Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 9/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,69

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 116
Średnia: 7,79
σ=1,32

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (wa-totem)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Macross Zero

zrzutka

Zderzenie nauki z religią, technologii z naturą, zdrowego rozsądku z wiarą i dobra ogółu z interesami grup i jednostek. Znakomita, wykonana z rozmachem produkcja, nie tylko dla fanów sagi Macross.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Są takie momenty w historii, w których zaczyna się wojna. Bywa, że swoim zasięgiem ogarnia ona całą Ziemię. Po wielu miesiącach walk większość ludzi nie pamięta już, o co tak naprawdę walczy. Część z nich nawet nie musi – okrucieństwo wojny samo decyduje o ich losie i poczynaniach. W imię doznanych krzywd chcą po prostu wygrać i zakończyć wojnę. Jedną z takich osób jest Shin Kudou – młody pilot myśliwca Armii Narodów Zjednoczonych, który zostaje zestrzelony przez pilota Anty Narodów Zjednoczonych w powietrznym pojedynku nieopodal malowniczej tropikalnej wyspy. Obecność wojsk w tym miejscu nie jest przypadkowa. Obydwie armie poszukują tajemniczego obiektu, który spadł na Ziemię z kosmosu i – w przekonaniu obu walczących stron – odmieni losy wojny. Rozwiązanie tajemnicy kosmicznego znaleziska oraz ściśle powiązanej z nim wyspy i jej mieszkańców wymaga ingerencji armii, co nie wszystkim tubylcom się podoba – boją się oni negatywnych następstw wizyty nieproszonych gości i nieuchronnie zbliżającej się nieokreślonej katastrofy zapowiadanej w przekazywanych z pokolenia na pokolenie starych podaniach.

Seria Zero była moim pierwszym kontaktem z uniwersum Macrossa. Później obejrzałem stareńkie Superdimension Fortress Macross, zachowując chronologię – jak się jednak okazało, kolejność nie miała dużego znaczenia. Z obydwu tytułów Zero wywarł na mnie dużo większe wrażenie. Na tyle duże, że postanowiłem do niego wrócić, zamiast sięgać po kolejne odsłony legendarnej serii. Dlaczego? Jak przez mgłę, ale z dużą sympatią wspominałem spektakularne pojedynki myśliwców i pełne kolorytu przygody Shina na malowniczej tropikalnej wyspie. Tę właśnie serię często polecałem znajomym jako dobry tytuł na start przygody z japońską animacją. W pewnym momencie zacząłem się jednak zastanawiać, czy to magia wspomnień, czy magia samego tytułu. Już pierwsze minuty oglądania utwierdziły mnie w przyjemnym przekonaniu, że chodzi raczej o to drugie i oto przede mną, po raz kolejny, dwie i pół godziny niebanalnej rozrywki na bardzo wysokim poziomie.

Głównym miejscem akcji jest wyspa Mayan, zamieszkiwana przez społeczność, która w imię własnego spokoju, bezpieczeństwa i nakazów religii wyrzekła się technologii i postępu. Izolacja wobec wszelkich nowinek świata zewnętrznego nie gwarantuje jednak braku zainteresowania ze strony przyjezdnych. W Macross Zero obserwujemy skutki nieodpowiedzialnej ingerencji, nieliczącej się z losem innych ludzi i niszczącej bezcenne skarby natury, ale także próbę wzajemnego zrozumienia ludzi pochodzących z zupełnie innych światów. W anime tym starożytne wierzenia, magia, technologia i nauka mieszają się i wraz z postępem wydarzeń wszystkie te kompletnie niepasujące do siebie elementy nagle zaczynają tworzyć jedną całość – ku zdziwieniu nie tyle widza, ile samych bohaterów serii. Kontrast pomiędzy przygodami na odległej wyspie w rajskiej wręcz scenerii a mroczną rzeczywistością wojny na pełnym morzu w surowym otoczeniu bezdusznych olbrzymich lotniskowców buduje nietuzinkowy klimat całości. Zderzenie tych dwóch rzeczywistości jest niezwykle ujmujące dzięki wielu znakomicie zrealizowanym scenom, które mimo upływających nieubłaganie lat wciąż są widowiskowe i robią odpowiednie do sytuacji wrażenie na widzu. Równie imponujące są sceny prezentujące piękno przyrody mayańskiej wyspy. Rozmach, z jakim zrealizowano tę produkcję, do dziś na niejednej osobie może zrobić duże wrażenie, spotęgowane tylko, jeśli zdamy sobie sprawę z daty powstania serii. Jest to niewątpliwie siła tego anime, bo sama fabuła jest zaledwie dobra i na tle innych znakomicie wykonanych elementów w zasadzie wypada blado. Walka dwóch wrogich nacji, tajemniczy obiekt z kosmosu o niezwykłej mocy, rozwijające się uczucie miłości w sercach nieustraszonych pilotów – mówiąc krótko, to wszystko już było.

Macross Zero wyróżnia się na tle innych tytułów z tej serii powagą i dramatyzmem. Całość obfituje w sceny, które chwytają za serce i są niesamowicie imponujące. Bohaterów anime z czystym sumieniem można określić jako postaci z krwi i kości, o dobrze zarysowanych charakterach, borykające się z poważnymi problemami i wyborami. Warto zwrócić uwagę, że w zasadzie nie ma tu postaci, do których można mieć awersję. Motywacja i argumentacja działań każdej z nich jest zrozumiała i logiczna. Typowo negatywnych bohaterów jest niewielu i nie zaliczają się do ich grona na przykład piloci myśliwców Anty Narodów Zjednoczonych, którzy teoretycznie powinni pełnić rolę „tych złych”.

Oprawa audiowizualna to klasa sama w sobie. Patrząc na grafikę, aż dziw bierze, w jak małym stopniu postarzała się przez te dziesięć już prawie lat. Cechą charakterystyczną jest duża ilość grafiki komputerowej – wszystkie instalacje i pojazdy wojskowe wykonane są tą właśnie metodą – z dobrym skutkiem, trzeba przyznać. Połączenie CG z tradycyjną kreską wyszło bardzo dobrze. Kiedy akcja przenosi się na mayańską wyspę, grafika urzeka pięknem. Jest tu tyle kolorów, ile tylko dało się upchnąć nie wywołując z tego powodu mdłości na widowni. Jedyny większy szkopuł to trochę nienaturalna animacja ruchów postaci, która co jakiś czas rzuca się w oczy. Poza tym drobnym minusem grafika jest po prostu wspaniała. Znakomitemu obrazowi towarzyszy znakomita muzyka, tak zróżnicowana, jak samo anime. Powietrznym walkom akompaniują monumentalne utwory o charakterze symfonicznym, usłyszymy też piękne, spokojniejsze utwory. Sporo jest również muzyki utrzymanej w mrocznym klimacie. Oprawa dźwiękowa oprócz tego, że jest po prostu znakomita, idealnie podkreśla klimat opowieści, brzmiąc adekwatnie do charakteru scen. Wart odnotowania jest fakt, że każdy odcinek zamykany jest przez inny ending.

Wysoka ocena tej serii wynika przede wszystkim z jej efektowności, rozmachu i ładunku emocji, jakim atakuje widza. Dwie i pół godziny animacji da się obejrzeć jednym ciągiem, chłonąc piękne krajobrazy i efektownie zrealizowane walki. Zero można z powodzeniem polecić wszystkim fanom sagi Macross – nawet jeśli seria ich nie oczaruje, na pewno przynajmniej usatysfakcjonuje. Obawiam się jednak, że grono widzów, którzy zachwycą się tą produkcją w takim stopniu jak ja, jest dość wąskie. Macross Zero to seria zdecydowanie unikalna, która imponuje nie tylko dynamicznymi pojedynkami na lądzie, morzu i w powietrzu, ale także pięknem ukazanej przyrody, dramatyzmem i realizmem bohaterów oraz problematyką – być może nieco już wyświechtaną, ale przedstawioną bardzo sugestywnie i rzeczowo. Tylko wrażliwość na wszystkie te elementy pozwoli w pełni docenić serię – amatorzy lotnictwa, którzy reagują alergicznie na historie miłosne czy miłośnicy przygód w pięknej scenerii, których nudzić będą problemy naukowo­‑religijne (itd.) zapewne ocenią serię pozytywnie, ale przez pewną część seansu mogą kilka razy ziewnąć. Zdecydowanie warto jednak po ten tytuł sięgnąć – tak jak w przypadku wszystkich krótkich tytułów – ryzyko jest niewielkie.

kapplakk, 27 września 2011

Recenzje alternatywne

  • Sm00k - 12 grudnia 2004
    Ocena: 6/10

    Prolog do wydarzeń znanych z oryginalnej serii Macross. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Satelight
Autor: Shouji Kawamori
Projekt: Haruhiko Mikimoto, Shouji Kawamori, Takahiro Kishida, Takuya Saitou
Reżyser: Shouji Kawamori
Scenariusz: Hiroshi Oonogi
Muzyka: Kuniaki Haishima