x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Powiem tak, proszę obejrzyj jakąś serię anime która rzeczywiście jest dramatem i jest zaklasyfikowana do gatunku dramat, bo z tego co piszesz jasno widać, że nie masz pojęcia jak jest budowana seria w konwencji dramatu, a jak seria komediowo‑rozrywkowa z elementami dramatu. Idąc twoim upartym i bezsensownym rozumowaniem 90% serii anime jest dramatem, włączając w to nawet magical girls. Zrozum człeku kochany, że rozbicie samolotu inaczej będzie pokazane w dramacie, a inaczej w serii komediowej i to wcale nie oznacza, że motyw ten z serii komediowej będzie gorszy niż ten z dramatu, tylko dlatego że świadomie został słabiej dopracowany i uwypuklony. Ja nie wiem, czy to naprawdę tak ciężko zrozumieć?
Poza tym obejrzyj inne serie anime ze studia STAFF mające podobny charakter do HnA, czyli charakter rozrywkowy. Ilość elementów dramatycznych jest często znacznie większa, w dodatku są one pokazane w podobnych uproszczeniach. Jednak żaden recenzent do tej pory się o to tak nie pieklił i nie nakręcał tym, tak jak ty, przekreślając przez to całą serię.
I znowu dalej to samo.
Do jasnej ciasnej nie musisz nikogo uświadamiać jak w normalnym świecie zachowuje się broń, że nie istnieje coś takiego jak szkoła dzieci‑najemników, że postrzał z broni w kamizelkę powoduje łamanie kości i krwotoki wewnętrzne, że potomkowie Sherlocka Holmesa nie działają w tajnych organizacjach, że kilkunastoletnia dziewczynka nie ma pojęcia o lataniu samolotem, przecież każdy ma na tyle oleju w głowie aby wychwycić te elementy…Ale kurde, jakbym chciał oglądać realizm to bym włączył sobie jakiś film sensacyjny z normalnymi aktorami, albo jak by mi tego było mało to dramat nakręcony w oparciu o jakąś prawdziwą historię, a nie oglądałbym komediowe anime. Dopóki postacie nie zaczynają w cudowny sposób latać albo ożywać 150 razy, to ja mam w nosie twój zdrowy rozsądek i to że fizyka jest naciągana. Liczy się rozrywka, zaciekawienie widza i możliwość popuszczenia wodzy fantazji właśnie przez taki trochę nierealny klimat.
I na koniec porównam HnA z jeszcze jedną serię. Mianowicie Rushuna – wystrzałowa wojowniczka. To także jest komedia z mieczami i pistoletami. Znajdzie się w niej znacznie większa dawka dramatyzmu niż HnA – postaci są zabijane, krew tryska z każdej niemal rany, są wygłaszane szczytne przemowy. A oprócz tego brak w tym wszystkim jakiejkolwiek fizyki i realizmu – setki osób pokonywane są przez jedną postać, bohaterka unika strzałów kręcąc się w kółko, inni bohaterowie latają na pociskach. Czemu o tym piszę? Bo ty jako recenzent takiej serii zrobiłbyś to samo co z HnA – zbeształbyś je do granic możliwości i sprowadził do pozycji gniota. Jednak seria ta została oceniona na 8/10 a wiele ludzi dało jej nawet 10/10. Taka właśnie jest różnica między recenzją a „recenzją”.
Proponuję abyś pisał o seriach które czujesz, bo te twoje udawanie, że „doskonale wiesz o co w HnA chodzi” nie wychodzi nikomu na dobre – ani czytelnikom, u których wywołujesz poirytowanie, ani tobie, pieklącemu się na każdy komentarz inny od twojej hermetycznie zamkniętej wizji na temat HnA.
Morze głupoty wylewające się z ekranu laptopa i w słodki sposób zalewające mózg.
Mimo że jestem odporny na tego typu serie i dużo potrafię wytrzymać, to jednak tutaj byłem bez szans. Może dlatego, że nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem twórczości Lovecrafta i wszelkie próby sparodiowania lovecraftowych motywów wydały mi się niezbyt ciekawe, powtarzalne i nieco nudne. Natomiast ero‑humor wyglądał jak jedna wielka głupawka, na dłuższą metę męcząca widza.
Plus za podkład głosowy do dziewczyny z ADHD i tyle byłoby zalet tego anime jak dla mnie, 2/10.
Niektóre „złote myśli” czytelników są naprawdę rozbrajające :).
Zdecyduj się, czy w końcu elementy komediowe są tu dobrze pokazane, czy źle i czy stanowią zaletę tej serii czy może powodują że staje się ona głupia i sprowadza widza do rangi idioty, bo z twoich chaotycznych myśli ciężko coś wywnioskować.
Jak dla mnie to jest to trochę dziecinne – szukać niedociągnięć i graficznych uogólnień w komediowej serii, która nie przywiązywała do takich elementów żadnej uwagi. To tak jakby słuchacz muzyczny zaczął naśmiewać się, że w weselnych przyśpiewkach brakuje perkusji, a babcia Jadzia nie potrafi grać przy tym na gitarze.
Motyw wyciągania mieczy „z pleców” jest popularny w anime komediowym do których wkracza akcja i sceny walki. STAFF dosyć często używa takiego uproszczenia w podobnych produkcjach.
Jakby chciało być czymś więcej – w twoim rozumowaniu dramatem, sensacją, to by miało inny charakter, poczynając od oprawy muzycznej (openning, pogodne rytmy soundtracku), poprzez grafikę (pokazanie scen z krwią, mroczniejsze barwy grafiki, ciemniejsze tła) a skończywszy na podstawowych założeniach całej tej produkcji (pistolety nie są tu pokazane jako śmiercionośna broń ale często jako element humorystyczny – strzelanie Arii w złości do swego partnera, bezkrwawe walki pomimo setek zużytej amunicji, mające często charakter komediowy, miecz przecinający wystrzelony pocisk itd. itd.). Jak dla mnie jedynie jakaś „oryginalna jednostka” nie widzi w tym komedii i bierze to wszystko na poważnie. Poza tym skoro anime jest zaklasyfikowane jako produkt końcowy do kategorii Action, Harem, Romantic comedy, to czemu oceniasz to pod względem dramatu? W takim razie oceń to dzieło też pod względem mechów, bo na ekranie można było podziwiać dwa roboty. Bezsensowna, zaślepiona upartością logika jak dla mnie.
Z tego co widzę to ani Shany ani Zero nigdy na oczy nie widziałeś i prawdopodobnie nie zobaczysz, bo jak sam napisałeś nie lubisz fantasy i nadnaturalnych rzeczy. Tak więc po co rzucać takie głupie uwagi nie mające w niczym swego pokrycia?
Hehe, pięknie zacytowałeś fragment swojej recenzji, tyle że wyciąłeś zdanie w którym piszesz, że nie lubisz tak skonstruowanych postaci odnosząc się niby do tego, że jest licealistką a już jest pełna erotyzmu i perwersji. Ja natomiast napisałem zaprzeczenie do twoich myśli, sugerując że jednak pomysł na tą postać był bardzo dobry, a cała ta otoczka perwersji bierze się z jej francuskich korzeni i intryganctwa. Więc jednak to chyba ty raczej niezbyt dobrze przeczytałeś to co napisałem, nie wspominając już o pominięciu niewygodnych fragmentów swojego tekstu ;).
W moim odczuciu druga seria za bardzo bazuje na swojej poprzedniczce, często wyciąga na wierzch myśli i refleksje o których była mowa we wcześniejszych historiach. W dodatku da się zauważyć pewną powtarzalność motywów wokół których rozgrywa się akcja – samotność, tajemnica, choroba, próba izolacji, strach przed brakiem bliskich osób, marzenia, pojęcie szczęścia. Problemy bohaterów z pierwszej serii są po prostu pokazane w innym środowisku, co daje nie najlepszy efekt odbioru przez widza, który ma wrażenie że już gdzieś tą historię wcześniej widział.
Kolejną rzeczą o której chciałbym napisać parę słów to siła wyrazu tej serii.
W dramacie najistotniejszą rzeczą jest to, aby widownia uwierzyła w opowiadaną historię i dała ponieść się emocjom. Niestety ale w przypadku Ef – a tale of melodies ani jedna, ani druga historia mnie nie przekonała, przez co nie było na moich ustach wielkiego WOW po obejrzeniu tych 12‑stu odcinków tak jak w przypadku tale of memories.
Postać nastoletniej Mizuki była najsłabszym ogniwem tej serii. Swoją niewinnością, naiwnością i brakiem życiowego doświadczenia miała za zadanie prawdopodobnie wzbudzić sympatię widza jako jasny punkt tej serii. Jednak dla mnie stanowiła jedynie wystrój otoczenia i postać której nie należało brać na poważnie (szkoda, że jej osoba wywołała takie odczucia niszczące klimat serii). Nie ma to jak zakochać się w kimś podczas popołudniowych drzemek i na każde pytanie odpowiadać kocham Cię – może to i urocze, ale mało realne.
W drugiej historii, wątek Yuu i Yuuko, mało przekonująca wydawała mi się osobowość Yuuko. Brak emocjonalności, przesadne milczenie w obliczu rozgrywającej się tragedii były zrobione jedynie w celu utrzymania atmosfery tajemnicy całej tej historii, z negatywnym skutkiem dla postaci Yuuko, która stała się nierzeczywista, nie pasująca do świata tej historii.
Pomimo tego całego mojego pisania i garści zarzutów pod adresem tej serii, to jednak chciałbym na koniec stwierdzić, że jest to mimo wszystko bardzo dobra produkcja. Z pewnością gorsza od swojej poprzedniczki, ale nadal utrzymująca się w czołówce gatunku i z powodzeniem mogąca konkurować z innymi znanymi tytułami dramato‑romansu. Znakomicie w serię wpasowano elementy muzyczne i ubrano je w piękną metaforyczną szatę słów. Także psychika i emocjonalność niektórych postaci jest przedstawiona na najwyższym poziomie – Kuzo, zaś graficzne eksperymenty nadal mają w sobie oryginalność i siłę przekazu – coraz głębsze cięcia ekranu wypowiadanymi myślami.
Genialności raczej tu nie ma, ale nadal jest to bardzo dobra seria, 8‑9/10.
Największym minusem tej serii jest jej statyczność. Dominują tu nieruchome obrazy i ujęcia pojedynczych postaci poruszających się na tle innych. Kuleje też animacja, której brakuje albo często jest niezmiernie uboga przy mało ważnych scenach – ma się wrażenie że mimika postaci wręcz przeskakuje pomiędzy kadrami bez jakiegoś łagodnego przejścia. Finałowa rozgrywka też została zrobiona małym nakładem pracy i pomysłu – nie wiadomo czy główny czarny charakter walczy czy też próbuje odganiać muchy sprzed nosa.
No ale seria ma też mocne strony. Na niewątpliwie wysokim poziomie zostały stworzone tła i otaczający głównych bohaterów świat. Trudno wybrać kawałek nieba czy też trawy namalowany jedną barwą. Nawet taka prozaiczna płytka od chodnika składa się z pięciu różnych barw przechodzących w różne odcienie. Niestety coś za coś – piękne rozbudowane tła prawdopodobnie spowodowały opisaną wcześniej statyczność serii.
Ocena: 6‑7/10
Więcej już nic nie napiszę, bo czuję, że nie ważne jakbym się starał to i tak zabraknie mi słów aby w pełni opisać to dzieło.
Niesamowita produkcja, 10/10.
Tak czy inaczej także dzięki za rumianą dyskusję i pozdrawiam serdecznie.
Cały ten wywód możesz uprościć do tych paru zdań które teraz napisałaś. Jeśli nawet tylko pozwoli Ci to jedynie na ogólnikowe zrozumienie mojego punktu widzenia.
W przypadku Sankarea działa to trochę inaczej. Jeśli do tej pory pojawiał się jakiś motyw miłości do nieboszczyka to albo był on pokazany w bardzo komediowy sposób, albo bez komentarzy i scen wprowadzających zniesmaczenie – gnijąca panna młoda dajmy na to. Tutaj natomiast następuje stopniowa rezygnacja z estetyki anime i pójście w stronę pokazania dewiacji, pewnego zniesmaczenia widza, czyli stopniowego kombinowania aby widz otrzymał większą dawkę wrażeń.
W tym znaczeniu jest to widownia mało wymagająca, gdyż oczekuje od anime jedynie przekroczenia kolejnej granicy, nie dbając zbytnio o treść i inne rzeczy składające się na całość.
Są też osoby oglądające wszystko jak leci i wyrażające się o każdej serii w pozytywny sposób – to też jest niewymagająca publika. Czym ta seria może przyciągnąć inne grupy widzów? Nie bardzo jest czym, bo praktycznie każda z pozostałych grup nie będzie całkowicie usatysfakcjonowana, w szczególności zaś osoby nastawione na estetyczne, urocze romanse, które trafią na tą pozycję zachęcone chociażby stylowym openingiem.
Widownia tej serii na siłę stara podbijać jego oceny „za oryginalność”. A Czy oryginalność anime zawsze jest jego zaletą? Otóż z pewnością nie, gdyż tak jak już napisałem, pewne elementy w anime nie powinny być łączone i takie posunięcie działa jedynie na szkodę całej produkcji.
Natomiast motyw zafascynowania bohatera zwłokami i podniecania się tego typu elementami, czyli to co w normalnym świecie jest nazywane nekrofilią, uznałem za element komediowy, tło tej serii, jednak na tyle nieudane i przedstawione w taki mało przyjemny sposób, że powodujący spaczenie głównego bohatera i całej serii.
Już parę wpisów wyżej dałem przykład anime w którym tego typu tematy (bohater zombi otoczony grupką osób) można przedstawić w odpowiedni sposób, unikając wielu mało przyjemnych scen bezpośrednio kojarzących się z rozkładającym trupem i drażniących zmysły widza.
Spodziewałem się tego, że gdy w swojej opinii napiszę, że jest to seria przeznaczona dla mało wymagających widzów to od razu pojawi się garść komentarzy starających się udowodnić w jak dużym jestem błędzie.
„kontrowersyjne motywy zrobione z umiarem” – jest to kwestia dyskusyjna, nie ma takich rzeczy których nie dałoby się pokazać w bardziej rubaszny czy też szokujący sposób, ale z drugiej strony na to spoglądając to można było też ominąć wiele rzeczy i zastąpić innymi motywami na przykład – własnoręczne zszywanie wnętrzności zastąpić motywem szybkiego gojenia się ran.
Idąc twoim tokiem myślenia dochodzimy do sytuacji w której disneyowska księżniczka przemieniająca się z żaby jest oznaką zoofilii, absurd i niedorzeczność.
Poza tym w różny sposób taką tematykę można pokazać – przykład chociażby kore zombie wa desku, gdzie główny bohater też jest zombiakiem i czuje miętę do otaczających go dziewczyn, ale nie ma w tym wszystkim zafascynowania czyimiś zwłokami, rozmów o rozkładającym się ciele i tego typu nieestetycznych rzeczy, nazywanych powszechnie nekrofilią, mimo że to też jest komedia z paroma elementami ecchi.
Chociażby w tych zdaniach zasugerowałaś, że tego typu serie są powszechnością:
„Witamy w produkcji anime, gdzie dziewczyną może zostać nawet potwór z mackami.
...
Wchodząc w świat anime należy się przygotować na różne zboczenia japończyków.”
Nawet serie ecchi nastawione głównie na rozrywkę mogą mieć różny poziom i widownię czegoś wymagającą. Nie muszą to być wielkie wewnętrzne przeżycia i uniesienia, ale poziom rozrywki na satysfakcjonującym ich poziomie. To tak jak telewizyjnymi show których zadaniem jest rozrywka – mało wymagającą widownię zadowoli jedzenie robaków i ustawione telewizyjne bójki, a widownię która jednak jest bardziej wymagająca znajdzie satysfakcję w oglądaniu talent‑show. I jedno i drugie widowisko będzie zaliczane do kategorii show, ale oba będą się między sobą znacząco różnić, tak samo jest i z gatunkiem ecchi.
Potwierdziłaś tym dokładnie to co napisałem wcześniej:
„Producenci postawili w tej serii na zaszokowanie widza oryginalną tematyką, ale otrzymali jedynie zepsuty i spaczony produkt.”
Po drugie – miłość danej postaci do rozkładających się zwłok nie jest elementem charakterystycznym ecchi tak jak chociażby nagość czy występowanie biuściastych panien, więc to kolejny twój argument wzięty z kosmosu.
Po trzecie – seria zaklasyfikowana została jako komedio‑romans, czy wchodząc do takiej kategorii można spodziewać się tak spaczonej miłości? Wątpię. Tak więc twój argument „widziały gały co brały” też jest bezsensowny, tym bardziej że do obejrzenia tej serii zachęcił mnie ciekawy i klimatyczny openning, niestety tematycznie zupełnie inny od tego co znalazłem w środku.
Poza tym nigdzie w swoim wpisie nie określiłem widzów tego anime jako „obrzydliwych zboczeńców”. Napisałem jedynie, że widownia tego cuda będzie mało wymagająca, będą w stanie zaakceptować wszystko i cieszyć się ze wszystkiego, a osoby lubiące motyw żywych trupów w szczególności (nie od dziś wiadomo, że osoby zafascynowane tematyką zombi są widownią najprostszą do usatysfakcjonowania, nie ważne czy to anime czy też zwykły film). I w sumie, z tego co tutaj napisałaś jasno wynika, że właśnie do takiej części niewymagającej widowni się zaliczasz. I nie ma co tu się zbytnio o to złościć, jak byłem małym knotem to też z otwartą gębą gapiłem się w ekran telewizora i cieszyłem że coś się tam rusza, bez zbytniego myślenia co to. Teraz natomiast nabrałem trochę rozumu i mogę stwierdzić co powszechnie jest uważane za coś niesmacznego i nie przynosi mi rozrywki, a co za produkcję godną uwagi i pozostającą w pamięci.
Na dobrą sprawę to ani z tego nie jest jakakolwiek komedia – komediowych gagów praktycznie brak, ani mroczny horror – sytuacji strachu i grozy, napięcia ze świecą szukać , ani dramat – niby jakieś problemy życiowe u tej dziewczyny są pokazane, ale zbudowanie wokół tego akcji, klimatu i motywów dramatu jest niezmiernie płytkie i mało udane. Prawdopodobnie winą za to, że jest to kiepski dramat należy obarczyć postać głównej bohaterki, która jest naiwna, bezbarwna, niemal pozbawiona jakiejkolwiek osobowości.
W końcu ostatnia kategoria do której to anime zostało zaliczone – romans, chociaż bardziej w tym wypadku odpowiadałaby kategoria parodia romansu. Jeśli pominiemy całą nieestetyczność związaną z tłem tej serii (która jednak stanowi dużą barierę w postrzeganiu relacji pomiędzy bohaterami), to otrzymamy parę motywów przypominających romans, jednak nie należy się spodziewać niczego specjalnego, takie dziecinno‑szkolne gadanie, tak aby jedynie był w tym wszystkim jakiś motyw miłości.
Czyli ogólnie wyszła z tego mdława papka wszystkiego i niczego, którą zombi maniacy łykną w całości z wielkim smakiem. Nieco bardziej wymagająca widownia nie znajdzie tu niczego poza zniesmaczeniem i zgagą.
Producenci postawili w tej serii na zaszokowanie widza oryginalną tematyką, ale otrzymali jedynie zepsuty i spaczony produkt. 1/10
Została stworzona w nieco innym stylu niż poprzedniczka, ale z pewnością nie należy tego traktować jako jej wadę. Dzięki niej nadal możemy się przenieść do średniowiecznych miast i wtopić w realia życia tamtej epoki. Dla całej historii stworzono zdecydowanie lepsze i bardziej urozmaicone tło ekonomiczne – początki giełdy towarowej, spekulacje, kontrakty kupieckie obarczone ryzykiem, układy pomiędzy cechami rzemieślniczymi, zbrojne bunty niezadowolonych ludzi, a wszystko to świetnie powiązane ze średniowiecznymi motywami dominacji kościoła, zafascynowania pirytem, przemytem soli, niewolnictwem. Osoby interesujące się ekonomią i pasjonujące się średniowieczem z pewnością wpiszą ten tytuł do swoich ulubionych.
Jednak piękno tej serii nie ogranicza się jedynie do świetnie stworzonego świata i pokazaniu średniowiecznych realiów życia, rozwinięto i ciekawie zaprezentowano relacje pomiędzy głównymi bohaterami. Ich wzajemne rozmowy są błyskotliwe, zaczepne, pobudzające myślenie, prowadzone w taki sposób aby wywołać uśmiech na twarzy odbiorcy. Duży plus za tego typu dopracowane i kreatywne dialogi.
Cóż można jeszcze tu napisać…wiele osób wcześniej stwierdziło że seria ta jest słabsza od poprzedniczki. Całkowicie się z tym nie zgadzam. Ciągłe walki, intrygi i przemiany Horo w wilka ratującego całą sytuację, po pewnym czasie stałyby się nudne. Bardzo dobrze, że seria poszła właśnie w takim nieco innym kierunku, starając się pokazać, że i bez tych elementów można stworzyć fajną opowieść. Pewien niedosyt pozostaje jedynie po zakończeniu, które póki co nadal wydaje się niekompletne. 9/10
I jeszcze parę słów o recenzji.
Osobiście nie lubię takich flegmatowatych tekstów w stylu „coś tam widziałem, coś słyszałem, coś tam napiszę”. Są one jeszcze gorsze w odbiorze niż recenzje z działu „zawiodłem się na tym anime, więc ze złością i ironią skrytykuję wszystko co tylko w nim się da”.
Tak czy inaczej stwierdzenia typu „chyba jakaś muzyka w tym anime była” albo „podkładem muzycznym jest miałki pop”, świadczą jedynie o zainteresowaniu recenzenta tym anime. I tu rodzi się pytanie: po co pisać o czymś czego się w ogóle nie czuje? Ani klimatu, ani muzyki, ani graficznych smaczków, bez sensu jak dla mnie.
Seria ukierunkowana jest jednoznacznie na rozrywkę – trochę akcji, trochę głupkowatego humoru, parę kobiet wychodzących spod prysznica i jest seria. Miała za zadanie bawić i bawi, nie wiem czego ludzie oczekują oglądając serię spod znaku komedio‑haremo‑ecchi. Są pozycje w tym gatunku lepsze, ale są też i przeważają w tym wszystkim gorsze produkcje, z gorszym, oklepanym humorem i erotyką na zasadzie złapania kogoś za biust, czy też ściągnięcia majtek, to ja już jednak wolę mimo wszystko demonice wychodzące spod prysznica.
A tak poza tym rating tego anime jest „Teen +18”, więc chyba oznaczenie jest odpowiednie.
Co do dyskusji dla kogo przeznaczona jest ta seria, hmm…wydaje mi się, że naprawdę niewiele potrzeba aby całkowicie w nią wsiąknąć, no może jedynie radosne, jabłkowate spojrzenie na świat, o którym mowa w końcowej piosence ;).
Polecam każdemu jako relaksującą kurację, pozwalającą przenieść się w zupełnie inny świat 9/10.
Re: Miła rozrywka na kilka wieczorów