x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: <facepalm>
kliknij: ukryte
Tak, ale gdyby wcześniej Matsuoka go nie przekabacił, wtedy, na plaży, nawet by nie słuchał, co tamten ma mu do powiedzenia czy zaoferowania – choć to może tylko moje wrażenie, ale wydaje mi się, że właśnie te bajki o Yurice były punktem przełomowym w ich relacjach.
Bo tempo wydarzeń jest za szybkie i stanowi to istotną wadę? Nie mam zamiaru sięgać po mangę, zresztą – anime powinno bronić się samo.
Akurat jeśli chodzi o Kaoru, to kliknij: ukryte przecież nie dlatego zarzucał Sentaro zdradę, że ten odszedł do innej grupy muzycznej! To nie miałoby pewnie kompletnie żadnego znaczenia, gdyby nie jego wywiedzione z samotniczej przeszłości irracjonalne przekonanie, że jeśli nie będzie elementu łączącego jego i Sentaro (w tym wypadku, muzyki) niewątpliwie rozejdą się także jako przyjaciele. Inaczej mówiąc, Kaoru całkowicie nie wierzy w to, że ktoś mógłby tak po prostu bezinteresownie się z nim zaprzyjaźnić i jeszcze pamiętać o nim, gdy znajdzie sobie nowych znajomych. Poza tym, po raz pierwszy ma przyjaciela, więc pewnie chciałby też być jego jedynym przyjacielem… coś w tym stylu, mi się wydaje.
To by oznaczało Twoją wygraną zakładu, nie cieszysz się?^^. Ale nie zdziwiłabym się, sądząc prędkości wyskakiwania kolejnych królików z kapelusza, niedługo zaczną sięgać po coraz „ciekawsze” zagrywki. Chyba jeszcze niejedno w tej serii zobaczymy…;]
Akurat jeśli chodzi o reakcje na kliknij: ukryte Matsuokę, to do tego nie mam większych zastrzeżeń – ani Sentaro, ani Kaoru z założenia go nie lubią. tego pierwszego udaje się skubańcowi przekabacić przy pomocy słodkich słówek (kto by się nie dał…), ten drugi reaguje paniką na myśl, że znów zostanie sam – pod koniec odcinka jego niechęć do Matsuoki jest powodowana nie tyle charakterem tego ostatniego, co irracjonalnym lękiem przed porzuceniem. A co do dwóch „wspólników” Matsuoki, byli oni cokolwiek niewydarzeni, nie sądzę, by akurat im trudno było zaimponować… tak że pod tym względem wszystko wydaje się miej więcej grać.
Ale odbiegamy od tematu, tu powinny być komentarze do Sakamichi no Apollon, w teorii…^^'
A, to niewykluczone, w pewnym sensie – oby tak było. Następna postać tylko jeszcze bardziej by w tym wszystkim namieszała.
Wszystko to brzmi bardzo wzniośle i szlachetnie, ale… mnie przede wszystkim irytował swoją bufonadą. Bo przecież, czy on też na swój sposób nie był ofiarą? To mu nieco odbiera z tej grozy i powagi, jaką powinno mieć „wcielenie szatana”.
Hmm? myślałam, że te błyszczące oczka to z sympatii i podziwu…
To raczej na pewno nie kliknij: ukryte Jun‑ni, obejrzałam scenę jeszcze raz i wciąż sądzę, że to kobieta, na mężczyznę ma trochę za długie włosy… chyba że dotychczasowy pan atrakcyjny bardzo się zapuścił -.-'
Ps. Czy też macie wrażenie, że kliknij: ukryte ta kobieta na końcu to matka Sentaro?Jakby potrzeba było kolejnego zwrotu akcji…
Komadia znakomita
Podobnie udaną postacią jest Miki, delikatne i subtelne dziewczę, mające jednak w sobie duże zasoby ironii i jeszcze większe – siły, co warte zaznaczenia, nie skierowanej od razu na bunt przeciwko tradycji (wielka zaleta serii, iż nie usiłuje sugerować, że tylko kobiety wyemacypowane mogą być wartościowe i mieć silne charaktery).
Co do panów, dla mnie stanowili miły powiew świeżości po często spotykanych w shoujo i nie tylko, androgynicznych i płaskich niczym rozgnieciona żelka bishounenach, odgrywających swoje „typy” na kolejnych etatach. Jedno im trzeba przyznać – z pewnością nie są doskonali, z drugiej jednak strony, właśnie przez tą niedoskonałość stanowczo dają się lubić. Poza tym są niezwykle ujmujący w swej nieodmiennej adoracji niedosięgłych księżniczek… Paradoksalnie bowiem, Tenshi na konamaiki mimo często poprzestawianych ról żeńskich i damskich pozostaje bajką o księżniczce na wieży i dzielnym rycerzu… no, może nieco niewydarzonej księżniczce i mocno niewydarzonym rycerzu.
Szczerze polecam – właściwie jedyną znaczącą wadą serii jest kreska, a do tej po kilku odcinkach można się przyzwyczaić, po kilkunastu przeboleć, a po kilkudziesięciu może nawet polubić.
W każdym razie, ówczesne bunty studenckie właściwie nie miały charakteru społecznego, już raczej były antyamerykańskie (przeciwko wojnie w Wietnamie, nie bez znaczenia było pewnie ciągłe okupowanie Okinawy), a także wynikały ze złych warunków nauki (problem stanowiła m.in. kiepska organizacja, wysokie czesne, trudne egzaminy wstępne i przestarzały program). Protesty odbywały się od 1965 r, w 1968 osiągnęły apogeum – szczególnie silne były na Todai'u, przez długi czas nie odbywały się zajęcia (zainteresowanych odsyłam do publikacji Ewy Pałasz Rutkowskiej i Katarzyny Stareckiej „Japonia” z serii „Historia państw XX wieku”, str. 278). Napisałam „socjaliści”, gdyż przewodziła im tzw. Nowa Lewica.
Co do marnowania czasu, w pełni się zgadzam – aż trudno uwierzyć, że to już 1/3 serii… na początku nawet było coś w ten deseń, otwierania się Kaoru na „czystą” muzykę, nie ubraną w żadne ramy czy sztywne zasady. Szkoda, że tylko na początku :( A teraz tylko co odcinek kolejne wątki wyskakują z kapelusza, i wszystko po łebkach.
ps. do Okami Ippiki: jeśli tylko takie dziewczyny masz w swoim otoczeniu, to szczerze Ci współczuję ;*
ps. kliknij: ukryte
ja^^ (ale może nie jestem „normalną dziewczyną”)
Z drugiej strony, odcinek nie był aż tak tragiczny – końcowa kliknij: ukryte poprawa relacji sugeruje, że dalszy ciąg może wrócić do klimatu serii z pierwszych odcinków. Poza tym, zaintrygowało mnie kliknij: ukryte zniknięcie Jun‑ni – biorąc pod uwagę, że jest to rok 66, zapewne był socjalistą… gdyby mieli uwzględnić bunty studenckie z 68 roku (najlepiej nie tylko w roli 3‑planowego tła), to zdecydowanie podniosłoby poziom serii, przynajmniej w moich oczach.
Baśń z pogranicza życia i śmierci...
Rozpisałam się, ale chyba dość mętnie i mało zrozumiale. Gdybym miała jeszcze coś dodać, sposób rozwoju akcji w serii nieodmiennie kojarzy mi się z nakładającymi się na siebie licznymi kołami, czy też – elementami przeciwstawnymi: życie‑śmierć, przetrwanie duchowe‑fizyczne, kobiecość‑męskość, zwierzęcość‑człowieczeństwo, rodzeństwa o dużej różnicy wieku(Herve i Anna a Lula i JC)... przykłady można by mnożyć, a każde z powyższych otwiera osobne pole do analizy i łamania głowy.
Tak że zdecydowanie polecam – Red Garden potrafi zafascynować, przede wszystkim jako piękna, poetycka baśń. Co z tego, że współczesna.
Re: Co do opisu
Co do przeszłości Sentaro zaś – pachnie mi to tragicznymi przeszłościami czającymi się za każdym rogiem. Obym się myliła, ale jak na ten moment mam złe przeczucia co do kierunku, jaki zaczyna obierać seria…
A występ był ładny – aż chciałoby się, by w serii było więcej muzyki (tyle co w Nodame, na przykład^^)
Re: Co do opisu
PS. Nie w tym japońskim, który znam^^'
Ukyo
No właśnie, dodatkowe wątki – przypuszczałam, że dobra część serii skończy się wraz z wyczerpaniem fabuły filmu – a jednak tak się nie stało, w dużej mierze dzięki postaci Ukyo (nieobecnej w oryginale). kliknij: ukryte Jeśli nie liczyć ostatnich dwóch odcinków, w których twórcy postanowili jednak dać za dość tradycji i zrobić z czarnego charakteru idiotę, jest to jednak z najlepszych postaci negatywnych, z jakimi miałam do czynienia w anime. Z pozoru rozpuszczony paniczyk, kryje w sobie doświadczenia chłopa, kupca i władcy, a każde z nich na swój sposób kształtuje jego osobowość – spryt (pozwalający przetrwać w otoczeniu silniejszych od siebie), cynizm (umiejętność posługiwania się kłamstwem) i… wielkoduszność (żeby wymienić tylko najbardziej podstawowe cechy). Teoretycznie jest to sztandarowa ilustracja powiedzenia „zrób z niewolnika pana, a zrobisz tyrana” – mimo to przypuszczam, że ze swoją inteligencją Ukyo mógłby być naprawdę dobrym władcą – „dobrym” w znaczeniu ogólnego dobrobytu społeczeństwa, nie zaś dobra poszczególnych jednostek, które też niszczył bez wahania, o ile tylko stały mu na drodze (a propos wielkoduszności – podobało mi się to, jak ostatecznie odpuścił swojemu przybranemu ojcu). Niestety, jak już wspomniałam, wszystko to na koniec diabli wzięli – a szkoda, bo poza tym zakończenie było całkiem niezłe. Przede wszystkim, zachowana została podszyta goryczą melancholijna wymowa całości, tak charakterystyczna dla oryginału, po drugie zaś (jak już ochłonęłam z faktu, że jednak zabili mi ulubioną postać) świetna jest scena śmierci Kyuzo (tak samo przypadkowa i paradoksalnie niepotrzebna jak w filmie) a także Kikuchiyo (tak samo absurdalnie wręcz bohaterska). No i na osobną pochwałę zasługuje postać Katsushiro, bardzo dobrze rozwinięta – całkiem naturalnie przechodzi on drogę od łagodności do bezwzględności, wedle tej zasady, że ten o duszy łagodniejszej raz złamany przechodzi „na drugą stronę”, jak puszczone w ruch wahadło.
Jeśli coś mi w tym wszystkim szczególnie nie grało, był to Kanbei – pozbawiony tego dystansu, jaki miał do siebie w filmie Kurosawy, nieustannie obnoszący się z cierpiętniczą miną… nie, to zdecydowanie nie moja bajka. kliknij: ukryte Co ta Kirara w nim widziała?!
Re: Co do opisu
Re: Co do opisu
Re: Co do opisu
Tokyo Godfathers, Haibane renmei – żeby już nie wspominać o wszystkich tych seriach, w których pojawia się złowroga organizacja pod nazwą Watykan…
A poza tym, to tak jak napisała San‑san, nic tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń^^
Re: Co do opisu
Wracając do Watanabe, kliknij: ukryte domyślam się, że chodzi o Samurai Champloo – tak się składa, że obie serie mają silny związek z Kiusiu, może więc to stąd? Na Kiusiu w końcu jest najwięcej Chrześcijan w Japonii – tam właśnie lądowali pierwsi misjonarze z Portugalii, a po okresie Edo i przywróceniu do łask chrześcijaństwa ujawniło się wielu „ukrytych katolików”. Zresztą, również dwudziestowieczni misjonarze jakoś lubili Nagasaki (w tym polscy zakonnicy z Niepokalanowa – przez jakiś czas przebywał tam nawet ojciec Kolbe)
Re: Co do opisu
Re: Co do opisu
A gdzieżby tam – w porównaniu do Kyushu Hokkaido wcale nie jest bardziej górzyste. Poza tym, tam żyją (żyli?) Ainu, lud nie spokrewniony z Japończykami… no i geograficznie się zgadza, Górale na południu^^
Re: Co do opisu
W sumie nic więcej mi się nie kojarzy, ale i żadna ze mnie specjalistka od dialektów, nigdy nie zgłębiałam tematu (na sam dźwięk słowa „językoznawstwo” jako pierwsza uciekam z krzykiem^^'). Tyle że zdarzyło mi się przebywać na Kyushu, to i się trochę osłuchałam.
Re: Brazylijska tandetna telenowela
Może jakieś przykłady, cokolwiek na poparcie Twoich tez? Bo jak na razie, Twoja krytyka sprawia wrażenie, jakbyś strzelał z wielkiego działa zapomniawszy jednak uprzednio załadować amunicji…