x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Adnotacja do recenzji
Re: Wykorzystane motywy
Nie wiem. Dlatego też napisałem, że >można interpretować<, a nie że się >powinno<. Można sobie gdybać, że z jakiegoś powodu nie puszczono tej adaptacji w trakcie pandemii, może właśnie dlatego, że pandemia jako taka była zbyt namacalna? Może dlatego, że w trakcie pandemii nikt nie myślał w ogóle o wypuszczaniu adaptacji? Albo nie było wtedy na to funduszy.
Istotne tło jest ISTOTNYM tłem. Gdyby nie było tła, trudno byłoby interpretować wszystko to, co się dzieje na pierwszym planie, w zasadzie nie byłoby pierwszego planu jako takiego. Nie chcę chodzić w szczegóły, ale jest fajny schemat intepretacyjny opierający się na fragmencie psychologii kognitywnej, zwanej zasadą figure‑ground. To sobie można przenosić na produkcje filmowe, jeśli się chce, co się zresztą czasami robi.
Czy to jest manifest feministyczny, to zależy, jakie sobie ramy intepretacji nałożymy. Bo niby dlaczego nie? Skoro tak wyraźnie zamienia role, to czym innym jest/mógłby być, jeśli nie takim manifestem na przykład? Myślę, że można to w ten sposób czytać bez żadnego problemu.
Nie wspominam o wielu rzeczach, które wydawały mi się ciekawe. Taka natura recenzji.
Dziękuję za komentarz!
Re: Tytuł
Pozdrawiam serdecznie!
Re: powroty
powroty
Re: Ilość treści przygniata
Re: Ilość treści przygniata
Re: Miło
historycznie i sentymentalnie
Stride-ish
Obejrzeć można przede wszystkim dla ładnej animacji i klimatu parkouru – nawet dobre, jak się przymknie oko na tracąca powierzchownością treść.
Re: Powtórna ocena serii
Pozdrawiam!
Re: Powtórna ocena serii
Po pierwsze, dziękuję za komentarz – co prawda nie jest do recenzji, ale trochę z recenzją dyskutuje, więc pozwalam sobie na następne trzy grosze.
Zdecydowanie. Stąd moje lekkie narzekanie na to, że w anime są rzeczy, które można byłoby rozwinąć, a nie tylko sygnalizować. A oś wydarzeń właśnie dlatego mi się rozmywała, bo miałem wrażenie, że próbuje się wypchnąć na pierwszy plan więcej niż jedną historię.
Ponadprzeciętność rozumiem bardzo szeroko, na zasadzie lepiej‑niż‑przeciętnie, a nie w kategoriach prawie‑wybitnie.
Pozdrawiam!
Dobrego.
Myślę, że hipoteza cechuje jednak bardziej wywody o charakterze naukowym, niż recenzje jako takie. Po przeczytaniu recenzji pewnie można odnieść wrażenie – i pewnie poniekąd słusznie – że próbuję coś w niej udowodnić, na przykład to, że StM jakoś dyskutuje ze schematami. Wydawało mi się, że – bez względu na postawioną hipotezę lub jej brak – przedstawiłem swoje argumenty w sposób przejrzysty.
Albo jest miejscem stawiania hipotezy, ale może sposoby argumentacji są inne? Trudno powiedzieć. Rzecz do zastanowienia się. Dzięki.
To, co napisałem w recenzji – o tym, że bohaterowie ZASTANAWIAJĄ SIĘ nad tym, czy powielają schematy – odnosiło się do tego, że twórcy produkcji, być może, ZASTANAWIAJĄ SIĘ nad tym, jak pokazać to powielanie schematów. Utożsamienie potencjalnej linii interpretacyjnej twórców z tym, co mówią bohaterowie być może było niefortunne. Napisałem o tym na samym początku, w jednym z pierwszych komentarzy.
Odnoszę wrażenie, że to te wyznaczniki gatunkowe traktuje się bardzo binarnie: albo są, albo ich nie ma, albo MUSZĄ BYĆ, albo nie. Raczej nie o to mi chodziło.
O świadomości czy nieświadomości bohaterów trudno dyskutować, bo – ponownie – to postaci wyobrażone, które przekazują to, co przekazać chcieli twórcy.
To była również moja konkluzja, którą zawarłem w recenzji. Ponownie napiszę, że mam wrażenie, że w wielu rzeczach się zgadzamy, tylko na trochę innych poziomach i z innej perspektywy.
Bronić swojej hipotezy nie będę, bo ciągle wydaje mi się, że recenzja miejscem stawiania hipotezy nie jest. Jeśli jest tam hipoteza, która powinna była być obroniona, a nie jest, to może jest to kwestia słabej recenzji. Teraz już wiem, na co zwrócić uwagę, za co się kłaniam.
Mam jednak wszelką nadzieję, że wymiana komentarzy nie była stratą czasu, a jeśli była, to cóż – wyrażam ubolewanie i jeszcze raz dziękuję za wyjaśnienie moich wątpliwości.
O gatunku piszę ogólnie, bo recenzja w swojej naturze jest raczej ogólna. Nie chciałem napisać analizy, bo wydaje mi się, że nie taka jest rola recenzji.
Może to jest moja nadinterpretacja, ale nie wiem, na ile to było bezpośrednim pytaniem, czy się znam. Wydawało mi się bardziej sugestią. Jeśli chodzi o rozłożenie rąk, to oznaczało ono tylko tyle, że niewiele mogę na takie postawienie sprawy dopowiedzieć, bo trudno mi odpowiedzieć na naprawdę nie wiesz, że…, coś co nadawałoby temu komentarzowi jakiejś merytoryki.
Jeśli chodzi o to, że napisałem, że nie mogę się odnieść, to wynikało to z tego, że nie zrozumiałem treści zdania. Czytałem je kilka razy i nadal ich nie rozumiem. Trudno.
Wszystkiego dobrego.
Wiem, że istnieje przekonanie, że recenzent_tka ma być ekspertem_tką w dziedzinie, którą recenzuje. Ja tego przekonania nie podzielam, bo nie wiem, jak eksperckość się mierzy. Może doświadczeniem, może liczbą napisanych recenzji, a może liczbą obejrzanych produkcji.
Myślę, że podzielenie się tym, co się w danej produkcji zaobserwowało, to szeroko rozumiana wartość dodana. Wiem, że nie dla każdego to, co napisałem, będzie powiewem świeżości, ale to chyba można powiedzieć o każdej recenzji.
Re: Recenzja
¯\_(ツ)_/¯
Chyba w ogóle nie jest możliwe, żeby te dwie rzeczy oddzielić. Czy się znam, to trudno powiedzieć. Jeśli chodzi o to, czy widziałem trochę takich serii, to tak i czy znam – chociaż pobieżnie – cechy gatunkowe, to pewnie znam.
Nie rozumiem, do czego się to odnosi. Ja tego podziału na seme/uke w recenzji nie wprowadzałem dość celowo, bo mi się ten podział wydawał dość słabo zachowany.
Wydaje mi się, że w bardzo wielu miejscach mówimy o tym samym, tylko innymi słowami i z innej perspektywy. Ta sytuacja w klasie to była pewnie ta odwrócona klisza, taka mi się wydawała i tak sobie o niej napisałem, kiedy robiłem notatki do recenzji.
Odnoszę wrażenie, że gdybym produkcje tego typu oglądał częściej lub do każdej podszedł w ten sposób, jak do tej, to może z każdej z nich wyciągnąłbym podobne wnioski. Trudno powiedzieć. Nadal myślę, że to metafora gatunku w fajnym wydaniu.
Dzięki za wyjaśnienie moich wątpliwości!
No tak, ale podczas oglądania wydawało mi się często, że w serii chodziło o to, żeby BL komentowało samo siebie. Może podchodzę do tego za bardzo symbolicznie – bo może szukam drugiego dna tam, gdzie go nie ma – ale żeby komentować konwencję, to trzeba wyjść trochę z tej konwencji (w jakiś sposób, który teraz mi trudno nazwać) i stanąć w jakimś oddzielnym polu. Stąd te dwa pola – jedno stereotypowe, które widzi widz/widzka, i drugie to meta‑gatunkowe, które też widzi widz/widzka, ale tylko będąc chociaż przez chwilę w tym pierwszym. To chyba ma sens.
Nie rozumiem i nie umiem się odnieść.
Nie wiem, na jakim poziomie to refleksja. Scenariusz, który został stworzony przez twórców, to scenariusz stworzony świadomie, i wszystko wewnątrz niego ma wywrzeć jakiś efekt na odbiorcy.
Co do reszty – nie przyszło mi do głowy, żeby w recenzji pisać o tym, czy jakiś bohater jest toksyczny i ma taki być, bo to jakiś element gatunku (a jest? nie wiem, nie mam do czego porównać). Rzuciły mi się w oczy inne rzeczy, o których napisałem.
Też mnie to zastanawiało przez pewien czas. Można to sobie pewnie swobodnie wymieniać na >symbol<, jak ktoś chce – mi się metafora podobała. Nigdzie nie zresztą napisałem, że to metafora z poziomu twórców i/lub bohaterów. Metafory mają to do siebie, że to, czy są, czy ich nie ma, zależy od odbiorcy i kontekstu.
Metafora ma też to siebie to, że NIE operuje na jednym obszarze znaczeniowym, ale przynajmniej na dwóch.
Tak, o to mi chodziło. Czy to jest 10/9 (?), to nie wiem, trudno mi operować takimi ogólnikami. Może tak jest.
Trochę o to mi chodziło, kiedy napisałem, że „przeglądaj się w gatunkowym lustrze”. Kliszę trzeba znać, jeśli chce się od niej odchodzić. Tutaj nie chodzi o bohaterów i pewnie też nie chodzi o twórców, ale JEŚLI O KOGOŚ CHODZI, to pewnie o TWÓRCÓW właśnie.
Jeśli coś w recenzji jest niejasne lub nieskładne, to bardzo chętnie wyjaśnię, co miałem na myśli. To moja pierwsza recenzja, a konstruktywna krytyka zawsze się przyda.
Serdecznie pozdrawiam,
T
jak wybiec z dworca i już nie wracać
Myślę sobie, że ten Evangelion był bardziej dla Anno niż dla całej fanbazy. Kiedy oglądałem ostatnią scenę, kliknij: ukryte w której Shinji i Mari opuszczają dworzec kolejowy, pomyślałem sobie, że to Anno wychodzi ze swojego Evangeliona, w którym siedział przez tyle lat. Świat zaczyna nabierać realnych kształtów, zaczyna się jakieś prawdziwe życie bohaterów (przynajmniej niektórych) w prawdziwym – a nie narysowanym – świecie. To zresztą znajduje wyraz w przedostatnich scenach filmu, gdzie kliknij: ukryte z sekundy na sekundy warstwa wizualna przekształca się z wielobarwnej planszy w szkicownik. To ciekawy zabieg, bo zaczyna angażować widza w sposób, który wcześniej był niedostępny – w sposób bezpośredni pokazuje, że dzieło filmowe jest dziełem filmowym, o czym może chciałoby się zapomnieć, bo przecież rozrywka jest po to, żeby nie przypominała prawdziwego świata.
Ostatnia część serii z pewnością pozostanie z pewnością na długo w pamięci fanów i fanek, bo zakończenia z reguły się pamięta. W mojej pamięci przede wszystkim zostanie muzyka – jak zawsze świetnie dobrana, piękna animacja, czasami celowo uproszczona (co przed niektórych interpretowane jest jako brak budżetu (?!), psychologiczne profile bohaterów, które chyba od zawsze przyciągały psychoanalityków i miłośników filozofii egzystencjalistycznej.