie umie tego chyba nikt na świecie. Na tym tle Saihate no Paladin wypada w zasadzie jak typowy przykład twórczości epoki.

Drugi sezon Paladyna z ziem dalekich ma jeszcze dwa problemy: Sousou no Frieren i Dungeon Meshi. Anime było emitowane w dokładnie tym samym sezonie, co opowieść o wiadomej elfce i na kilka tygodni przed premierą drugiej z tych serii. Zostało przez nie przyćmione i mam wrażenie, że przez to pozostaje trochę niezauważone. Niemniej fani fantasy powinni po nie sięgnąć. Gdyby wyszło w innym momencie byłoby najlepszym (a z całą pewnością najwierniejszym zasadom gatunku) anime roku. W tej sytuacji trochę straciło szansę, żeby zabłysnąć, ale nie zmienia to faktu, że nadal jest to dobre, gatunkowe fantasy. Jeśli lubicie elfy, krasnoludy i smoki, to powinno się wam podobać.

Zegarmistrz, 20 sierpnia 2024

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: OLM, Sunrise
Autor: Kanata Yanagino
Projekt: Kouji Haneda, Kususaga Rin, Tatsuya Arai
Reżyser: Akira Iwanaga
Scenariusz: Tatsuya Takahashi
Muzyka: Keigo Hoashi, Ryuuichi Takada