Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 4/10 grafika: 5/10
fabuła: 2/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 9
Średnia: 6,44
σ=3,24

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Pretty Rhythm: Aurora Dream

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 51×24 min
Tytuły alternatywne:
  • プリティーリズム オーロラドリーム
Gatunki: Sportowe
Widownia: Shoujo; Postaci: Idolki, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Jak zostać gwiazdą rewii na lodzie? Według tego anime wystarczy, że będziesz słodka i zaczniesz gadać z własną spódnicą.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Aira Harune, jak wiele dziewcząt w jej wieku, podziwia z całego serca pokazy Prism Show – czegoś w rodzaju rewii na lodzie, w której gwiazdy śpiewają, tańczą i popisują się zachwycającymi skokami. Nawet nie marzy jednak, by próbować się tam dostać – ostatecznie nie umie tańczyć, potyka się o własne nogi, nie ma pojęcia o śpiewaniu, a jedynym jej talentem jest dobieranie sobie ciuszków (twierdzi wręcz, że ubrania do niej mówią i przekazują jej, w jakim zestawie życzą sobie być noszone). Kiedy pewnego dnia kontempluje wiszący w witrynie sklepu Prism Stone (oczywiście sprzedającego ubrania i gadżety powiązane z ww. rewią) prześliczny kostium łyżwiarki, nie spodziewa się, że za moment jej życie całkowicie się zmieni. Ponieważ gwiazda lokalnego pokazu Prism Show nawaliła, organizatorzy, agencja Pretty Top, rozpaczliwie szukają zastępstwa. Aira, podobnie jak jej rówieśnica, Rhythm Amamiya, zostaje dosłownie zgarnięta z ulicy, przebrana i wypchnięta na lodowisko. Że ponoć nie umie tańczyć, potyka się o własne nogi i nie ma pojęcia o śpiewaniu? Ależ to nic nie szkodzi! Skoro słyszy głos ubrań, to znaczy, że będzie umiała wykonać cudowny skok, którym natychmiast podbije serca widzów! W ten oto sposób Aira i Rhythm zaczynają karierę tancerek na lodzie, a z czasem dołącza do nich bardziej doświadczona w show­‑biznesie Mion Takamine. Dziewczęta czekają niełatwe wyzwania: występy, rywalizacja w zawodach, no i oczywiście najsłynniejszy, najtrudniejszy skok w Prism Show, nazwany Aurora Rising.

Prawdopodobnie nie powinnam wylewać na to anime jadu, ponieważ jest ono kolejną produkcją mającą na celu jedynie promocję gadżetów sprzedawanych w prawdziwych sklepach pod marką Prism Stone. Skoro jednak pokazywane jest jako serial dla dzieci, a nie część bloku reklamowego, powinno spełniać przynajmniej minimalne wymogi przyzwoitości. Powinno, ale po co? Grunt, że jest słodkie.

Główny i podstawowy problem leży w samym podejściu do tematu. Tego rodzaju serie mają przed sobą dwie możliwe drogi. W podejściu „nieco” dojrzalszym (choć to umowne określenie) poznajemy bohaterkę obdarzoną talentem (świadomą tego lub nie), który to talent zostaje nieoczekiwanie odkryty, co oznacza dla niej drogę na szczyt, poprzedzoną ciężką pracą. Oczywiście w ujęciu shoujo sporo jest uproszczeń i lukru, ale generalnie widać, jak dziewczyna się stara i pracuje. Podejście drugie wykorzystuje chwyty wypracowane przez gatunek magical girls: bohaterka (magicznie) transformuje się w lepszą wersję samej siebie, obdarzoną od razu nadzwyczajnymi umiejętnościami i zachwycającą wszystkich dokoła. Aurora Dream wychodzi od właśnie takiego pomysłu, ale zaraz zaczyna wmawiać widzom (których wyraźnie podejrzewa o objawiającą się przedwcześnie sklerozę), że tak naprawdę tylko dzięki ciężkiej pracy można coś osiągnąć. Bohaterki trenują, poświęcają się, rujnują sobie życie (o tym później) – tylko że nadal w razie potrzeby wystarczy wsadzić na grzbiet odpowiedni ciuszek i poczuć całym sercem, że chce się tańczyć, a wszystko staje się możliwe.

Twórcy tego anime nawet nie udają, że chcieliby pokazać efektowne widowisko. Prism Show polega na tym, że (trójwymiarowo­‑komputerowe) dziewuszki podrygują na tafli lodowej jak na parkiecie, machając nóżkami i rączkami, a później oddają jeden ze swoich skoków – pokaz kolorowo­‑lukrowanych efektów komputerowych, niemający absolutnie nic wspólnego z prezentowaniem możliwości ludzkiego ciała. Wygląda to mniej więcej tak, jakby widowni przed występem podawano silne substancje psychotropowe, a rezultat jest taki, że między „łatwymi”, „trudnymi” a „najtrudniejszymi” skokami nie ma absolutnie żadnej różnicy poza arbitralnie przypisanymi ocenami obserwatorów. Dlatego wszelką rywalizację sportową zabija nie tylko cukier przysypujący wielką przyjaźń między bohaterkami, ale przede wszystkim brak jakiegokolwiek napięcia i niemożność odróżnienia występów początkujących gwiazdeczek od popisów największych sław.

Czy kogoś zainteresowało wspomniane dwa akapity wcześniej rujnowanie życia? W takim razie będzie musiał przecierpieć małą dygresję. Otóż prezentowane w anime (czy dowolnej innej fikcji) problemy dzielę na realne i abstrakcyjne. Jeśli Ziemi zagraża atak kosmitów, to jest to problem abstrakcyjny i tylko od scenarzysty zależy, czy pokaże realistyczną wojnę i walkę o przetrwanie, czy też grupkę nastolatek w bikini, gromiących wroga za pomocą magicznych puderniczek. W takim przypadku rozliczam twórców wyłącznie z pomysłowości i spójności wizji. Jeśli jednak mowa na przykład o kobiecie porzucającej bez słowa rodzinę czy też zniszczeniu sobie życia prywatnego w imię kariery, to są to problemy z kategorii realnych i w moich oczach rozwiązanie z magicznymi puderniczkami nie wchodzi w grę.

Tymczasem Pretty Rhythm: Aurora Dream pomiędzy stanowiącymi większość różowymi odcineczkami o niczym wprowadza dla urozmaicenia takie właśnie wątki. Jak się okazuje, aby odnieść prawdziwy sukces w Prism Show, należy wyrzec się wszystkiego i odbyć symboliczne „zaślubiny” (serio!) z lodowiskiem, zakładając kostium mający naśladować suknię ślubną. Tylko wtedy może się udać skok Aurora Rising, ale i tak jedyna osoba, która zdołała go wykonać, zwariowała od tego, porzuciła rodzinę i zniknęła bez wieści. Oczywiście, miłe bohaterki, to nie znaczy, że ktoś was będzie ostrzegał czy powstrzymywał! Spełniajcie swoje sny! Rodzice będą wam dzielnie kibicować w rujnowaniu sobie życia! Naprawdę nie chodzi mi tylko o to, jak nieprawdopodobnie to wszystko jest głupie – chwilami miałam wręcz wrażenie, że ta seria przedstawia zdecydowanie szkodliwą wizję świata, udając dla pozoru opowiastkę dla dzieci. Należy rzecz jasna dodać, że wszelkie, największe nawet problemy, można rozwiązać za pomocą siły przyjaźni (i odpowiednich ciuszków) w jeden odcinek, kiedy tylko scenarzystom znudzi się ich wałkowanie.

Airę, Rhythm i Mion jako bohaterki ogranicza nawet nie tyle nadany im przez scenarzystów wyjściowy charakter, ile po prostu wymogi fabuły. Prezentowana tutaj (uczciwie mówiąc, nie tylko tutaj, ale to przypadek skrajny) wizja jest absolutnie bezlitosna: dziewczynka ma obowiązek być kawaii, czyli słodka i urocza – to jedyna dopuszczalna dla niej linia rozwojowa. W efekcie czego by nasze bohaterki nie robiły, i tak kończy się to na deklaracjach przyjaźni i zachwycaniu się kawaii ciuszkami, no i oczywiście wkładaniu całego serca w pokazy w celu uszczęśliwienia widzów. Przesłodzona konwencja błyskawicznie łagodzi nieco zadziorny charakter Mion, a cała skomplikowana przeszłość i decyzje Rhythm pokazane są kompletnie nieprzekonująco. Aira, jako główna bohaterka, jest natomiast najbardziej urocza i to powinno wystarczyć.

Rodziny bohaterek istnieją (dobre wrażenie zrobiła na mnie pulchna mama Airy), ale ich funkcja w fabule ogranicza się do kibicowania córeczkom i bezkrytycznego popierania wszystkich ich decyzji (sprzeciwy tatusia Airy są pokazane tylko w konwencji komediowej). Poza tym na ekranie pojawia się jeszcze szefowa Pretty Top i jej najbliższy współpracownik (agencja zajmuje wielki budynek, ale z pracowników widzimy tylko tę dwójkę), komplet koszmarnie wręcz irytujących maskotek, a także rywalki w osobach duetu z Osaki, Kanon i Sereny, a później jeszcze tajemniczej Kaname. Ach, ale skoro to seria dla dziewcząt, trzeba wstawić jakiś wątek romantyczny! Kto zgadnie, co się stanie, gdy okaże się, że Pretty Top opiekuje się także superpopularnym boysbandem The Callings, składającym się z trzech superprzystojnych chłopców? Od razu uprzedzam jednak, że romans tutaj jest w wersji dla dziewcząt z wczesnej podstawówki – twórcom nie chodzi o pokazanie wyboru partnera życiowego, tylko o podbicie sprzedaży różowych ciuszków.

Skoro już i tak jestem wredną i niesprawiedliwą recenzentką, to czemu nie spastwić się nad warstwą graficzną? W zasadzie cała para poszła tutaj w komputerowe sekwencje towarzyszące występom. Ich ogólną ocenę zawarłam wyżej, wrażenie estetyczne są kwestią indywidualną – generalnie jest to zbiór elementów, które powinny się podobać dziewczętom, czyli różne latające błyski, pastelowe kolorki i urocze rekwizyty w postaci owoców czy innych parasolek. Poza tym mogę pochwalić projekty postaci żeńskich – słodkie, ale ładne i rozpoznawalne. Panowie są za to jak spod sztancy – regularnie myliłam Juna, czyli asystenta dyrektorki Pretty Top, z jednym z członków The Callings, który różnił się od niego tylko wzrostem. Jeśli natomiast chodzi o projekty strojów (w tym przypadku istotne), daje się zauważyć reguła wspomniana wyżej: teoretycznie Aira ze szczegółami objaśnia, jaki efekt (sportowy, elegancki etc.) ma dawać dana kreacja, ale w praktyce wszystkie te kombinacje były dla mnie identycznie słodkie i nijakie. Chcesz uchodzić za energiczną sportsmenkę? Zamiast różowej mini załóż brokatowe szorciki i gotowe! Cała reszta oprawy wizualnej została potraktowana po macoszemu. Budynki i pejzaże są uproszczone, wnętrza puste, zaś wszystkich statystów pokazano jako nieruchome, wypełnione tęczowymi barwami obrysy sylwetek. W pasującym do serii stylu utrzymana jest muzyka – bardzo chciałabym o niej napisać coś więcej, ale chociaż pojawiają się tu dwie piosenki w openingu, cztery w endingu i całe mnóstwo utworów w tle, towarzyszących występom poszczególnych dziewcząt, szczerze mówiąc nie potrafiłam zapamiętać na dłużej ani jednej z nich. Podsumować to można krótko: j­‑pop w wydaniu dla podstawówki.

Ciekawostką, podkreślającą jeszcze marketingowy charakter całości, jest umieszczenie w każdym odcinku kilkuminutowej wstawki „na żywo”, w której wyselekcjonowane dziewusie w wieku zbliżonym do bohaterek uczą się dobierać ubrania, tańczyć i generalnie być takie, jak ich narysowane idolki. Chociaż chwilami wrażenia są nieco surrealistyczne – wyobraźcie sobie trzy słodko ubrane dziewczątka z podstawówki, udające, że uczą się tańczyć hip­‑hop – na dłuższą metę zapewne większość widzów zachodnich będzie te fragmenty po prostu przewijać, co skróci całkowity czas trwania odcinka do mniej niż dwudziestu minut.

Moim największym zarzutem wobec tego anime nie jest nawet jego schizofreniczność – wpychanie (szczególnie w końcówce) poważnych problemów i rozwiązywanie ich z magiczną łatwością. Nie mogę jednak nie napisać wprost, że w tej farbowanej wacie cukrowej nie ma po prostu nic godnego uwagi, a całość przez większość czasu jest zwyczajnie i po prostu okropnie nudna. Standardowe przesłanie o dążeniu do spełnienia marzeń i sile przyjaźni jest obecne w praktycznie każdej serii dla dzieci, a bez trudu można wśród nich znaleźć takie, które – chociaż odpowiednio słodkie – nie sprawiają wrażenia najzwyczajniej szkodliwych. Przykład z jednego z wcześniejszych odcinków: mamusia cię zaniedbuje? Kup sobie nowe ciuszki i wystrój się ślicznie, to na pewno zacznie znowu zwracać na ciebie uwagę!

Avellana, 18 czerwca 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Tatsunoko Productions
Autor: Takara Tomy
Projekt: Akio Watanabe
Reżyser: Masakazu Hishida
Scenariusz: Deko Akao
Muzyka: Seikou Nagaoka