Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 7/10 | grafika: 6/10 |
muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
GJ-bu
- GJ部
Kolejna seria o klubie niezajmującym się niczym konkretnym. Było? I to nie raz, ale co z tego, skoro ogląda się to bardzo przyjemnie.
Recenzja / Opis
Czym może się zajmować klub w przeciętnej szkolnej komedii obyczajowej? Zapewne znacie odpowiedź na to pytanie. Nikogo więc nie zaskoczę, pisząc, iż GJ‑bu nie stanowi żadnego wyjątku od tej reguły. Co więcej, scenarzyści ani przez moment nie pozostawiają złudzeń, iż chodzi tutaj tylko o codzienne dialogi pomiędzy czwórką dziewcząt i jednym przedstawicielem płci męskiej (tak, w przeciwieństwie do wielu komedii obyczajowych o gronie uroczych bohaterek, tutaj pojawia się protagonista), a takich elementów jak akcja i fabuła raczej się tutaj nie znajdzie.
Czujecie się już zachęceni? Bardzo dobrze, świadczy to o tym, że, podobnie jak recenzent, macie szansę spędzić bardzo miłe chwile podczas seansu. Natomiast osoby, których powyższy opis założeń fabularnych (tak, doskonale zdaję sobie sprawę, jak to brzmi w kontekście tytułu, który takowych nie posiada) nie przekonał, mogą sobie spokojnie darować zarówno resztę recenzji, jak i całą serię, gdyż zapewne się przy tym anime po prostu wynudzą i nie znajdą w nim niczego dla siebie.
No dobrze, wiemy już, z jaką serią mamy do czynienia, że seria jest tylko i wyłącznie o codziennym życiu członków tytułowego klubu (GJ‑bu oznacza Good Job Club), a cała produkcja opiera się na ich dialogach. I nie są to bynajmniej głębokie przemyślenia czy rozmowy na egzystencjalne tematy (na szczęście nie uświadczymy tu podobnego bełkotu), lecz zwyczajne pogaduszki o błahych i przyziemnych sprawach, zaś całość wypada bardzo sympatycznie. Co więcej: nie brakuje tym codziennym dialogom ani pomysłu, ani też humoru. Nie ma tu prób rozśmieszenia widza na każdym kroku poprzez wrzucanie żartów na siłę, lecz dowcipy wplecione są w przemyślany i naturalny sposób. Mogę nawet powiedzieć, iż humor zawarty w dialogach był dla mnie dużo zabawniejszy od wrzucanych co pewien czas gagów (zwłaszcza tego z gryzieniem… nie przepadam za przemocą na głównym bohaterze, chociaż w tym wypadku aż tak bardzo mnie ona nie irytowała).
Na ile taka formuła może wystarczyć? Twórcy chyba dobrze zdawali sobie sprawę, że nie na zbyt długo, więc z biegiem czasu „akcja” przenosi się w inne miejsca (chociaż sala klubowa jest najczęściej pojawiającym się planem), bohaterowie pojawiają się w innych konfiguracjach niż cała piątka na raz i co pewien czas dochodzą kolejne, mniej lub bardziej ważne postaci. Jak łatwo się domyślić, urozmaicenia działają na korzyść serii i wnoszą powiew świeżości, gdy formuła zdaje się powoli wyczerpywać. Te zabiegi podkręcają również trochę tempo, chociaż oczekiwanie jakiejkolwiek dynamiki po tym tytule mija się całkowicie z celem, gdyż w dalszym ciągu produkcja jest powolna i leniwa, tyle że w trochę mniejszym, aczkolwiek zauważalnym, stopniu. Lecz czy to wada? Dla mnie na pewno nie. Lubię takie nieśpieszne i sympatyczne produkcje, więc GJ‑bu w pełni utrafiło w mój gust.
Szkoda tylko, iż twórcy nie pokusili się o rozwój relacji między bohaterami, gdyż od początku do końca panuje status quo i nie ma najmniejszych przesłanek, żeby coś się w tej kwestii miało zmienić. Nie jest to jednak ani romans, ani też haremówka (chociaż skład głównej ekipy mógłby to sugerować), więc trudno wymagać od twórców elementów charakterystycznych dla tych gatunków. Szkoda jednak, że wszelkie relacje między bohaterami są tylko i wyłącznie na poziomie przyjacielskim, gdyż wątek miłosny (lub przynajmniej pewne jego zalążki) mógłby urozmaicić serię, o ile oczywiście byłoby to zrobione z głową. Nie ma jednak co gdybać i trzeba pogodzić się z faktem, że niczego w tej materii nie dostaliśmy.
Zazwyczaj w przypadku takich serii można mówić o fabule epizodycznej… Tu jednak mam problem z użyciem tego określenia, gdyż czasem nie potrafiłem nawet określić myśli przewodniej odcinka, a co dopiero znaleźć w nim jakąś fabułę. Dużo lepiej pasowałoby tu określenie – zbiór krótkich scen z życia tytułowego klubu (zazwyczaj) mniej lub (rzadziej) bardziej ze sobą powiązanych, i tak od początku serii aż do jej końca. Nie oczekuję jednak od komedii obyczajowych fabuły, a nawet się cieszę, gdy twórcy nie mają większych ambicji i nie próbują takowej wprowadzać, gdyż taki zabieg miewa bardzo nieciekawe skutki.
Co można natomiast powiedzieć na temat postaci? Do szczególnie oryginalnych one nie należą i nie są również szczególnie skomplikowane, lecz zyskały sobie moją sympatię i tworzyły dobrze skomponowaną i zgraną paczkę. Jedyny reprezentant płci męskiej, Kyouya, to chłopak miły, sympatyczny i mający problemy z asertywnością, czyli typ bohatera, za którym z reguły nie przepadam, ale w przypadku tej serii przesadnie mi nie przeszkadzał. Co zaś się tyczy dziewcząt, moją największą sympatię zyskała promieniująca dobrocią Megumi. Niewiele od niej odstaje genialna szachistka Shion, która mimo swojego intelektu ma poważne braki w wiedzy o rzeczach powszechnych i pospolitych. Trochę gorzej wypada starsza siostra Megumi, Mao, ale to głównie dlatego, iż nie lubię przemocy stosowanej wobec głównego bohatera, a żarty z gryzieniem raczej mnie nie śmieszyły. Mimo to byłem w stanie całkiem polubić małą, aczkolwiek charakterną przewodniczącą klubu. Pozostaje jeszcze Kirara, której aktywność skupia się głównie na jedzeniu mięsa, a jej zachowanie kazało mi wątpić, czy mam do czynienia jeszcze z człowiekiem, czy już ze zwierzęciem. Jak łatwo zgadnąć, ona z całej gromadki najmniej mnie przekonała do siebie, jednakże nie czułem do niej większej niechęci.
Poza główną ekipą z czasem poznajemy jeszcze parę postaci pobocznych. Nie ma ich za wiele, jednakże każda z nich została dobrze przedstawiona i wniosła coś do serii. W dodatku są one mądrze wprowadzane, dzięki czemu ich pojawienie się na ekranie jest równoznaczne z powiewem świeżości. Nie mogę nic zarzucić ich charakterom, mimo że w ich przypadku również nie można mówić o rozbudowanej osobowości.
Od strony technicznej anime prezentuje się przyzwoicie. Kreska jest ładna, a kolory miłe dla oka, projekty postaci również mogą się podobać. Zabrakło mi jednak życia na drugim planie. Sama sceneria jest również uboga, gdyż większość akcji dzieje się w sali klubowej i tylko raz na jakiś czas przenosi się ona w inne miejsce, lecz i wtedy nie widziałem nawet nieruchomych statystów. Jest to zapewne skutek niezbyt wysokiego budżetu, co w pewnym stopniu rozgrzesza twórców (lepiej jest dopracować pierwszy plan kosztem drugiego), lecz nie pozwala również wystawić wysokiej oceny za grafikę. Mimo to doceniam fakt, że nie zauważyłem żadnych większych wpadek ani spadków jakości. Muzyka wypada też całkiem nieźle, a to głównie za sprawą sporej liczby endingów jak na tak krótką serię, z których najbardziej przypadł mi do gustu opatrzony zabawną oprawą wizualną I Wish: Tokimeki no Mahou, zaśpiewany przez Yume Miyamoto i Maayę Uchidę. Openingu, Mousou Koukan Nikki w wykonaniu Shintou Otome, również słuchało mi się przyjemnie, a do tego dobrze pasował do charakteru serii. Szkoda tylko, iż ścieżka dźwiękowa w samych odcinkach już nie była taka interesująca.
GJ‑bu jest serią, przy której można spędzić bardzo miło czas, o ile nie oczekuje się niczego więcej jak tylko sympatycznych bohaterów oraz lekkich i zabawnych dialogów, gdyż poza tymi elementami anime nic nie oferuje. Nie mogę jednak powiedzieć, że stanowi to wadę. Wręcz przeciwnie – ten tytuł idealnie nadaje się do odprężenia się i zrelaksowania. Dlatego też jeżeli macie właśnie ochotę na coś lekkiego i niezobowiązującego, to polecam sięgnięcie po tę serię.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Doga Kobo |
Autor: | Shin Araki |
Projekt: | Miwa Ooshima |
Reżyser: | Yoshiyuki Fujiwara |
Scenariusz: | Hideaki Koyasu |
Muzyka: | Hajime Hyakkoku |