
Komentarze
O ruchach Ziemi
- komentarz : :) : 31.03.2025 05:10:21
- Do recenzji Tamakary : Bez zalogowania : 29.03.2025 18:40:13
- komentarz : Karo : 27.03.2025 21:46:31
- komentarz : Kurubuntu : 27.03.2025 17:49:27
- komentarz : Karo : 26.03.2025 23:51:15
- komentarz : Karo : 26.03.2025 23:29:07
- komentarz : Kurubuntu : 26.03.2025 16:12:43
- komentarz : Kurubuntu : 26.03.2025 15:46:16
- Re: 6/10 : Windir : 26.03.2025 14:58:29
- komentarz : kircia : 26.03.2025 09:21:01
Do recenzji Tamakary
ale serio jestem pod wrażeniem.
Dobrze mi się ją czytało.
Była merytoryczna (według mnie) I dobrze zaargumentowana (według mnie)
I mimo że krytyczna to napisana ze smakiem.
Tamakaro bądź pochwalona.
Serio. Chętnie przeczytam kolejne.
Mam nadzieję że dotrwałaś do końca :p
kliknij: ukryte Serio ogromne.
Co do zakończania, to poszperałem po internetach i jedna teoria wydaje się całkiem całkiem. kliknij: ukryte Mianowice cała historia (bez epilogu) to… treść książki napisanej przez Artura. Po co to napisał? Może żeby przewalczyć do końca swoje traumy? Dla zabawy teorią heliocentryczną? Tego można się co najwyżej domyślać, ale teorią ta tłumaczy całą ahistoryczność dzieła.
„Dowodem” na jej poparcie jest zbieżność wydarzeń między „książką” a prawdziwym życiem Artura, jakby brał inspiracje ze swoich doświadczeń:
- Scena z Kubkiem i Rafałem
- Strach przed nocnym niebem u Artura i Oczy
- Podejście do popularyzacji nauki u Badiniego takie same jak ojca A.
- Ksiądz, u którego A. się „spowiadał”, mówi coś +- takiego: „przez to, że pewnym momencie nic nie zrobiłem, mój towarzysz zginał”, co mocno przypomina sytuację dwóch młodych inkwizytorów, tych co jeden z nich uwolnił Jolantę
- Słowa Księdza i Huberta o Cudzie jakim jest nasz świat.
- List do Potockiego
I pewnie jakby to obejrzeć raz jeszcze, znalazłoby się multum innych rzeczy.
Tu popłynę, ale poszczególne epizody wydają się pewnymi etapami życia u A.:
- Młody Rafi to młody Artur, ufny, szczęśliwy, beztroski. Oba etapy kończą się przez heliocentryzm/wiedze. Jedną śmierć przynosi Hubert, drugą Rafał.
- Oczy i cała jego przemiana z depresyjnego i bojącego się życia człowieka, do pewnego siebie i snującego plany na przyszłość. Jak Artur. Oczy odmienił się przez edukację, uczenie się, czyli to co Artur uwielbia i co utracił przez tragedię. Gras i Badani to jego przyszywany ojciec i Ksiądz, ludzie, dzięki którym którym mógł stać się nowym sobą. A Jolanta, cóż, dla mnie to personifikacja dziecięcej ciekawości, która mimo kompletnie niesprzyjających warunków przetrwała, aby móc nadal poznawać świat. Poza tym, kto uczy Oczy pisać i czytać? A dlaczego Oczy się uczy? Bo chce.
- Z etapem Drako jest trochę trudniej, bo „mentalnie” dzieje się ona równoległe z etapem Oczy. Nasz szermierz musiał się pogodzić ze samym sobą, tak jak Artur. Natomiast u tatarki(?)/romki(?), mamy utratę ideałów i konflikt ze światem zewnętrznym. Drako w dzieciństwie traci ojca, a jej jedyny bliski do którego ma zaufanie i który ją w końcu zdradza, podczas pocieszania kastruje ją z jakichkolwiek ideałów. Czy nie jest to łudząco podobne do przeżyć Artura? O ile końcowa scena śmierci z pokochaniem świata na nowo i w pewnym sensie, uwolnieniem się od traumy/helio jest jasna, tak nie do końca potrafię zinterpretować Shmita i Jolantę. Rycerz jako próba ucieczki w ekstremum i bunt przeciwko światu? Jolanta jako próba powrotu do tego jak było? Nie wiem.
Innymi słowy Chi jest historią zamkniętą w innej historii.
A jako bonus dla wytrwałych, porównanie miasta z początku do tego z końca:
[link]
Polecam szczególnie zobaczyć WIELKI KANION.
6/10
Co to za anime? Nawet realistyczny (brak supermocy) dramat historyczny osadzony w 15 wieku w „Państwie P” wzorowanym na średniowiecznej Polsce. Seria potrafi trzymać w napięciu, brutalnych scen nie brakuje, a fabularnie jest ciekawie zbudowana (bardzo odświeżające podejście!), ale całość niestety mocno przegadana.
Wszystko w spoiler bo jestem bardziej leniwy niż zwykle. Odsłaniać spoiler po obejrzeniu całości!!!
kliknij: ukryte
Minusy:
- Przegadanie. I nie chodzi mi o brak akcji. Lubię opowieści bez akcji, ale tutaj gadania jest aż za dużo. Rozumiem, że przy takiej konstrukcji fabularnej, gdzie postacie znikają z ekranu trzeba je sensownie nakreślić póki jest czas, ale mocno się nudziłem gdy mało znaczące postacie (ale dość ważne dla głównych bohaterów) dostawały sporo czasu na ekranie i gadały i gadały.
- Dość przewidywalne. Jak z ojcem Jolanty, któremu ukrywano twarz podczas domowego obiadu, ale głos zostawiono bez zmian. Widz wiedział. OP też trochę rzeczy spoilerował.
- Trzecia część anime. Czyli super‑duper fanatyczna „anty‑kościelana” partyzatnka wyposażona w materiały wybuchowe, idealne umundurowanie, materiały do druku itd. Przez to prawie 10 epków na minus. No może Draka i biskup Damian na plus, ale reszta postaci z tej części rozwleczona strasznie. I jeszcze te wspomnienia Alberta z nagle dziwnie żyjącym „starszym Rafałem” i jego grupą towarzyską do dyskusji. Kompletnie z czapy pomysł… Nie chciało mi się nawet weryfikować/szukać wyjaśnienia tych „wspomnień”. Epilog zakończył u mnie temat definitywnie – i to mocno pozytywnie.
- Muzyka kompletnie niezauważalna. Oglądam teraz serie sprzed ~25 lat i muzyka tam aż wali po uszach. Mocne, głośne i naprawdę dobre motywy. A tu kompletnie nic. Warunki oglądania takie same zawsze. Słuchawki, późny wieczór.
- Tłumaczenie Netflixa/polskie napisy. Jak już ja wyłapuje literówki czy dziwne zdania to jest jest dramat. Żeby nie było to sporo wypowiedzi fajnie stylizowanych na a'la średniowieczne, ale całość niechlujna. Chyba żadnej korekty nie było. Nie mam pojęcia czy Netflix aktualizuje/poprawia z czasem napisy.
Plusy:
+ Polskie smaczki. Imiona/nazwiska i napisy na listach/księgach.
+ Przepiękne obrazy nocnego nieba.
+ Pomysł na fabułę. Pierwsze dwie części naprawdę fajne, pomysłowe i skrajnie różne. Zachowania postaci/sposoby na przekazanie dalej wiedzy świetne. Szczególnie Oczy na plus z bohaterów. Od nieumiejącego czytać i pisać bogobojnego osiłka/szermierza przez własnoręcznie spisanie dziennika dotyczącego heliocentryzmu, aż do śmierci z rąk inkwizycji z uśmiechem na ustach.
+ Epilog. Bardzo mi się spodobał. Krótki i mocny. Wszystkie trupy, poświęcenia, porażki i zaangażowanie postaci o różnych poglądach/różnym podejściu do wiary jednak i tak natchnęły Alberta.
+ OP czyli Sakanaction – Kaijuu. Cudna nutka i OP często aktualizowany o zmiany fabularne. Za każdym razem z przyjemnością słuchany i oglądany!
Gdyby trzecia część była równie dobra co dwie poprzednie to bym takie mocne 7, może naciągane 8 wystawił. Niestety nie była…
Cztery na dziesięć?
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Taki nikubou! Unsub leci i łapka w dół.
A tak na poważnie, fajna recenzja pokazująca jak dokładnie tą samą rzecz można w różny sposób odebrać.
Tu chyba wszystko obija się o tą „historyczność”. Tak jak piszesz, świat przedstawiony jest absurdalny, ale czy właśnie nie przez tą absurdalność autor wskazuję, że cała ta historia jest pewną przypowieścią? Alegorią? Że nie chodzi tu o Polskę, heliocentryzm, Kościół, Inkwizycję, a o pewne uniwersalne wartościTM?
Oczywiście można zadać pytanie: To dlaczego Polska itd., a nie jakieś fantasy? I tu bym strzelał że: z lenistwa, ale podyktowanego rozsądkiem. Grupa ludzi, postrzeganych przez władzę religijną jako heretyków, chcę rozpowszechnić teorię dla tej władzy szkodliwą. Żeby temu przeciwdziałać, wysyła ona swoje zbrojne odziały żeby tych heretyków udupić. Inkwizycja i kościół katolicki nasuwają się same.
I też się zgadzam, że teoria heliocentryzmu jest po to, aby móc się z nią utożsamiać i każdy głupi zrozumiał „o co ho”. Ale przez to czytelników nie musi się zastanawiać nad jej sensem, nie musi jej rozkminiać, bo odbiorca ma się skupić na wszystkim wokół. Na „akolitach”, na ich próbie zrozumienia świata, na walce o przetrwanie tej idei, itp. Tu dosłownie mogło być wszystko, ale czy jest coś bardziej popkulturowo popularne? Tezy Lutra? Wojny husyckie?
Co do Vinland Sagi, to fakt, pod względem historyczności to są kompletnie inne bajki i próba ich porównania w tym względzie to absurd. Pełna zgoda. Z drugiej strony, w Chi mamy konsekwentnie położoną lachę na historię, a w Sadze chłopa, rzucającego 3‑metrowymi palami skuteczniej od balisty. (Drugiej sezon lepszy).
Ogólnie, cały ten mój grafomański wywód jest o tym, czy powinno się traktować Chi jako bajkę historyczną? Według mnie, nie. Zbyt oderwana od rzeczywistości.
Co do bohaterów, to nie przesadzasz ciut ciut? kliknij: ukryte Rafał był walnięty, ok, ale Oczy? Miał chłop kryzys egzystencjonalny, ale przezwyciężył go dzięki edukacji, wyjściu do ludzi i zrozumieniu kilku rzeczy. A heliocentryzm był tego symbolem. Zresztą czy poświęcił się on tylko dla teorii? Czy również dla Badeniego? Shmitt był oszołomem co wierzył w Panteizm, ok, ale Drako? Do końca miała w dupie ten heliocentryzm, a jej „poświęcenie” było mocno przypadkowe.
OP świetny, szczególnie to przejścia z Rafałem z sieni do kościoła, ahh.
Czepne się za to modeli trzyde, momentami wyglądały jak sprzed 20 lat. Było jedno takie ujęcie, kamera umiejscowione pod powozem, spoglądająca na jego podwozie. Chryste, na Internecie ogarniesz bardziej szczegółowe modele.
To nie jest anime historyczne, miejsce akcji to czysta fikcja stworzona na podstawie późnośredniowiecznej Polski. Brak realnych miejsc, architektury, wydarzeń, postaci, geopolityki. Świat przedstawiony to li tylko kanwa pod fabułę i nic więcej.
A jeśli boisz się gimbo‑ateizmu i jeb**** Kościołowi dla samego jeb**** to… O chłopie! Jak zdziwisz! Praktycznie 90% postaci jest otwarcie religijna, a większość jedynie chcę reformy tej instytucji. Dawno nie widziałem czegoś tak dojrzałego w tej kwestii.
Chi jest serią przygodową, mamy całkiem sporo akcji, jak i znacznie więcej dialogów. Ale nie jest to (prawie) anime przegadane. Rozmowy służą do podbijania napięcia, kreacji bohaterów oraz do filozofowania.
I tu się na chwilę zatrzymamy. To anime daje nam mnóstwa fajnych rozkmin i myśli, na takie tematy jak współczesna metodologia badań, fundamentalizm vs wolnomyślicielstwo, przekonania vs wygodne życie, jak pogodzić naukę z wiarą, jak znaleźć sens w życiu. Ale co jest najważniejsze, oni to mówią wprost. To nie jest kolejny NGE, gdzie proste rzeczy są chowane za barokowymi konstrukcjami słownymi, albo za wymyślną symboliką. Tu skupiamy się na treści przekazu, nie jego formie.
A co po za tym? Fajne, charakterne postacie, trzymająca w napięciu fabułą z mocnym posmakiem intryg i spiskowania, garść dobrze wykonanych walk bronią białą. Nic tylko oglądać.
Nie śpię, bo czekam aż Betelgeza wybuchnie
Ale miesiące mijały, przestało mnie to interesować zupełnie, a potem zaczęła się emisja. I wyglądało to po prostu dobrze, tak z grubsza, więc zaczęłam oglądać.
I mogłoby się wydawać, że skoro tak odrzucił mnie pomysł „naszej historii” robionej przez Japończyków, to dołączę do chóru hejtu nad nieprawdziwym settingiem historycznym.
Ale nie, jakoś zupełnie mi to nie przeszkadza. Może dlatego, że od początku to anime nie było dla mnie historyczne, i nie przez taki pryzmat go oglądałam. Znalazłam chyba tylko jeden komentarz, który oddaje moje nastawienie do tej serii.
Nie nazywam tego „przekłamaniem” ani niczym takim, mimo że niby ma to być Polska, bo wg mnie od początku ten cały świat przedstawiony jest tam tylko w celu pokazania jakichś uniwersalnych wartości. I to nie twórcy „wszystko pomieszali i co to ma być”, tylko twórcy chcieli zrobić coś uniwersalnego o wierze, nauce, ludziach i ludzkich pragnieniach, i akurat padło na Polskę, skoro tematem miał być kosmos – bo Kopernik. I jeśli chcieli pokazać, z czym muszą mierzyć się bohaterowie i jak ciężko o to walczyć, to wprowadzili takie realia nie inne.
Dlatego też dziwi mnie ilość narzekania na tę kwestię. Niby mogę to zrozumieć, ale nie widzę potrzeby akurat w tym przypadku. Bo zwyczajnie nie o to chodzi i nigdy nie chodziło, ot co.
To, że tu wszystko jest bardzo umowne i nigdy nie miało tu być faktów historycznych, najlepiej pokazują ostatnie odcinki, kiedy to kliknij: ukryte wraca Rafałek. No właśnie, wraca? Moim zdaniem nie. Nie mamy żadnych przesłanek żeby sądzić, że chłopiec przeżył. Gdyby tak było, dowiedzielibyśmy się tego od konającego Nowaka. Rafał umarł dawno temu. To jest ktoś, kto go symbolizuje, albo raczej symbolizuje ten archetyp – gotowy za swoje przekonania umrzeć, ale i zabić. Jakiś inny, przekłamany Rafał, jakim widzieć go nie chcieliśmy. Dla mnie ta produkcja jest o ścieraniu się idei i ludzi, pozornie nie do pogodzenia. Konserwatywny kościół i nauka, humanizm i egoizm, duchowość i materializm, Bóg i jego brak – i można tak jeszcze wymieniać. kliknij: ukryte I ta postać też miała być pewną ideą. Konkretny chłopiec o tym imieniu, od którego zaczęła się historia, spłonął. Ale jemu podobni żyli dalej i kontynuowali – w niekoniecznie chwalebne sposoby – to, co było dla nich tak ważne.
To, że dostajemy na końcu historyczną postać, to tylko taki miły dodatek, „plot twist”. Nie każe nam wierzyć, że tak było w Polsce w tamtym czasie.
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to osobiście lepiej się bawiłam w pierwszej części. Po tym jak kliknij: ukryte zniknął Badeni i Oczy, seria straciła dla mnie trochę uroku, a Draka go nie przywróciła.
Po pierwsze dlatego, że same postacie bardziej mi się podobały. Zwłaszcza duet Badeni/Oczy mnie ubawił. Trochę wstyd się przyznać, ale jeszcze zanim kliknij: ukryte Badeni aktywnie pojawił się w odcinkach, to z samego openingu wnioskowałam, że to dorosły Rafałek xD Może nie byłam jedyna. Oczywiście tak było tylko do momentu, w którym faktycznie się pojawił i odezwał – tu już nie było mowy o pomyłce.
Po drugie, zdecydowanie bardziej podobały mi się stricte naukowe rozważania i fakty, a w wątku z Draką bardziej skupiamy się na różnych ideach, samej wierze i niewierze, czyichś pragnieniach i celach. Nie mówię, że to było słabe czy nieistotne – dla mnie po prostu mniej interesujące.
Co do zakończenia, uważam ten cały zabieg za genialny. Przecież przez te wszystkie odcinki kliknij: ukryte śledzimy masę pracy naukowej, starań i walki, żeby przekazać wiedzę dalej, a później wydać książkę. I podczas seansu w zasadzie jesteśmy pewni, że się uda, musi przecież, prawda? Inaczej to by było bez sensu. A tu nic, nie udaje się. Cała praca, wszystkie obserwacje i odkrycia, wszystkie dokumenty, a w końcu same idee – wszystko powolutku tracimy, potem trochę odzyskujemy, a potem znów tracimy. Udaje się uratować strzępki, a potem nawet one przepadają. Imiona przestają być rozpoznawalne, historia nikogo z nich nie zapamięta. I na koniec nie zostaje prawie nic, tylko tytuł, który przypadkiem KTOŚ usłyszał.
I to wystarczyło, niewiarygodne, niesamowite. To jest jeden z najlepszych pomysłów na doprowadzenie historii do końca, jakie w anime dane mi było oglądać, nie żartuję.
Opening nie pominięty nigdy, ani razu.
Jeśli na coś mam narzekać, to animacja momentami była brzydka, twarze czasem wyglądały krzywo.
I tak po skończonym seansie jest coś, co być może jest tu najważniejsze. Bo czasami o wartości anime decyduje nie dobrze napisana fabuła ani jakie problemy ono porusza.
Tylko to, do czego ludzi inspiruje i czy jest w stanie na kogoś wpłynąć. Bo ja oglądałam parę takich, które miały bezpośredni wpływ na to, co robiłam przez kolejne miesiące – i żadne z nich nie było majstersztykiem z uznaniem krytyków. Na przykład, w szkole nikt nigdy nie nauczył mnie na basenie, jak porządnie pływać na plecach. Jak ta dłoń powinna iść pod wodą. Nauczyło mnie tego… Free!.
A w przypadku Chi -Chikyuu no Undou ni Tsuite- sprawa ma się tak; Myślę, że mogłam zaliczać się do szczęśliwych dzieci, które miały na tyle ogarniętych rodziców, że umiały od małego rozpoznawać i wyszukiwać np. Wielką Niedźwiedzicę czy Oriona – albo przynajmniej jego pas. Dla mnie to od zawsze była oczywistość i taka podstawowa wiedza, ale wiem, że niestety nie wszyscy mogli na to liczyć.
Natomiast w tym momencie wiedza leży dosłownie na ziemi, a my po niej depcemy.
Nie musimy o nią walczyć, a mało kogo ona obchodzi.
A mnie osobiście po tym anime naszła ochota, żeby się w końcu dowiedzieć, co to są za inne mrugające do mnie gwiazdy, które widuję co wieczoru na spacerze, a nie potrafię ich nazwać. No i udało mi się. Zwłaszcza teraz, kiedy są różne aplikacje, to jest banalnie proste.
I chyba dopiero zdając sobie sprawę z tego, jaki łatwy mamy teraz dostęp do wiedzy, można lepiej docenić i zrozumieć, co twórcy chcieli nam powiedzieć – przynajmniej ja tak to odczuwam.
Anime nie było wybitnie dobre, ale nie ma to większego znaczenia, jeśli wzbudziło we mnie uśpioną ciekawość i natchnęło do aktywności, która sprawia mi radość.
Tak bym to zostawiła.
koniec
Uwielbiam takie niespodzianki,gdy serie, po których niewiele się spodziewałam, okazują się nad wyraz udane i strasznie wciągają. Aż mi smutno, że już koniec. Wątpię, by coś z najbliższych sezonów „zastąpiło” mi Chikyuu.
10/10
ep15
anime sezonu
Ogromny plus za ciekawe, ludzkie (mam na myśli, że nie będące zbiorem stereotypowych cech) i, co zasługuje na największe podkreślenie, bardzo konsekwentnie poprowadzone w swoich charakterach/osobowościach postacie. Badeni jest najlepszym przykładem, toć to kliknij: ukryte kawał skurczybyka i seria nie traci okazji, żeby to pokazać (rozmowa o tęczy mnie ubawiła). Fajnie zresztą widzieć na protagonistę osobę niekoniecznie kliknij: ukryte miłą, dobroduszną. Oczy też uwielbiam, czekam na rozwój wątku Jolanty, zwłaszcza że jest powiązana z inną ważną postacią (anime niestety nie potrafiło tego ukryć, bo głos aktora jest zbyt charakterystyczny i nie będzie niespodzianki – choć ja i tak wiedziałam wcześniej).
Historyczność
Widać, że łatwiej napisać stereotypową historię, niż zagłębić się w faktyczne problemy, jakie były z tym związane.
No bo co się okazuje, helicentryzm jest tak prosty i klarowny, że każdemu wystarczy chwila by w niego uwierzyć, walnąć tekstem „no tak” a potem przez następną chwilę „coś tam przeliczyć” i ma się odpowiedź!
Ale nie ma sensu się produkować, i tak przez oświeconych zostanę olany, podobnie jak z ich widzą na temat historii.
I będą mówić, jak to każdego palono na stosie jak Galileusza.
Niespodziewane
Póki co bez oceny.
odcinek trzeci
Wcześniej byłam po prostu ciekawa anime, no bo Polska, polskie imiona/nazwiska, fajnie, z tym że bez nadmiernej podniety. Teraz widzę, że szykuje się ponadprzeciętna seria i jeśli po drodze coś się nie zepsuje, może wyjść mocny kandydat do anime sezonu, a nawet roku.
Tak czy siak, z czystej ciekawości w ciągu trzech odcinków przeszłam do oczarowania tytułem i absolutnie nie mogę się doczekać kolejnych odcinków (już sobie nie będę spoilerować, heh) i kolejnych bohaterów.
A, opening bardzo przyjemny.
Po pierwsze, serio, Japonio? Królestwo P?
Po drugie, tła miasta z dwóch odcinków wyglądały jak wioski zza murów z Ataku Tytanów xD Bałem się, że zza rogu wyskoczy jakiś wielki dres.
Po 2 odcinkach
Historia jest naprawdę świetna i wciąga. Oczywiście tylko wtedy, jeśli traktuje się ją jako fikcję, tak samo jak prezentowaną tutaj Polskę.
tytuł