Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Jiri50

  • Avatar
    Jiri50 27.03.2024 11:46
    Nie śpieszmy się oceniać . . . bo ocenimy siebie.
    Komentarz do recenzji "Kimi wa Houkago Insomnia"
    „Nawet jeżeli założyć, że jest to „zwyczajny romans Nastolatków” „

    Sugerował bym nie czynić założeń przed zakończeniem serii. Bywają błędne. To nie jest „zwyczajny romans nastolatków”. To są nastolatki dosyć specyficzne. Fantazje o manipulacjach poniżej pasa też raczej sugeruję odstawić.

    Jest pełna energii – tak. Bo dba o zdrowie i wygląd (to ostatnie akurat rzadko i dosyć nienachalnie) i nie ona nie położyła się pod jabłonią. Dba o to zdrowie bo ma powody aby dbać.

    Od pierwszych chwil klei się wręcz do protagonisty. Jasne też mu zazdroszczę. Tyle, że to klejenie nie niesie z sobą zbyt wiele pierwiastka erotycznego. Ale . . rozumiem, niektórym wszystko się kojarzy.

    Czemu ona się do niego przytula – sugeruję sprawdzić termin szumisie. Ale . . . jak ktoś jest specem od zaburzeń sennych to ten termin doskonale zna.

    A deprechę to my tu mamy, dlatego jedna z osób nie śpi. Serio? To ja ten sam film widziałem?

    Na pierwszą randkę w środku nocy przychodzi ubrana w skąpy top Itd. – Owszem, ale potem już grzecznie nosi z reguły wory pokutne. Często zmięte i jakby przypocone. Tak ona poza tym się poci i ślini. Genialne, nie? Podejrzewam, też że chodzi do toalety. Co w anime nie bywa zbyt częstą regułą.

    „Nie rób nic ze sobą” – owszem poza gotowaniem i prowadzeniem domu, ogarnianiu siebie gość już nie ma siły na zajęcia dodatkowe. Ciekawe czemu? Ale jak mu się te zajęcia i tak trafiają to sobie radzi całkiem nieźle. No żeby wszystkie nastolatki były tak nieogarnięte.

    Wniosek generalny – morał . . . to autor zamieszcza zwykle na końcu opowieści. A do tego daleko.
  • Avatar
    Jiri50 27.03.2024 10:52
    mowa jest narzędziem
    Komentarz do recenzji "Sousou no Frieren"
    O w mordu to naprawdę brzmi super ciekawie!

    A mam dziwne wrażenie, że skądś ten motyw znam? Nic o „mowie nienawiści” to piekielne tałatajstwo czasem nie wspominało? ;-)
  • Avatar
    A
    Jiri50 26.03.2024 09:09
    Chłopi i Wincent . . . w mandze ?
    Komentarz do recenzji "Kimi wa Houkago Insomnia"
    No i proszę, a i jest animie do tego. A to już wiem co będę chciał jako następne obejrzeć.

    Przypadek styka ze sobą dwójkę ludzi. Nagle okazuje się mają pewien wspólny problem. Wspierając się ruszają w dalszą drogę już razem. To ich wzajemne wsparcie zbliża ich powoli. Wkrótce okaże się, że obecność tej drugiej osoby stała się bardzo ważna.

    Hmmm gdzie ja to widziałem . . .? Ach tak w Zagubionych Sercach. Ta sama powolna narracja, nawarstwianie się emocji i budowanie zrozumienia i czucia innego człowieka. Dla mnie bajka. Ale nie każdemu będzie pasować.

    Nie no powiedzmy szczerze jak by mi ktoś powiedział, że zobaczę to w komiksie. Do tego Japońskim, z nastolatkami w roli głównej. To zaproponował bym mu, żeby przestał już pić alko na jakiś dłuższy czas. Bo mu to bardzo nie służy. A jednak! Jest!

    Chłopak z przeszłością i dziewczyna po przejściach. Ale to przecież nastolatki? Chmmm chyba jakby przedwcześnie dojrzałe. Ta dojrzałość jakoś trochę smuci.

    Wygląda mi na to ze w mandze autorka odwołuje się do malarstwa. Dlatego część scen jest taka statyczna. Na okładkach doszukać się można odniesień do słynnych obrazów. Tak te słoneczniki np. [link]

    Jak dla mnie graficznie bajka. Naprawdę ciągle widzą tu kadry które chętnie jako obraz zawiesił bym na ścianie. Fajnie będzie zobaczyć to w anime.
    Do tej pory pani Makoto cały czas trzyma wysoką formę.

    Tak, wiem. Nie każdemu się spodoba. Tak masz rację . . . jak mnie to nic nie obchodzi. ;-)
  • Avatar
    Jiri50 15.03.2024 07:36
    Re: Brak słów ściska za gardło, no to piszemy!
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Wyjdą z tego kąta! Brak edytora tekstu wysłanego jest irytujący.
  • Avatar
    Jiri50 15.03.2024 07:30
    Brak słów ściska za gardło, no to piszemy!
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    WOW! Dziękuję bardzo za to drugie słowo. Też podejrzewałem, że tu powinno się pojawić.

    Niebywale się cieszę, że „objawia” je ktoś inny. Dzięki temu jest to jakoś mniej krępujące. A i trudno teraz mi „widzenie duchów” zarzucić. Ktoś jeszcze je widzi. No teraz faktycznie chyba sięgnęliśmy istoty tego dlaczego ta seria cieszy się popularnością. Wbrew pozorom ta nie różniąca się podobno od innych „romansów seryjka” ma sporo dodatkowych wątków i znaczeń.

    I tak, na pewno układ domów skłania do rozważań na temat jedynactwa i jego konsekwencji. Zdaje się w wielu miejscach w Azji widzą w tym winnego epoki „singielstwa totalnego”.

    Mangą w której dziewczyna narzuca się malarzowi jest „Teoria Miłości”. Powinno być teoria podrywu. Zawiera odniesienia do Artystów Podrywu czyli manosfey. Czyżby coś nam i tu się odzywało? No manosfera, serio? Czy oni tylko pożyczyli sobie ten wątek? Oj tam chyba coś by się znalazło.

    Jakoś teraz to wszystko wydaje się takie małe i nieważne.
    - Ech, Stachu wychodzi z ciebie straszny romantyk. Powiedziałby Rzecki w Lalce.
    - Panie Rzecki, ale ja mam na to papiery! Odparłby Wokulski.
    Tak są badania potwierdzające, że panowie są bardziej romantyczni. I co zdziwieni?

    W innym czasie i miejscu brałem udział w dyskusji gdzie seria ta była zaciekle atakowana. Temat pozorny, jaranie się młodocianymi. Niby Nagatoro wygląda na 10 lat itd. No kosmos po prostu. Czemu tak? Zdaje się . . .

    - A widziała Pani czego to im się zachciewa? Troska i uważność . . . . tfu jakie to są zboki straśne!
    - No wie pani, im to się równouprawnienie jeszcze zamarzy. Wyjdą nam z tego konta. Na co z ciebie za mężczyzna nabierać przestaną. Jak żyć! Zachcianki mieć będą! Warunki jakieś postawią! Oni mogą tego naprawdę chcieć! Troska i uważność też mi coś. I jak im to teraz dać? Skąd to się bierze? To ja niby mam coś robić? Same cycki już nie wystarczą? Opatrzyły się?

    Ano chyba coś w tym jest.

    Tak samo jak w tym, że trudno się nie uśmiechnąć nad sytuacją dziewczyny wpatrzonej w rysującego chłopaka. Czyim alter ego on jest? Nie, kpił tu nie będę. Widziałem parę wywiadów z naprawdę uznanymi twórcami. U mnie wywołało to jedno wrażenie. Ci ludzie wydają się być zawieszeni na ścianie życia wyłącznie za pomocą cienkiej nici swojej twórczości. I jak tu kpić z kogoś takiego?

    Okazuje się marzenia mamy ciut wspólne. I to od dawna. A urocze dziewczyny obdarzone troskliwością i uważnością mieszkają tam od dawna. I chyba wiek nie ma znaczenia. Dziewczyn i nasz.

    Oj Zbigniew Herbert przysięgę napisał przecież bardzo dawno.
    [link]

    Stachu! Tak, wiem ale ja mam na to papiery!!
    Dziękuję Bardzo za dyskusję. Nie chciałbym tego przeciągać ponad rozsądną miarę.
    Jeszcze nam się nożyczki odezwą. ;-)
  • Avatar
    A
    Jiri50 13.03.2024 04:52
    Skąd się biorą nieogarnięte dzieci
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Dziękuję za wyjaśnienie. Tak, persony obce i nieistotne rysowane są bez oczu. Właśnie dlatego te zagrażające Naoto wyglądają tak bardzo demonicznie. I to tak mi się wryło w pamięć. A pamięć jest zawodna.

    Ponownie przeglądałem skany. Zgadza się osoby nieistne rysowane są pobieżnie. Jak jakiś pan który siedzi wpatrzony w TV obok matki bohatera w święta. Zarys nieistotnej sylwetki. Matka bez oczu i ojciec jako plecy człowieka wpatrzonego w TV. I chyba więcej tego pana tam już nie ma. Będę się upierał. Raczej fajnie nie jest.

    Trochę mnie denerwuje ta niska ocena Naoto. Najgorszy proteg for ever, gość nieogarnięty kosmicznie itd. Ale kozaczymy. Ale skąd mu to się bierze. To nieogarnięcie.

    [link]

    Zupełnie nie mam pojęcia czemu jakoś mam wrażenie, że to jakoś się wiąże z nasza serią. Mała dziewczynka dostrzega chłopca który nie potrafi się bawić. Dlatego zresztą on nie chce się bawić i tkwi na uboczu. Ale ona jest uparta. Musi trochę nauczyć go tego kontaktu i dlaczego to ważne. Chmmm a tu od razu sadyzm itd. Na tym poziomie to też ładna opowieść.

    Dziś sponsorem odcinka ;-) jest słowo TROSKA! Słownikowo – dbanie o coś lub kogoś w taki sposób, że poświęca się temu dużo czasu i uwagi lub otacza opieką.

    Jak to jest z troską w jego domu? Chłopak kaszle i deklaruje chorobę. Co robi matka. Och mam ważne sprawy, ale jeśli uważasz, że muszę. No to zostanę z tobą w domu. Niby ok, prawda? Aż się prosi o deklarację nie przejmuj się mną. Nie ma sprawy, dam radę. Autorzy nie pokazują tego czy ona sprawdza jego stan faktyczny. Nie ma zmierzenia temperatury. Wygląda na to, że ona nie bardzo chce się tego dowiedzieć. Woli od razu to zbagatelizować. Wychodzi, nie widzimy aby zostawiała jakieś środki przeciwgorączkowe, przeciwzapalne czy ew. jakieś niezawodne lekarstwo babci. Nie ma tu nawet dobrej rady, zostawienia picia czy wskazania co jest jedzenia. Ba, tu trzeba zrobić zakupy! Generalnie radź sobie sam. Jak na rodzica, to słabiutko. Nawet jeśli wychów jest twardy i zimny. Taki Japoński. Nawet jeśli to w miarę samodzielny nastolatek. To tu tej troski jakoś bardzo mi brakuje. I ta troska jaką otrzymuje on od Nagatoro bardzo podkreśla ten kontrast. Według mnie to celowy zamiar autorów.

    A chłopak nie jest niezaradny. Tylko nauczony bagatelizowania swojej osoby, braku troski o siebie. Bo chyba nie miał się gdzie tego nauczyć. Tego, że jest ważny. Dopiero ktoś mu pokarze jak to może wyglądać, jeśli on będzie miał szczęście.

    Jak by tu nie spojlerować za bardzo.
     kliknij: ukryte 

    Mam nadzieję, że wybaczycie ponowny mały odnośniczek do członka tego dziwnego plemienia. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to też jakoś nam może tu pasować.
    [link]
    Nie wiem czy nie idę za daleko. Może zbyt czarno widzę. Może to nie jest taki cichy dom. Ale jakoś to wszystko budzi mój niepokój.

    Jak tak patrzę na ten moment gdy Nagatoro opuszcza dom Naoto. Jej dialog z matką to nie przypuszczam aby chciała tam kiedykolwiek zamieszkać. Zdaje się osławionej „chemii” raczej tu nie będzie.

    Chyba to jest ten moment na zastanowienie się nad tym jak to dobrze, że było komu nas ogarnąć. I wyrazić temu komuś należną za to wdzięczność. Bo ile z tego ogarnięcia zawdzięczamy sobie? Naprawdę nie ma co się wywyższać. Często tak naprawdę niewiele w tym naszej osobistej zasługi. Ale może w Twoim przypadku nie mam racji.

    Ponawiam zagadkę: manga w której dziewczyna namolnie przychodzi do pracowni malarza i mu przeszkadza swoimi miłosnymi zapędami? I nie chodzi tu o Nagatoro?
  • Avatar
    Jiri50 11.03.2024 17:26
    Re: Nie no w to nikt nam nie uwierzy?
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Ej, ale ja nie napisałem tego, by komuś dokuczyć :P

    Ależ ja tego tak nie odebrałem. Po prostu ubawiła mnie moja sytuacja. Sam rzuciłem te grabie na które mnie wprowadzono. Naprawdę bardzo mnie to ubawiło. Ale zdaje się śmieszą mnie dziwne rzeczy. Być może wspominałem.

    Nie wiem, czy wystawiłbym pani Hachiouji

    Cóż, tych oczu tu nie mają ludzie którzy jakoś zagrażają lub znęcają się nad Naoto. Tak mi się przynajmniej zdaje. Poza tym . . . naprawdę jest sporo drobiazgów nad którymi trzeba by tu się zastanowić.
    No i ten sen z kobietą której się ufa a ona staje się demonem. Chyba może być jakąś wskazówką.

    Temat brata! Nie no w to nikt nam nie uwierzy? Pozostaje mieć nadzieję, że nikt poza nami tego nie czyta. Bo uznają, że się umówiliśmy. Nawet mi przychodzi teraz do głowy to, że znasz dalsze losy a mnie po prostu wkręcasz! Intuicja na progu jasnowidzenia. Chyba właśnie podrzuciłeś bardzo ważny element. Ale wymaga spojlera w kwestii brata.

    Ale to chyba tak czas na nowy wątek.
  • Avatar
    Jiri50 10.03.2024 19:54
    Re: Co słychać w domach?
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Zresztą wspominałem już o tym, może w sposób trochę za bardzo zawoalowany :)

    A skąd, dopiero po tym jak to napisałeś, trochę inaczej spojrzałem na ich relację z otoczeniem. I zdziwiłem się jak bardzo człowiek może być ślepy. Swoją drogą to ten „kafelek z gębą Gamo. W którym obrzuca naszą parę krytycznym a domyślnym spojrzeniem z ironicznie jadowitym uśmieszkiem na ustach. To chyba sobie jakoś przeflancuję jako gifa na komórkę. I będę wysyłał ludziom którzy starają się mnie nieudolnie w trąbę zrobić.

    To fakt, ale też trzeba dodać, że „cynicy walący w romantyzm” też nie są niczym nowym

    Auć, no nie w szczepionkę! To bolało. Chociaż . . . skoro sięgnąłem po oklepaną retorykę to chyba sobie na to zasłużyłem.
    [link]
    Tak choć to bolesne, ale mogłem sobie na to zasłużyć.

    Przyznaję się bez bicia. Ruszyło mnie. No parę razy widziałem dzieciaki dla których rozstanie rodziców . .. to było coś co ich przeorało. Jak to napisał kiedyś na tym swoim blogu nasz cranio­‑sakralny trener personalny. Dzieci chcą umrzeć za swoich rodziców. Świadomość dla jakiej marności to się dzieje trochę mnie ruszyła.

    Ale, to nie na temat. I nie na to forum. I nie w przypadku tego anime­‑mangi.

    Ale, A jesteście tego na 100% pewni?

    Posiedziałem sobie chwilę nad tym co możemy zobaczyć w domach bohaterów przy okazji akcji pt. chorych nawiedzać. Noooo te domy trochę się różnią. Prawda? Mi sempai w pidżamie jakoś bardzo się tak z Adrianem Moolem wizualnie i nie tylko wizualnie kojarzy. Chłopak miał przekichane, bo zostawiła ich matka.

    Oczywiście! Przecież wspomniani są tam rodzice! Tak dwa razy. W tym raz gdy Naoto mówi, że są oboje bardzo zajęci. Hmmm mam dziwne przeczucie, że „tatuś” faktycznie może być bardzo zajęty. Przypuszczam, że panowie mogli nie spotkać się np. przez jakąś ostatnią dekadę.

    Charakterystyka sempaia jaką dał nam szanowny recenzent sprowadza się właściwie do jednego słowa „maminsynek”.

    Cóż, problem chłopców wychowywanych bez męskich wzorców. Do tego przez zaborcze i nie wahające się używać wobec nich manipulacji matki. Stał się już bardzo poważny. Jeśli ktoś chce mogę załączyć doskonały wywiad na ten temat. Moim zdaniem w tych scenach widać jak sempai stara się dla mamusi robić za zastępczego partnera. A mamusia . . . bardzo zawodzi. I chyba jest nawet ciutek zazdrosna o „Kim ona jest . . ?”.

    Powiem tak. Włożenie w środek tej układanki takiego klocka. Bardzo zmienia nam tę historyjkę.

    To dostaje całą masę zupełnie innych nowych znaczeń. I chyba muszę Nagatoro przeprosić za mojego focha z powodu fatalnych okładek i wpychania tych stóp przed nos. Ja w tym nie gustuję.

    A tak na marginesie? Czy brak oczu . . . coś tu oznacza? Oczy to zwierciadło duszy. A mamusia jest rysowana bez nich? WTF?
  • Avatar
    Jiri50 8.03.2024 08:01
    Szczegóły ogólne
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Zgadzam się z Sulpice9 prawie zupełnie. Tam gdzie się nie zgadzam muszę sobie to poukładać.

    Jego reakcje, zwłaszcza w pierwszej połowie serii, to raczej dowód niemocy i użalania się nad sobą niż odpowiedź na niespełnione ambicje lub urażoną dumę. Przez większą część serii senpai jest wręcz archetypem płochliwej pensjonarki, która się gorszy i wstydzi, ale jest zafascynowana.


    Chwilowo brak mi argumentów. Ale ten fragment jakoś mi chyba nie pasuje. Cóż Nagatoro tak zdominowała scenę, że aż człowiek gościa prawie przeoczył. Ale w końcu o to autorom chodziło.

    Postulat trzymania się dzieła a nie rozwlekania dyskusji na tematy ważne ale ogólne przyjąłem. Postaram się go trzymać. Ale chyba tak do końca to się nie da. Odnoszę wrażenie, że różnica w podejściu do spraw jaką możemy sobie zaobserwować tak z grubsza da się zamknąć w stwierdzeniu. Być może błędnym, ale tak to mi się jakoś samo nasuwa. Japończycy pracują nad swoimi relacjami nieświadomie, podczas gdy Europejczycy świadomie nad nimi nie pracują. Bo mają „romantzm” zaszyty w pojęciu M. I płacą za to wysoką cenę. Dobra cynik, prychnie tu teraz i stwierdzi. I co z tego, w obu przypadkach dochodzi do:

    katastrofy demograficznej i epoki singielstwa totalnego

    Nie wiem ale na obecnym etapie dosiądę się tu do Japończyków. I mam na to mocne papiery. Na to, że mają oni rację.

    Zawiązanie akcji w bibliotece, nosi w końcu przecież znamiona europejskiego „zauroczenia z przypadku”. Emocje podlane odrzuceniem motywują Nagatoro do podjęcia oblężenia fortecy. Tak jak ja to widzę to oblegający w tej scenie w szatni basenowej przed festynem ma już dość. I gdyby nie interwencja koleżanek zmuszających ją do walki o „smycz do swojego zwierzaka” to skończylibyśmy tę zabawę. I to by wg. mnie było na tyle w kwestii genialnych kompetencji emocjonalnych i szlifowania drogocennych kamieni przez główną bohaterkę.

    Bez urazy nie kpię. Przekazuję swoje odczucia.

    Tak jestem cynikiem. A niech będzie. Romantycy walący młotem cynizmu w realistów są równie starzy jak sam romantyzm.

    Jeśli chodzi o rycerskie dziewice i dziewiczych rycerzy. Właśnie niedawno skończyłem czytać Joannę Dark, i mój krytycyzm w tym względzie troszkę się podniósł. Ale . . . przecież nie o to tu chodzi.

    I zapewne masz rację, to kwestia pewnego bagażu. Bagażu który skłania do zastosowania pewnego stwierdzenia Bismarcka na temat socjalizmu do tematu na M.
    „Łajdakiem jest kto nie umierał z miłości za młodu. A głupim „h…” jest ten który robi to na starość”.

    Cóż, dzieci obserwujące jak rodzic staje się głupim „h . ..”, mają pełne prawo stać się cynikami. I to się dzieje. Co jakże często możemy sobie zaobserwować np. w mangach gdzie te emocje wg. mnie się pojawiają i to wcale nie rzadko.

    Chyba trochę zazdroszczę . . . . możliwości tego umierania. Z czasem zalecał bym jednak pewien umiar w tym względzie.

    To w końcu nastolatki – owszem, pod pewnymi względami nieźle poukładane, ale wciąż miotające się w szczytowej fazie hormonów połączonej z lękami, kompleksami i kilkoma innymi rzeczami.


    Zagadka: manga w której dziewczyna namolnie przychodzi do pracowni malarza i mu przeszkadza swoimi miłosnymi zapędami? I nie chodzi tu o Nagatoro?

    Ps. Jeśli jakieś nadobne niewiasty to czytają! Wszystkiego Najlepszego.
  • Avatar
    Jiri50 7.03.2024 08:53
    Brzydka prawda o rycerskiej miłości
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Nie no żeby nie było. Naprawdę uwielbiam etos rycerski. Niewątpliwie kodeks rycerski w jakiś sposób mam wszyty w duszę. Też podziwiam ludzi którzy mają „odwagę i determinację” aby używać tego w życiu. Co jest trudne, niewygodne . . . . i często niewdzięczne.

    Ale głęboka szydera mnie chwyta jak na scenę wbiega nam „miłość rycerska” i próbuje mnie przekonywać do swojej autentyczności i naturalności.

    Sorry . . . . tak mam i się nie zmienię. Już nie.

    Powiem więcej . . . . zdaje się autorzy Nagatoro mogą myśleć podobnie. W sumie dopiero co to sobie uświadomiłem. Jeśli przyłożymy „miłość dworską” do sceny w bibliotece. To wtedy „pan rycerz” nie dotknie tych włosów, bo ten rodzaj miłości wyklucza takie zachowanie. I Nagatoro może też śmiać się tu właśnie z tego.

    Pytanie czy autorzy orientowali się na tyle w naszym kodzie kulturowym abyśmy mogli tak to interpretować.

    A pan rycerz nie mógł się realizować w praktyce miłosnej. Bo pan trubadur nie miał innego wyjścia. Zapewne było paru takich którzy opiewali te damy w bardziej praktycznych sytuacjach. Ale panowie baronowie szybko wybili im z głów podsuwanie takich pomysłów ich małżonkom. Oj widok kolegi po fachu obdzieranego ze skóry. Działał zapewne bardzo przekonywująco na takiego twórcę i studził zapały wszelakie. I tak powstało nam to bardzo szkodliwe dziś wyobrażenie. Które pęta się nam w naszym kodzie kulturowym współcześnie robiąc sporo złego.

    I tu trzeba by zadać sobie pytanie czy twórcom Nagatoro (a może generalnie Japończykom) nie chodzi między innymi o konfrontację naszego pojęcia miłości romantycznej. W której spada ona na Bogu ducha winne obiekty jak ten grom i one na to nic nie poradzą – a rodowód tego jest według mnie właśnie dworski, rycerski. Z pojęciem miłości jako procesu w którym te obiekty niejako tworzą­‑wypracowują sobie przestrzeń dla intymnych uczuć.

    Chyba każdy z nas lubi jak ma rację. Nigdy koncepcja rażenia strzałą amora nie „przebiła mojego serduszka”. I z prawdziwą satysfakcją odnotowuję to jak specjalista wiesza na niej ostatnie psy. Obarczając odpowiedzialnością za obecną „seryjną monogamię” i całą resztę niezbyt fajnych zjawisk na sercowym ryneczku. Wręcz obwiniając za większość katastrof małżeńskich.

    Też jestem pewien, że sir Wiliam autorów takich np. „harlekinów” kazał by nabić na pal. I miał by rację. Bo ta „emocjonalna pornografia” robi niebywale paskudną robotę. I spokojna, refleksyjna narracja Japońskich romansów gdzie obiekty tworzą swoją miłość. Stanowić może odtrutkę na tę głupotę. A przynajmniej jest dla nas czymś innym i ciekawym.

    Jednym słowem kodeks rycerski tak, miłość w tym stylu . . . . nigdy w życiu. I nie sądzę aby nasi bohaterowie tej mangi rzeczywiście na serio jakoś tak się postrzegali. To raczej nie ta bajka.

    A w kwestii bajki:

    Jak by nie patrzył to jest prawda. Mamy tu osobnika zakochanego który musi pokonać trudności w związku.


    Zdaje się coś mi się tu napisało być może ważnego. Tak to bajka współczesna. Dawniej bohater musiał dla spełnienia miłości pokonać smoka, zabić perwera czarownika albo innego groźnego władcę demonów. Zresztą przecież my ten motyw, też mamy. Tu jako sen. A dziś heroizmem jest pokonanie trudności w związku . . . czy nawet w ogóle podjęcie trudu aby to sobie zbudować. Ot czasy . . . .

    Trochę tak, natomiast bardziej stawiałbym, że gdzieś w Japonii po omacku szuka się wyjaśnienia katastrofy demograficznej i epoki singielstwa totalnego


    Wydaje mi się, że pewną wskazówką dlaczego tak się dzieje może być właśnie . . . . ten bajkowy fragment. Z naszą Koszmatoro. Ale co ja tam wiem. ;-))
  • Avatar
    Jiri50 6.03.2024 07:20
    Re: W kwestii wyjątkowości
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Może faktycznie chodzi o to poszukiwanie „rycerza na białym rumaku”, o którym de facto fantazjują obie strony – bardziej, że jeden z tych rycerzy myśli o sobie jako o damie w opałach, a ta druga ma się bardziej za barbarzyńskiego wojownika :D


    Bardzo zgrabnie napisane. Tylko czy my nie dajemy „wody na młyn rewizjonistów z”. Zdaje się argument zniewieściałości „roślinożernych samców” jest w Japonii używany bardzo szeroko i z lubością. Mam spore wątpliwości czy słusznie. Zalecał bym daleko posuniętą ostrożność w tym względzie. No i nasza „dama w opałach” to nie jest przecież taka skończona melepeta. On szybko orientuje się, że ten pies dużo szczeka. Ale kąsa wyłącznie jak mu na łapkę czy ogonek się nadepnie. A umiejętność tę (unikania depatania) pod wpływem intensywnego i skutecznego smarowania szybko opanuje.

    A tak swoją drogą ciągle mi ta przemoc nie może wyjść z głowy. Przecież dziewczę poddające swojego wiarołomnego lubego zabiegowi „ręcznej perswazji” nie jest u nas niczym nowym. Panna z mokrą głową przeprowadziła swojemu obiektowi westchnień zabieg o wiele bardziej brutalny. Po którym to wyczynie na jego wychlipaną uwagę „że teraz to kosmyka na pamiątkę nie dostanie”. Z jadowitą ironią stwierdziła, że tego co jej w rączkach zostało na parę takich pamiątek starczy.

    W sumie trochę tak… ale to przecież romantyczna bajka :)


    Jak by nie patrzył to jest prawda. Mamy tu osobnika zakochanego który musi pokonać trudności w związku. Osoby dobrali kontrastowo . . . . ale chyba obecnie jest na to moda. A może nawet coś więcej.

    O matko . . . i znowu nam się ci rycerze na regulaminowo białych koniach zajechali.

    Tak na marginesie symptomatyczne jest tu, że narysowane przez Naoto błądzące w uczuciach zakute łby mają europejskie wyposażenie.

    Tak to kod kulturowy, tak wynika z tego co tam sobie obecnie czytam.

    I prawdę powiedziawszy niejaki Wiliam S. Jak by tak wstał z grobu i zobaczył co ta jego opowieść o nieszczęsnych nastolatkach z Werony nawyprawiała. To sam przeklął by swoją prawicę aby do końca życia pisała wyłącznie rubaszne i figlarne komedyjki kojarzące się z podkasaną muzą.

    Cóż, chyba Japończycy z sytuacji „on zimny, a ona gorąca” mają jakąś niesamowitą bekę. Ale to może nam umykać bo to być może kod kulturowy. Swoją drogą manga o takim tytule jest. I jak to napisał jeden z czytelników. „Obejrzałem, to jest tak głupie, że aż kupię.” Może ktoś lepiej obeznany z tematem coś nam tu napisze.

    Zresztą . . . w kwestii mało wysublimowanych zabiegów stosowanych wobec Naoto w kwestii erotycznej też by się przydało wspomnieć temu fachowcowi. Tu również coś nam jakby umyka a drażni. Nooo i tu nam się jakby Kotoko Iwanaga pięknie kłania. Według naszej normy kulturowej to przekraczanie przez Nagatoro strefy osobistej wobec partnera. Który sobie tego raczej nie życzy zakwalifikowalibyśmy jako molestowanie. A jeśli wyobrazimy sobie tu zamianę ról. To możemy być pewni, że ten komiks właśnie dopalał by się na feministycznym stosie. Chociaż nie, nie wydano by tego.
  • Avatar
    Jiri50 5.03.2024 09:38
    W kwestii wyjątkowości
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Moim zdaniem Nagatoro to mądra kobieta. Młoda, ale już mądra. I w pewien sposób wyjątkowa.


    Myślę, że ta kwestia wymaga wyjaśnienia. Dlaczego też uważam, że to mądra i wyjątkowa kobieta?

    1. Bo nie szuka rycerza z bajki. Ba z romantycznych bajek o rycerzach kpi sobie niewybrednie. Jak sama to ironicznie zauważa romantyzm jest dla przystojniaków. Tak ładnie tłumaczy niezbyt chwalebne postępki. Uległam, ach on był bardzo romantyczny. Oj. o tym ile ta romantyczna oprawa kosztowała i tym, że to jednak ciacho nie wspominajmy. Przypomina mi się ten mem. Przystojniak w biurze mówi babce – świetnie wyglądasz. Ta jest zachwycona – Ależ jesteś słodziak. To samo mówi jej gość nieatrakcyjny – ta już dzwoni zgłaszając molestowanie. Rycerzowanie możesz prowadzić jak odpowiednio wyglądasz. Ba . . . . wtedy nawet pirat, rycerz rabuś czy inny obwieś i krętacz . . . . jest do zaakceptowania. Taka szczerość rzadka sprawa. Nawet jeśli jest spowodowana irytacją z powodu kosza. Szacun.

    2. Zgadza się umiejętność doboru odpowiednich ludzi na przyjaciół to niewątpliwie mądrość. A takimi Nagatoro najwyraźniej się otoczyła. Bez nich mieli byśmy nie więcej niż 2 tomy tej historyjki. Na tyle starczyło by jej cierpliwości i „inteligencji emocjonalnej” aby wytrzymać z mocno pod tym względem ograniczonym partnerem. Dzięki bogu za przyjaciół. Tu nawet jak robią ją w konia dla hecy to w ostatecznym rozrachunku wychodzi z tego coś dobrego. Słodkie i nierealne . . . ale czyż o czymś takim właśnie nie marzymy. Tak nie wiem czy ta ich przyjaźń nie gra nieomal równorzędnej, co ich związek roli w tej opowieści.

    3. Jest taka scena w której Nagatoro uczy Naoto chwalenia innych. Zabawne, że sama ma z tym chyba znacznie większe kłopoty. ;-))) Też nie potrafi chwalić. Ale gdy usiłuje szczerze odpowiedzieć dlaczego go ceni mamy kadr jego pleców pochylonych nad sztalugami. To czym jej zaimponował to upór i determinacja w dążeniu do celu. To wybranie swojej drogi i trzymanie się jej. Trochę to coś innego niż tokujący przed nią koledzy.

    W sumie tylko tyle . . . . czy aż tyle? Mądra i wyjątkowa? W sumie tanio jej to wyszło . . . ale nie ma co narzekać i spodziewać się cudów. Jakiegoś rycerzowania czy innych cudów. Nawet coś tak skromnego robi spore wrażenie.
  • Avatar
    Jiri50 4.03.2024 10:55
    Re: Pogoń za złudzeniem?
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Chyba wolę film. Materiały okołomangowe i okładki . . . . są tu czasem bardzo niesmaczne. Film po tym względem wygladzili.

    Chyba każdy facet ma w sobie coś z białego rycerza. W 95% jest to niewątpliwie zakuty łeb. A w nim parę mało realnych wyobrażeń nt. kobiet. W którem to pustym łbie to złudzenie o „przyrodzonej dobroci” kobiet jest na jednym z pierwszych miejsc.

    Niestety sam tak mam. Drobna brunetka, do tego z brązowymi oczami może mi spokojnie podprowadzić portfel. A ja zacznę się zastanawiać jakie biedactwo miało problemy i powody aby mnie przekręcić. I w mojej głowie natychmiast pojawi się obraz tego jak z podprowadzonych mi pieniędzy karmi głodne rodzeństwo.

    Choć powiedzmy sobie szczerze . . . zwykle kupuje sobie za to szykowne szpilki.

    Moim zdaniem Nagatoro to mądra kobieta. Młoda, ale już mądra. I w pewien sposób wyjątkowa.


    Niewątpliwie się zgodzę. Ale chciałbym tu zwrócić uwagę, ze nawet ten w „ukropie kąpany” ideał musiał najpierw trzy razy sprać biednego Naoto zanim się zorientuje, że to jego raniące jej ego zachowanie wynika z jego nieporadności społecznej. A nie jest celowym działaniem w którym przekazuje jej „spadaj maleńka”.

    A to robi akurat tylko raz. To będzie nr 2 – oddanie chusteczki.
    I wydaje się, że nasz „ideał” został w sumie tym kupiony. Wreszcie facet który się postawił i nie zabiega tak nachalnie o jej względy jak reszta samczej populacji.

    Nieporozumienia w końcu się wyjaśniają. Para zaczyna relację. Pytanie tylko czy bez tego nieporozumienia. Taka atrakcyjna Nagatoro zwróciła by uwagę na siedzącego pod swoim kamieniem Naoto.

    I to jest bardzo intrygująca kwestia. Co autor miał tu na myśli.
    Ba zdaje się autorzy nie do końca podzielają nasze po europejsku romantyczne zapędy w tym względzie. A wręcz dodają tam chyba coś jeszcze.
  • Avatar
    A
    Jiri50 4.03.2024 08:57
    Pogoń za złudzeniem?
    Komentarz do recenzji "Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack"
    Zapewne część czytających ma z tych naszych przemyśleń na temat jakiegoś „drugiego” dna Nagatoro niezłą bekę. W sumie można by skwitować całą serię prostym podsumowaniem. Romans szkolny z absurdalnie niedobraną parą.

    Nic nowego, motyw tak obecnie zgrany, że wręcz wyświechtany. No i czym te głupole się zachwycają? Dodajmy do tego jeszcze fatalny fanserwis, w dużej mierze bazujący na eksploatowaniu wątku seksualności nastolatków. Z naciskiem na „ukryte pragnienia” naszej rozbrykanej pannicy. Panna ma być kawaii, ale . . . niech będzie tsundere. Mają być cycki, mała zaświeci bielizną. Gość obowiązkowo wycofany nerd przegryw. Zestaw w sumie chyba obowiązkowy jak twierdzą znawcy rynku.

    No może dla jakiejś odmiany zamienimy role w zgranych schematach i ludzie to kupią bo to lubią. Bo to się sprawdza i sprzedaje.

    Chyba w pewnym momencie sam tak to oceniłem i dałem sobie siana. Ale całkiem możliwie, że to nie do końca jest takie proste.

    Jednak . . . . są tu też dosyć ciekawe motywy i bardzo interesujące zestawienia sytuacji. Jakoś zbyt dużo tego, aby uznać to wyłącznie za czysty „wypadek przy pracy” zespołu jadącego oklepanymi schematami.

    Jeśli zgodnie w sugestią szanownego recenzenta podstawimy pod Nagatoro „nowczesną i wyemancypowaną” kobietę to np. ta jej szydera z „rycerskich” fantazji naszego „bohatera ostrego i szybkiego miecia rodem z fantasy” nabiera bardzo ciekawego wydźwięku. Zdaje się zupełnie jakoś nie na miejscu w takiej serii.