Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

ShoriChan

  • Avatar
    A
    ShoriChan 28.03.2022 01:00
    No i koniec
    Komentarz do recenzji "Modao Zushi: Wanjie Pian"
    No i koniec. Obejrzałam dwa pierwsze sezony na jednym wdechu tuż po skończeniu nowelki i serce mi się łamało, że nie zekranizowano jeszcze najbardziej soczystych i ciekawych momentów. Dlatego też gdy zaczęto emitować sezon trzeci, rzuciłam się na niego niczym kojot i wiernie co tydzień oglądałam kolejne odcinki.

    Nie da się ukryć, że ten sezon cierpi na tę samą przypadłość, co poprzedni, może w troszkę mniejszym stopniu, a mianowicie – wycięto całe kawały z tekstu źródłowego. Z tego powodu akcja pędzi na łeb na szyję, a dla kogoś, kto pierwowzoru nie zna ani nie ma czasu czy chęci na analizowanie każdej sceny, może być to niesamowicie dezorientujące. Yi City arc został łopatą wciśnięty w trzy odcinki, przez co tragedia i emocje uczestniczących w nim postaci definitywnie utraciły na znaczeniu (dlatego cieszę się, że nigdy tego arcu nie lubiłam, ale współczuję innym, którzy go kochają~).

    Przyjemnym akcentem było  kliknij: ukryte . Sceny takowej w nowelce nie było, a stanowiła bardzo piękny i symboliczny dodatek. Do tego wyobrażam sobie, że był to pewien rodzaj zadośćuczynienia fankom, które rzeczywistych wydarzeń z nowelki w tamtej scenie nigdy nie będą mogły zobaczyć z powodu chińskiej cenzury.

    Zakończenie  kliknij: ukryte . Nie sądziłam, że uda im się do przepchnąć przez cenzurę, ale jestem niezwykle szczęśliwa, że się to udało.

    Ogólnie powiedziałabym, że Mo Dao Zu Shi jako ekranizacja sprawdza się doskonale, lecz jako osobne dzieło… zdecydowanie potrzebuje dużo uwagi oraz skupienia, by zrozumieć o co w ogóle tam chodzi. Mimo to szczerze i z całego serca polecam!
  • Avatar
    A
    ShoriChan 27.04.2021 22:19
    Komentarz do recenzji "Otaku ni Koi wa Muzukashii"
    Bardzo przyjemny seans. Połknęłabym naraz w jeden dzień, ale zaczęłam oglądać dość późno, a nie chciałam zarwać nocki ^^" Odcinki dosłownie płynęły mi jeden za drugim i nie mogłam się oderwać. Bawiłam się świetnie, humor mnie śmieszył i pokochałam bohaterów. Bardzo również utożsamiam się z Narumi pod względem jej zainteresowań. Zwłaszcza, że sama jestem fujoshi, także wszystkie poświęcone temu gagi z Narumi i Hanako bawiły mnie podwójnie xD Hirotaka i Narumi stanowią obraz zdrowej relacji, opartej na zaufaniu i wzajemnym poznaniu (nic dziwnego, skoro znają się pół życia).  kliknij: ukryte . Boli mnie, że prawdopodobnie nigdy nie doczekamy drugiego sezonu, bo było to naprawdę kojące comforting anime. Bardzo polecam na odprężenie!
  • Avatar
    A
    ShoriChan 4.02.2021 21:44
    Kocham
    Komentarz do recenzji "Modao Zushi"
    Z twórczością MXTX miałam styczność po raz pierwszy przy oglądaniu ekranizacji Tian Guan Ci Fu i po prostu nie mogłam wyjść z podziwu jak świetna była to opowieść, bohaterowie, świat i po prostu wszystko. Zważywszy na okrutny wręcz cliffhanger na końcu donghuy, postanowiłam przeczytać nowelkę, w której również się zakochałam, nawet chyba bardziej, niż w wersji animowanej. I tak moje ochy i achy trwały przez kilka tygodni, po czym nastała depresja poodstawieniowa… bo coś tak dobrego skończyło się tak szybko i nie mogłam tego przeżyć. Wtedy doradzono mi bardzo prostą rzecz – jeśli czujesz ogromny niedosyt i smutek po przeczytaniu chińskiej nowelki, weź się za następną. I tak właśnie zrobiłam.

    Moją drugą nowelką od MXTX nie było jednak Mo Dao Zu Shi, o które tu się przecież rozchodzi, a pierwsza powieść tej autorki – Scumbag Villian Self­‑Saving System. I cóż… nie byłam pod wrażeniem. Do tego stopnia, że dropnęłam koło 40 rozdziału i może jeszcze kiedyś do tego wrócę, ale niczego nie obiecuję.

    Po rozczarowaniu jakim było SVSSS, zabrałam się wreszcie za Mo Dao Zu Shi. Doskonale wiedziałam, że istnieje zarówno nowelka (duh) jak i donghua na jej podstawie, ale nie byłam pewna w jakiej kolejności je przyswoić. Ostatecznie włączyłam pierwszy odcinek MDZS i nawet nie obejrzałam go do końca, bo tak bardzo nie wiedziałam co się dzieje. Stwierdziłam „nie, muszę sięgnąć do korzeni”, więc wzięłam się za nowelkę. And oh boi, that was a wild ride… Pożarłam rozdziały jak szakal i kiedy byłam już przy końcówce, stwierdziłam, że poznałam materiał źródłowy na tyle, by w końcu obejrzeć ekranizację. I tak też zrobiłam. Obejrzałam pierwszy odcinek jeszcze raz, a potem poleciałoooo. Połknęłam oba sezony w dwa dni.

    Faktem jest, że dla kogoś kto ani nie czytał noweli, ani nie oglądał dramy The Untamed może strasznie się pogubić w animacji. Zwłaszcza przy natłoku chińskich imion i nazw… bo dosłownie wszystko ma swoje nazwy – miejsca, bronie, przedmioty, budynki… Potrafi być to niesamowicie przytłaczające i szczerze mówiąc, nawet po dwukrotnym przeczytaniu noweli nadal nie pamiętam imion wszystkich postaci.

    Pomijając jednak tę kwestię, uważam że pierwszy sezon jest naprawdę udany. Pięknie ożywili postać Wei Wuxiana, chociaż i tak w tej ekranizacji jest mniej komiczny niż w nowelce (nic go tam nie może przebić, przysięgam) głównie dlatego, że w powieści mamy dostęp do jego wszystkich myśli, a jego myśli… let me tell you, nadal parskam śmiechem kiedy myślę o jego komentarzu na temat imion trzech psów Jiang Chenga.

    Lan Wangji… jest dokładnie taki, jak go sobie wyobrażałam podczas czytania. Stoicki, bez emocji, mówiący tym śmiertelnie spokojnym, niskim głosem. Chociaż w ekranizacji i tak mam wrażenie, że widać po nim więcej uczuć, niż kiedykolwiek było to opisane w oryginale. I bardzo mnie to cieszy, bo w końcu widać, że mu zależy. Co ciekawe, niesamowicie urzekły mnie melodie, które grał na swoim guqin. Czasami odtwarzałam sobie sceny, w których go używał po kilka razy.

    Oczywiście, trochę rozpaczam, że powycinali niemal wszystkie sceny romantyczne (oraz pijanego Lan Zhana… to ból, ja to chciałam zobaczyć w ruchu…), ale chyba w ramach rekompensaty twórcy dali nam przykokszonego Wuxiana, bo Matko Święta, gość tutaj wymiata. 15 odcinek mogę oglądać w kółko i bez końca, tak bardzo jest epicki.

    Niestety, drugi sezon nieco rozczarowuje. Pierwszy szedł w miarę zgodnie z pierwowzorem, ale w drugim masę rzeczy pozmieniali, pomieszali, przez co zrobił się tam straszny burdel. Dla kogoś, kto nie czytał noweli może się wydawać, że jest okej, ale dla mnie, jako czytelnika w pierwszej kolejności, to się wszystko kupy nie trzyma. Te pierwsze kilka odcinków w ogóle nie mam pojęcia skąd się wytrzasnęły, to miał być jakiś filler czy co? Nie mam pojęcia, ale byłam mocno zmieszana podczas oglądania.

    Ostatecznie jednak bardzo wyczekuję na kolejny sezon. Co prawda ark, który zostanie w nim ukazany nie jest moim ulubionym, ale z miłą chęcią znów popatrzę na te przepiękne postacie i niesamowite sceny walk.
  • Avatar
    A
    ShoriChan 3.04.2016 05:59
    Komentarz do recenzji "Owari no Seraph: Nagoya Kessen Hen"
    Zgadnijcie, czemu zaczęłam oglądać to anime! ^^
    *cisza*
    Las rąk widzę ._. W takim razie wyjawię ten skomplikowany sekret ludzkości! Otóż przyciągnął mnie jak muchę do lepu obrazek Miki na jednym forum. Zaczęłam żmudnie przekopywać internetu w poszukiwaniu anime, z którego pochodzi ten przecudowny blondasek aż w końcu dokopałam się do tytułu Owari no Seraph. Coś mi zapikało w głowie, że gdzieś tam ktoś tam coś tam o tym tytule wspominał. Wiedziałam tylko, że są w nim wampiry i fanserwis yaoi. To pierwsze w sumie mi zwisało, ale drugie! Cóż, nic nie poradzę, że jestem niepoprawną fanką tulących się chłopców, zwłaszcza tak ślicznych, jak tutaj. Dodatkowo, kiedy spytałam się psiółki, czy wie o istnieniu takiego animu, ona zaczęła się ekscytować i poleciła mi natychmiastowe obejrzenie. No ok, więc oglądam. Główny bohater od razu mi nie przypasował – irytująco arogancki i pewny siebie. Poznawszy całe grono postaci, stwierdziłam, że to anime z typu „nie podchodź do tego na poważnie, bo wyrwiesz sobie wszystkie włosy z głowy”, dlatego też nabrałam do serii dystansu jak stąd do Tokio i po prostu cieszyłam oczy Miką, kiedy pojawiał się na ekranie (tak, to głównie dla niego to oglądałam xD). Muszę przyznać, że komedia z tego zacna! Szkoda tylko, że niezamierzona.  kliknij: ukryte 

    No ok, obejrzałam pierwszy sezon. Nie było tak źle, ale fanserwisu yaoi stanowczo za mało, dlatego włączamy drugi! Pierwsze odcinki strasznie mnie nudziły (nawet biorąc pod uwagę walki). Podobnie, jak w pierwszym sezonie, wyczekiwałam ponownego spotkania Yuu (który stał się jakiś taki mniej wkurzający) i Miki.  kliknij: ukryte , ale nadchodzi trzeci sezon! Więcej yaoistycznego fanserwisu <3 Więcej Miki <3 Więcej nielogiczności! Już nie mogę się doczekać! :D
  • Avatar
    ShoriChan 1.04.2016 16:30
    Komentarz do recenzji "Nanatsu no Taizai"
    Dziękuję bardzo ^^
    Wiem, że nie powinnam sugerować się „recenzjami” z Tanuki, ale czasami jest to silniejsze ode mnie, naprawdę.
    Co do twoich pytań:
     kliknij: ukryte 
     kliknij: ukryte 
    3. Guila ma oczy zamknięte, bo to część jej wyglądu, ale widzi normalnie xd (Trochę jak Brook z Pokemonów xD)
  • Avatar
    A
    ShoriChan 29.03.2016 15:51
    Komentarz do recenzji "Nanatsu no Taizai"
    Czasami zbyt szybko się poddaję, naprawdę. Nanatsu miałam na oku przez dłuższy czas, ale przez średnio pochlebną recenzję obawiałam się sromotnego rozczarowania i zmarnowanie czasu na oglądaniu. W końcu przyjaciółka zmotywowała mnie (czytaj: zastraszyła, grożąc bolesną śmiercią), żebym obejrzała przynajmniej jeden odcinek. Pod obstrzałem jej dupotrujczych wiadomości uległam i włączyłam ten cholerny, pierwszy odcinek. Do dzisiaj jej dziękuję, że nakłoniła mnie do obejrzenia tego anime.

    Nanatsu nie jest przygodówką z najwyższej półko, lecz jednocześnie potrafi idealnie wciągnąć widzów w wir fabuły. Na dobrą sprawę, fabuła też niezbyt głęboka, ale najważniejsze, że intrygująca! :D

    Mimo wszystko serię napędzają postacie i są one absolutnie zarąbiste! xD Meliodas jako taki mały zboczeniec xD Jego chyba lubię najbardziej. Gościu idealnie trafia w moje gusta. Nie dość, że system rozwala, to świetny z niego element komediowy xdd Gdzieś pod spodem ktoś napisał, że Ban będzie miał masę fanów, a Elizabeth nikt nie będzie lubił. Cóż, u mnie jest zupełnie na odwrót xD Ban mnie tak niemiłosiernie wkurza momentami, choć niezawsze. Elizabeth zaś w ogóle mi nie przeszkadza. Widywałam już bardziej irytujące dziewoje i naprawdę nie wiem, za co można jej nie lubić. Gowther – tego pokochałam od pierwszego wejrzenia xD Jego nieumiejętność rozpoznania atmosfery tak niezmiernie mnie bawiła, że chichotałam jak chora psychicznie xdd  kliknij: ukryte 

    Kreska mi w ogóle nie przeszkadzała, mimo swojej specyficzności, a animacja była równomierna i płynna, dzięki czemu sceny walk sprawiały piorunujące wrażenie! ^^

    Podobały mi się tylko pierwszy opening i ending. Drugie nie miały już tego kopa.

    Cóż, jeśli drugi sezon będzie wiernie trzymał się mangi, to szykuje się naprawdę epicka kontynuacja :D
  • Avatar
    A
    ShoriChan 5.03.2016 14:44
    Komentarz do recenzji "Dance with Devils"
    Moja miłość do ładnych chłopców mnie samą przeraża. Naprawdę. W każdym razie, jeśli spodoba mi się chłopak z jakiegoś anime, obowiązkowo muszę to anime obejrzeć. A po zwiastunie Dance with Devils w oko od razu wpadł mi Shiki. Sadomasochizm to nie do końca moje klimaty (wolę emo xDDDDD), ale był tak piękny i pokręcony, że oglądałam to anime właściwie tylko dla niego. Choć muszę przyznać, że sama fabuła całkiem mnie wciągnęła.
    Rozpoczynając seans nie spodziewałam się czegoś wielkiego, dlatego nie czuję teraz rozczarowania. Poza tym, podczas oglądania myślałam w tak znikomym stopniu, że odkrycie Wielkich Tajemnic™ było dla mnie nawet zaskakujące xD
     kliknij: ukryte 
    Jeśli chodzi o opening to bardzo mi się spodobał i chyba ani razu go nie przewinęłam xD A co do piosenek postaci – Ritsuka miała bardzo ładny, miękki głos i chyba najbardziej spodobała mi się jej piosenka z pierwszego odcinka. Chociaż utwór śpiewany solo przez Lindo też był niczego sobie. Reszta utrzymywała taki sam, dość mierny poziom, ale nie taki, żeby nie dało się słuchać.
    Grafika przedstawia się średnia. Postacie są ładnie narysowane, ale animacja trochę cierpi. Ale czego ja wymagam? xD
    W każdym razie, bawiłam się całkiem nieźle.
  • Avatar
    A
    ShoriChan 3.01.2016 02:55
    Komentarz do recenzji "Free!"
    Zanim, zaciekawiony czytelniku, zdecydujesz się odszyfrować ten komentarz, ostrzegam, że moja ocena jest w stu procentach subiektywna. Poza tym, jestem dziewczyną dość mocno podatną na urok bishounenów.
    A więc!
    Jestem z dwadzieścia minut po zakończeniu ostatniego odcinka pierwszego sezonu, dlatego odczucia i wrażenia nadal są świeże.
    Po pierwsze i chyba w tym anime najważniejsze – grafika. KyoAni jak zwykle mnie nie zawiodło. Wszyscy chłopcy wyglądają przecudnie, zwłaszcza Haru i Rin. Animacja jest płynna, zero wpadek, po prostu cud, miód i orzeszki <3
    Po drugie – bohaterowie. Szczerze pokochałam wszystkie główne postacie, a Rin – tak, ten dupkowaty, rudowłosy człowiek­‑rekin – wkroczył na listę moich animowanych mężów (nie pytajcie, dlaczego akurat on. Ja sama tego nie wiem). Jedyna postać, jaka bez przerwy mnie drażniła, i którą najchętniej wypchnęłabym z okna był ten mały, niebieskowłosy chłopkczyk, co przez większość serii plątał się za Rinem i cały czas wrzeszczał „senpai!”. Nieodmiennie mnie wkurzał, a ten jego rozdzierający, dziecinny głos będzie mnie chyba nawiedzać w koszmarach…
    Po trzecie – fabuła. Cóż, nie spodziewałam się po tej serii zbyt wiele, dlatego też nie czułam żadnego rozczarowania. Nastawiłam się na lekki, zabawny seans z natłokiem ładnych panów i męskiego fanserwisu i to właśnie dostałam. Nic dodać, nic ująć.
    Po czwarte – muzyka. Coś czuję, że początek openingu będzie za mną chodził jeszcze przez dłuższy czas. Nie mogę przestać go nucić! Właściwie nie zwracałam uwagi na melodie w tle, więc za dużo na ten temat nie powiem. Enidng mnie nie zachwycił, ale i nie odstraszył, był taki sobie.
    Daję mocne 8/10 z porywami do 9/10. Mimo wszystko dobrze się bawiłam i nie uważam czasu poświęconego na seans za stracony.
  • Avatar
    ShoriChan 6.09.2015 12:08
    Re: Wacław mówi "E, no nie..."
    Komentarz do recenzji "Akagami no Shirayukihime"
    Shirayuki to niestety anime z typu „jeżeli oczekujesz czegoś więcej, to się przejedziesz”. Mnie osobiście nie przeszkadzają wady, które wymieniłaś, bo rozpoczynając seans nie oczekiwałam niczego szczególnego. Związek Zen&Shirayuki w moich oczach wygląda na udany, ponieważ schematyczność księcia jest tłumiona przez charakter Śnieżki. Dziewczyna jest i inteligentna, i ambitna, i odważna. Dlatego ją lubię xd
  • Avatar
    ShoriChan 25.08.2015 23:11
    Re: Okej, skończyłam...
    Komentarz do recenzji "Inuyasha Kanketsu-hen"
    Heh, szwagierek xd
    Sesshoumaru… jak można go nie kochać? xD
  • Avatar
    ShoriChan 25.08.2015 21:33
    Re: Okej, skończyłam...
    Komentarz do recenzji "Inuyasha Kanketsu-hen"
    A tak na marginesie, od skończenia serii coś mnie zastanawia…  kliknij: ukryte  Pytanie to chodzi za mną i nie zamierza przestać.
  • Avatar
    ShoriChan 24.08.2015 21:41
    Re: Okej, skończyłam...
    Komentarz do recenzji "Inuyasha Kanketsu-hen"
    Cóż, Inu jest imbecylem w kilku kwestiach, ale potrafi też wykazać się inteligencją. Trochę zbyt ogólnie powiedziałam ^^'

    Kikyo była, jest i będzie okropnie denerwująca. W pierwszym sezonie nie mogłam jej ścierpieć (głównie przez to, że tak bestialsko wpakowała się między Kagome, a Inuyashę). Poza tym, zawsze była taka… dostojna. I wyniosła. Aż niedobrze mi się robi… Kikyo w drugim sezonie była na tyle znośna, że nawiązałam do niej nić sympatii.  kliknij: ukryte 

    Niestety, z natury jestem romantyczką i wszędzie dopatruję się par, a jak już jakąś sobie upatrzę, to nie ma przebacz. Z uporem osła powtarzam „oni mają być razem”. A jak nie są, to trochę mi żal xd Kagome i Inuyasha to bardzo fajna para. Zwłaszcza w pierwszym sezonie prezentują „kto się czubi, ten się lubi” ^^ Drugi sezon ukazuje nieco poważniejsze spojrzenie na ich relację, ale i tak mi się podoba. Trójkąt romantyczny z Kikyo to coś, o czym nawet nie chcę myśleć, brrr… Sesshoumaru i Rin podbili moje serce, kiedy wpisałam w wyszukiwarkę grafiki „Sesshoumaru and Rin”, a potem zaczęłam przeglądać obrazki tej dwójki.  kliknij: ukryte  Było to tak urocze, że nie mogłam przejść obojętnie. Strasznie się nakręciłam, aby obejrzeć tę scenę w anime. Był to odcinek bodajże dziewiąty…

    Na pierwszych odcinkach trzeba było nieco się skupić, żeby nie pogubić się w akcji. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale byłoby miło, gdyby jednak wydarzenia nie pędziły tak do przodu. W porównaniu z leniwym tempem pierwszego sezonu, to co nam dano w drugim, to istny galop xd
  • Avatar
    A
    ShoriChan 24.08.2015 19:37
    Okej, skończyłam...
    Komentarz do recenzji "Inuyasha Kanketsu-hen"
    ... i ryczałam jak dziecko ;_;
    Naprawdę, mam problem z przesadnym wzruszaniem się.
    Przejdźmy zatem do samego anime.

    Fabuła
    Pierwsze odcinki były okropnie chaotyczne. Tyle wątków w tak krótkim czasie… to nie mogło wyjść dobrze. Ale cóż… mogło być gorzej.

    Bohaterowie
    Kagome – zaszła w niej pewna zmiana od pierwszego sezonu, którą nie do końca potrafię zidentyfikować. Mogę jedynie powiedzieć, że dojrzała trochę.
    Inuyasha – co do niego, to prawdą będzie, iż to skończony imbecyl. Ale za to go kochamy ^^ On także nieco poważnieje.
    Kikyo – o tej kobitce mogłabym rozpisywać się w nieskończoność (czego, oczywiście, nie zrobię, bo mi się nie chce xd). Kiedy ją poznałam w pierwszym sezonie z miejsca miałam ochotę wysłać ją tam, gdzie jej miejsce – do piachu. Była czystym utrapieniem. Lecz kiedy oglądałam ten sezon zaczęłam całkiem ją lubić. W końcu na coś się przydała… Ale i tak sądzę, że dobrze, iż umarła. Tak powinno się stać.

    Sango i Miroku tworzą przesłodką parę. Zawsze życzyłam im jak najlepiej ^-^

    A wiecie dlaczego tak nakręciłam się na ten sezon? Dla Inuyashy i Kagome? Nie. Dla rozwiązania fabuły? Nie! Dla wątku Sesshoumaru i Rin! Nad opiekuńczymi uczuciami Sesshoumaru rozpływałam się jak topione masło xd No bo… to było takie słoooodkie x3333

    Ostatecznie…
    ... podobało mi się. Nie jest to z pewnością seria idealna, ale ma swoje zalety.
  • Avatar
    A
    ShoriChan 24.08.2015 10:38
    Po odcinku 9
    Komentarz do recenzji "Inuyasha Kanketsu-hen"
    Kikyo – muszę stwierdzić, że jak żywiłam wobec niej szczerą niechęć, tak  kliknij: ukryte  Jednak łatwo popadam we wzruszenie… ;-;
    Cóż, zobaczymy, co będzie dalej…
  • Avatar
    A
    ShoriChan 22.08.2015 02:41
    Komentarz do recenzji "Inuyasha"
    Jak na razie jestem po odcinku 33 i mogę stwierdzić jedno… z całego serca nienawidzę Kikyo. Nie dość, że toto manipuluje beztialsko uczuciami Inuyashy, to jeszcze specjalnie utrudnia życie bohaterom, choć i bez jej wyskoków mają wystarczająco ciężko. Chyba z 50 razy podczas oglądania odcinka 32 i 33 przemknęło mi przez myśl: „no co za szmata…” Ale cóż, jakoś przecierpię tego chodzącego trupa. Zainteresowałam się serią głównie przez drugi sezon, ale niestety… żeby móc obejrzeć drugi sezon i wiedzieć w miarę o co chodzi, trzeba najpierw oglądnąć pierwszy. Kilka najbliższych dni spędzę na obczajanii tych 130 odcinków…
  • Avatar
    ShoriChan 17.08.2015 16:53
    Komentarz do recenzji "Akagami no Shirayukihime"
    Strzelam, że jakoś przy końcówce będzie motyw pocałunku księcia, ale to tylko moje domysły xd
  • Avatar
    A
    ShoriChan 16.08.2015 13:40
    Komentarz do recenzji "Akagami no Shirayukihime"
    Jak na razie jestem zadowolona. Romans shoujo to coś, czego mi trzeba xd
    Smutno mi tylko, że nigdzie nie mogę znaleźć szóstego i piątego odcinka z polskimi napisami…
  • Avatar
    ShoriChan 11.08.2015 00:16
    Re: #osobistewyznanie (długa i nudna historia o tym, że nadmiar sprytu zabija)
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Ej, dziewczyny, ale żeśmy spam zrobiły ;-;
  • Avatar
    ShoriChan 11.08.2015 00:12
    Re: #osobistewyznanie (długa i nudna historia o tym, że nadmiar sprytu zabija)
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Tu nie ma problemu. Tylko wspominki z czasów „niewinności” :'D
  • Avatar
    ShoriChan 10.08.2015 23:30
    Re: #osobistewyznanie (długa i nudna historia o tym, że nadmiar sprytu zabija)
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Nie no, obejrzyj sobie! Raczej po jednej serii nie można się jeszcze nazwać yaoistką, no nie? xd
    A jak będziesz chciała więcej, to zastosuj terapię wstrząsową! (W moim przypadku jest to przeglądanie obrazków SasuNaru. Brrr, aż niedobrze mi się robi na samo wspomnienie…)
  • Avatar
    ShoriChan 10.08.2015 23:27
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Wiem, wiem! Naprawdę!

    W sumie, muszę się zastanowić, czy po JR będę coś jeszcze oglądać. Nie chcę się uzależnić od tego gatunku ;-;
  • Avatar
    ShoriChan 10.08.2015 23:11
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Nie, nie zaatakowałyście mnie! Broń Boże! Tylko się stresuję, ale to już moja wina! Ma się te swoje lęki… czy coś? W każdym razie, jestem dość strachliwa w tych pierwszych kontaktach z innymi i właśnie wychodzi to teraz na wierzch xd
  • Avatar
    ShoriChan 10.08.2015 22:51
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    O matko… ;-;
    Tak, lepiej mnie nie słuchajcie! Ja zielona, ja się nie znam, a się wypowiadam!
    (Nawet nie wiecie w jaki stres wpadłam, jak zobaczyłam, że ktoś na mój komentarz odpowiedział… Uczucie, jakby mi nóż do gardła przykładali charcząc: „Dlaczego w ogóle się odzywasz, sierotko Marysiu? Nikt cię o zdanie nie pytał” ;________; Zawsze tak mam, kiedy ktoś starszy nawiązuje ze mną jakikolwiek kontakt ;----;)
  • Avatar
    A
    ShoriChan 10.08.2015 22:42
    Komentarz do recenzji "Vividred Operation"
    Takie odmóżdżające magical girl. Podchodząc do tego nie liczyłam na nic wielkiego, więc mnie się oglądało bardzo przyjemnie xd
  • Avatar
    A
    ShoriChan 10.08.2015 20:47
    Komentarz do recenzji "Junjou Romantica"
    Od czego by tu… a tak!
    Kiedyś (z jakieś kilka miesięcy temu) na sam dźwięk słowa „yaoi”, czy „shounen­‑ai” dostawałam dreszczy. Zarzekałam się, że nigdy nie obejrzę nic z tego gatunku. I co? I gówno! Moje plany zniweczyła przyjaciółka, która przyszła na noc i wyżuliła ode mnie ten jeden jedyny odcinek JR. Kiedy następnego dnia sobie poszła, dopadłam drugiego odcinka, jak hiena, gdy zobaczy mięso. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się czegoś takiego. W moich wyobrażeniach yaoi było czymś złym i obrzydliwym, ale cóż… każdy się może mylić, nie? ^^ W każdym razie, po pierwszym sezonie przychodzi czas na drugi, za który wezmę się w czasie najbliższym!
    (Mimo wszystko nadal za yaoicami nie przepadam… wyjątek stanowi tylko JR xdd)

    PS.: Komentarz koleżanki poniżej rozbawił mnie do łez. Porównywać Boku no Pico (które jest hentaicem z krwi i kości!) z Junjou Romantica, to jakby przystawić cepa do rumaka i wmawiać, że cep jest lepszy – kretyństwo.