Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,86

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 221
Średnia: 8,14
σ=1,31

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Chihayafuru 2

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2013
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ちはやふる 2
Widownia: Josei; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Drugi sezon perypetii miłośników gry w karutę. Czy kontynuacja dała radę utrzymać poziom pierwszej serii…?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Chihayafuru to dla mnie seria szczególnie ważna. Była jednym z pierwszych „nowożytnych” tytułów, z którymi zapoznałam się po wieloletniej przerwie w oglądaniu anime. Wspominam o tym nie dlatego, że odczuwam tak silną potrzebę podzielenia się tą prywatną informacją, a dlatego, że w związku z tym sentymentem, moja ocena serii prawdopodobnie nie należy do najbardziej obiektywnych. Niemniej w poniższej recenzji postaram się maksymalnie ograniczyć ilość subiektywnych zachwytów i skupić na realnej wartości poszczególnych elementów składających się na ten tytuł.

Chihayafuru 2 to kontynuacja w ścisłym tego słowa znaczeniu – akcja podjęta zostaje niemal w tym samym momencie, w którym zawieszona została pod koniec pierwszej serii. Przejście między sezonami jest zatem niezwykle płynne i ani przez moment nie towarzyszy widzom poczucie dezorientacji wynikającej z nadmiaru nowości. Jednocześnie oznacza to, że nowa seria nastawiona jest wyłącznie na odbiorców, którzy znają poprzedni sezon – brak tu jakiegokolwiek wprowadzenia czy choćby pobieżnego przypomnienia wątków z wcześniejszych dwudziestu paru odcinków. Z tego też względu i ja zrezygnuję z opisu podstawowych założeń fabularnych, zakładając, że do tej recenzji sięgną wyłącznie osoby zaznajomione z pierwszą częścią przygód Chihayi Ayase i jej przyjaciół.

Klub karuty z Mizusawy wraca po przerwie wakacyjnej z surowym nakazem zrekrutowania co najmniej pięciu nowych członków – w przeciwnym razie czeka ich eksmisja z dotychczasowego wygodnego lokum, w którym bez przeszkód mogli trenować grę. Okazuje się jednak, że zainteresowanie niecierpliwych i nieco leniwych pierwszoklasistów nietypową rozrywką wcale nie jest takie proste – nie pomaga nawet to, że do klubu należy szkolna piękność, siostra znanej modelki i najprzystojniejszy chłopak w liceum, niezwykle popularny wśród rówieśników. Ostatecznie do klubu przyłącza się tylko dwoje nowych członków – Sumire Hanano, próżna i zdeterminowana w poszukiwaniu miłości pierwszoklasistka, którą o wiele bardziej niż karuta interesuje osoba Taichiego Mashimy, oraz Akihiro Tsukuba, nieco ekscentryczny pierwszak, pochodzący z Hokkaido, który dotychczas był mistrzem w tzw. „karucie drugiego wersu”, a teraz pragnie osiągnąć podobny poziom w tradycyjnej wersji gry. Wraz z nimi Chihaya, Taichi, Kana, Nishida i Komano wyruszają najpierw na regionalne mistrzostwa drużynowe, a następnie na turniej do świątyni Omi Jingu, w której prowadzone są rozgrywki karuty m.in. dla uczniów szkół średnich. Pierwszego dnia przyjdzie im spróbować sił w turnieju grupowym, drugiego zaś w indywidualnym.

Sądzę, że żaden z widzów, oglądając pierwszy odcinek wątku Omi Jingu, nie spodziewał się, iż zostanie on tak mocno rozciągnięty w czasie. To zresztą chyba pierwszy i najważniejszy zarzut, który można postawić tej serii. W porównaniu ze swoją poprzedniczką, Chihayafuru 2 charakteryzuje się niezwykle wolnym tempem rozgrywek. Niektóre mecze drużynowe zajmują po trzy lub cztery odcinki. Wystarczy zresztą powiedzieć, że pierwszy dzień rozgrywek to w sumie jedenaście odcinków, by dać pełne wyobrażenie o tym, jak bardzo ciągnie się ten wątek. Rodzi się więc pytanie: dlaczego trwa to tak długo i czemu ma to służyć?

Odpowiedź pada już w pierwszym odcinku, kiedy to Chihaya, do tej pory skupiona przede wszystkim na zdobyciu tytułu Królowej karuty, bardzo wyraźnie hierarchizuje swoje obecne marzenia – zapytana przez kolegów, wymienia, że w danej chwili najważniejsze jest dla niej to, by Taichi uzyskał rangę A oraz by ich klub zdobył mistrzostwo Japonii w turnieju drużynowym. Choć na tym początkowym etapie trudno brać te słowa za prorocze, w istocie stają się one myślą przewodnią całej serii, która bardzo wyraźnie poświęcona zostaje ukazaniu karuty jako sportu drużynowego. Na początku widzimy członków klubu Mizusawy jako grupę osób o kompletnie różnych priorytetach – świadomość ta martwi główną bohaterkę, dla której gra zespołowa staje się równie ważna, jeśli nawet nie ważniejsza, niż gra indywidualna. Mistrzostwa regionalne, następnie zaś drużynowe mistrzostwa krajowe ukazują wyboistą drogę, jaką przechodzi ten zespół, by wreszcie stanąć w jednym szeregu i zgodnym głosem przyznać, że najważniejsza jest wspólna gra. Pod tym względem sądzę, że warto docenić tak konsekwentną realizację wątku fabularnego narzuconego już w pierwszym odcinku. Czy jednak w całym tym procesie twórcy zbytnio się nie zapędzili, zapominając po drodze o utrzymaniu niesłabnącego zainteresowania widza?

Mimo wspomnianej już słabości do tego tytułu, na to pytanie muszę odpowiedzieć twierdząco. Niektóre mecze rozciągnięte zostały do granic możliwości, stając się jednocześnie męczące i nudne w oglądaniu. Co więcej, nie ustrzeżono się przy tym irytujących powtórzeń poszczególnych sekwencji. O ile przypomnienie raz na jakiś czas odległej, ważnej dla bohatera sceny jest zabiegiem jak najbardziej uzasadnionym, o tyle bombardowanie widza kilka razy jedną sceną, która co gorsza, miała miejsce na początku tego samego odcinka, trąci już bardzo niedbałym zapychaniem czasu antenowego. A takie sytuacje zdarzają się niestety zdecydowanie częściej niż moglibyśmy sobie tego życzyć.

Z trudem wspinając się na wyżyny obiektywizmu, za kolejną wadę serii uznałabym przesadny patos, który towarzyszy licznym scenom. O ile pierwszy sezon potrafił zachować zdrową równowagę między poważnymi i pogodniejszymi momentami, o tyle w drugim – ze względu na to, iż nieustannie toczą się tutaj mecze o „być albo nie być” całej drużyny – atmosfera jest niezdrowo napięta. Gra w karutę urasta do rangi najbardziej inspirującej i wzniosłej dziedziny, która wzbudza głęboki zachwyt i szacunek w każdym widzu, nawet tym, który podobnie jak nowicjuszka Sumire czy pani Miyauchi, szkolna opiekunka klubu Mizusawy, nie do końca orientuje się w zasadach gry. Wszystko zostaje nadmiernie przejaskrawione i niepotrzebnie wyidealizowane, włącznie niestety z głównymi bohaterami. O ile Chihaya wychodzi jeszcze z tego obronną ręką i tak naprawdę poza tym, że dojrzewa do roli kapitana swojej drużyny, niewiele się w niej zmienia, o tyle proces przejaskrawienia zalet źle się odbija na męskich bohaterach tej opowieści. Taichi, postać w pierwszym sezonie dość niejednoznaczna, rozpoczynający od roli irytującego smarkacza, a później ewoluujący w chłopaka próbującego walczyć ze swoimi słabościami, w drugiej serii staje się wzorem cnót wszelakich, którego jedynym problemem jest brak wiary w siebie i odrobina pecha w grze, co w efekcie sprawia, że wszyscy jeszcze bardziej się nad nim litują i zachwycają jego dzielną postawą. Arata, który wreszcie dostaje trochę więcej czasu antenowego, nadal niestety pozostaje mocno bezbarwny – jego umiejętności są tak perfekcyjne, że staje się to wręcz nudne. Każdego przeciwnika pokonuje bez najmniejszego trudu, poszczególne mecze niczego nowego go nie uczą, w żaden sposób nie rozwijają, gdyż już teraz przedstawiony zostaje jako bóstwo karuty, któremu nikt nie jest w stanie przeszkodzić w prostej i krótkiej drodze na szczyt. Postaci, które w pierwszej serii cieszyły widza wielowymiarowością, w kontynuacji zostają spłycone poprzez nadmierne wyidealizowanie ich cnót. Zawiedzone mogą być również osoby liczące na jakikolwiek progres w trójkącie romantycznym zarysowanym w pierwszym sezonie. Tak naprawdę między Chihayą, Taichim i Aratą nie zmienia się nic. Jedyną osobą świadomą swoich emocji pozostaje Mashima, ale niestety wciąż nie wykazuje żadnej inicjatywy mającej na celu uświadomienie jego wybrance, iż darzy ją uczuciem. Z Chihayą i Aratą sprawa ma się jeszcze gorzej – mimo upływu roku, bohaterowie nadal zdają się pozostawać nieświadomi ewentualnego podłoża romantycznego swojej wzajemnej fascynacji. Chihayafuru 2 spycha wątki uczuciowe z drugiego planu na trzeci, a może nawet czwarty.

Szczęśliwie jednak nie brakuje udanych portretów postaci epizodycznych, z którymi nasi bohaterowie spotykają się w kolejnych meczach. To zabieg znany już z pierwszej serii, który uważam za ogromną zaletę tego tytułu. Dzięki ukazaniu charakterów bohaterów epizodycznych, ich taktyki gry, słabych i mocnych stron, motywacji i ograniczeń, a wreszcie wspomnień wiążących się z karutą, przestają oni pełnić rolę papierowych postaci stawianych na drodze do zwycięstwa Chihayi, Taichiego czy reszty, a zaczynają żyć własnym życiem. Druga seria zapoznaje nas bliżej m.in. z intrygującą osobą Królowej, Shinobu Wakamiyi, z pierwszorzędnymi graczami klubu szkoły Fujisaki, a także ich trenerką, Midori Sakurazawą. O ile manga autorstwa Yuki Suetsugu doczeka się ekranizacji kolejnych tomów – a o tym zdaje się świadczyć sposób prowadzenia i zakończenia drugiego sezonu – będą to postaci, z którymi nasi bohaterowie spotkają się jeszcze nie raz. Dlatego też zabieg przybliżenia ich charakterów, choć często nadmiernie wydłużający poszczególne pojedynki, uważam za udany i potrzebny. Dzięki temu, jeśli zobaczymy ich w trzecim sezonie, będą kimś więcej, aniżeli obdarzonymi nazwiskami manekinami, którym przypisano niewdzięczną rolę przeciwników głównych bohaterów.

Od strony technicznej nie mam serii nic do zarzucenia. Grafika cieszy oko bogatą paletą ciepłych barw i niezmiennie udanymi, dokładnymi i zróżnicowanymi projektami postaci. Animacja jest płynna – zachwycają szczególnie ujęcia z rozgrywek. Z niezwykłą dokładnością i pomysłowością animowane są ujęcia kart, które odrzucane przez zawodników, wydają się wręcz wyskakiwać z ekranu. Lwia część serii rozgrywa się w skromnie urządzonych salach o jednokolorowych ścianach i podłogach wyłożonych tatami, ale dzięki licznym, obfitującym w soczyste kolory animacjom, przestrzenie sprawiają wrażenie zróżnicowanych i w żadnym razie nie nudzą jednostajnym wystrojem.

Pod względem ścieżki dźwiękowej również jest bardzo dobrze. Za utwory otwierające i zamykające odcinki odpowiadają ci sami artyści, co w pierwszej serii – a zatem w openingu ponownie słyszymy zespół 99RadioService z utworem Star, zaś piosenkę z endingu, nastrojową Akane Sora, raz jeszcze wykonuje seiyuu głównej bohaterki, Asami Seto. W trakcie odcinków bardzo często rozbrzmiewają w tle zawsze świetnie dopasowane do danej sytuacji melodie, które pomagają budować odpowiednie napięcie. Znany z pierwszego sezonu zespół aktorów głosowych, na czele z uzdolnionymi i doświadczonymi Mamoru Miyano, Hosoyą Yoshimasą czy Ai Kayano, nadal spisuje się rewelacyjnie w oddawaniu szerokiej gamy emocji towarzyszących bohaterom. Cennym nabytkiem drugiego sezonu jest też Megumi Hayashibara, użyczająca głosu wspomnianej już trenerce Sakurazawie.

Zachowując obiektywizm, muszę przyznać, że druga seria Chihayafuru wypada gorzej od pierwszej – męczące dłużyzny i powtórzenia sprawiają, że rytm opowieści jest nazbyt jednostajny, a przez to momentami nudny. Pierwsza seria była pod tym względem znacznie bardziej zróżnicowana. Bogactwo nowych postaci, jak ciekawe by nie były, powoduje jednocześnie, że z mniejszą pieczołowitością rozwijane są charaktery bohaterów pierwszoplanowych. Pozwalając sobie jednak na subiektywizm, przyznam, że wzbudza we mnie podziw tak jasno narzucony cel odgórny, którym od początku do końca pozostaje w tej serii ukazanie potęgi płynącej z działania zespołowego. Pod tym względem Chihayafuru 2 cechuje się niezwykłą spójnością. Sądzę, że osoby, którym przypadł do gustu pierwszy sezon, nawet jeśli odczują spadek poziomu, powinny również czerpać dużo radości z seansu drugiej serii. Jeśli chodzi o mnie, te drobne potknięcia nijak nie zmieniły bardzo pozytywnej oceny Chihayafuru jako całości i żywię ogromną nadzieję, że to jeszcze nie koniec naszej przygody z animowaną wersją tego tytułu.

Lin, 7 września 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Madhouse Studios
Autor: Yuki Suetsugu
Projekt: Kunihiko Hamada
Reżyser: Morio Asaka
Scenariusz: Ayako Katou, Yuuko Kakihara
Muzyka: Kousuke Yamashita