Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,92

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 559
Średnia: 6,87
σ=1,91

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Hetalia - Axis Powers

Rodzaj produkcji: seria ONA (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 52×5 min
Tytuły alternatywne:
  • ヘタリア Axis Powers
Pierwowzór: Manga
zrzutka

W prostocie tkwi ziarno geniuszu – tak można podsumować sukces mangi Hetalia – Axis Powers. Lepsze bywa często wrogiem dobrego – tak z kolei wypadałoby podsumować jego animowaną adaptację.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Niespodziewana popularność mangi opowiadającej o przygodach grupki postaci, będących personifikacjami państw, zachęciła Japończyków do stworzenia opartego o ten komiks serialu animowanego. Masy fanów, które pokochały postaci stworzone przez Hidekazu Himaruyę, czekały na tę serię z niecierpliwością. Atmosferę podgrzała dodatkowo informacja o rezygnacji z emisji telewizyjnej, wywołana protestami Koreańczyków. Czy jednak naprawdę było o co robić tyle zamieszania?

Był sobie kiedyś potężny człowiek, który nazywał się Imperium Rzymskie. Zjednoczył on spory kawałek świata i wydawało się, że tak już zostanie na zawsze. A figa! Pewnego dnia Imperium Rzymskie po prostu zniknął, pozostawiając po sobie chaos i zamieszanie. Jego wcześniejsi, młodzi podopieczni rzucili się do walki, a w podzielonych politycznie ponad wszelką miarę Włoszech dorastał młodziutki Italia, który w niczym nie przypominał swojego potężnego antenata. Italia lubił rysować, był miły, słaby i raczej bojaźliwy. Nic więc dziwnego, że inne państwa – Francja, Hiszpania czy Austria – pomiatały nim i wyrywały go sobie z rąk. Aż w końcu nadszedł XX wiek. Niemcy, silny i zuchwały brutal, postanowił podbić resztę świata. W tym celu sprzymierzył się z introwertycznym Japonią. We dwójkę stanowili już niezłą siłę, ale los chciał, że dołączył do nich Włochy, od czasów zakończenia pierwszej wojny światowej kumplujący się z Niemcami. I tak dwa pierwsze państwa Osi Berlin – Tokio – Rzym, wzięły sobie na głowę kłopot, którego rozmiarów nie były w stanie przewidzieć.

Rzecz jasna, reszta świata nie pozostała obojętna na zapędy państw Osi. Francja, Wielka Brytania, Rosja, Chiny i USA zawiązały sojusz, aby pokonać przeciwników. Dziwny to jednak sojusz, biorąc pod uwagę, że składa się z lalusiowatego narcyza Francji, który szuka tylko sposobności aby dokopać dominującemu i fantazjującemu zarazem Anglii. Ten z kolei patrzy na USA z wyraźną zazdrością, daleką jednak od skrytej pogardy, jaką resztę darzy Rosja. Chiny, choć silne, dają sobą pomiatać. W tej sytuacji panowie Alianci nie będą mieli łatwo, a ich najlepszym sojusznikiem okaże się… Włochy, który pakując się co rusz w tarapaty, zmusza swoich sojuszników do zajmowania się nim, a w obliczu walki najszybciej ze wszystkich… wyciąga białą flagę.

Hetalia – Axis Powers, jak na ekranizację mangi wychodzącej w „paskach” przystało, nie ma jednej, ciągłej linii fabularnej. W zasadzie tylko pierwsze odcinki, wprowadzające widza w świat Hetalii, zachowują względną ciągłość, pokazując opisane wyżej wydarzenia. Potem już idzie wolna amerykanka w skakaniu po miejscach i epokach. Pięciominutowe odcinki składają się zwykle z kilku niepowiązanych ze sobą scenek. W pierwszych odcinkach dostajemy jeszcze cykliczną mini serię pt. Chibi­‑Italia, przedstawiającą w humorystyczny sposób historię Włoch w stylu super­‑deformed. Nic w tym dziwnego, identycznie jest w mandze. Samo w sobie nie przeszkadza to w oglądaniu anime. Przeszkadzają za to inne rzeczy.

Po pierwsze – humor, a w zasadzie jego wyjątkowo niski poziom oraz powtarzalność. Pierwsze sześć – osiem odcinków jest niezłe i widz zapewne nieraz uśmiechnie się, oglądając te epizody. Potem zaczynają się schody. Sceny i gagi wykorzystywane są w kółko Macieju, aż do obrzydzenia. Powtarzalność tych samych motywów robi się w pewnym momencie tak irytująca, że niespodziewanie odkrywamy, iż te pięciominutowe (sic!) odcinki zwyczajnie nas nudzą. Gdzieś zupełnie zaginęła lekkość dowcipu obecna przecież w mandze, którą czytało się nader przyjemnie. Naprawdę zaskoczyło mnie to, wydawało mi się bowiem, że Hetalia będzie pewniakiem – świetny materiał wyjściowy, który wystarczy pokolorować, puścić w ruch i tyle. Jak się okazało, nie wystarczyło.

Po drugie – tematyka. Póki wszystko idzie względnie zgodnie z mangą, póty jeszcze jest co najmniej dobrze, lecz oryginalne pomysły twórców anime nie okazują się ani śmieszne, ani ciekawe. Owszem, już w pierwowzorze Hidekazu Himaruya mocno eksploatował fanserwis yaoi. Nie przekraczał jednak granicy, która sprawiłaby, że ludzie, szukający wiadra na widok słowa yaoi, nie byliby w stanie jej czytać – dowodem piszący te słowa, który z mangą miał do czynienia i był ukontentowany. Niestety, w anime tego rodzaju „dodatków” znajduje się więcej, dzięki czemu większość panów zapewne nie przekroczyła magicznej bariery dwudziestu odcinków. Po co się bowiem męczyć? Tym samym Hetalia została jeszcze bardziej zepchnięta do yaoistycznego getta, w którym, owszem, jest czczona także w wersji animowanej.

Po trzecie – postaci. Anime znacznie bardziej od komiksu koncentruje się na tych kilku głównych bohaterach, reszcie w zasadzie nie dając dojść do głosu. Choć oryginalna Hetalia ma tłum bohaterów, widz oglądający anime mógłby dojść do wniosku, że jest ich coś około dziesiątki. Reszta pojawia się od wielkiego dzwonu. Koronny przykład stanowi Polska, którego występów w pięćdziesięciu odcinkach znajdziemy mniej więcej tyle, co palców u jednej dłoni mocno doświadczonego jakuzy. Co więcej, o ile debiut naszego rodaka w pierwszym odcinku wypada bardzo dobrze, tak scena w jednym z ostatnich epizodów, kiedy zapiera się, żeby nie walczyć, po prostu żenuje.

Nieraz spotykałem się z opiniami, że to świetny tytuł, bo propaguje historię i pomaga jej się uczyć. Z pierwszym zgodzę się bez wahania. Obserwacja fandomu Hetalii, także w Polsce, pozwoliła mi dostrzec, że często ludzie zupełnie nie interesujący się dziejami, pod wpływem tego anime zaczynali czytać książki historyczne i odkrywać, jaki to ciekawy temat. Jeśli jednak chodzi o bezpośrednie czerpanie wiedzy historycznej z tego anime – z równym powodzeniem można poznawać legendy arturiańskie z Tears to Tiara, mity nordyckie z Matantei Loki Ragnarok lub mitologię grecką z Rycerzy Zodiaku. Znajdziemy tu sporo żartów z historii i odniesień, które osoby mające pojęcie o losach świata zapewne nieźle rozbawią, ale naukę dziejów z tego anime zdecydowanie odradzam.

Technicznie to anime również nie zachwyca. Stopień wykorzystania lazy animation jest tu nieporównywalny chyba z żadną inną powstałą w ostatnich latach serią. Twórcy potrafią przez cały odcinek trzy lub cztery razy powtórzyć jedną scenę, zmieniając tylko słowa wypowiadane przez bohaterów (przykładem – starcia na plaży kończone pojawianiem się Imperium Rzymskiego). Niektóre momenty – jak zapowiadane w nieskończoność pamiętniki z czasów młodości Ameryki – zwyczajnie irytują. Zyskały za to względem oryginału projekty postaci. Dzięki kolorom łatwiej rozróżnić bohaterów, co w mandze, biorąc pod uwagę nader przeciętne talenty plastyczne autora, bywa problematyczne. Anime to ma dwa wydania – zwykłe, dostępne na telefony komórkowe, oraz DVD. Zdecydowanie polecam to drugie. Jakość nie jest może oszałamiająca, lecz dużo lepsza od pierwszego, gdzie obraz przy powiększeniu prezentuje się mizernie. Bardzo udany ending dobrze się sprawdza w podtrzymywaniu klimatu serii (openingu sensu stricte tu nie ma). Dobór seiyuu przyprawia o mieszane uczucia – niektórzy są naprawdę nieźli (Włochy, Francja), inni – nijacy i mało wyraziści, porównując z postaciami, w jakie przyszło im się wcielić (Rosja, Austria). Bywa też, że jesteśmy częstowani engrishem.

Miało być dobrze, wyszło jak zwykle. Może, pozytywnie nastawiony po lekturze komiksu, oczekiwałem po tym anime za dużo? Nie wiem, ale na pewno mogę napisać, że animowana wersja Hetalia – Axis Powers mnie rozczarowała. To nie jest seria całkowicie nieudana – gdyby te pięćdziesiąt odcinków skrócić o połowę, wywalić wszystkie powtórzenia czy co marniejsze dowcipy, być może ocena byłaby inna. Od komedii oczekuję przede wszystkim, aby bawiła. Jeśli tego warunku nie spełnia – jest słaba. Szkoda, że takie właśnie okazuje się to anime.

Grisznak, 25 kwietnia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio DEEN
Autor: Hidekazu Himaruya
Projekt: Masaaki Kawanami
Reżyser: Bob Shirahata
Scenariusz: Takuya Hiramitsu
Muzyka: Conisch

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Axis Powers Hetalia: fanfiki na Czytelni Tanuki Nieoficjalny pl