Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,80

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 413
Średnia: 7,3
σ=1,82

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Seaven)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sora no Otoshimono

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Heaven's Lost Property
  • そらのおとしもの
Gatunki: Komedia
zrzutka

Jedyne, czego Tomoki pragnie od życia, to cisza i spokój. Zamiast tego los dał mu anioła z arbuzem i stertę kłopotów.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Sora no Otoshimono spokojnie zakwalifikować można jako powtórkę z rozrywki, jaką zafundowało nam Chobits oraz DearS. O ile to pierwsze stało się swoistą ikoną gatunku i zasłużenie spoczęło na półce z napisem „klasyka”, o tyle temu drugiemu los aż tak przychylny nie był. DearS budziło kontrowersje za sprawą głównej bohaterki­‑kosmitki, która otwarcie nazywała się niewolnicą i deklarowała bezwzględne posłuszeństwo swojemu panu. To właśnie przez te kontrowersje, dość słabo wypadającą stronę techniczną, a także nieco naiwną fabułę DearS zyskało wiele nieprzychylnych recenzji i stosunkowo niskie noty. Twórcy Sora no Otoshimono zdecydowanie wzorowali się na powyższych seriach, niemniej odrobili pracę domową i w miarę możliwości starali się unikać kontrowersji, jakie budziła poprzedniczka. W ogólnym rozrachunku wyszła całkiem sympatyczna komedia, która nadaje się do oglądania w celu zrelaksowania się przy absurdalnym filmie.

Tomoki Sakurai od pewnego czasu dręczony jest przez powracający sen. Widzi w nim dziewczynę z anielskimi skrzydłami, która zawsze odlatuje, gdy chłopiec próbuje się do niej zbliżyć. Czując, że sen może mieć głębsze znaczenie, Tomo udaje się w miejsce wskazane mu przez szkolnego kolegę, który zajmuje się zjawiskami paranormalnymi związanymi z tak zwanym „nowym, nieznanym światem”. W miejscu tym rzekomo pojawić się ma pewna kosmiczna anomalia, która – jak twierdzi kolega – może kryć odpowiedzi na jego pytania. Splot niewytłumaczalnych zdarzeń (a przynajmniej ja nie umiem wyjaśnić spadającej z nieba greckiej świątyni) sprawia, że w spokojne życie Tomokiego wkracza odrobina chaosu o wyglądzie pięknej, różowowłosej anielicy. Owa anielica twierdzi, że nazywa się Ikaros i pochodzi ze świata, w którym angeloidy – androidalne istoty o wyglądzie aniołów – istnieją, by służyć swoim panom i za pomocą specjalnego urządzenia pozwalającego im dowolnie modyfikować rzeczywistość spełniają każdą ich zachciankę. Można powiedzieć, że Tomo znalazł się w raju. Milion dolarów, niewidzialność połączona z bezkarnym podglądaniem dziewczyn oraz wielki robot zrobiony w całości z damskiej bielizny, stworzony do pilnowania jego świerszczyków, to jedynie próbka możliwości anioła. Jednakże, jak mówi stare japońskie przysłowie: „Brzmi jak raj, lecz piekło, gdy się przyjrzysz” (Kiite gokuraku, mite jigoku), Ikaros ma ogromny talent do mijania się z ogólną koncepcją Tomokiego, a to prędzej czy później owocuje wielkimi kłopotami.

Wątku romantycznego również zabraknąć nie mogło. Pojawienie się Ikaros w życiu Tomo zdecydowanie nie przypada do gustu jego wieloletniej przyjaciółce, Soharze. Dziewczyna tęskni za starymi i dobrymi czasami, gdy Tomoki był przyjacielem, któremu można było ufać. Dziś nie tylko w głowie mu damska bielizna, ale przede wszystkim jego nowa skrzydlata znajoma stanowi poważną przeszkodę na drodze do happy endu. Ikaros nie tylko jest piękna i całkowicie oddana swemu panu, którym stał się Tomoki, ale przede wszystkim zdaje się robić wszystko lepiej, sprawniej i szybciej niż jakikolwiek człowiek. Sohara powoli zaczyna wątpić, czy może konkurować z tak doskonałą istotą.

Fabuła jest epizodyczna i ograniczona do zaledwie kilku postaci. Oprócz Tomokiego, Ikaros i Sohary na ekranie zobaczymy również Sugatę, czyli wcześniej wspominanego szkolnego kolegę, który obsesyjnie poszukuje nowego, nieznanego świata, oraz Mikako, nieco przerażającą przewodniczącą samorządu szkolnego, będącą zarazem córką lokalnego szefa mafii. Obie postacie co rusz panoszą się na ekranie, ale ich obecność sprowadza się jedynie do odegrania swojej roli i zniknięcia do momentu, w którym znów będą potrzebne lub twórcy uznają, że należy gdzieś w tle je pokazać. Historia przez większość czasu pozbawiona jest konkretnych wątków, zawiera jedynie materiał bazowy, na którego podstawie tworzone są dalsze odcinki. Nawet jeśli coś na pozór się zmienia, to i tak pod koniec odcinka lub z początkiem kolejnego stan rzeczy wraca do wcześniejszej normy. Przykładem może tu być arbuz, na którego punkcie Ikaros ma obsesję. Nasza anielica postanowiła „wychować” sobie arbuza – i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, gdyż traktuje go jak dziecko – gdy pod wpływem czasu owoc psuje się, Ikaros wyprawia mu pogrzeb z prawdziwego zdarzenia, a od kolejnego odcinka paraduje po okolicy z nowym arbuzem, na którym przykleiła karteczkę głoszącą „arbuz numer dwa”. Wątek główny stoi w miejscu do tego stopnia, że bez większej szkody zmieniono kolejność kilku wydarzeń względem mangi. Ten stan rzeczy ulega jednak niewielkiej zmianie w momencie wprowadzenia ostatniej postaci, Nymph, będącej angeloidem wysłanym na Ziemię, aby odzyskać Ikaros. Obecność Nymph porusza lekko wątek główny i prowadzi do zakończenia, które – jak nietrudno się domyślić, zważywszy, że manga nadal wychodzi – zamyka jedynie kilka wątków, lecz nie prowadzi do jakiegokolwiek rozwiązania fabuły.

W kwestii wcześniej wspomnianych podobieństw do DearS należy się jeszcze kilka słów wyjaśnień. Przede wszystkim oba anime są bliźniaczo podobne. Można by nawet rzec, że obaj scenarzyści korzystali z tego samego podręcznika „jak sklonować Chobits”. Nie tylko bohaterowie w obu seriach mają swoje odpowiedniki, ale również sceny i motywy powtarzają się niejednokrotnie (jak chociażby dość znana scena z DearS z filmami dla dorosłych). Jednakże o ile w DearS otwarcie mówiono o niewolnictwie, w Sora no Otoshimono temat ten jest omijany lub łagodzony tak, aby nie budził kontrowersji. Niemniej nadal przez większość pierwszego odcinka Ikaros przykuta jest do Tomokiego łańcuchem, a przez całą serię nazywa go swoim panem. Jeśli komuś takie elementy nie odpowiadają, lojalnie ostrzegam: OMIJAĆ szerokim łukiem. Oglądanie tylko po to, aby później lamentować, jakie to było złe i niedobre, raczej mija się z celem.

Grafika nie razi, aczkolwiek prezentuje się bez większych rewelacji. Tła są raczej statyczne i uproszczone, brak jakiegokolwiek ruchu na dalszym planie, niemniej projekty postaci zrobione są w miarę przyzwoicie, a na animacje zbytnio narzekać nie można. Na oddzielną uwagę zasługuje sposób pokazania emocji bohaterów. Tomoki w większości na ekranie występuje w wersji chibi, co ma przedstawiać jego niepoważny, lekko zboczony charakter cwaniaczka (w wersji klasycznej rysowany jest jedynie w sytuacjach podniosłych, kiedy ma być przedstawiony poważnie). W przypadku pozostałych postaci (Sohara, Ikaros) chibi ma przedstawiać zakłopotanie, zawstydzenie, zmieszanie czy też załamanie, i w przeciwieństwie do Tomokiego stosowane jest stosunkowo rzadko. Pomysł całkiem fajny, chociaż co za dużo to niezdrowo: w pewnym momencie widz zaczyna się irytować i zastanawiać, czemu twórcy na siłę chcą zrobić z Tomokiego kogoś, kim tak do końca nie jest.

Oprawa muzyczna sama w sobie nie jest zła, ale bardzo uboga. Utwory nie przeszkadzają, w miarę pasują do tego, co dzieje się na ekranie, niemniej są strasznie krótkie i niejednokrotnie zdarza się, że jeden temat muzyczny puszczony jest dwukrotnie, gdyż jego długość nie wystarcza na pokrycie całej sceny. Na uwagę zasługują endingi, które w każdym odcinku prezentują inną animację i piosenkę śpiewaną przez seiyuu, której treść nawiązuje w jakiś sposób do treści danego epizodu (na przykład epickiej podróży Ikaros po dnie oceanu). Opening jest jeden, śpiewany w dwóch aranżacjach – w większości odcinków utwór Ring My Bell wykonuje Saori Hayami, z jednym wyjątkiem, gdzie główną wokalistką jest Hitomi Yoshida. Dodatkowo w jednej ze scen bohaterowie śpiewają Fallen Down – krótką, ale całkiem sympatyczną piosenkę.

Przygody różowowłosej anielicy polecić mogę każdemu, komu nie przeszkadzają slapstickowe żarty oraz absurdalny humor. Twórcy postawili niejednokrotnie na rozśmieszenie widza poprzez przedstawienie najgłupszego i najmniej prawdopodobnego rozwiązania, co w rezultacie dało bardzo pozytywny wynik. Nie znajdzie się tu ambitnej fabuły czy też wzniosłych dialogów, toteż wszystkich tych, którzy właśnie takiej rozrywki poszukują, odsyłam do Chobits, zdecydowanie to anime bardziej przypadnie wam do gustu. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z Sora no Otoshimono, żałować czasu nie będziecie.

Seaven, 31 stycznia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Suu Minazuki
Projekt: Yoshihiro Watanabe
Reżyser: Hisashi Saitou
Scenariusz: Yuuko Kakihara
Muzyka: Motoyoshi Iwasaki