Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
grafika: 9/10
muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 228
Średnia: 7,55
σ=1,78

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Nichijou

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 26×24 min
Tytuły alternatywne:
  • My Ordinary Life
  • 日常
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Kolejna seria o „codziennym życiu” licealistek, ileż można… Z drugiej strony, jeśli to „codzienne” życie obejmuje dyrektora uprawiającego wrestling z jeleniami i księcia z bajki na białej kozie, a tsundere strzela swojemu wybrankowi z rewolweru między oczy – może zrobić się całkiem ciekawie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Kiedy patrzy się na twórczość studia Kyoto Animation z kilku ostatnich sezonów (ba, lat!), przychodzi człowiekowi do głowy tylko jedno podsumowanie – moé! Wielkookim dziewczętom z serii takich jak Clannad czy K­‑ON! już od jakiegoś czasu skutecznie udaje się oczarowywać wszystkich hardkorowych otaku, a przy okazji również ich portfele. W porównaniu z innymi tytułami o tak słodkich, że aż wywołujących mdłości licealistkach, Nichijou trudno jednak nazwać komercyjnym sukcesem. Fakt, zadanie animatorów z Kyoto Animation było tym razem trudniejsze niż zwykle, ale przecież wcześniej zdołali zrobić kasowy hit z historii o piątce nastolatek wsuwających ciastka! Tym razem trafiła im się do ekranizacji absurdalna komedia, o licealistkach oczywiście, a skończyło się na tym, że ponieśli pierwszą od długiego czasu klęskę (jeśli chodzi o wyniki sprzedaży oczywiście). Czy to twórcy zawalili sprawę, czy Japończycy gustu nie mają? – musieli zadać sobie pytanie fani. Oczywiście prawda, jak to zwykle bywa, leży pośrodku.

Głównych bohaterek w Nichijou mamy pięć, z czego trzy w wieku licealnym. Trójka ta to oczywiście standardowa w tego typu produkcjach grupka szkolnych przyjaciółek, przeżywająca różnorakie zabawne perypetie w związku ze sprawdzianami, spóźnieniami na lekcje, wyjazdami na wycieczki… Niebieskowłosa Mio to najbardziej rozgarnięta z dziewczyn, bez której roztrzepana i energiczna Yukko zapewne w żaden sposób nie poradziłaby sobie ze sprawami tak skomplikowanymi, jak odrabianie zadań domowych. Z pozoru cicha i niegroźna Mio okazuje się natomiast przy bliższym poznaniu osobą o wyjątkowo specyficznym poczuciu humoru, potrafiącą nieźle utrudnić życie swoim koleżankom. Tymczasem w zupełnie innym rejonie miasta, w domostwie Shinonome, nieświadome istnienia Mio, Mai i Yukko, żyją sobie spokojnie ośmioletnia „pani Profesor” i jej opiekunka Nano, która sama mogłaby uchodzić za nastolatkę, gdyby nie wielki klucz wystający z pleców. Nano, jak się okazuje, jest robotem skonstruowanym przez genialną ośmiolatkę. I jak to robot, marzy o tym, żeby zostać człowiekiem…

Taki wstęp do historii sugerowałby kolejną przesłodzoną komedyjkę o niczym, ale wbrew pozorom Nichijou nie kwalifikuje się do tej kategorii. Po połowie pierwszego odcinka, równie „fascynującej” jak rozmowy o jedzeniu w Lucky Star, nagle poziom absurdu wzrasta ponad wszelkie normy – najpierw pojawia się Sasahara, dumny syn farmera zachowujący się niczym rodowy arystokrata i korzystający z kozy jako środka lokomocji (bo czym byłby rycerz bez swego wiernego rumaka?). „Rumakowanie” kończy się, kiedy na scenę wchodzi Misato, tutejsza tsundere w wersji ekstremalnej i wypala Sasaharze w głowę z sześciostrzałowca. To oczywiście dopiero początek, bo Nichijou z odcinka na odcinek coraz bardziej przepełnione jest absurdami – to swego rodzaju próba połączenia ciepłej komedii pokroju Azumangi Daioh z totalnym wariactwem à la Cromartie High School. I gdyby ta próba była stuprocentowo udana, bez wahania wystawiłbym równą dziesiątkę.

Co nie wypaliło? Po części tempo, w odcinkach w okolicy środka serii można się momentami znudzić, głównie z winy długich, przeciągniętych gagów. Występuje też oczywiście „zmęczenie materiału”, które dla oglądających serię teraz – bez tygodniowych przerw między odcinkami – będzie nawet bardziej widoczne. Wydaje mi się, że dla serii będącej ciągiem luźno powiązanych ze sobą gagów dwadzieścia sześć odcinków to po prostu za dużo, w efekcie czego zainteresowanie wielu z was może drastycznie spaść już po kilkunastu. Oczywiście największy problem Nichijou to nawet nie wada, ale subiektywna kwestia, czyli poziom humoru. A w zasadzie to, na ile humor będzie pasował widzowi. Mnie seria rozbawiła setnie, ale czy to oznacza, że jest dobrą komedią? Widziałem wiele sceptycznych, czy wręcz zupełnie negatywnych wypowiedzi na ten temat, stąd wniosek, że niestety jest to dzieło adresowane do dosyć wąskiej grupy odbiorców.

Oprawa techniczna z kolei jest w Nichijou rewelacyjna, niewykluczone, że to jedna z najlepiej animowanych komedii produkcji japońskiej w ogóle. Można się przyczepić najwyżej do uproszczonych projektów postaci, ale wynagradza to płynność ruchu, brak rzucających się w oczy oszczędności i niestarannej animacji, wciąż obecnej w wielu nowych seriach. Nichijou to dowód na to, jak bezsensowne jest popularne stwierdzenie, że w komediach grafika się nie liczy – w tej serii z samej grafiki często udaje się zrobić dobry gag! Nieraz to właśnie sposób przedstawienia konkretnej „zwyczajnej” sceny jest tutaj absurdalny, a od twórców wymagało to niemałych nakładów pracy – w życiu nie spodziewałbym się, że w kolejnej „moé” serii od KyoAni zobaczę sceny akcji, o poziomie których serie przygodowe mogą sobie najwyżej pomarzyć. Muzyka też zdecydowanie wybija się ponad poziom tego, czego zwykle słuchamy w animowanych komediach, utrzymana jest w stylu, który bardziej odpowiadałby filmowi studia Ghibli (kompozytor odpowiedzialny za ścieżkę dźwiękową pracował zresztą wcześniej przy Szepcie serca i Narzeczonej dla kota). W każdym razie jeśli chodzi o oprawę – nie mam Nichijou absolutnie nic do zarzucenia.

Pora na podsumowanie – nie ukrywam, że Nichijou podobało mi się, bawiłem się przy tej serii świetnie i chciałbym napisać, że to rewelacyjna komedia, którą powinien obejrzeć każdy szanujący się fan japońskiej animacji. Chciałbym, ale nie mogę. Gratulacje należą się Kyoto Animation za to, że robiąc komedię, wreszcie skupiają się na humorze, a nie na maksymalnie przesłodzonych panienkach, w których miłość swego życia odnajdą samotni otaku. Jednak rodzaj humoru, jaki tym razem wybrano, jest po prostu zbyt hermetyczny i trafił do zbyt wąskiego grona widzów, żeby można było mówić o prawdziwym hicie. Mimo to zachęcam do sięgnięcia po Nichijou i sprawdzenia, czy to komedia w waszym stylu – w końcu w najgorszym wypadku będziecie mieli kolejny powód do zastanawiania się, dlaczego sponsorzy anime pakują kasę nie tam, gdzie trzeba. W najlepszym – dostaniecie rewelacyjną serię, która przyprawi was o ból brzucha ze śmiechu, a do tego gratis oprawę na wzorowym poziomie.

JJ, 30 października 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Kyoto Animation
Autor: Keiichi Arawi
Projekt: Futoshi Nishiya
Reżyser: Taichi Ishidate, Tatsuya Ishihara
Scenariusz: Jukki Hanada
Muzyka: Yuuji Nomi