Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Raikami

  • Avatar
    Raikami 29.03.2017 02:28
    Re: Czuję satysfakcję
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Tak wiem, dlatego napisałem „Uważam, że Shingeki no Bahamut nie powinien dostawać drugiego sezonu.”
  • Avatar
    A
    Raikami 28.03.2017 00:13
    Czuję satysfakcję
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Bahamut: Genesis"
    Zabrałem się za serię wieczorem i skończyłem przed końcem dnia. W gruncie rzeczy nie spodziewałem się otrzymać nie wiadomo jak odkrywczej rozrywki, a jednak Bahamut dał mi sporo rozrywki. Genialna animacja i kreska. Chwilami odczuwałem wrażenie jakby za oglądany tytuł brało się studio Ghibli. W każdym razie bajkowość z mrocznym klimatem utrzymywana na tym samym poziomie, zamieszała niejednokrotnie w mojej głowie. Choć i tak wiele rzeczy było przewidywalnych. Zakończenie… W zasadzie opisałbym je jako przyjemne i wzruszające. Uważam, że Shingeki no Bahamut nie powinien dostawać drugiego sezonu. Balansowali z fabułą na krawędzi, przez mnóstwo niedopowiedzianych wątków i teraz z perspektywy tego co wywarło na mnie dobre wrażenie, sądzę, że kontynuacja byłaby wyniszczająca.

    Jaką dałbym ocenę? fabularnie 6­‑7, audiowizualnie 9. Czyli 7+ się należy :)
  • Avatar
    A
    Raikami 18.03.2017 18:34
    Szybko i na temat
    Komentarz do recenzji "Kono Subarashii Sekai ni Shukufuku o! 2"
    Na początku skreśliłem serię. Nie miałbym wytrwałości żeby czekać na nią z tygodnia na tydzień. Obejrzałem całość dopiero wczoraj i muszę przyznać, że mrużąc oczy na grafikę dało się spędzić przy 2 części całkiem miło czas. Kilka razy zaśmiałem się przed ekranem z ironii jaka wylewała się podczas seansu.

    Dam naciągane 7/10 i zostawię KONOSUBA! jako zamknięty temat. Istnieją ambitniejsze i zabawniejsze serie. Ta jest zwyczajnie głupkowata. Idealna na nudny wieczór.
  • Avatar
    A
    Raikami 7.03.2017 14:43
    W końcu się zebrałem
    Komentarz do recenzji "GEAR Senshi Dendou"
    Trwało to dłuższą chwilę, ale w końcu zebrałem się za wrzucenie swoich przemyśleń do tego tytułu. Gear Senshi Dendou, to seria, którą darzę ogromnym bagażem wspomnień oraz wielkim sentymentem ciągnącym się od czasów – UWAGA – Przedszkolnych. Pragnę zauważyć, że w tej chwili jestem na 3 roku studiów.

    Na bazie tego anime powstała gra o takim samym tytule, na konsolę PSX. Była to wtedy moja ulubiona gra, w którą potrafiłem grać dniami, przechodzić kilkanaście razy dziennie i mieć ciągle taki sam ubaw. A wszystko dzięki klimatowi serii. Mimo, że gra była/jest po japońsku, jako dzieciak śledziłem opowieść z wypiekami na twarzy domyślając się o co w tym wszystkim chodzi. Po wielu latach szukając nazwy gry, trafiłem na anime i… Zacząłem oglądać.

    Gear Senshi Dendou jest piekielnie słabo znany w Polsce, w dodatku to klasyk z 2000 roku. Mam za sobą Evangeliona, TTGL, Suisei no Gargantia, Code Geass i wiele innych serii z mechami, jednakże ta ma w sobie coś specyficznego.

    Krótka, niezobowiązująca recenzja – START
    O serii tej można powiedzieć sporo dobrego i trochę złego. Najbardziej urzekającym moim zdaniem jest klimat i pomysł na same mechy. Mimo, że pomysł o obcych chcących zniszczyć świat jest dość oklepany, należy zaznaczyć, że seria jest bardzo stara. Wtedy nie zwracano aż tak uwagę na to czy jakiś motyw się powtarzał. Dzisiaj takich serii mamy mnóstwo, także i postrzeganie jest inne – bardziej rygorystyczne. Uważam, że nie powinniśmy przykładać do tego zbyt dużej uwagi.
    Faktycznie rażącą rzeczą może być jedynie wiek głównych bohaterów. Poza tym odnajdywanie kolejnych wzmocnień dla Dendou sprawia, że śledzi się serię przyjemnie i z dozą ciekawości. Mamy tutaj fajne czarne charaktery, bohaterów dynamicznych, fajne mechy i dobre walki. Bardzo podobała mi się kreacja matki jednego z głównych bohaterów, aczkolwiek i w jej temacie mam trochę zgrzyty. Gdzieś od połowy serii, może trochę ponad połową „mama” jest bardzo… Patetyczną i irytującą chwilami postacią z kompleksem starszego brata. Czasami ma się wrażenie, że to nie synem bardziej się przejmuje a swoim bratem.

    Przymykając oko na ten minus, dostrzeżemy sporo pozytywnych stron. relacje bohaterów są ciepłe, walki potrafią być ciekawe, zaś kolekcjonowanie bestii zaostrza ciekawość widza. Być może moje postrzeganie jest uwarunkowane sentymentem, ale ten staram się odrzucać.

    Fanom mechów polecam oglądnąć. Jedynym problemem może być dostępność serii. Sam szukałem jej dość długo i ostatecznie znalazłem w języku angielskim.

    Po skończeniu seansu, czułem niedosyt. Kilka tematów zostało podanych zdawkowo lub na szybko, innym nie było dane się do końca rozwinąć. Są to jednak tematy bardzo poboczne i jeśli przyjmiemy do wiadomości, że istnieje w tym wszystkim pewna tajemnica, możemy uzyskać przeciwny efekt, pobudzający naszą wyobraźnię do myślenia.

    Na koniec wspomnę, że Gear Senshi Dendou oglądałem ponad rok temu. Nie potrafiłem zebrać się do wrzucenia własnej opinii, ponieważ nie chciałem być niesprawiedliwy. Dzisiaj patrząc na to co widziałem nie tylko w GSD, mogę powiedzieć, że seria jest dobra. Takie szczere 7/10 ode mnie. C:

    Dałbym 8, ale jednak czegoś mi brakowało.

    A! Bym zapomniał. Bardzo fajny jest Opening i Ending. W przypadku tego drugiego miałem silne skojarzenia z endingiem zawartym w Chobits.

    GIGA DRIVE! INSTALL!
  • Avatar
    A
    Raikami 7.03.2017 02:29
    Pochłonęło do reszty
    Komentarz do recenzji "Boku no Hero Academia"
    Nie wiem dlaczego podchodziłem z taką awersją do tego tytułu. Stroniłem wyciągając niesłuszne wnioski oraz wyobrażenia. Zacząłem oglądać wczesnym wieczorem a skończyłem prawie o 3 w nocy. Bardzo rzadko jakakolwiek seria wywiera na mnie potrzebę ciągłości seansu. W innym przypadku dałbym sobie spokój, tutaj czułem, że ciekawość i napięcie zje mnie od środka.

    Seria skończona. Wyczekuję z wypiekami 2 sezonu!

    Muzyka zapadająca w pamięć. Przyjemna dla ucha. Daję za całokształt 9/10. To moja ocena.
  • Avatar
    A
    Raikami 5.03.2017 15:45
    Nie tego się spodziewałem
    Komentarz do recenzji "Nejimaki Seirei Senki: Tenkyou no Alderamin"
    Po zapowiedzi, byłem bardzo zainteresowany tą produkcją. Zabrałem się za nią i już po połowie pierwszego odcinka poczułem takie znudzenie, że przerwałem oglądanie i wyłączyłem player. Mimo, że nie mam w zwyczaju porzucania serii, gdyż lubię dociągnąć seans bez względu na jego jakość – tak w tym wypadku… Męczyłem się. Proszę więc kogoś, kto ma to anime za sobą, o napisanie mi czy warto? Czy szkoda czasu? Liczę na ciekawe zwroty akcji i wartką akcję. Na tę chwilę jestem zrażony. Być może niesłusznie.
  • Avatar
    A
    Raikami 3.03.2017 20:39
    Uczciwe 8 się należy
    Komentarz do recenzji "Dungeon ni Deai o Motomeru no wa Machigatte Iru Darouka: Familia Myth"
    Zabierałem się za ten tytuł, od kiedy tylko pojawił się dostępny online. Ale każde moje podejście kończyło się fiaskiem. Zamiast obejrzeć DanMachi, wędrowałem po tytułach typu: Darker than black itd. Nastała długa cisza od wszelkich serii anime na około dwa miesiące. Wróciłem i w końcu się udało.

    Pierwsze wrażenie było bardzo sympatyczne. Mimo, że protagonista irytował mnie swoją niezdarnością, jednocześnie przyciągał mnie sympatyczną aurą jaką tworzył na ekranie. Przyjemnie oglądało się seans i śledziło jego przygody. Historia już na początku zaczyna tworzyć wiele ciekawych smaczków, których rozwinięcia oczekujemy do samego końca… I nie doczekujemy się. Niemniej biorąc pod uwagę 12 odcinków, ciężko byłoby zrealizować całe zaplecze dobrobytu jakim seria chciała nas uraczyć. Bardzo chciałbym żeby DanMachi nie poprzestało na, być może, drugim sezonie kontynuującym opowieść Bella. Marzy mi się kontynuacja, w której byłoby minimum 30+ odcinków. Uważam, że to wystarczające żeby opowiedzieć całą historię oraz rozbudować relacje bohaterów. Choć… Za większą ilość nie pogniewałbym się o ile poziom jaki zaprezentowano w 1 sezonie, pozostałby na równi z swoją kontynuacją.

    Tak jak napisał recenzent, kontynuacja potrzebna na gwałt. Odcinek OVA nie jest specjalnie satysfakcjonujący. W kwestii wizualnej daję 8, muzyka 8+, opening i ending nie zapadły mi w pamięci. Historia coś między 7­‑8, bo nie było dane poznać nam jej rozwinięcia. Postaci trzymają różny poziom. Nie dam tutaj oceny, po prostu napiszę, że wszyscy są sympatyczni. Fan serwis sam w sobie nie rzucał mi się przesadnie w oczy, poza biustem Hestii. Walki… Kurcze fajne były. W prawdzie można je wyliczyć na palcach jednej dłoni, ale na te 12 odcinków, 4 akcje szczególnie zapadły mi w pamięci.

    Pozostawiam wspomniane w temacie 8/10 i wierzę, że niedługo poznamy dalsze przygody Bella. Nadciągający „2 sezon” nie jest dla mnie drugim sezonem, tylko opowieścią poboczną o Aiz, dlatego nie rozpatruje jej w swoim tekście jako 2 część DanMachi.

    Czy polecam? Na luźne popołudnie – jak najbardziej.
  • Avatar
    A
    Raikami 13.02.2017 23:00
    Kurcze... Wow, czy nie wow?
    Komentarz do recenzji "Kimi no Na wa"
    Kiedyś oglądałem Ogród Słów i byłem nim bardzo zachwycony. Taka odświeżająca, oczyszczająca, a także refleksyjna opowieść, po której czułem się dobrze. O Kimi no Na wa dowiedziałem się rok temu, zupełnie przypadkiem. Jednakże soundtrack i zapowiedź tak bardzo przypadły mi do gustu, że z wypiekami oczekiwałem go dostępnego online. Z czasem zapomniałem o tym tytule i dopiero dzisiaj przypomniał mi o nim komentarz Koogie. Zabawne, bo brzmi to na jakiś sposób niczym historia z filmu, o którym zaraz zacznę pisać. [bez spoilerów]

    Jak pisałem wcześniej, Ogród Słów bardzo przypadł mi do gustu, dlatego w jakiś sposób patrzę na „Kimi no Na Wa” przez pryzmat tego pierwszego filmu. Czy czuję zawód? Otóż nie! Chociaż, nie stawiłbym obu filmów na równi. Ten pierwszy zdaje mi się trochę lepszy.

    Zaczynając seans zostałem wrzucony w wir wydarzeń, których nie rozumiałem. Były dla mnie chaotyczne. Zabieg był o tyle przebiegły, że z czasem trwania seansu, pierwsze sceny albo wracały nam przed oczy mimowolnie, albo przyprawiały o „Kurde… Faktycznie…”.
    Historia pełna ciepła i uroku. Zdarzyło się nawet, że parę razy łzy stanęły mi w oczach ze wzruszenia, a to rzadkość u mnie. Po skończeniu całości poczułem się podobnie jak po Ogrodzie Słów. Z tą różnicą, że mniej jest we mnie refleksji. Sam film mógłby być świetną serią telewizyjną tak na 12­‑24 odcinki.

    Nie wiem też do końca dlaczego, ale poniekąd nasuwa mi się skojarzenie z ReLIFE, które podobnie buduje wrażenie o sobie jak Kimi no Na wa.

    W każdym razie, daję zasłużone 9,5/10 Warte zobaczenia.
  • Avatar
    A
    Raikami 25.01.2017 22:57
    Bardzo przyjemny. Ma swój klimat.
    Komentarz do recenzji "One Piece Film: Gold"
    Po oglądnięciu filmu mogę powiedzieć, że czuję się usatysfakcjonowany. W prawdzie częściowo niektóre motywy były przewidywalne, ale ostatecznie najnowsza kinowa ekranizacja przygód słomianych zapadła mi prawdopodobnie na bardzo długo w pamięci. Film ma specyficzny, przyjemny klimat zamkniętego dystryktu pełnego tajemnic. Prawdę mówiąc sam film – gdyby poprowadzić więcej wątków pobocznych – nadawałby się na naprawdę interesujący, pełnoprawny arc w wersji TV. Trochę szkoda, bo chętnie zobaczyłbym sam statek bardziej dokładnie. Byłem trochę zawiedziony, że nie rozwinięto bardziej historii dzieciaków i ich „szefa”, który się nimi opiekował. Nie było na to oczywiście czasu, ale smaczek jaki mogli dodać i atmosferę jaką budował przybytek Tesoro, zdaje mi się ciągle, niewykorzystanym w pełni potencjałem.

    Jednakże! Chętnie pozostawię filmowi szczere 8. Chciałbym dać 9, ale nie znajduję żadnej dodatkowej zalety. Gdyby scenariusz przyprawiał o jakąś cichą dygresję do przemyślenia typu: „Prawdziwa wartość złota”. Może i podciągnąłbym oczko wyżej. Chociaż… Jakby się uprzeć, można znaleźć pewne mądrości po skończeniu seansu.

    Tak czy inaczej! Szczere 8/10. Polecam wszystkim fanom OP. Miły dodatek, nie powinniście czuć się zawiedzeni. :)
  • Avatar
    A
    Raikami 14.01.2017 17:03
    Uaa... Pierwwsze wrażenie robi się tylko raz.
    Komentarz do recenzji "Kono Subarashii Sekai ni Shukufuku o! 2"
    Pierwszy sezon Kono Subarashii zapamiętałem całkiem ciepło. Mało zobowiązująca opowieść z jakimś ziarenkiem dającym nadzieję na ciekawą przyszłość. Urzekł mnie pierwszy odcinek pierwszej serii, w którym Kazuma sprytnie złamał schemat skarbu od Bogini. Zresztą kreska wydawała mi się całkiem okej. Nie raziła mnie.

    W drugim sezonie po upływie 4 minut seansu, czułem potrzebę wyłączenia odcinka. Nie tylko kreska kuła moje oczy, ale także zachowania bohaterów były na tyle irytujące, że moje dobre wspomnienia z poprzedniego sezonu legły w gruzach. Jeżeli studio pociągnie 2 sezon w jakiś ciekawy sposób, a pierwszy odcinek pozostanie jedynie smutnym potworkiem, wrócę do Kono subarashii. Na tę chwilę dziękuję pięknie za seans. Ale nie mam ochoty męczyć się dalej.

    Mam nadzieję, że dalej będzie lepiej, chociaż… Cóż. Poczekamy, zobaczymy.
  • Avatar
    A
    Raikami 9.01.2017 23:39
    What the hell?
    Komentarz do recenzji "Akame ga Kill!"
    Wracam do recenzji i serii Akame Ga Kill, ponieważ był pewien nurtujący aspekt, którego końca bardzo długo wyczekiwałem. Mianowicie manga… Jak to jest, że po wyjściu całej serii AGK dopiero zaczęła wychodzić wersja komiksowa? Jaki był tego sens? Ktoś chciał przedstawić/dorobić całej serii wersję papierkową? Dopiero dzisiaj, w dniu, w którym światło dzienne ujrzał ostatni rozdział mangi, zauważyłem pewną nieścisłość. Manga przedstawia inne zakończenie. Nie jestem pewny, które bardziej do mnie przemawia.

     kliknij: ukryte 

    Kłębi mi się w głowie, po co to wszystko? Kasa? No nic. Swoją ocenę podtrzymuję. 7/10 interesująca pozycja do oglądnięcia ;)
  • Avatar
    A
    Raikami 6.01.2017 11:26
    Kasa musi się zgadzać?
    Komentarz do recenzji "Naruto Shippuuden"
    Nie mogę ukryć, że serię Naruto oglądałem od 3 klasy podstawowej, gdzie dzisiaj kończę studia. Na przełomie tych wszystkich lat, seria budziła we mnie różnorakie emocje. Do czasu legendarnej walki z Painem uważałem serię za wybitną. Odliczając pewien również legendarny odcinek walki z Nagato. W każdym razie, myśląc o 1 serii, mam bardzo ciepłe uczucia. W drugiej serii również sporo ich znajdę, bowiem pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy w ostatniej klasie podstawowej oglądałem z przyjaciółmi walkę Naruto vs Orochimaru czy najbardziej ekscytujący wtedy odcinek walki Naruto vs Kakuzu. Fabuła, poniekąd intryga, budowały różnorakie wyobrażenia. Już nie wspominając o śmierci mistrza blondaska, która wyciskała hektolitry łez.

    Potem było gorzej i gorzej. Rzecz jasna, spotkanie z Kushiną było także jednym z najlepszych odcinków ever, mimo iż wydarzenia te działy się na długo po walce z Painem. Moja dobra znajoma, zagorzałą zwolenniczka Sasuke, nabrała szacunku do blondaska i jak sama wspominała, ryczała jak „bóbr”. Jeżeli ją odcinek tak bardzo ruszył, to znak, że był bardzo dobry i emocjonujący. Zaangażował widza emocjonalnie. Bacząc na pozytywne strony człowiek widzi Naruto w ciepłych barwach. Jednakże wracając do meritum tego co chciałem napisać…

    W pewnym momencie seria upadła. Wydaje mi się, że poziom boskich zdolności i odejście od tak fajnych motywów jak formowanie pieczęci, zabiło Shippuudena. Moc antagonistów i protagonistów zdawała się w chory sposób nieprzeskalowana, nie wspominając o zakończeniu, które było „z tyłka wzięte”. Ale to kwestia mangi. Anime zabiły również never ending fillery, gdzie fani czekając na wznowienie fabuły musieli przebrnąć rok odcinków pozbawionych większego sensu, często zrobionych niezdarnie, by wrócić na 4­‑6 odcinków do fabuły i kolejne kilka miesięcy fillerów. Były rzecz jasna ciekawe fillery, ale w natłoku innych nawet one zwyczajnie męczyły. Gdyby wyrzucić wszystkie słabe odcinki niezgodne z mangą i zostawić wszystkie te, które w jakiś sposób dopełniały mangę jak: opowieść o mędrcu 6 ścieżek i jego synach – Naruto dzisiaj byłoby w znacznie lepszej kondycji.

    Nadciąga kontynuacja Naruto w postaci kolejnego pokolenia. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony Masashi jest w stanie zrestartować swoje błędy i pokazać coś nowego, bowiem najpotężniejsi shinobi zwykle mają przydzielone jakieś misje lub stacjonują w wioskach, zaś młodsze pokolenie będzie zdane na siebie. Zło wciąż istnieje, złodzieje, mordercy itd więc życie ninja wydaje się wciąż aktualne. Jednakże Pamiętając to co Kisiel zrobił z mangą na koniec, mam wielkie obawy o przyszłość tego uniwersum.

    Nie zostawiam oceny pod Shippuudenem, gdyż zrobiłem to dawno temu. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, iż Boruto okaże się dziełem naprawiającym błędy Naruto. Tyle ode mnie.

    Czy polecam serię? W ostatecznym rozrachunku – tak. Jednak najpierw należy zacząć od 1 serii, a potem brnąć przez Shippuudena, pomijając najlepiej wszystkie fillery. Być może w takim wypadku seria wpadnie korzystniej… Chociaż pewnych niedociągnięć nie da się pozbyć.
  • Avatar
    A
    Raikami 4.01.2017 11:57
    Darlin-kun
    Komentarz do recenzji "Monster Musume no Iru Nichijou"
    Kończąc 12 odcinek zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam (nie znam) imienia głównego bohatera. Ostatecznie został „Skarbuś­‑kun”. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Co do gł. bohatera. Wydawał mi się bardziej barwny w mandze, ale tą czytałem dawno temu. W wersji tv męcząca była jego mimika twarzy. Rozumiem zabieg, ale w nadmiernej ilości Skarbuś­‑kun męczył. Jednocześnie nie da się go chyba nie lubić. Jego życie można przyrównać do żaby PEPE „Okej…”. Są ciekawe zwroty akcji, są zabawne momenty. Smutnych raczej nie pamiętam. Fajnie, że przemycono cichaczem temat rasizmu, oceniania „książki po okładce”. Seria w moim odczuciu zasługuje na mocne 7.
  • Avatar
    Raikami 27.12.2016 16:46
    Re: Bleach był kiedyś dobrym anime
    Komentarz do recenzji "Bleach"
    Jakoś tak z perspektywy czasu nie wierzę w to, że 15 letni chłopiec, który fizycznie dopiero dojrzewa miał szanse równać się z kilkusetletnim kapitanem. Wybacz, nie kupuję tego. Być może wyrosłem z serii, w których młodociany chłopak nie mający za wiele pojęcia o życiu, ratuje świat. Doskonale znam termin „potencjał”. Bleach miał go na początku i do pewnego momentu *wykres liniowy* przygód truskawki podążał ku górze, żeby w pewnym momencie spaść w dół. Zaś co do potencjału Ichigo – okej, miał go od początku, ale potencjał nie równa się z miejsca temu, że stajesz się niepokonanym. Twój przykład z szachistą jest nie przeskalowany względem tego co zarzuciłem Bleachowi. Mimo wszystko, Ichigo mierzył się niejednokrotnie z bohaterami mającymi na karku setki lat.

    Hybryda, hybrydą w teorii ma przewagę rasową. To, że jest hybrydą wszystkiego nie czyni go z automatu potężniejszym od np: Głównodowodzącego. Zresztą uważam, że nie był silniejszy od niego. Stąd też mój zarzut anonsem faktu, iż to on pokonał głównego wroga. Tutaj odwołam się do tego co napisałem w w/w poście. Jedyny moment, w którym miał niesprawiedliwie, ale odpowiednio przeskalowaną moc, była finałowa walka z Aizenem.

    Nie znam terminu „MH”, także nie odniosę się do niego.
  • Avatar
    A
    Raikami 26.12.2016 13:59
    Bleach był kiedyś dobrym anime
    Komentarz do recenzji "Bleach"
    W czasach, kiedy zaczynałem oglądać Bleacha, seria anime była naprawdę dobra i ciekawa. Wręcz momentami wyprzedzała swojego dawnego rywala jakim było Naruto. Niestety, w pewnym momencie autor chyba pogubił się z pomysłami lub zwyczajnie przestał tworzyć swoje dzieło z taką samą pasją. Główny bohater do wszystkiego dochodził z niebywałą łatwością. Od początku miał łatwiej w zdobywaniu mocy zaś ta… No cóż. Od początku do końca robiła się nudniejsza. Getsuga tu, Getsuga tam, Bankai tu, Bankai tam i od nowa… Jakby to powiedzieć, arsenał zdolności bazujących na reitsu było ubogie. A jednak, wciąż uchodził za najsilniejszego. Jego wzrost mocy był nierówy. Niby dostawał super power upa i był silniejszy od wszystkich, ale nagle dostawał bęcki od przeciwnika, z którym potem wygrywała osoba znacznie słabsza od niego, a ten walczył już z silniejszym, budząc nową moc. Serio… Openingi i endingi mam w pamięci do dziś, zwłaszcza kultowe „Change”, jednakże to co stało się z serią zakrawa o płacz i zgrzyt zębów. Zabrakło brnięcia w początkowe schematy. Popsuto najlepsze postaci, zaś relacje między bohaterami zdawały się… Nijakie. Shounen, shounenem, ale bez ciekawych relacji, ciężko zaangażować widza emocjonalnie. Jeszcze wiodąca za głównym bohaterem patetyczność, w chwilach powagi. To wszytko pchało serię w dół. Skończyło się na tym że wszystkie postacie psuły się do samego końca a autor chcąc przyciągnąć uwagę widza, pokazywał bankaie wszystkich bohaterów, których nigdy wcześniej nie ujawniono. I znowu mamy tutaj jawną nierówność. Bankai głównodowodzącego został niesłusznie pokonany, gdzie Ichigo zwyciężył przeciwnika a nie ukrywajmy, był znacznie słabszą postacią niż Yamamoto. Wojna pomiędzy Shinigami a brygadą Aizena ponownie była poprowadzona nierówno. Skończyło się na tym, że każdy musiał zabłysnąć a potem zniknąć niesprawiedliwie, bo na scenę musiał wyjść główny bohater. Najlepiej przeprowadzony power up, a tym samym najbardziej niesprawiedliwie był ostatni, przed ostateczną walką z Souske. Pomijając fakt, że…  kliknij: ukryte 

    Gdyby wrócić do początku, dać bohaterowi 19 lat, wrzucić w wir fabuły, konsekwentnie prowadzić wątki fabularne i tworzyć dobre relacje między bohaterami – seria byłaby dzisiaj w kanonie najlepszych uniwersów i historii przodując przed Naruto i One Piece. Świat sam w sobie jest świetny. Urzeka widza, jednakże pewne wydarzenia są mało… Logiczne. Np fakt, że bohater mający na karku setki lat, jest słabszy od takiego 15 letniego dzieciaka z mieczem. Naiwny scenariusz. oprawić serię logicznymi wyjaśnieniami, zawiązać lepsze relacje międzyludzkie i nawet… Wyrzucić część bohaterów, bowiem ich ilość zdawała się czasem zbędna. Między innymi to przez zbyt licznie tworzonych bohaterów, Kubo Tite zmarnował potencjał serii.

    Wystawiłbym 5/10, ale czuję lekką niesprawiedliwość wobec początkowej fazy historii Ichigo. Dlatego dodaję oczko więcej, pozostawiając Bleacha jako zmarnowanego potworka (6/10).
  • Avatar
    A
    Raikami 25.12.2016 19:54
    Rozczarowanie na całej linii, szkoda czasu
    Komentarz do recenzji "Accel World: Infinite Burst"
    Czekałem na film kinowy AW pełny rok tylko po to żeby stracić 120 minut ze swojego życia. Seria nie oferuje niczego ciekawego. Przez pierwsze ponad 40 minut mamy przypomnienie z anime, dopiero potem zaczyna się teoretycznie właściwa część, pozbawiona czegokolwiek przyciągającego uwagę. Wątek fabularny jakby wyciągnięty z kontekstu bez jakiegokolwiek wprowadzenia. Możemy się domyślać co robią bohaterowie na początku właściwej części filmu. Mamy także po drodze bohaterkę, która pojawia się na moment. Jest to dokładnie ta postać, którą reklamowano tak zażarcie. Ostatecznie nie wiadomo o niej praktycznie nic. Mamy także innych nowych bohaterów, którzy min. są członkami legionu Nebuli. Również nie wiadomo na ich temat niczego. Poza tym film dziurawy pod każdym względem.

     kliknij: ukryte 

    Dalej można przejść do prawdziwie prawidłowej części Infinite Burst, czyli do ostatnich 20 minut, które kierują film na samo dno. Mamy kolejnych nowych bohaterów, o których nic nie wiadomo, w tym jedna szczególna bohaterka, która w ostatnich minutach pomaga magicznie Haru pokonać ostatecznego Bossa. Było to tak nielogiczne co tam się stało i pozbawione sensu, że jako widz czuję się urażony. Nie kupuję tego. Wieje kiczem jak cholera. Kinówka popsuła mi dobre wspomnienia o serii anime. Mam nadzieję, że to tylko nieśmieszny żart twórców chcących cicho zapowiedzieć 2 serię Accel World. Wtedy, o ile twórcy nie spartaczą roboty, kinówka będzie fajnym uzupełnieniem dla 2 sezonu. W przeciwnym razie pozostanie niesmacznym ogryzkiem całej serii.

    Muzyki nie pamiętam, nie zapadła mi w głowie, fabuła… Fabuł to ja tam nie dostrzegałem. Mieli cel, coś się działo, ale było tam tyle chaosu, że łatwiej mówić o braku fabuły, postaci jak postaci. Prawdę mówiąc również trochę mnie irytowały. Jedyny plus znajduję w oprawie wizualnej, dlatego pozostawię pod serią mocne 2/10.
  • Avatar
    A
    Raikami 19.12.2016 21:23
    Mieszane uczucia, ale i tak polecam
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ravens"
    Miałem wrażenie, że Tokyo Ravens składa się z wielu pomniejszych historii, przeplatając się między sobą i tworząc spójną bryłę, okrytą licznymi tajemnicami. Oczywiście zdarzyły się czasami absurdalne zajścia, przeczące samym sobie, ale jakby machnąć na to ręką, seria potrafiła wciągnąć. Tak jak wielu wcześniej pisało, TR nabiera nieoczekiwanego pędu dopiero pod koniec (ostatnie 6­‑7 odcinków), gdzie faktycznie ciężko stwierdzić co się dzieje w tym wszystkim. Mamy sporo niewyjaśnionych wątków, które po skończeniu serii napawają niedosytem i wielką chęcią poznania dalszych losów Harukiego i reszty ferajny. W gruncie rzeczy zakończenie było bardzo tajemnicze i niespodziewane przez co daję zarówno plus jak minus.

    Być może dłuższy czas antenowy i rozbudowa wszystkich relacji w bardziej przystępnym tempie, dodałaby więcej atrakcyjności całej historii. Brakowało mi rozwinięcia tematu Hyouko, wypadku w którym jeden z bohaterów ucierpiał i był długo hospitalizowany, + rozwinięcia wątku Jina. Z pewnością zaliczał się do grona najciekawszych postaci.

    No, ale pomijając wiele wątków, które chętnie poznałbym, liczę na kontynuację. Przyjemna historia, czasami potrafiła zaskoczyć, czasami rozbawić i przede wszystkim zaciekawić.

    A właśnie. Nie rozumiem tak niskiej noty w recenzji. Openingi był słabe, to prawda, ale ostatni ending trzymał poziom, zaś soundtracki tworzyły klimat, potrafiąc zapaść w pamięci.

    Ode mnie zasłużone 7.
  • Avatar
    A
    Raikami 11.12.2016 03:20
    No kurczę... Ciekawe
    Komentarz do recenzji "ReLIFE"
    Od pewnego czasu przymierzałem się do ReLIFE. Zainteresowany tematyką zasiadłem w wolnej chwili i oglądnąłem ją od początku do końca. Muszę przyznać, że anime samo w sobie jest bardzo ciepłe i przyjemne. Można wziąć pewne rzeczy do głębszego przemyślenia, zwłaszcza jeśli mówimy o widzach 19(+). Poza tym, samo ReLIFE przyprawiło mnie niejednokrotnie o przemyślenia oraz dedukcję, o których nie zdawałem sobie sprawy do ostatniego odcinka. Wiele rzeczy kłębiło się w moich myślach. Tworzyłem własne hipotezy zaś podczas seansu odrzucałem to co wymyśliłem w poprzednich odcinkach, zapominając o faktach. Zbierając je w jeden spójny obrazek, finalnie można było uśmiechnąć się pod nosem, przyznając szczere „Kurde, czemu nie wpadłem na to od razu?”. Chętnie zobaczę kontynuację. Lekkie, miłe, sympatyczne, świeże anime. Warto zerknąć. Może oprawy dźwiękowej nie ma fantastycznej. Na uwagę zasługują tylko niektóre endingi, jednakże machając na muzykę, mogę z czystym sumieniem polecić ReLIFE.

    Oceniłbym to na uczciwe 7/10, ale dam ósemeczkę za miłe zaskoczenie i powiew świeżości. Przy okazji budując oceną zachętę do oglądnięcia. Warto spędzić nudne, ponure dni na sympatycznych przygodach Araty i reszty ferajny.
  • Avatar
    Raikami 10.12.2016 18:46
    Re: Nie zgadzam się
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou"
    Jakby na to nie spojrzeć, współpracowali żeby wybronić się przed naciskiem Ushijimy. Wrzucenie metafory było bardzo przyjemnym zabiegiem i uważam go za smaczek sam w sobie. Zresztą sens użycia przez ciebie „nakama power” jest tutaj grubo nie na miejscu. Sam termin odnosi się do sytuacji, w której „przyjaciele” dodają siły jakiemuś bohaterowi (zwykle za sprawą samej obecności). Tutaj czegoś takiego nie było. Zwyczajnie dążyli razem do wspólnego celu. Każdy chciał wygrać, więc każdy sobie pomagał jak tylko potrafił. Podnosili swoje morale we własnym gronie, walczyli pod presją i dawali z siebie 120%.

    Metaforyczność oraz symbolika zamieszczona w Haikyuu sprawia, że seria nie jest sucha. Były to proste metafory, ale rozbudzały w trakcie seansu wyobraźnię. Oczekuję rozrywki, która nie będzie całkowicie prostolinijna i taką rozrywkę otrzymałem.

    No, ale cóż. Widzę, że mamy odmienne gusta. Mnie DnA nie porwało. Wrzuciłem je na listę średniaków. Także pojawia się tutaj proste podsumowanie, że każdy ma inne gusta.
  • Avatar
    Raikami 10.12.2016 15:27
    Nie zgadzam się
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou"
    Nie zgadzam się z tobą. Patos to może jest w Fairy Tail, gdzie „nakama power” nabiera niesmacznego wyglądu. Końcówkę uważam za dobrą. Nie przeciągali sztucznie meczu tylko zakończyli go na początku odcinka. To „podnoszenie się” bardzo ładnie obrazuje fakt, że wszyscy są jedną drużyną i walczą o to samo dobro. W sporcie chodzi przecież nie tylko o rywalizację, ale i współpracę. Czy współpraca od razu musi być traktowana jako „nakama power”? Siatkówka jest najlepszym tego typu przykładem. Ludzie współpracują ze sobą. Nie wspominając, że wygrana w tych zawodach dla Karasuno, była szczególnie ważna jako cel do osiągnięcia. Obie drużyny został pokazane bardzo realistycznie. Jedni płakali ze wzruszenia i niedowierzania, inni płakali ze smutku i zawodu. Ekscytacja drużyny i wspólne wspieranie się po meczu również nie nazwałbym „nakama power”. Wystarczy spojrzeć na finałowy Mecz siatkówki Polska vs Brazylia. To są nieopisane emocje i szczęście, kiedy w tak ważnym momencie zdobywasz punkt, wygrywając mecz. Wiem coś o tym, bo sam swego czasu jeździłem na zawody siatkarskie w czasach licealnych, dlatego doskonale zdaję sobie sprawę jaki ogrom odczuć potrafi przepływać przez organizm człowieka. Haikyuu świetnie pokazuje te emocje.
  • Avatar
    A
    Raikami 14.11.2016 21:47
    JEZU JAKIE TO DOBRE!
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou"
    Uwielbiam Haikyuu! Pierwszy i drugi sezon oglądałem z wypiekami na twarzy i rosnącą ekscytacją. Ilość emocji jakie budziły się we mnie z każdym kolejnym odcinkiem jest niebotyczna!

    Nie jestem pewny czy „Haikyuu!! Karasuno Koukou vs Shiratorizawa Gakuen Koukou” to 3 sezon, czy uzupełnienie drugiego sezonu o drugi bardzo ważny mecz, ale nawet jeśli nie jest to oficjalny 3 sezon, to oglądając każdy kolejno wychodzący odcinek, odczuwam dokładnie tyle samo emocji ile przy pierwszy i drugim sezonie. W tej chwili mamy chyba 5 lub 6 odcinków, a kolejne wychodzą co tydzień i trzeba przyznać… Dzieje się! Fani tego tytułu nie będą zawiedzeni, ode mnie wspaniała, soczysta dyszka. OGLĄDAĆ!
  • Avatar
    A
    Raikami 11.11.2016 23:17
    8/10
    Komentarz do recenzji "Grisaia no Rakuen"
    Bardzo przyjemne i ciekawe anime. Musze przyznać, że z odcinka na odcinek bawiłem się coraz lepiej. Jednocześnie kreacja głównego bohatera prowadziła fabułę na tyle przyjemnie, że nie potrafiłem oderwać się od oglądania. Ciekawa ścieżka dźwiękowa. Niektóre piosenki i soundtracki były wyjątkowo dobre. Co mogę więcej napisać?

    Jest to oczywiście haremówka, ale zrobiona na tyle sympatycznie, że jej istnienie w czasie seansu rozmywa się gdzieś w tle, nie mając większego znaczenia dla fabuły Grisaia no Rakuen. Od początku najważniejsza jest historia protagonisty, a ten trzeba przyznać, miał wyjątkowo przesrane od samego dzieciństwa. Coś za co chciałbym pochwalić, to wytłumaczenie w drugiej serii wszystkich nurtujących zachować Kazukiego a raczej nie tyle wytłumaczenia, co przedstawienia jego postaci na tyle jasno, aby zrozumieć jego postępowanie w pierwszej serii, kiedy poznawaliśmy przeszłość pięciu bohaterek.

    No i walki. Były całkiem atrakcyjne jak na serię, która nie celuje raczej w bijatyki.
  • Avatar
    A
    Raikami 11.11.2016 16:10
    Daję siódemeczke
    Komentarz do recenzji "Grisaia no Kajitsu"
    Nie jest to niby dzieło sztuki, ani nic nadzwyczajnego a mimo to uważam serię za ciekawą i godną uwagi. Ciekawi bohaterowie, zwłaszcza dający się lubić główny bohater, który zamiast być fajtłapą życiową i wiecznie zawstydzonym chłopczykiem jest dojrzały, inteligentny i niezwykle tajemniczy. Niby go znamy, a jednak nie. Plus same historie bohaterek na zdecydowany plus. Brutalność świata oddana bardzo przyjemnie, bez cackania się.
  • Avatar
    A
    Raikami 26.10.2016 17:04
    Zanim podejdziesz do oglądania, nastaw się!
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    Czytam sobie komentarze i w części się z nimi zgadzam, ale także w drugiej części kręcę przecząco głową. Oczywiście, że HtGnG nie jest serią wybitną. Brakuje jej wielu rzeczy, ale wydaje mi się, że przed seansem dobrze jest nastawić się na konkretny typ rozrywki. To jest jedna z takich historii, do których należy wziąć ciepły kocyk, herbatę/kawę/kakao i wyciszyć się.
    Sporo czasu minęło, od kiedy ostatni raz anime wyciszyło mnie tak porządnie. W prawdzie chciałbym zobaczyć trochę więcej bogactw jakie uniwersum mogło nam zaoferować, ale jednocześnie nie oczekiwałem tego przez wcześniejsze nastawienie.

    Uważam, że w przerwie dla uspokojenia zabieganych w głowie myśli, można z czystym sumieniem sięgnąć po Hai to Gensou no Grimar i spędzić miło czas, popijając ulubiony ciepły napój, siedząc w wygodnym miejscu (opcjonalnie kocyk, hehe).

    Swoją drogą, sporo osób narzeka na grafikę, a ja wyjdę naprzeciw. Krajobrazy nie są dokładne, ale biorąc je za metaforę, być może autorzy chcieli nas skupić na relacjach bohaterów niżeli całej reszcie. Zresztą sama seria poniekąd daje to do zrozumienia. Plus styl w jakim są wykonane tła, kupił mnie od razu. Są urocze i na swój sposób inne. Zamiast oglądać kolejne anime tego typu, z inną historią, mamy produkt klimatyczny na swój sposób, inny, wciąż ciekawy.

    Oceny nie daję, bo dawałem ją gdzieś tam na dole. c:
  • Avatar
    A
    Raikami 21.10.2016 11:12
    DYCHA!
    Komentarz do recenzji "Haikyuu!! Second Season"
    Nie jestem fanem sportowych serii, ale ta wciągnęła mnie bez opamiętania. Po pierwszym sezonie czułem jak dreszcze obiegają całe moje ciało. Zdecydowanie nie da się przewidzieć rozwoju wydarzeń w Haikyuu, co jest moim zdaniem fenomenalne, bo napięcie buduje się z każdą minutą, pogrążając nas w mimowolnym kibicowaniu i przeżywaniu meczy razem z bohaterami. Każde dobre i złe zagranie tak samo wpływało na samopoczucie widza jak i bohaterów. Złapałem się kilka razy na tym, że zaciskałem pięści z nerwów, kiedy piłka przeciwnika trafiała w boisko młodych kruków. Wooo… Ogromne pozytywy. Znikomy fanserwis, dobra historia, ciekawi bohaterowie i niekończące się napięcie. Czy polecam? Tak! Z całą pewnością Haikyuu jest serią wybitną. Zarówno pierwszy jak i drugi sezon! Czekam z wypiekami na twarzy do 3 sezonu!

    Daję dychę, bo już dawno nie miałem okazji aż tak dobrze bawić się przy jakiejkolwiek innej serii anime! Nie zrozumcie mnie źle, jest wiele serii tak samo a nawet bardziej dobrych, ale ta pozwala przeżyć emocje, których próżno szukać w innym tytule.

    Kaboom! I piłka w powietrzu! Gramy dalej! Shiratorizawa, szykujcie się!