x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ach! To nieprzyzwoite!
Re: Jak na razie nie daję rady
Baczność towarzyszu Sutek!
Do plusów anime zaliczyłabym różne dziwne sytuacje wynikające z nieporozumień między siostrami, nauczycielem i pielęgniarką szkolną, co w sumie jest osią całej fabuły. Dzieci z podstawówki w roli swatek i nauczycieli wychowania do życia w rodzinie – czemu nie, jednych to od razu odstarszyło a mnie to nawet przestało przeszkadzać. W końcu, każdy z nas był kiedyś takim smarkaczem, któremu wydawało się, że wszystko wie ;D
Jeśli chodzi o postacie to szczególnie polubiłam wychowawcę klasy, który najmniej wie co się wokół niego dzieje, Mitsubę – wredną jedzę, mającą jak każdy swój słaby punkt (nigdy nie jest się za starym na majtoszki w misie xD). Jestem też fanką ojczulka dziewczyn – to doskonały przykład kochającego tatusia, spełniającego swoje obowiązki pomimo deszczu, słońca i… kliknij: ukryte złapania przez niebieskich xD Średnia siostra, Futaba irytowała mnie nieziemsko, może dlatego, że nie potrafię sobie wyobrazić 11latki mającej fioła na punkcie cycków i będącej masochistką („Please sensei, kick me! Hurry!”). Za to postać małomównej Hitohy, wiecznie z nosem w magicznej książce nie jest niczym nowym, widziałam podobne typy w innych seriach np. Chiaki z „Minami‑ke” – obie mają cięty język i podobny styl bycia.
Ogólnie, perypetie siostrzyczek nie wyżarły mi mózgu, nie jest to jakiś geniusz, ale BARDZO lekka rozrywka między „poważniejszymi” seriami o ile choć trochę toleruje się humor serwowany w „Mitsudomoe”.
Btw, nigdy nie nazywajcie chomika Sutkiem. Skrzywdzicie biedne zwierze D>
" (...) vampire actually DIE under the sun, and not sparkle like a disco ball. "
Jeśli chodzi o postacie, to moim faworytem pozostaje bezapelacyjnie biszny emo ksiądz, który ze znienawidzonej postaci ewoluował w ulubioną. Jest z nim przeciez tyle epickich zdarzeń! Do tego grona dołączyłabym jeszcze doktora Ozaki, najnormalniejszą postać, która rozumuje w sumie logicznie i kliknij: ukryte w razie czego, nie ma zaparć przed robieniem eksperymentów na własnej żonie. Moje serce podbił też Natsuno zapylający po wiosce w różowych trampkach xD Kit z tym, że był obiektem westchnień znienawidzonej Megumi, wyglądał jak ćpun i udawał bad boy'a a nim nie był (patrz: trampki). Tytułowe Shiki nie darzę zbytnią sympatią, kolesia‑kota zwanego Tatsumi od początku nie mogłam zdzierżyć, para Chizuru i Seishirou za rzadko się pojawiała żebym sobie o nich wyrobiła zdanie. Sunako również nie polubiłam bo z reguły nie mogę patrzeć na przesadzone emo dzieci kliknij: ukryte bez względu na to ile lat by one nie żyły.
Podsumowując, mimo, że fabuła na poczatku nie zachęca, ciągnie się i ciągnie by przyśpieszyć w okolicy 16 odcinka, warto dać szansę temu anime. A nuż, widelec, okaże się tym ulubionym ;) Ode mnie jak narazie otrzymuje solidną siódemkę.
Ja tu gagu-gadu a Towarzysz Zadowolenie siedzi pod kroplówką
Po drugie – wrażenia z Kuro II… No właśnie… mogę powiedzieć tylko tyle, że mi się nie podobało. Bardzo. Jak przeczytałam pierwsze zapowiedzi dotyczącego drugiego sezonu, nasunęła mi się myśl w stylu „po kiego grzyba oni to robią?!”. Za kontynuację się wzięłam bo chciałam zobaczyć co tam sobie twórcy wymyślą, ale też dlatego, że lubiłam pierwszą część. Nie wiem, może moje zainteresowanie kuroszitem było tylko chwilowe, dlatego idiotyzmy nie rzucały mi się w oczy jak w dwójce. No, bo powiedzmy sobie szczerze, czy obrzucanie się jajkami było fajne (7 odcinek)? Według mnie, było to żalowe. Fakt, w jedynce obrzucali się bułeczkami, wystąpił anioł transwestyta i gnijąca królowa jak dobrze pamiętam, ale „Kuroshitsuji II” było stworzone z samych absurdów. Nie dość, że idiotyzm gonił idiotyzm to jeszcze było tyle tych samych wydarzeń z jedną różnicą – inni bohaterowie. Szczerze, w pierwszej serii Ciel przebrany w damskie ciuszki był fajnym motywem, ale wciśnięcie w nie Aloisa – to już się nazywa „odgrzewanie starych kotletów”. Przykłady można mnożyć.
Sama postać Aloisa wzbudza różne emocje, dzieciak od początki przypominał mi Wratha z FMA, dlatego też nie zdziwiło mnie to, że ta sama osoba podkładała głos pod obie postacie. Tyle, że Wratha mi było szkoda – odtrącany, biedny, nikt go nie chce, jego zachowanie można jakoś wytłumaczyć, a Alojzy? W anime dano nam do zrozumienia, że od początku miał nieźle poprzestawiane pod sufitem. A! Jeszcze Luka (zazwyczaj wszyscy o niej zapominają), jej postać chyba była najbardziej normalna, jak na standardy tego anime.
Claude – jego od początku znielubiłam, ale nie za podobny wygląd do Sebastiana za który większość fangirlsów go nienawidzi (weźcie sobie dajcie na luz), ale za ogólna postawę. Po prostu patrzę na tego kolesia a on zdaje się do mnie krzyczeć „Patrz jaki jestem zajebombastyczny!”. Wątki „Alois + Cloude = love” przemilczę…
Hannah – przy każdym jej występie w anime łapałam się za głowę i myślałam co ona jeszcze nam pokaże (w dosłownym i przenośnym znaczeniu), Sebastian został całkowicie obdarty z jego godności demona a Griella w ogóle nie powinno być, bo był wciśnięty na siłę z marnym skutkiem (co oni zrobili z moją ulubioną postacią?!).
Co jeszcze uwiera? Nagość pokojówki i za duże natężenie shonen‑ai. Tutaj dość oficjalnie bohaterowie manifestowani własną orientajcje, kiedy w jedynce nie była ona jasno przedstawiona. No, ale że targetem są głównie fanki relacji męsko‑męskich, nic dziwnego, że wciśnięto tam tyle tego, nie zachowując umiaru.
Dobra, czego się spodziewałam? Jak już potwierdziło się, że Ciel jest żywy, miałam nadzieję na pojedynek miedzy paniczykami i nie chodzi mi o taki rodem z „Pokemonów” z tekstami typu „Sebastian, wybieram cię! Przynieś mi nieżywego Clouda!”. Spodziewałam się dobrej intrygi i więcej mhroku, ale nie emo mhroku. Szkoda, że tego nie uświadczyłam i co więcej już widzę następną trzecią część kuroszita, bo przecież to co popularne to daje kasę, a Japończycy na pewno nie zmarnują okazji do zarobienia szmalu ;)
Moe towarzyszki do boju!
Seria na pewno nierówna o czym się zdążyłam się przekonać podczas seansu. Pierwszy odcinek mnie zaciekawił i chętnie sięgnęłam po następne. Byłam przygotowana na odcinki typu „o wszystkim i o niczym”, mimo wszystko, gdzieś około 7 lub 8 troszeczkę mnie zaczęło to nużyć. W dwóch ostatnich, nareszcie uświadczyłam jakiejś akcji i klimatu wojska. bo do tej pory miałam wrażenie, że dziewczyny cały czas są na wycieczce szkolnej a nie pracują dla dobra ojczyzny. Końcówka jak najbardziej mi się podobała – kliknij: ukryte happy end! J Co innego mogłoby być?
Openingbardzo przypadł mi do gustu i moim skromnym zdaniem powinien jednak spełnić funkcje endingu. Dobrze by się to sprawdziło zwłaszcza w 11. odcinku kliknij: ukryte (dziewczyna zostaje postrzelona a oni tu wyskakują z popową piosenką :/ To kompletnie zepsuło klimat). Utwory wykorzystane w anime są miłe dla ucha i na pewna stanowią kartę atutowa serii.
Postacie… No tak, zarzuca się im brak własnego mózgu lub jego namiastki… Ja tam wole się w tej sprawie nie wypowiadać bo zachowanie dziewczyn, jakoś szczególnie mnie nie denerwowało. Polubiłam nawet główną bohaterkę, która nie krzyczy wszem i wobec „Uratuje świat, jestem super hiroł!”. Ma swoje marzenia i powoli je realizuje kliknij: ukryte ]a przy okazji była jedną z tych osób które się przyczyniły do uratowania dwóch królestw przed wojną.
Grafika – powiem tylko: gitez majonez, szafa gra! J (czyt. bardzo dobra)
Mimo iż seria nie jest rewelacyjna, oglądało mi się ją przyjemnie i nie szkoda mi czasu. „So Ra No Wo To” dowodzi, że nie trzeba wciskać scen majtkowych do anime w którym głównymi postaciami są młodziutkie i energiczne kobiety. To jest dla mnie wielki PLUS.
Lubie to :]
Nie dla mnie
Słabo towarzysze żołnierze
Średniak
7/10
Manga
Nie znasz tej serii? Spróbuj z anime może Cie zaciekawi i weżmiesz się za wersje paperową. Odradzam zaś wszystkim tym którzy czytali mangę.
Myślałam że wytrwam....
Ocena: 4/10 głównie za fabułę.