x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Dla mnie 9/10. Oglądnąłem już 3 raz w ciągu ostatniego roku. No i absolutnie przepiękna grafika.
Re: Nyc specjalnego
Czyli jeśli coś nie „wywołuje u widza przerażenia, wstrętu, strachu, lub niepokoju”, to słaby z tego horror, lub nim nie jest. Dla mnie Shiki nie jest horror'em, bo nic z tego we mnie nie wywołało. Najwyżej był dla mnie mroczną opowieścią nadprzyrodzoną. Ale horrorem? Nie.
I osobiście nie znoszę wszystkich pseudo horrorów typu „Piła”, „Masakra piłą mechaniczną” itp. dlatego podobny zarzut proszę już sobie odpuścić w ewentualnej ripoście. Dla mnie to filmy chore.
Re: Aż dziw bierze, że ...
Tak się składa, że ja i wielu członków redakcji (możesz mi wierzyć na słowo) wykazuje się zadziwiającą znajomością wielu „wybitnych” pozycji i tytułów (niesamowite!!), czy to w zakresie anime (można popatrzeć na listy), czy filmów i książek. I popatrz… Wystawiliśmy Toaru wysokie noty. Widać, albo my wszyscy nie dorastamy Ci do pięt, albo po prostu przesadzasz ze swoimi wywodami.
Toaru nigdy ambitne być nie miało, ani nawet w 1% nie stara się za takie uchodzić. Jest autoironicznym shounenem, mieszającym wszelkie popularne schematy i wyróżniki znane z anime, łącząc je w spójną całość, a przy tym w swoisty sposób parodiujący obraz typowego shounena. Treść jest lekka, humor prosty, całość po prostu przyjemna.
I pytam- dlaczego to nie może się podobać? Podobało się, wystawiam 9 na przykład. To jak mówić Jankowi, że nie może wystawić oceny 9 tej bułce z wołowiną, ponieważ nie może porównać jej do wrażeń kulinarnych penne ze szpinakiem i łososiem, risotto z krewetkami czy kaczką po pekińsku i homarem. Janek okazuje się, że Janek jadł te wszystkie specjały. Ale właśnie miał ochotę na świeżutką bułeczkę z wołowinką. Była znakomicie zrobiona i bardzo mu smakowała. No śmiał jej za to wystawić 9. Rozumiem cię, to oburzające.
Takie serie i anime ocenia się w ich kategorii/gatunku/rodzaju. A nie stawia się je na przeciw dziełom, które nic z nimi wspólnego nie mają. Ponieważ te „wybitne” tytuły mają inną tematykę, konstrukcję, celują w innych widzów, chcą co innego pokazać i analizuje się je na innej zasadzie.
Nie, nie, nie
Miasteczka atakują wampiry. Czy pomysł oryginalny? Nie, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o realizację. Tutaj fabuła obracała się przez większość anime wokół tego samego schematu „gryziemy, gryziemy, gryziemy..”, a tle „tajemnica do rozwikłania” doktora czy to na pewno wampiry gryzą ludzi. Nie było w tym ani napięcia, ani klimatu. Końcówka powiała trochę dobrym pomysłem, ale całość do mnie nie przemawia. Wampiry, oczywiście dla mnie, był w tej serii wyjątkowo żałosne, śmieszne i „młodzieżowe”. Dla wyglądał jak banda bladych cieciów z problemami emocjonalnymi, szczególnie Megumi i spółka, których problemy i huśtawkę emocjonalną szczerze wyśmiałem. Ich zachowanie przypominało mi zdrowo walnięto grupę ćpunów z domu dziecka. I gdyby to była komedia- pewnie by mnie to śmieszyło.
Bohaterowie- nic ciekawego. Błahe problemy, sztuczne zachowania, aż zbyt przerysowane reakcje. Graficznie usiłowano czasem budować klimat „grozy”, ale przepraszam, szajbnięta Megumi może wywołać najwyżęj uśmiech politowania, i żadne zabiegi graficzne nie pomogą. A rodzina wampirów- raczej rozpieszczeni bogacze, którzy gryzą ludzi z nudów. Wampirza córeczka- jej rozważania po prostu mnie śmieszyły. Zero klimatu.
Serie nie zaskoczyła mnie również ani zwrotami akcji, ani nową koncepcją o wampirach. Wybaczą mi niektórzy moje zaślepienie, ale powrócę do klimatu wampirów rodem z „Nosferatu”, „Draculi”, „Hellsinga” czy „Vampire Hunter D”. Wampiry z Shiki i „Zmierzchu” mnie nie interesują.
Dlatego 6/10 prywatnie, obiektywnie 7/10. Widać, coś takiego trzeba po prostu lubić.
Hahaha! A niech mnie! Dobre
I powiem jeszcze raz. Tylko dla ludzi, którzy lubią od czasu do czasu oglądnąć taką serie, mają na nie w danej chwili ochotę i nie uważają takowych za dno i obrazę intelektu, a za alternatywę dla serii ambitniejszych oraz po prostu rozrywkę i zabawę. 7/10
Okropnie spartolony potencjał.
Potem nastąpiły jakieś, nie wiem, fillery, bo inaczej tego badziewia nie nazwę. Pojawił się jakiś M i N (okropność), co było tak tandetne, że aż mnie zemdliło. Po kiego oni w ogóle w tej serii byli?? No i poleciał w p**** cały klimat, inteligenta rozgrywka, gra pełna intryg. Dostałem ostatnie 10 najnudniejszych i najgorszych odcinków, które cudem wymęczyłem. Dobrze, że oglądałem po raz drugi…Owe odcinki były nudne, bez pomysłu, bez polotu. Nowi bohaterowie okazali się wyjątkowo płytcy i beznadziejni, wrzuceni na siłę. Zwroty akcji i „zagrywki” bohaterów nie miały w sobie nic z pojedynku L i Kiry. Były naciągane, banalne, oklepane i nie miały w sobie nic z początkowego zastrzyku emocji i zaskoczenia. Fabuła zrobiła się po prostu głupia. A zakończenie serii to porażka na całej linii- tak naciąganego zakończenia dawno nie widziałem. Rozwikłanie całej sprawy było zrobione tak na siłę, że jestem pewny, że chciano szybko zakończyć serię, ale nikt już na nic nie miał pomysłów, więc rachu ciachu, dwa odcinki i super umysł N'a- tandeta, a „plan” z kapelusza wyciągnięty. Grafika i muzyka bardzo dobra, szczególnie muzyka, która była wprost fenomenalna. Podsumowując. Pierwsza 1/3 DN- 9+. Naprawdę znakomicie się bawiłem. Potem do 26 odcinka- 8, wciąż trzymamy się wytycznych z pierwszych odcinków i nadal jest ciekawie. Ale ostatnie 10‑11 epizodów- 5, dno. Za całość- 7. Uczciwie. Szkoda. Wielka, wielka szkoda. Naprawdę.
Miłość i obietnica trojga przyjaciół na tle niezrozumiałej wojny
Autorzy nie udzielają nam kompletnych wyjaśnień odnośnie świata w którym dzieje się akcja, czasu, historii, Unii i wszystkich sekretów Wieży. Zostawia nas tutaj z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Ale w tym jest urok tej produkcji. Osią jest karta historii owych trojga ludzi i my, widzowie skupiamy się na ich opowieści. Epizodzie na tle czegoś znacznie większego i niezrozumiałego. Tak jak bohaterowie, nie za dużo wiemy co się dzieje gdzieś tam za horyzontem. Ale to jest nieważne. Wojna jest tam, gdzie jest, daleko od nich. My obserwujemy ich małe zwycięstwo, ich własną bitwę, dorastanie, uczucia i wiarę w daną obietnicę.
Nic więcej nie można powiedzieć. Anime głębokie, piękne i niezwykle ciepłe. Siadać, oglądać i przygotować chusteczki. Najlepiej paczkę. Polecam :).
Re: Jedno z najlepszych w swoim gatunku
Jeżeli dla Yumi221 Minori to jedna z najciekawszych postaci to taka jest i tyle. A jeśli dla ciebie jedna z najgorszych to taka jest i tyle. To jak się kłócić, że jedzenie chińskie nie może być dobre, bo 9 na 10 polakom nie smakuje. Nikt nie ma racji, a taka argumentacja jest śmieszna. I oto fan Toradory uznaje Minori za potrzebny twór. O Boże, wyłamałem się.
I recenzja ma charakter subiektywny. Recenzenci muszą silić się na pewien, ograniczony obiektywizm, ale nawet wtedy jest on obiektywizmem pojmowanym przez osobę piszącą. Do tego jak tekst wartościujący, pisany przez jedną osobę może nie być subiektywny? Chyba, że byłaby po to praca naukowa, zamknięta w ramach ścisłych, akademickich kryteriów. Tylko co, mamy do recenzji anime zatrudniać doktorów akademickich i profesorów? I nawet wtedy taka praca nie jest wolna od subiektywizmu, bo jak może być? I proszę przeczytać definicję recenzji i jej typologię.
Żeby wreszcie ludzie zrozumieli, że inni mają odmienne zdanie i mają do tego święte, cholerne prawo…
Re: Komentarz do recenzji :)
Dramatyczna opowieść o tym, jak bardzo boli upadek z wysokości i Dla mnie to anime mogłoby nigdy nie powstać, bo już dawno się tak nie rozczarowałam… Czasem naprawdę lepiej nie wiedzieć, co też takiego przydarzyło się bohaterom po zakończeniu serii
Amen!
Gdyby Nawiększy Upadek z Wysoka miał imię, to był by nim ten tytuł
Darker than BLACK: Ryuusei no Gemini to:
1. Największa klapa roku 2009
2. Dno i sitowie, z kompletnie bezsensowną, niewyjaśnioną, głupią, pustą, sztampową i nieprzemyślaną fabułą, której tutaj chyba, po zastanowieniu, nie ma.
3. Najgorsza, najbardziej spartolona kontynuacja jaką widziałem.
4. Najbardziej zaprzepaszczony potencjał.
5. Kpina z widzów i fanów DtB.
6. Zniszczenie klimatu, bohaterów i oryginalności świata. Wszystkiego.
7. Rzecz, której istnienia nie uznaję. Oświadczam: Darkerk than Black: Kuro no Keiyakusha nie ma kontynuacji i mieć nie będzie. Fanfików nie uznaję.
3/10 (za Hei'a i pierwsze 2 odcinki) i apeluję do każdego kto uwielbia Darker than Black. Nie oglądajcie tego. Trzeba mieć szacunek dla swojej inteligencji.
......a nawet mi się tego nazywać nie chce
Anime to badziewie jeśli chodzi o wojnę to raz. Ale tutaj chyba nikt się nie zdziwi. Niekonsekwencja, niewiedza, niedopracowanie w dziedzinie arsenału, zasad ich działania i w ogóle w miarę dobrych realiów „wojny” (tutaj sielanki lub pikniku z czołgami). Bohaterowie to nijakie biozony i cycate laleczki, bez charakteru. Dialogi to kompletna klapa, wręcz żałosne jeśli chodzi zarówno o poziom, jak i ich humor czy powagę (brak i pierwszego i drugiego). Dalej. Serii dawałem długo szansę (znaczy oglądałem ją i miałem nadzieję) ze względu na romans na tle wojny. A takie zwykle wypadają dobrze. Tutaj romans to był trójkącik niedorównujący poziomem nawet przeciętnym haremówką. Rozkręcił się (przesadzam) dopiero pod koniec serii i to w tak przyspieszony i nudny sposób, że ledwo go odczułem (ja…). Fabuła jest dziurawa jak kocioł, tak jak i logika anime. Przecież myślałem, że zejdę kiedy oglądałem odcinek z wyzwalaniem „niby Żydów) z tych obozów. Tylko kilka razy widziałem coś tak głupiego i do tego jeszcze niby silącego się na dramatyzm. Dalej już mi się pisać nie chce. Grisznak ujął wszystko pierwszorzędnie.
i zgadzam się z tym co napisał slv niżej. Rynek rzeczywiście się uwstecznia…
gniot.....
Nie polecam. Bierzecie się za Noir albo Black Lagoon.
Re: Zbyt łagodnie Pan się z tym tutułem obszedł
9? A pewnie, że tak!
No ale bohaterowie są pierwszorzędni. Kyon to najlepsza męska postać jaką widziałem spod gatunku szkolnych komedii. Jego charakter, podejście, wyraz twarzy i, tu genialny wybór, gra seiyuu, który swoim głosem nadawał narracji niesamowity klimat. To sprawia, że polubiłem go od początku serii, bowiem facet nie podszedł mi pod żaden znany schemat. Haruhi to już inna bajka, wcielenie chaosu, żadne moe ani kawaii. Charakterek wręcz prześmieszny, a jakże na dłuższą metę niebezpieczny. Ale jest to postać która ma w sobie „to coś”, czego nie zdefiniujesz, ale wyczuwasz. Za bohaterów imo 10 totema jest absolutnie adekwatna.
Kwestie techniczne pominę, ale o muzyce wspomnieć muszę bo jest świetna. Kawałki są dobrane wręcz idealnie to wydarzeń na ekranie. Duży plusik
Melancholia Haruhi Suzumiyi to anime oryginalne, przezabawne i niezwykle klimatyczne. Swoiste połączenie szkolnej komedii z s.f i romansem + oryginalne zrealizowanie nadały temu anime w moich oczach status „kultowego”. Bohaterowie- pierwsza klasa, wybijający się wysoko ponad schematyczne wzorce, fabuła- zakręcona i dynamiczna, strona techniczna- bardzo dobra, ale nie jakaś powalająca. Nie dziwi mnie popularność serii za granicą, bowiem jest zasłużona. Polecam z całego serca i zgadzam się z 9‑tką Totema, gdyż jest absolutnie właściwą oceną tej serii. :)
PS. Radzę oglądać tą serię z angielskimi napisami, gdyż nieliczne polskie tłumaczenia zawierają mnóstwo błędów.
Znakomite, naprawdę wspaniałe anime
Niezwykle podobał mi się rozwój i zakończenie wątku miłosnego między Tanaką a Ohno. Naprawdę fajna para i ogromny plus dla twórców za to. Bałem się, że przestawią ich sztucznie jako „tylko” przyjaciół. Na szczęście widać, że twórcy to nie byli partacze, jakich pełno przy robieniu pełnokrwistych romansów anime, gdzie nikt nie kończy z nikim- BŁE! Nie zgadzam się również co do tego, że parring Sasahary i Oguie jest nie dopasowany. Dwoje ludzi mających problemy sami ze sobą, ale potrafiącymi uzupełnić się nawzajem. Za te dwa parringi w tej serii hontoni arigato.
7 odcinek przyznam był niezwykły. Praca, rozstania, postawienie kolejnego kroku dalej. Nostalgiczny, ale świetny odcinek. Późniejsze szukanie pracy przez sasaharę, niepowodzenia, otwarcie się Oguie, jej powrót do realizacji swoich marzeń, pierwszy, mały kroczek w rysowaniu mang na Comic‑Fes. Cieszą ludzkie reakcje bohaterów, ładnie skonstruowane charaktery postaci. Ech, Genshiken ma tyle smaczków i małych, cieszących elementów, że nie sposób ich wymienić.
W jakimś stopniu każdy bohater zrealizował to o czym marzył. Znaleźli swoje miejsce, nie zapominając kim są naprawdę, i jaka miłość, jaka pasja ich ukształtowała. Żadnych melodramatów, angstów, tragedii. Mimo satyr i parodii (z parodii yaoi to się uśmiałem) to anime o normalnych ludziach, w normalnym życiu, a tą różnicą, że to ludzie szczerzy wobec siebie. Ot też dowód na to, że lepiej mieć liku przyjaciół na śmierć, niż rzesze kontaktów i znajomych, którzy na końcu okażą się nic nie warci. I mieć gdzieś co inni o tobie myślą :)
Bardzo podobało mi się zakończenie 2 serii. Ten ending, te wspólne rozmowy bohaterów w tle, śmiech i żarty. Dowód, że nadal są razem, a Genshiken nie umarł, a żyje dalej, wraz ze swoimi członkami. Aż się popłakałem na zakończeniu 12 odcinka. :) Zżył się człowiek z bohaterami (bo podobni? ^^).
Wspaniałe anime. Jestem nie tylko szczęśliwy, ale i dumny, że je obejrzałem. Polecam z całego serca. Za obie serie 10. I możecie mnie spalić
3 seria byłaby przeze mnie jedną z 3 najbardziej wyczekiwanych kontynuacji w całej mojej karierze fana anime. Więcej takich serii!!
Pozdrawiam :)
Bardzo dobre i oryginalne anime
Codzienne problemy, drobne uczucia, ukazanie życia prawdziwego otaku, bohaterowie- zwykli ludzie. Oto smaczki tej serii, które powinny przemówić do umiejących docenić tego typu serie, widzów.
Grafika grafiką. Przy dobrym pomyśle, bohaterach i ciekawej realizacji nie ma dla mnie większego znaczenia. Jest dość dobra by uprzyjemnić seans. Cieszy niezwykłe zróżnicowanie w aparycji postaci. Większość anime, szczególnie te najnowsze, podobne różnice podkreślają jedynie różnicą w stroju, wzroście i fryzurze. No i kolorze oczy i włosów. Tutaj każda postać jest inna i jest to niezwykle udany zabieg.
Ode mnie 9. Dlaczego? Bo coś nowego, łykałem odcinek za odcinkiem. Obie serie + OVA łyknąłem w jeden dzień + zarwaną nockę. Naprawdę warto zapoznać się z Genshiken :). Pozdrawiam
Re: hm
Dobre, dobre, zaskakujące
Jeśli kiedyś pojawi się druga serie, to będę naprawdę szczęśliwy. Jedno z nielicznych dobrych anime tego sezonu.
Re: grafika
Zachęcam do napisania recenzji alternatywnej. Dwie różniące się recenzje to zawsze lepszy obraz dla potencjalnego odbiorcy. :)
Uhhh...
Ach....te romanse..kawaii
Po pierwsze są to pocałunki. Nawet nie chce mi się liczyć romansów w których pocałunki padały najczęściej pod koniec samej serii, i to czasami w taki niesatysfakcjonujący sposób, że żal, lub takich w których bohaterowie na koniec jedynie się przytulali albo łapali za rękę. Po czymś takim człowiek zostaje przed monitorem z napisem w oczach „wtf?”. W kimikiss pocałunków jest pełno, są ładne, pełne i długie, zaś na końcu bohaterowie nawet całują się raz ,a dwa razy co w ogóle było fenomenem :P . Po drugie słowa „kocham cię” również w tej serii padały nie raz, nie dwa, za co dziękuję Bogu, bo czasem też nie można się tego doczekać, aż do ostatniej minuty. Po trzecie zaś to anime ma absolutny, całkowity, w pełni zrealizowany kliknij: ukryte happy end, dzięki któremu mogłem się swobodnie wypłakać. Tak więc 3 wieeeelkie plusy za taki romans :)
Co w tej serii może drażnić to kilka środkowych odcinków, w których rzeczywiście akcja leci z prędkością martwego żółwie (szczególnie odcinki jak Kouichi i Hoshino chodzą i chodzą itp), ale cóż, nikt nie jest doskonały.
Co zaś mnie irytowało to osoba Kai'a i Hoshino, których utopiłbym w najbliżej rzecze, wcześniej na wszelki wypadek zabetonowując ich w ołowianych kabinach. No, w ostatnim odcinku Hoshino zachowała się bardzo dobrze i ładnie, ale powinna była to zrobić wcześniej i zmyć się z ekranu na dobre.
Ogólnie show był ładny, wszytkie wątki zostały zakończone, i nie mam uczucia niedosytu. Aha, co jeszcze jest świetna, to to, że nie ma żadnego głupiego dramatu, ucieczek, separacjii, śmiertelnych chorób, przeprowadzek za granicę, rocznych rozstań, śpiączek, transferów szkolnych (nie licząc Hoshino, ale jej nie lubię) itp, itd, czyli najbardziej irytujących mnie w romansach rzeczy.
Grafika i muzyka to mnie mało przy romansach obchodzi, więc nie będę o tym pisał.
Ogólnie anime jest według mnie warte noty: mocne 7/10. Niemniej jednak przez to, że jestem absolutnym wielbicielem romansów, które są właśnie w takim stylu, to osobiście wystawiam 8/10. Polecam wszystkim maniakom romansów. :D
Re: Świetne, kolorowe i prześliczne
A po drugie to piszę jak JA odbieram to anime.
PS> No chyba, że chodzi ci o śmierć kliknij: ukryte theEND, kiedy chroni Anemone i Dominica, ale jak dla mnie to nie było dramatyczne tylko absolutnie heroiczne
Świetne, kolorowe i prześliczne
To nie jest realistyczne, głębokie anime o rozbudowanym podłożu psychologicznym, z wielowarstowymi bohaterami i siecią intryg w otoczeniu dramatu. Nie. To jest absolutnie nierealistyczne, pozytywne, bajkowe, kolorowe, romantyczne, epickie, zakręcone, wywołujące zawsze uśmiech szczęścia na ustach i zły wzruszenia w oczach anime, które jest jedyne w samym sobie. Polecam wszystkim miłośnikom szczęścia, radości, miłości, mechów, bohaterstwa, patosu, wielkich tekstów bohaterów itp. itd. To anime ma w sobie głębokie korzenie klasyki dawnych anime i sporą dawkę nowości. Jeśli chcesz się wkręcić i uśmiechnąć, oglądaj Eureka Seven
9/10