x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Durarara!! - idealna jak zawsze
Re: Durarara!! - idealna jak zawsze
Używaj przycisku „spoiler” bo niektórzy woleliby o tym nie wiedzieć, senpai. xD
Durarara!! - idealna jak zawsze
Co do zakończenia, kliknij: ukryte było dobre… zamknięte, poprawne, durararowe… ale UGH, Izaya, ta scena! Co z tego, że wiedziałam o niej? Mam czekać aż do lipca, aż go znów zobaczę zdrowego?
To za długo ;(
Sensei
Wrażenia po seansie
Odrobiłam pracę domową i zapoznałam się ze zekranizowanymi utworami, z wyjątkiem Sakura no Mori no Mankai no Shita. Już od dawna chciałam przeczytać dzieła m. in. Osamu Dazaia czy Sousekiego Natsume, a perspektywa adaptacji anime w postaci Aoi Bungaku Series okazała się wystarczającą motywacją. Nazwiska takie jak Takeshi Obata, Tite Kubo i Hideki Taniuchi na liście twórców tylko wzmogły moją ekscytację. Lektura okazała się znakomita, a w takim razie co z anime?
1. Ningen Shikkaku
Powieść wywarła na mnie duże wrażenie. Choć miejscami byłam dość zdezorientowana rozwojem wydarzeń i sama nie wiedziałam, co myśleć, to jednak przejmująca historia nieumiejącego odnaleźć się wśród ludzi mężczyzny naprawdę nieźle gra na emocjach i wywołuje niepokój, obawy, całą gamę uczuć. Z tej roli twórcy wywiązali się znakomicie, uwydatnili pewne elementy historii, przez co ładunek emocjonalny jest nawet większy.
Ogromnie spodobał mi się portret psychologiczny głównego bohatera, a został przeniesiony na ekran perfekcyjnie. Youzou jest ponadto świetnie narysowany, ma idealny głos. Ponieważ projektami postaci i muzyką zajmowali się wspomniani przeze mnie panowie, do oprawy audiowizualnej nie mam żadnych zastrzeżeń.
Za samo Ningen Shikkaku wystawiłabym pewną dziesiątkę.
2. Sakura no Mori no Mankai no Shita
Na początku odniosłam wrażenie, że wesoła kolorystyka, kreska Tite Kubo i komediowe wstawki nie pasują do poważnej tematyki, ale spodobało mi się to, bo dodawało psychodelii.
Od razu wiedziałam, że Akiko sprowadzi same kłopoty… Jej żądania zatrważały, ale ślepe posłuszeństwo Shigemaru nawet bardziej. Zakończenie zaś było jednocześnie zaskakujące, jak i na swój sposób przewidywalne.
Ogółem wrażenia pozytywne, choć opowieść nie jest porywająca.
3. Kokoro
Do samej powieści podchodziłam dość sceptycznie, ale już po paru pierwszych zdaniach moje wątpliwości zostały bezpowrotnie rozwiane. Historia studenta i jego przyjaźni z senseiem urzekła mnie, a testament tego ostatniego był znakomitym, wstrząsającym zwieńczeniem. Wielka szkoda, że w anime zrezygnowano z pierwszej części, opowiadający ją chociaż fragment byłby na wagę złota.
Natomiast jeśli chodzi o pozostały materiał… Pierwszy odcinek zekranizowano poprawnie, z niesłabnącym zaangażowaniem kibicowałam senseiowi. Niestety, drugi odcinek to porażka. Wydarzenia zostały pozmieniane na niekorzyść, a ukazanie ich z punktu widzenia K'a było niepotrzebne. Uważam, że skoro twórcy mieli do dyspozycji tylko dwa odcinki, lepiej byłoby pokazać przyjaźń studenta i senseia zamiast tworzyć własną wersję (i to na temat zbyt przerysowanego antagonisty).
Grafika i muzyka standardowo zachwycają, postać senseia znakomita, a Obata wspaniale go narysował. Jedynym wyjątkiem jest tu K, który w pierwowzorze chyba miał być wrażliwym i delikatnym intelektualistą, a nie bezmózgą górą mięśni. Szkoda.
Reasumując, historii tej wyrządzono wielką krzywdę. Nie było źle, ale przecież można było zrobić to o wiele lepiej, zwłaszcza z tak dobrym pierwowzorem.
4. Hashire, Melos!
Opowiastka prosta jak drut, wzruszająca w swej prostocie. Zekranizowano ją w dość nietypowy sposób, bo nie stanowi ona właściwych wydarzeń, ale o dziwo, autorski pomysł twórców o pisarzu tworzącym sztukę teatralną sprawdził się świetnie. W obydwu przypadkach motyw zaufania przyjaciół chwyta za serce.
Nie miałam wcześniej okazji zapoznać się z kreską Takeshiego Konomiego, lecz tutaj sprawił się bardzo dobrze, ogromnie spodobał mi się styl rysowania twarzy tego pana. Podobnie jest z muzyką.
Ekranizacja udana, nawet bardzo.
5. Kumo no Ito
Spotkałam się gdzieś z chrześcijańską wersją tej opowieści, w której zamiast Buddy pojawiła się Maryja, a pajęczą sieć zastąpiono bodajże liśćmi rzepy. Zastanawia mnie, czy to jakaś legenda, czy autorski pomysł Akutagawy? Tak czy inaczej, tutaj spisano się na medal, naprawdę. Rozbudowanie historii wypadło świetnie, a piekło przerażało.
Kandata był miodny, z charakteru (lubimy łobuzów, prawda?), wyglądu, a szczególnie z głosu *.* Natomiast postać króla… bawiła mnie.
Dobre!
6. Jigoku Hen
Opowiadanie, szczególnie jego zakończenie, szokuje. Trochę ją pozmieniali, na szczęście zachowano ten szokujący koniec (choć wypadł bladziej niż w oryginale). Nie mam szczególnych uwag, bo rezultat jest przeciętny.
Celem podsumowania Aoi Bungaku: mimo nierównego poziomu poszczególnych odcinków, twórcy naprawdę wiedzieli, co robią, i odwalili kawał dobrej roboty. Nie obyło się bez paru potknięć, ale reszta wyszła bardzo dobrze, więc naprawdę warto obejrzeć. Nieznajomość oryginałów w przypadku niektórych historii może nawet wyjść na plus :)
Z pewnością nieraz powrócę do tej serii.
Nieprzeciętne
Odcinek trzeci
Ech...
Pierwsze 50 odcinków było nudne jak flaki z olejem, naprawdę ciężko było mi skupić uwagę na ekranie, i dopiero po jakimś czasie zaczęłam rozumieć realia. No ale dobra, pomyślałam, podobno w połowie akcja się rozkręca, wytrwam. I wytrwałam. Mam przeczucie, że trochę na próżno.
Około 60 odcinka zaczyna się robić (nieco) ciekawiej, na tyle, że można już obejrzeć cały odcinek bez zmuszania się do skupienia uwagi. Mimo to nadal nie jest na tyle dobrze, jak się spodziewałam po tylu pochwałach. Fabuła jest przeciętna, podobnie jak postacie i cała reszta. Zalążki sympatii poczułam wobec Kandy, a Lavi z czasem przestał mnie irytować i nawet go polubiłam. Jednak to za mało, by seria była dobra. A szkoda, bo miała potencjał.
Re: Yes!!
Re: Yes!!
Yes!!
Taaaaaak!
Podobało mi się
Re: Było, było, i się skończyło
Było, było, i się skończyło
Jakby tu podsumować Bleach… To chyba najlepszy z tasiemcowych shounenów, jaki powstał. Wprawdzie nie oglądałam innych, ale wątpię, żeby którykolwiek dorównywał Wybielaczowi. Tu po prostu wszystko jest na bardzo wysokim poziomie: postacie, fabuła, grafika, muzyka, pojedynki, wszystko. Niestety nie było idealnie, kiedy kliknij: ukryte Ichigo i reszta poszli do Hueco Mundo ratować Orihime dość często się nudziłam, ale potem wysoki poziom wrócił i taki pozostał aż do odcinka 310.
Co więc mogę powiedzieć? Oglądać, oglądać i jeszcze raz oglądać. Najlepiej pomijając fillery, a jeśli komuś Bleach spodoba się tak jak mi, to i tak je sobie później obejrzy.
WOW!
Cóż, niby niewiele się zmieniło, nadal mamy grupkę biszów w wodzie, ale tak jakoś drugi sezon wypada w odbiorze o wiele przyjemniej. Nie było aż tyle dramatów (chociaż oczywiście nie dało się bez nich obejść), więcej skupiono się na pływaniu zamiast na niepotrzebnych wydarzeniach, poskładano do kupy jako taką fabułę. Wszystko to sprawiło, że uważam drugi sezon za lepszy.
Na plus zaliczam zmianę w charakterze Rina, wspominaną już tu wielokrotnie :) Nowi bohaterowie, konkretnie Momo i Sousuke byli w porządku, aczkolwiek o wiele milej oglądało się błaznującego otouto, Straszna Kontuzja Bisza już mi się przejadła. Klub Iwatobi został po staremu, ale nawet Haruka był trochę (tylko troszkę) bardziej znośny! Nawet pokazał się z nieco innej strony! O.O
Podteksty mi nie przeszkadzały i nie doszukiwałam się tu yaoi, więc odbiór był jak najbardziej neutralny.
Innymi słowy, polecam fankom yaoi, biszów i osobom szukającym niewymagającej serii, a także tym, którzy gotowi są dać kredyt zaufania, jeśli zawiedli się na pierwszej serii. Warto zobaczyć poprawę :)
Całkiem nieźle