Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 13
Średnia: 6,85
σ=1,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Melmothia
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kono Kaisha ni Suki na Hito ga Imasu

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2025
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • I Have a Crush at Work
  • この会社に好きな人がいます
Widownia: Seinen; Postaci: Pracownicy biurowi; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Sekretny romans dwójki pracowników korporacji. Seria przyzwoita pomimo sporych problemów w podstawowych założeniach scenariusza.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Yui Mitsuya i Masugu Tateishi pracują w firmie produkującej słodycze. Od czasu do czasu muszą ze sobą współpracować, co czynią pozornie niechętnie, z czym demonstracyjnie się nie kryją. Jednak ich wzajemna antypatia jest jedynie mistyfikacją, bowiem tych dwoje już od jakiegoś czasu żyje w bardzo udanym związku. Sęk w tym, że Yui nie chce rozgłaszać w biurze, iż układa sobie życie z kolegą z firmy. W zasadzie to tyle – przez dwanaście odcinków towarzyszymy dwójce pracowników w ich codziennych perypetiach, zarówno miłosnych jak i zawodowych.

Omawiana seria to przykład stosunkowo rzadko reprezentowanego anime – chodzi o romantyczne anime dla dorosłych. Miłosnych opowiastek w świecie uczniów jest od groma, zdarzają się również romanse fantasy lub w historycznym kostiumie albo słodkie zaloty w przesadnie wyidealizowanych szatkach. Natomiast fabuł z dorosłymi bohaterami, którzy dzielą czas między obowiązki zawodowe, hobby oraz poszukiwania partnera (lub jak tutaj – relacje z drugą połówką) jest stosunkowo mało. Nie będę ukrywać, informacja o historii miłosnej pomiędzy dwojgiem dobiegających trzydziestki pracowników korporacji, którzy traktują swoje życie w sposób rzeczowy i przyziemny, była dla mnie zapowiedzią uzupełnienia bardzo istotnej luki. Jednak obiecująca przynależność gatunkowa to jedno, a realizacja projektu to już zupełnie inna rzecz. Zatem jak prezentuje się ten romans biurowy dla dorosłych? W dużym skrócie – bardzo nierówno.

Kono Kaisha ni Suki na Hito ga Imasu cierpi na kilka zasadniczych niedociągnięć, o których niestety trudno zapomnieć przez cały seans. Pierwszym z nich jest… sam pomysł na historię. W przypadku typowej szkolnej komedii romantycznej, w której Yui byłaby na przykład nieskalaną idolką licealnej społeczności, ukrywanie takiego uczucia miałoby sens (a przynajmniej pasowałoby do konwencji). Natomiast omawiamy serię o romansie dwojga dorosłych ludzi z porządnymi, ale niezbyt sensacyjnymi karierami. Jeśli więc autor mangi chce, byśmy uwierzyli w tę historię, powinien wymyślić sensowną motywację.

Bez wątpienia jedną z możliwych przyczyn utajnienia związku mogą być kwestie towarzyskie. W końcu bohaterowie znają się ledwie kilka miesięcy, w przypadku rozstania biuro będzie huczeć od plotek, zaś wspólne spotkania działowe staną się kłopotliwe. Tutaj przyznaję serii punkcik, że w pierwszym odcinku pada sugestia, iż jawny związek może przyczynić się do bycia bohaterem korporacyjnej poczty pantoflowej, a później mamy (w przypadku innych pracowników) przykład problemów wynikających z zerwania. Tylko że Yui i Masugu i tak udają wzajemną niechęć, zatem jedyną poważną różnicą byłaby większa autentyczność w ich oficjalnych stosunkach. Zaś co do samych plotek – nie przeczę, niekoniecznie musi być to miłe, ale mam już wystarczająco dużo doświadczenia zawodowego, by wiedzieć, że po jakimś czasie ludzie przyzwyczają się do tego, że dwójka współpracowników staje się parą. Nasz duet też już powinien mieć tego świadomość.

Pomyślałem sobie, że skoro plotki niespecjalnie mnie przekonują, to może (jak wypadałoby serii skierowanej do dorosłych) trzeba zainteresować się poważniejszą tematyką i poszukać rozwiązań w sferze społecznej. Na ile znam japońską kulturę, na tyle wiem, że dola kobiety pracującej w kraju kwitnącej wiśni nie zawsze jest godna pozazdroszczenia. Nawet najbardziej zdolna niewiasta musi się liczyć ze szklanym sufitem, nieraz zostaje „wypchnięta” ze swojego stanowiska po zawarciu związku małżeńskiego lub zwyczajnie nikt nie liczy się z jej opinią, bo „po co słuchać jakieś baby”. Problem polega na tym, że żadna z tych bolączek nie zostaje nam zakomunikowana. Być może autor pierwowzoru uznał, że te elementy są dla Japończyków oczywiste i nie ma sensu poświęcać im czasu, ale jest różnica między namolną ekspozycją a jej brakiem. W zasadzie jedynie w pierwszym odcinku Yui mówi, że słyszała o problemach zawodowych pań, które umawiają się z kolegami z pracy, i to tyle. Nikt inny nawet mimochodem nie wspomina o kłopotach ambitnych mężatek i w zaprezentowanej firmie nie pojawia się żaden szowinistyczny akcent. Ba, szefową Masugu jest kobieta, zatem panie mogą na przekór stereotypom w tym przedsiębiorstwie piastować wyższe stanowiska i realizować się zawodowo.

W ogólnym wydźwięku wracam myślami do szkolnych romansów – ukrywanie tej relacji przypomina właśnie działania dwójki licealistów, bo inaczej koledzy z klasy będą się z nich nabijać. Tym bardziej że wspomniane chowanie się przed światem średnio im wychodzi, a od pewnego momentu scenariusz zdaje się zupełnie porzucać tę koncepcję, pozwalając, by bohaterowie postępowali wręcz głupio. Na przykład w pewnej scenie Masugu entuzjastycznie gratuluje Yui pewnego projektu. Wiadomo, miło, że okazuje wsparcie i podziw, ale robi to w pustej stołówce firmowej, gdzie każda osoba może wejść w dowolnym momencie z korytarza, a już na pewno ich usłyszeć.

Potajemny charakter związku Yui i Masugu wiąże się z inną poważną wadą typową dla współczesnego anime. Mianowicie – bohaterowie nie zachowują się adekwatnie do swojego wieku. Na duży plus policzę, że w czasie seansu nie czuję, bym obcował z ludźmi o dekadę młodszymi względem rzekomej metryki, natomiast do pełnej psychologicznej satysfakcji jeszcze daleko. To znaczy Masugu prezentuje się jeszcze w miarę w porządku – miejscami postępuje nieco zbyt emocjonalnie i naiwnie, ale mogę to spokojnie złożyć na karb pierwszej miłości i tej najbardziej romantycznej fazy związku. Gorzej z Yui, której zdarza się demonstrować fochy i emocjonalną niedojrzałość. Bezwzględnie najsłabszym odcinkiem serii jest epizod z ich rocznicą, gdzie bohaterka zachowuje się jak tsunderowata licealistka, a nie dwudziestoośmioletnia kobieta z bagażem doświadczeń. W zasadzie dramat, który nam zaserwowano, nie miałby miejsca, gdyby bohaterka zaufała swojemu chłopakowi lub po prostu z nim pogadała. Natrafiłem na kontrargument, że bohaterowie zachowują się w ten sposób, ponieważ współcześni młodzi ludzie to tacy „trzydziestoletni nastolatkowie” i rzeczywiście, jest w tym jakaś nutka autentyzmu. Natomiast na tle dobrze wymyślonej reszty (o czym za chwilę) nie do końca mnie to przekonuje, a już na pewno nie sprawia przyjemności.

To prowadzi do kolejnego problemu – ponieważ „tajność” ich zalotów została potraktowana jako coś oczywistego, zacząłem zastanawiać się, dlaczego w ogóle wprowadzono ten wątek. Mam teorię i nie jest ona pokrzepiająca – postąpiono tak, gdyż bez tego serial byłby jedynie zbiorem scenek rodzajowych bez wyraźnej osi fabularnej. Wielka szkoda, bo moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że seria ewidentnie przeznaczona dla dorosłych jest opowieścią o relacji dwojga ludzi. Wydaje mi się, że w takich pozycjach nie potrzeba dramatycznych scen i niespodziewanych zwrotów akcji. Zaś jeśli już trzeba dodać całości nieco kolorów, wolałbym, by były one nieco lepiej przemyślane.

W porządku, wiem, że wymienione wady brzmią bardzo poważnie, wręcz dyskwalifikująco, ale teraz będę chwalić, bo naprawdę jest za co. Po pierwsze, wprowadzono tu wspaniały i świeży akcent w postaci bardzo rozbudowanego wątku zawodowego. Mamy romans pracownicy działu planowania i księgowego – obowiązki w biurze nie są jedynie pretekstem do zawiązania fabuły, ale istotnym elementem scenariusza. Nikt tu nie demonizuje pracy w korpo, jak również nie ukrywa, że to orka na ugorze, która może przyczynić się do wielu trudnych wieczorów (i jednocześnie daje niemało osobistej satysfakcji). Zadania naszych bohaterów ukazano dość precyzyjnie. Yui zajmuje się przygotowaniem nowego produktu i prowadzi rozległe badania, które trwają przez prawie cały sezon. Nawet specyficzna i nieco wtórna robota w księgowości korporacyjnej (akurat skończyłem finanse i rachunkowość, więc coś na ten temat wiem) została sprytnie wzbogacona próbą podniesienia kwalifikacji przez Masugu.

Do tego sposób, w jaki kochankowie podchodzą do obowiązków, jest nadzwyczaj dojrzały. To znaczy starają się być maksymalnie profesjonalni, godzą się na pracę po godzinach, jak również długie wieczory, które spędzają z pozostałymi pracownikami zamiast z bliskimi. Zaś po rozmaitych maratonach z projektami bywają zwyczajnie przepracowani i przemęczeni. Z tego powodu, o ile zdarzają im się małe kryzysy towarzyskie i nieuzasadnione fochy, o tyle zachowują się bardzo stosownie, gdy ta druga strona ma problemy w pracy lub zwyczajnie nie chce się spotkać, bo marzy się jej wyłącznie łóżko i relaks.

Równie mądrze ukazano relacje Yui i Masugu z resztą pracowników. Zdecydowana większość bohaterów drugoplanowych to postacie sympatyczne i na tyle zróżnicowane, że przez cały seans nie zlewają się w anonimowe tło. Natomiast coś mi mówi, że szybko o nich zapomnę. W sumie – trochę jak w prawdziwym życiu, gdzie mijamy kolegów z innych działów, których w miarę kojarzymy, lecz za parę lat, gdy przejdą do innych firm, pozostaną dalekim wspomnieniem. Więcej miejsca poświęcono jedynie potencjalnej drugiej parze. Nie będę zdradzać zbyt dużo, bo byłby to nieprzyjemny spojler, jednak muszę przyznać, że to bardzo ciekawie napisany duet z dość interesującymi założeniami. Ona jest nieco zmęczoną życiem kierowniczką działu, która bardzo starannie chowa swoje problemy pod typowo japońską maską idealnej pracownicy korporacyjnej, on zaś to młodszy od niej o osiem lat milczek, na tyle specyficzny w relacjach, że zastanawiałem się, czy nie cierpi na łagodną odmianę zespołu Aspergera. Szczerze mówiąc, to jedna z tych serii, gdzie potencjalny romans na drugim planie bardziej interesował mnie od głównego wątku.

Kono Kaisha ni Suki na Hito ga Imasu całkiem nieźle radzi sobie z budowaniem świata przedstawionego, skupiając się nie tylko na czwórce głównych bohaterów. Pracownicy nie próżnują, a kiedy robota się kończy, zespoły wyruszają razem na imprezy i jest ich sporo – od wspólnych wyjść na mecz, przez upijanie się w knajpach, kończąc na karaoke. Poza zadziwiająco bogatymi opisami poszczególnych obowiązków (oczywiście jak na taką serię, to nie anime „ekonomiczne” o prowadzeniu własnej firmy), główną atrakcją na co dzień są plotki i dyskusje o hermetycznych wydarzeniach typowych dla zbiurokratyzowanych firm (a pamiętajmy, w pracy papierkowej Japończycy stanowią czołówkę). Reasumując – jest to bardzo dobrze przemyślany i zbalansowany świat.

Trochę sobie pomarudziłem o niedojrzałości Yui i Masugu, jednak mimo wszystko sporo elementów w tej relacji prezentuje się dobrze. Yui może i miewa humory, ale jest przy tym troskliwą kobietą, której zależy na zbudowaniu związku na dobrych podstawach. Do tego wie, kiedy zdarzyło się jej przesadzić i ma świadomość, że świat nie kręci się wokół niej. Również Masugu, choć miejscami sprawia wrażenie „przeciętnego Japończyka”, który nie może się nadziwić, że taka perfekcyjna niewiasta raczyła się nim zainteresować, pozostaje inteligentnym facetem, zdeterminowanym i pewnym siebie. Fajnie, że w czasach budowania wyidealizowanych jednowymiarowych par, w tym anime całkiem dobrze zaprezentowano ludzi z konkretnymi słabostkami, jednak są to też osoby bez wątpienia atrakcyjne, które mają co zaoferować drugiej stronie. Wypada wspomnieć, że w przeciwieństwie do wielu anime, tutaj bohaterowie są parą nie tylko w sferze czysto romantycznej, ale też seksualnej. Moim zdaniem dodaje to serii realizmu (i na szczęście ukazano to dość subtelnie), jednak uprzedzam, gdyby kogoś gorszyły takie elementy.

Oprawa techniczna prezentuje się przyzwoicie, choć na pewno bez fajerwerków. Grafikę podsumowałbym określeniem „przeciętna z minusem”. Tam, gdzie można było oszczędzać, to zaoszczędzono, tła są sterylne, postacie drugoplanowe symbolicznie narysowane, większej kreatywności w ujęciach nie odnotowałem. Ścieżka dźwiękowa jest już nieco lepsza, zdarzyło mi się wychwycić co ładniejsze kompozycje i bardzo podoba mi się utwór na zakończenie odcinka. Brzmi co prawda jak standardowa melodia nieco bezbarwnego przeboju granego w hotelowych korytarzach, ale pasuje jako kojący utwór po trudnym dniu pracy, niczym po żmudnym wysiłku nad nowym projektem. Muszę też przyznać, że o ile Yume Miyamoto i Seiichirou Yamashita nie tworzą kreacji wiekopomnych, o tyle całkiem dobrze zbudowali postacie Yui i Masugu. Cieszy to tym bardziej, że ta dwójka niezbyt często dostaje pierwszoplanowe role i mam nadzieję, że po tym występie pojawi się dla nich więcej ciekawych ofert.

Czy polecam wam tę serię? Sporo zależy od waszego stopnia wyrozumiałości wobec anime wyjątkowo nierównych. Co więcej, problem dotyczy nie tylko poszczególnych aspektów serialu, ale też konkretnych epizodów lub nawet krótkich scen. Na przykład po wspomnianym cieniutkim odcinku z rocznicą dostajemy świetnie rozplanowaną opowieść rozbudowującą relację na drugim planie. Kono Kaisha ni Suki na Hito ga Imasu jest właśnie takim zestawem dołków i gór, gdzie trzeba zwyczajnie zaakceptować te gorsze elementy, by cieszyć się z tych lepszych. Wystawiam serii pozytywną notę, tym bardziej że anime w tym gatunku jest naprawdę niewiele i warto docenić każdą próbę. Nie da się ukryć – całkiem przyzwoitą próbę. Jeżeli szukacie serialu, który jest ewidentnie przeznaczony dla dorosłego odbiorcy i oferuje miłosną opowieść inną niż kolejny licealny romans, to moim zdaniem warto spróbować.

Sulpice9, 13 maja 2025

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Blade
Autor: Akamaru Enomoto
Projekt: Madoka Ozawa, Mina Oosawa
Reżyser: Naoko Takeichi
Scenariusz: Masahiro Yokotani
Muzyka: IM.Lab