Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 53
Średnia: 6,47
σ=1,66

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Killing Bites

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2018
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • キリングバイツ
Tytuły powiązane:
Widownia: Seinen; Postaci: Uczniowie/studenci; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Supermoce
zrzutka

Battle royale na bezludnej wyspie po raz enty, tym razem z udziałem ludzi potrafiących przemieniać się w zwierzęce hybrydy i walczących w imię wielkich japońskich korporacji.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Zapomniane przez świat wyspy na środku oceanu są wygodną lokalizacją każdej historii, pozwalają bowiem na szereg uproszczeń zarówno pod względem rozwiązań fabularnych, jak i produkcyjnych. Jednostajne tła, ograniczona pula bohaterów i nierzadko brak kontaktu ze światem zewnętrznym przekładają się na znaczną oszczędność czasu i pieniędzy. Z tych jak i innych względów rozmaite archipelagi upodobali sobie autorzy tytułów klasy B, polegających przede wszystkim na nieskomplikowanej rozwałce i różniących się jedynie metodami krzywdzenia bliźnich.

Konkurencja wśród przedstawicieli gatunku jest znaczna, tak więc by przebić się do szerszej publiczności, potrzebny jest ciekawy pomysł, a jego realizacja wydaje się pozostawać sprawą drugorzędną, gdyż nikt nie oczekuje porażającej jakości. Killing Bites na tle sobie podobnych prezentuje ideę stosunkowo interesującą, aczkolwiek sprawdzoną już kilka lat wcześniej. Cztery najprężniejsze japońskie korporacje wystawiają swoich przedstawicieli w walce o przywództwo i kształtowanie przyszłości rodzimej gospodarki przez kolejne lata. W owym cyklicznym rytuale biorą udział genetycznie zmodyfikowani wojownicy, posiadający cechy wybranych gatunków zwierząt, podobnie jak kosmonauci w niedawnym Terra Formars. Między obydwoma tytułami jest kilka znaczących różnic, niestety raczej na niekorzyść recenzowanego anime. Podstawowy czynnik przyciągający potencjalnego odbiorcę, pula organizmów wykorzystanych do modyfikacji gladiatorów, jest ograniczony wyłącznie do kręgowców i to raczej standardowych. Brakuje elementu zaskoczenia, zaś hybrydy prezentują się bardziej komicznie niż wojowniczo, co niweczy jakiekolwiek próby kreowania napięcia.

A jednak, mimo wrażenia, że obcujemy z biedniejszą wersją Terra Formars, bawiłem się podczas seansu całkiem dobrze. Niebagatelne znaczenie miał dobór głównej bohaterki, zarówno pod względem jej przemiany, jak i charakteru. Metamorfoza w ratela bazuje przede wszystkim na niezłomności charakteru tego upartego, wojowniczego zwierzęcia, którą może potwierdzić każdy widz kanałów przyrodniczych czy też głośnej południowoafrykańskiej komedii Bogowie muszą być szaleni. Z chwilą, gdy przestałem przejmować się absurdalnym wyglądem hybryd i potraktowałem sposób przedstawienia bohaterów jako świadomą autoparodię, elementy układanki zaczęły do siebie wyraźnie pasować. Powtarzany kilka razy na odcinek cytat o tym, że tytułowe zmagania Killing Bites wygrywa ten, kto ma ostrzejsze pazury, i brak jakiejkolwiek próby stworzenia poważnej atmosfery okazały się strzałem w dziesiątkę. Osobowość protagonistki idzie w parze z tymi założeniami. Hitomi jest prostolinijna, spontaniczna i myśli przede wszystkim o wygranej, wyżej stawiając jedynie wierność swemu mistrzowi i opiekunowi. Nie ma skomplikowanej traumy z przeszłości (retrospekcja pojawia się na przestrzeni odcinków, ale nie zawiera niczego zaskakującego) i odważnie mierzy się z każdym kolejnym wyzwaniem. Podobna pewność siebie udziela się widzowi, który nie ma wątpliwości, jak skończą się kolejne starcia. Pozostaje tylko pytanie, jakie asy w rękawie chowają poszczególni bohaterowie.

Po raz kolejny wzorem Terra Formars umiejętności walczących komentuje narrator, który poważnym głosem szczegółowo objaśnia, jakie ewolucyjne przystosowanie organizmu bazowego pozwoliło na wykształcenie takich, a nie innych zdolności. Nierzadko są to umiejętności jedynie luźno nawiązujące do faktycznych właściwości oryginału, ale wszelkie różnice można łatwo wytłumaczyć dodatkowymi manipulacjami genetycznymi. Granice absurdu przekraczane są regularnie, przede wszystkim pod względem odporności na obrażenia. Urwane kończyny czy nawet o wiele poważniejsze rany nie muszą być groźne, o ile monitorująca zawody ekipa filmowców, medyków i innych pomagierów w porę będzie w stanie zabezpieczyć pokonanego nieszczęśnika. Swoboda interpretacji cech gatunkowych pozwoliła również stworzyć gladiatorów na bazie organizmów niekojarzących się raczej ze zdolnościami ofensywnymi (pomijam przypadek Ui, której królicze zdolności mają tylko i wyłącznie charakter komediowy).

Killing Bites oprócz powyższych elementów charakterystycznych dla typowego battle royale ma także sporo wspólnego z typową haremówką. Protagonistka już od początku dostaje się pod „opiekę” fajtłapowatego, podatnego na wpływy otoczenia bohatera, którego przydatność jest mocno dyskusyjna, i który przez całe anime nie czyni w zasadzie nic, co fabularnie uzasadniałoby jego obecność. To typowy student bez celu w życiu, postać jakich w gatunku wiele i jakie przechodzą bez echa za każdym razem, przyćmione przez towarzyszące im bohaterki, czy nawet bardziej wyrazistych bohaterów drugoplanowych. A jednak autor wydaje się mieć wobec tak nieistotnej postaci interesujące plany, co sugerują sceny z ostatniego odcinka. Jako że nie zapoznałem się do tej pory z wersją komiksową, mogę się mylić, ale finał serii, zwieńczony zaskakującym zwrotem akcji, daje nadzieję, że nijaki i pasywny Yuuya Nomoto może mieć do odegrania bardziej znaczącą rolę, niż by się mogło z początku wydawać.

Haremówkowa charakterystyka daje o sobie znać również w projektach postaci. Wspomniałem już, że wygląd hybryd jest raczej komiczny niż przerażający. Otóż w przypadku bohaterek warto dodać, że ich transformacje przypominają raczej kostiumy uszyte ze skór zwierząt niż faktyczne fizyczne metamorfozy. Ot, dodanie uszu, ogonów i futrzanych kończyn, przy jednoczesnym odjęciu zbędnych elementów odzienia przysłaniających gołą skórę. Wrażenie konwentowej charakteryzacji potęgują utrzymane w stylistyce gatunku ubiory – choćby gepardzica paraduje w cętkowanym kostiumie kąpielowym i kusej spódniczce. W trakcie potyczek owe skromne stroje mają tendencję do szybkiego niszczenia się, zaś ich właścicielki nierzadko lądują w dwuznacznych pozycjach. Kilkanaście lat temu byłoby to zapewne szokujące, ale obecnie, po „arcydziełach” pokroju Queen's Blade ów standardowy repertuar chwytów skrupulatnie monitorowanych przez japońskich cenzorów nikogo już nie zaskakuje. Tym bardziej że Killing Bites w odróżnieniu od większości konkurencji stroni od całkowitej nagości i z seksualnych motywów korzysta relatywnie rzadko. Jestem zdania, że ich jeszcze większe ograniczenie wyszłoby serii na dobre, ale gatunek rządzi się swoimi prawami i golizna musi utrzymywać się na określonym minimalnym poziomie.

Istotne dla potencjalnego odbiory zapewne będzie, jak prezentują się modele postaci, wziąwszy pod uwagę wspomniane powyżej cechy gatunkowe serialu. Naturę transformacji już skrytykowałem, nie mogąc odnaleźć się w zaburzonych proporcjach pełnej zwierzęcej przemiany. Mimo to wygląd bohaterów i bohaterek, bazujący relatywnie wiernie na rysunku Kazasy Sumity, niespecjalnie znanego szerszej publiczności, pasuje do ogólnego stylu anime. W poważnej produkcji nastawionej na bardziej mroczny i krwisty scenariusz podobna stylistyka byłaby strzałem w stopę, jednak w serii ustawicznie balansującej na granicy autoparodii jest jak najbardziej na miejscu. Nawet średnich lotów animacja i inne ograniczenia budżetowe dostrzegalne na przestrzeni seansu nie są aż tak dokuczliwym mankamentem, właśnie dzięki owej lekkiej, uproszczonej formie. Próba podniesienia jakości byłaby marnotrawieniem środków, co w świecie haremówek i bijatyk pogrążyło swego czasu niejeden tytuł. Nie mam nic przeciwko akcji dziejącej się głównie w nocy, w monotonnym otoczeniu i bez spektakularnych efektów, jeśli w ostatecznym rozrachunku oprawa audiowizualna się sprawdza. Zaoszczędzone środki można było przynajmniej przeznaczyć na porządne rockowe tło muzyczne, jak należy współgrające z akcją. Choć mało charakterystyczne i oklepane, jest dokładnie tym, czego anime potrzebowało pod względem udźwiękowiania.

Oglądając Killing Bites, dostaje się dokładnie to, na co można liczyć, przeczytawszy promocyjne materiały o kuso ubranych wojowniczkach zamieniających się w hybrydy ludzi i zwierząt. Zwiastun prezentujący na przemian bieliznę i walczących uczestników turnieju również nie powinien pozostawić żadnych wątpliwości. Mimo powtarzalności, prostoty i momentami wręcz głupoty sączącej się z ekranu efektem końcowym jest przyjemna seria rozrywkowa na kilka wieczorów, która nie udaje niczego, czym nie jest. Dynamiczna akcja w połączeniu z podejściem twórców, świadomych ograniczeń swojego produktu, zaowocowały modelowym przedstawicielem gatunku, kiczowatym, ale cechującym się tym rodzajem kiczu, który konsumuje się z przyjemnością.

Tassadar, 8 maja 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Liden Films
Autor: Kazuasa Sumida, Shinya Murata
Projekt: Kazuo Watanabe
Reżyser: Yasuto Nishikata
Scenariusz: Aoi Akashiro
Muzyka: Yasuharu Takanashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Killing Bites - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl