Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 8/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 7/10 | muzyka: 8/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Natsume Yuujinchou Go
- 夏目友人帳 伍
Natsume Yuujinchou w chłodnej jesiennej odsłonie. Pokrzepiające, ale nie aż tak bardzo, jak poprzednie części. Chociaż Nyanko‑sensei jak zawsze w formie!
Recenzja / Opis
Oto po bardzo długiej przerwie powraca jedna z najbardziej uroczych opowieści o youkai. Wiem, że podobnie jak ja, większość z Was wyczekiwała jej niecierpliwie, bo czy można nie kochać Natsume i Nyanko‑senseia? To pytanie retoryczne, gdyby ktoś miał wątpliwości… Piąty już sezon przygód nastoletniego chłopaka, który widzi duchy i demony, oraz jego nie do końca kota rozpoczyna się spokojnie i bez przytupu. Takashi ponownie wpada w tarapaty związane z młodzieńczymi wyczynami jego babki, Reiko. Chłopca prześladuje Kayatsubo, ayakashi przekonana, że to on ukradł jej pewną lalkę. Na nic zdają się tłumaczenia, że chłopiec jest wnukiem Reiko i nie ma pojęcia o żadnej lalce – na szczęście, dzięki pomocy innego youkai, bohater odkrywa przeszłość Kayatsubo i może naprawić wyrządzoną szkodę. Przy okazji odkrywa kolejny kawałek układanki, jakim było życie jego babci, ale biorąc pod uwagę, jak jest mały, nie wpływa to znacząco na jego i naszą wiedzę o Reiko.
Natsume Yuujinchou Go powiela znany już schemat i łączy pojedyncze epizody, poświęcone różnego rodzaju demonom, pragnącym odzyskać imię lub mającym problem, z którym nie mogą sobie same poradzić, z dłuższymi historiami, skupiającymi się na ważnych bohaterach. Tym razem przeszłość Natsume i jego babki schodzi na dalszy plan, podczas gdy swoje pięć minut otrzymują Natori, Matoba, a także przybrani rodzice chłopca, Touko i Shigeru. Co ciekawe, to właśnie wspomniane opowieści wypadają najlepiej, nawet jeśli ich nastrój bywa średnio optymistyczny. Zwłaszcza odcinki z Sejim Matobą prezentują się interesująco, może dlatego, że dla odmiany nie jest w nich kreowany na czarny charakter. Podobnie ma się sprawa historii klanu Natori, ze szczególnym uwzględnieniem jego najzdolniejszego członka. Wisienką na torcie, która mówi nam sporo o relacji Matoby z Natorim, jest odcinek poświęcony ich pierwszemu spotkaniu. Tak jak wspominałam, pozostały czas antenowy podzielono na krótkie opowieści o mniej istotnych demoniszczach, zazwyczaj poszukujących czegoś dla nich ważnego.
Seria ma dobrą kompozycję, ogląda się ją z przyjemnością, chociaż jesienno‑melancholijny klimat towarzyszy nam przez cały seans. Naturalnie nie brakuje wyśmienitych scen z Nyanko‑senseiem, ale widać, że tym razem postawiono na refleksję i nostalgię. Optymistyczne akcenty są obecne, chociaż w ograniczonej ilości, ale w żadnym razie nie ujmuje to anime uroku. Inna sprawa, że po piątym sezonie człowiek spodziewa się trochę więcej i nie mam na myśli fabularnych fajerwerków. Poprzednia część pokazała nam Natsume z innej strony i wyjaśniła wiele wątpliwości, dotyczących jego przeszłości, a także pogłębiła jego relacje zarówno z ludźmi, jak i bytami nadnaturalnymi. Pod tym względem w Natsume Yuujinchou Go nastąpił totalny regres – ponownie wracamy do wspomnień o Reiko, ale wszystkie nowe elementy układanki do złudzenia przypominają te, które już znamy. Tak jakby autorka nie miała za grosz pomysłu na wykorzystanie tej postaci i traktowała ją tylko jako pretekst do spotkań Natsume z youkai. Takashi owszem, spędza trochę więcej czasu z kolegami, ale nadal nie potrafi być szczery wobec najbliższych lub osób, które wiedzą o jego zdolnościach. Zdaję sobie sprawę, że dla bohatera przeszłość to jedna wielka trauma, ale było już tak dobrze, powoli zaczynał się otwierać i bach, znowu stoimy w miejscu. Proszę mnie źle nie zrozumieć, seria jest przeurocza, sympatyczna i ciepła, ale pozostawia spory niedosyt, zwłaszcza po tak długiej przerwie. Widz ma poczucie, jakby twórcy zapomnieli, że w poprzednich częściach bohaterowie ewoluowali, podobnie jak ich relacje.
Natomiast duży plus należy się autorce i scenarzystom za przybliżenie nam Natoriego i Matoby. Jakby nie patrzeć, to szalenie istotne postaci, nawet jeśli pojawiają się stosunkowo rzadko. Nie czarujmy się, opowieść o Natsume kiedyś się skończy i jestem pewna, że wspomniani panowie odegrają w okolicy finału ważną rolę. Tymczasem przez cztery sezony pozostawali raczej enigmatycznymi egzorcystami, od czasu do czasu mieszającymi w życiu Takashiego i Nyanko‑senseia. O ile Natori wydaje się stać po właściwej stronie barykady, tak Matoba kreowany jest raczej na antagonistę, acz to bardziej przypuszczenie niż stwierdzenie faktu. W piątym sezonie widzimy jego pierwsze spotkanie z młodziutkim Natorim i pierwsze kroki w roli egzorcysty. Nie zabrakło również odcinka, w którym Natsume zmuszony jest mu pomóc. Nie jest to jakaś kopalnia wiedzy, ale widać, że Matoba ma swoje powody, by zachowywać się tak, a nie inaczej. Dwa słowa należą się również Touko i Shigeru, którzy wspominają, jak to się stało, że zdecydowali się przygarnąć Takashiego, oraz ile dla siebie znaczą. Być może najnowsza odsłona przygód Natsume nie jest kamieniem milowym w rozwoju postaci, ale nawet te drobiazgi niezwykle cieszą.
Nie cieszy za to grafika, której daleko do poziomu, jaki prezentowała chociażby druga seria. Tła nadal są śliczne – akwarelowe, delikatne i malownicze, tym razem w wersji jesiennej. Gorzej z postaciami, chwilami mocno niedopracowanymi i koślawymi. To nie były częste wpadki, ale generalnie widać spadek jakości. Podobnie ma się sprawa youkai, zaprojektowanych bez polotu i pomysłu – dość powiedzieć, że w drugiej połowie anime większość demonów przypomina wielkie futrzane kule, z których wystają nogi (od kolan) i ewentualnie ręce. Bardzo ubolewam też nad tym, że Madara tak rzadko występował w swojej prawdziwej formie, ale że jako kocur jest cudowny, jakoś zniosłam ten oczywisty brak. Animacja była w porządku, chociaż akurat w tym przypadku trudno byłoby coś zepsuć. Przy czym, nie jestem pewna czy opisywany spadek jakości wynika z braku funduszy czy lenistwa rysowników, bo trafiały się sceny śliczne, a i wspomniane błędy nie wyglądają na oszczędność, tylko na niechlujstwo.
Muzyka nie zaskakuje niczym nowym, co należy uznać za komplement. Dominują spokojne, nastrojowe kompozycje, subtelnie podkreślające wydarzenia widoczne na ekranie. Oprócz klasycznych instrumentów pojawiają się te o bardziej egzotycznym, tradycyjnie japońskim brzmieniu. Nie zawodzą zarówno czołówka (Takarabako Sasanomaly), jak i piosenka towarzysząca napisom końcowym (Akane Sasu Aimer) – melodyjne, dobrze zaśpiewane i idealnie oddające klimat anime. Zwłaszcza ta druga zasługuje na uznanie, ale akurat endingi zawsze były mocną stroną cyklu Natsume Yuujinchou. Nie muszę pisać, że seiyuu byli cudowni, to oczywiste, ale… Akira Ishida i Junichi Suwabe przekomarzający się jako młodziutcy Natori i Matoba, to prawdziwe mistrzostwo świata i uczta dla uszu!
Natsume Yuujinchou Go to udana kontynuacja, która z pewnością nie zawiedzie fanów cyklu. Niestety w porównaniu do poprzednich, oferuje zbyt mało, jeśli chodzi o fabułę. Owszem, wątek główny rzadko do tej pory wychodził na pierwszy plan, ale pozostawał obecny i wymuszał na Natsume powolną zmianę. Tym razem więcej uwagi poświęcono postaciom drugoplanowym, co nie było błędem, ale przysłoniło wątek protagonisty. Na szczęście nie czuć zmęczenia materiału, a i zapowiedź kolejnej serii sugeruje, że być może nieco „rozmamłany” piąty sezon jest tylko przygrywką do znacznie treściwszej opowieści. Cóż, mimo kilku wad, nadal uważam, że błędem byłoby nie spotkać się z Takashim i Nyanko‑senseiem, który swoją obecnością osładza wszystkie niedociągnięcia.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Shuka |
Autor: | Yuki Midorikawa |
Projekt: | Akira Takada, Tatsuo Yamada |
Reżyser: | Kotomi Deai, Takahiro Oomori |
Scenariusz: | Sadayuki Murai |
Muzyka: | Makoto Yoshimori |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Natsume Yuujinchou - wrażenia z pierwszych odcinków | Nieoficjalny | pl |