x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Ech...
Re: Ech...
Ech...
Jeśli chodzi o historię, jest wiernie, więc nie mam się do czego przyczepić. (Naricie nie udało się przekonać mnie do Vorony, dzięki czwartemu odcinkowi ją polubiłam – ciekawe, co zrobili twórcy). Ubolewam przez twarz Izayi, ale cóż, to chyba się nie zmieni…
Mimo to tę serię naprawdę oglądało mi się przyjemnie. Stylizowana na włoską mafię rodzina pełna ciekawych (poza wspomnianą trójcą) indywiduów dała mi parę godzin niezłej zabawy, nawet z paroma nudniejszymi momentami. Nie spodziewałam się po tym żadnego arcydzieła i go nie dostałam, ot, czysta rozrywka.
Debito jest genialny. Dla niego warto obejrzeć. Aczkolwiek trochę szkoda zmarnowanego potencjału…
Może warto zabrać się za grę.
A jeśli to miała być reklamówka light novel, to z pewnością mnie do niej nie przekonała.
Świetna seria!
Może zacznę od fabuły. Rzeczywiście jest dość skomplikowana, jednak nie sprawia wrażenia chaosu i bałaganu. Każdy bohater ma swoje cele i motywy działania, a co najlepsze, wszystko układa się w logiczną całość. Jedyny problem miałam ze zrozumieniem, kto jest kim pod koniec – kliknij: ukryte Yashiro, Weismann i Bezbarwny Król strasznie mi się mylili, ale w końcu dałam radę. Ogółem historia jest ciekawa i oryginalna od początku aż do emocjonującego końca.
Postacie to największy atut tej serii. Wzbudzają sympatię, są interesujące i nie powielają schematów, bo choć podobnych bohaterów nie trzeba daleko szukać, to jednak każdy ma swoją iskierkę niepowtarzalności. Proszę państwa, mamy tu dającego się lubić głównego bohatera, który nie irytuje mimo swej naiwności i pogody ducha (a posiada ich rozsądną ilość, nie czyniącą z niego idioty)! I choć Yashiro nie jest tutaj najlepszą postacią, to jednak ogromny plus stanowi jego nietypowa kreacja. Cała reszta to już wyższa półka, polubiłam niemal każdego, zwłaszcza, że tak przyjemnie się ich słuchało…
No właśnie, seiyuu. Obsada składa się niemal z samych sław, na każdym kroku znajomy głos. Muszę przyznać, że to jeszcze bardziej wzbudziło moją sympatię do K. Aktorzy odwalili kawał dobrej roboty, a najbardziej zaskoczył mnie Jun Fukuyama – Misaki Yata to druga znana mi po Grellu rola, w której bardzo wyraźnie słychać różnicę między 'codziennym głosem'.
Oprawa audiowizualna również zachwyca. Grafika, zwłaszcza w pojedynkach, jest świetna, a muzyka miła dla ucha i dobrze dobrana. Aż żałowałam, że mój stary sprzęt nie może odtwarzać w lepszej jakości ;(
Tak się tu zachwycam i wychwalam pod niebiosa, ale muszę wspomnieć o jednej drobnej wadzie (która na szczęście nie popsuła przyjemności z oglądania) – nie wszystko zostało wyjaśnione, niektóre wątki są urwane. Liczę jednak, że kontynuacja i film to naprawią.
Gorąco polecam!
Re: Gdyby nie ta miłość ...
Wow...
Gdyby tylko reszta części Shingeki no Kyojin prezentowała podobny poziom.
Przednia zabawa