Komentarze
Shingeki no Kyojin
- komentarz : Aoi9709 : 17.02.2022 17:21:50
- Re: 9/10 : ryuu : 9.04.2021 17:44:41
- Re: 9/10 : Perełka : 9.04.2021 09:35:33
- 9/10 : Windir : 9.04.2021 03:19:24
- komentarz : Saber : 1.02.2021 23:32:57
- Było fajne do czasu. : Autor wymagany : 17.12.2018 21:57:51
- Ja tu tylko to zostawię Kojarzy Wam się? ;) : Icarium : 3.01.2018 06:26:01
- Re: Dużo plusów : aotoge : 28.10.2017 20:50:03
- Re: Dużo plusów : Byczusia : 28.10.2017 11:30:48
- Re: Dużo plusów : aotoge : 27.10.2017 18:21:36
9/10
Było fajne do czasu.
Co do samej fabuły, to w mojej opinii jeden z najbardziej zmarnowanych potencjałów w historii chińskich bajek.
Liczyłem, że do końca to będzie walka kliknij: ukryte ludzkości z tytanami, a jak już się MC zaczął zmieniać w tego tytana, później ta blondynka i w ogóle wszystko co się tam zaczęło dziać pod koniec to woła o pomstę do piekła
Kiedy to się wydarzyło, moje zainteresowanie tą serią całkowicie spadło, drugiego sezonu nawet nie tykam bo nie zdziwiłbym się, gdyby teraz już każdy się w tej bajce kliknij: ukryte zmieniał w tytana
No szkoda.
Ja tu tylko to zostawię Kojarzy Wam się? ;)
Dużo plusów
Spodziewałam się czegoś lepszego
Doceniam oryginalny pomysł i kreskę (która swoją drogą niezbyt mi się podobała), ale fabuła była bardzo przewidywalna. Zaczynając od tego, co stało się w jednym z pierwszych odcinków z głównym bohaterem, a kończąc na tożsamości kobiety tytana.
Jakoś się nie wciągnęłam, chwilami musiałam się zmuszać do włączenia kolejnego odcinka. Postacie też mnie denerwowały, do żadnej się nie przywiązałam.
Dałam 6/10 i nie uważam, żeby Shingeki no Kyojin było wart więcej.
Shingeki no kyojin 2!!!
Do SnK miałem dwa podejścia. Przy pierwszym, już jakiś czas temu, chyba kiedy seria była w połowie emisji, porzuciłem anime przy czwartym odcinku przez postać głównego bohatera. Denerwował mnie charakterem i myślałem, że nie zniosę historii z nim w roli głównej, a nie było specjalnie powodów, które mogłyby mnie trzymać przy serii pomimo tego. Na szczęście zdecydowałem się spróbować drugi raz i odetchnąłem z ulgą, kiedy zobaczyłem, że Eren przechodzi później przemianę. Wprawdzie śladową i w żadnym razie nieczyniącą z niego dobrej postaci, ale sprawiającą, że mogłem już spokojnie to oglądać. Zresztą postacie są najsłabszym elementem SnK. Przy trójce głównych bohaterów i w większej części drugiego planu szwankuje przede wszystkim umotywowanie. Przez otaczającą atmosferę z Erena stara się zrobić człowieka‑objective, z Armina wrażliwego geniusza, a z Mikasy cichą, ale konkretną postać. Natomiast kiedy dochodzi do sprawdzianów tych charakterów, okazuje się, że owa atmosfera była przesadzona i efekt jest wręcz komiczny.
Jeśli miałbym wskazać ulubioną postać, pewnie wybrałbym Hange, której nie zniósłbym w innej serii, ale tutaj swoim kompletnie innym nastawieniem do tytanów stanowiła ona świetną przeciwwagę dla panującego w anime patosu. Jeszcze wspomnę, że jakkolwiek daleko mi do bycia fanem Levia, pozytywnie mnie zaskoczył, bo po pozorach sprawiał wrażenie drugiej, po głównym bohaterze, osoby na „czarnej liście” tej serii, ale udało się zrobić z niego żywą postać z jednoczesnym zachowaniem całego efekciarstwa, które mu było zapisane w scenariuszu.
Wiele osób jako koronny argument przeciwko serii wymienia jej rozwlekłość. Faktycznie, oglądając odcinek co tydzień przez prawie pół roku, można odnieść takie wrażenie. Jednakże mając przed sobą komplet odcinków i mogąc dowolnie dysponować czasem oglądania… nie powiedziałbym. Nie chciałbym się tu rozwodzić nad tym, który sposób oglądania jest lepiej uzasadniony i ma mniejszy wpływ na odbiór tego „czym anime faktycznie jest”, więc poprzestanę na wyłożeniu swojej opinii. SnK nie jest przeciągane. Fakt, wydarzenia istotne z „kronikarskiego” punktu widzenia nie następują szybko, ale gdyby próbować coś przyśpieszyć, obawiam się, że zbliżono by się do małego chaosu. Klimat i długo utrzymywane napięcie straciłyby się, przygniecione kolejnymi wydarzeniami, a już dosyć cienkie postacie sprawiałyby wrażenie zupełnie przypadkowo wsadzonych w kolejne epizody historii. Te „opóźnienia” w przedstawianiu głównych wydarzeń były istotne – w te przerwy nie wsadzano błahych wypełniaczy, ale poświęcano czas napięciu i bardziej dogłębnemu przedstawieniu wykreowanego uniwersum.
A skoro o uniwersum mowa, to jak już było pisane w recenzji, widać, że przyłożono się zarówno dla ogólnego obrazu, jak i do detali. Ciężko jest znaleźć wewnętrzne sprzeczności, a seria rzadko ucieka się do rozwiązań „magicznych”. Do tego jeśli zwróci się uwagę na pewne szczegóły i niuanse, one też tworzą spójną całość. Weźmy za przykład choćby strategię poruszania się w terenie opanowanym przez tytanów, wyjątkowo realistyczną i jednocześnie niegłupią w przedstawionych realiach – dokładnie taką, jaką chciano, żeby była. Zaskakujące, że do tak rozplanowanego, spójnego uniwersum przemycono tak drewnianych bohaterów…
Spójność jest też na poziomie przekazu fabularnego. Wbrew pozorom nie jest to anime jednowątkowe. Czy może inaczej: jest to anime jednowątkowe, ale wielomotywowe. Obok dwóch oczywistych kwestii, czyli przygód i poczynań głównych bohaterów oraz genezy i innych tajemnic tytanów, występują m.in. polityczno‑społeczne rozwarstwienie świata, różne postrzeganie Oddziałów Zwiadowczych przez ludzi, skontrastowane teoria i realia wojny. Każdy z tych motywów doczekał się stosownej i udanej prezentacji. No i jeszcze śmierć… Czyli to, co w całej serii podobało mi się najbardziej. Pomimo sporej podniosłości towarzyszącej całej serii, walki dzielnej ludzkości z tytanami, Erena, który chce wszystkich ich zniszczyć, bla, bla, bla, śmierć jest tu przedstawiana każdorazowo krótko i wymownie – bez zbędnych krzyków, ostatnich słów, spowolnień czasu. Później pojawiają się różne kwestie powstałe już po śmierci, czyli czy trudzić się pochówkiem w samym środku niebezpieczeństwa, etc. Przy tym nigdzie nie zostaje złamane wewnętrzne decorum tego anime. To i mniej wyraźny, ale istotny obraz tego, jak wygląda chaos wojny (akcja terenowa), jak dla mnie definiują klimat SnK.
Technicznie jest co chwalić; wyróżniam tu zarówno muzykę, jak i grafikę. Ta pierwsza, z pominięciem openingów, jest moim zdaniem wzorcem dla tego, jak powinna brzmieć ścieżka dźwiękowa serii fantasy‑akcji. Z powodzeniem udało się osiągnąć obydwa cele, które zawsze stawiam muzyce w seriach, czyli wytworzenie odpowiedniego klimatu oraz zainteresowanie mnie warstwą muzyczną samą w sobie.
Grafika była poziom niżej (jeśli przy muzyce uwzględnimy kiczowate openingi, to może na równi), ale to wciąż przykład dla innych serii TV, które chcą być widowiskowe. Ma swoje momenty, w których robi wrażenie, a do tego mnie siada stylistyka. Generalnie lubię stylizację na mangę, gruby kontur, itp.
Chcę też wspomnieć, że przyłożono się tu do wydania BD. Pomijam już od razu widzialne różnice związane z obsunięciami czasowymi w czasie emisji, bo do nich nie mam pełnego porównania (widziałem tylko slajdy); natomiast jakościowo wykorzystano w pełni to co oferuje format. Zdarza się, że w innych seriach robi się to po łebkach, wciskając nieco podrasowaną wersję TV jako materiał jakości studyjnej, więc brawa dla producenta.
Jeśli miałbym porównać SnK do czegoś na podobnym poziomie, wziąłbym tu Fullmetal Alchemist: Brotherhood, oczywiście z niezbędnymi poprawkami na to, że to drugie jest historią zakończoną, jak również wielowątkową. Oba anime są do siebie podobne pod względem umieszczenia czegoś ambitniejszego w shounenowej strukturze. FMA jest lepsze pod względem postaci, ale z kolei ustępuje SnK w klimacie i detalach. Obie serie zmagają się też z problemem nietrafionego humoru, chociaż nie wiem… Przy SnK jakoś mniej mi to przeszkadzało, choć dało się zauważyć.
Liczbowo to będzie u mnie 8/10, przy czym 1 punkt wywalczony z oprawy audiowizualnej. Ogółem bardzo dobra robota. Zupełnie inaczej, niż z początku się spodziewałem.
8/10
Kreska i animacje – najwyższa półka.
Antagoniści (tytani) – oryginalni i zabawni (o dziwo, w dobrym tego słowa znaczeniu).
Postacie – akurat tutaj jest średnio, takie charaktery mogliście dostrzec w wielu innych tytułach. Jednakowoż, daję ogromny plus za brak postaci Tsundere.
Humor – na szczęście już normalny, postacie mają jakieś inteligentniejsze riposty niż w większości innych anime, a slapsticka tutaj brak (brak w takiej formie jak chociażby w komediach anime, gdzie postacie są przedstawione w sposób karykaturalny).
Innymi słowy: dobra seria. To, czy jest zbyt „hajpowana” to już zależy od punktu widzenia poszczególnych osób. Bo takie osobniki zazwyczaj doszukują się jakiegoś genialnego przesłania, które otworzy im kolejną furtkę do zrozumienia sensu życia, albo przynajmniej da im klucz do jej otwarcia, podczas gdy sami muszą ją odszukać.
Nie każde anime musi takie być.
Szingeki no Kjodżin
No dobrze, świat wykreowany – biję pokłony, rzadko kiedy spotykam taki, dlatego też za to ogromny plus. Wszystko związane z murami – świetne, przemówiło do mnie.
Z postaciami dużo gorzej, niestety nie ma unikatowych charakterów, które mogłyby się wyróżniać na tle postaci z innych anime (nie mówię tu o średniakach, bo Shingeki no Kyojin średniakiem nie jest). Wiadomo, można je polubić, zresztą ja je polubiłam, ale jednak nie są dobrze skonstruowane da się to zauważyć na wejściu. Niestety, bo pokładałam w nich nadzieje, a najbardziej w kliknij: ukryte Mikasie, bo z początku wydawała się naprawdę dobrze napisaną postacią, ale okazała się kolejną dziewczyną gnającą za głównym bohaterem i broniącą go jak skarbu, którego nikomu odstąpi.
Nie ujęło mnie specjalnie też tempo akcji w tym tytule. Mam wrażenie, że wszystko dzieje się tak powoli, że aż przynudza. I chyba to właśnie najbardziej boli mnie w tym serialu – nieubłaganie ciągnące się tempo akcji. W większości tytułów uwielbiam wolno rozwijającą się akcje, powolne poznawanie postaci i tym podobne, a w tym tytule mnie to irytowało.
Spodobały mi się tajemnice, które zostawały nam serwowane przez twórców. Powolutku, powolutku dozowane są rozwiązania tych tajemnic. Mimo to rozwiązania większości można się z początku domyślić, przez co nie ma się czym zająć w trakcie seansu; nie ma o czym rozmyślać.
Muzyka jak dla mnie świetna (jestem absolutną fanką pierwszego openingu), graficznie seria również jest na dość wysokim poziomie, ale nie będę się o tym rozpisywać, bo nie to chciałam zawrzeć w moim komentarzu.
Oczywiście, jest to poważniejsza seria od większości w teraz wychodzących anime. Czy to właśnie w tym tkwi fenomen serii? Niemniej polecam, bo to dobrze zrobione anime, o które warto zahaczyć. Lubię tę serię, ale… no, nie potrafię zrozumieć fenomenu i tak mogłabym podsumować całą moją opinię.
Zastanawia mnie jeszcze jedno – czy manga jest lepsza od swojej ekranizacji? A jeśli jest, to co jest na plus względem anime?
Shingeki! Kyojin Chuugakkou (Attack on Titan: Junior High) jako anime!!!
Zaskoczyło mnie!
Odkrycie
Polecam każdemu, nie tylko wielbicielom shonenów.
Zwala z nóg
Lodowce przesuwają się szybciej
Miało potencjał, ale tempo lodowca go zabiło. A szkoda, wielka szkoda.
Choice with no regrets OAV
Częściowy przerost formy nad treścią?
Bo pod tym względem Attack on Titan wymiata konkurencję – grafika jest przepiękna, zwłaszcza tła, a oszczędna animacja sprawia, że można czasem poczuć się jak podczas czytania mangi. Czy może być lepsza rekomendacja dla serialowej adaptacji? Klimat mangi został oddany wzorowo.
Ale jeśli grafika jest na medal, to ciężko nawet oddać słowami, jak dobra jest muzyka. Dość powiedzieć, że, moim zdaniem, soundtracku SnK nie powstydziłyby się nawet hollywoodzkie superhity. Co prawda openingi nie są zbyt inspirujące, ale takie utwory jak Vogel im Kafig czy pierwszy ending są piękne i mogę słuchać ich w kółko, a ścieżki akompaniujące walkom wpisują się idealnie w ich tempo i atmosferę.
Moim zdaniem, oprawa jest najsilniejszym punktem tego anime i głównym źródłem jego olbrzymiej popularności. Bo niestety, fabuła jest przewidywalna do bólu i dość sztampowa, i gdyby nie tak dobre grafika i muzyka, to raczej nie zwróciłoby na siebie specjalnej uwagi.
No, jest jeszcze jedna rzecz, która na pewno wpłynęła na popularność – hektolitry krwi lejące się z ekranu. Nie jest to poziom brutalności znany choćby z Elfen Lied, ale twórcy SnK nie boją się pokazać śmierci – a (znowu porównując do Elfen Lied) występuje ona w bardzo wielu odmianach, bynajmniej nie tylko w formie latających członków. Czasem aż strach patrzeć.
Jednak te wszystkie rzeczy powodują, że Attack on Titan ogląda się z zapartym tchem, i nawet te braki w fabule nie rażą – zwyczajnie nie zwraca się na nie uwagi. Rozmach, z jakim ukazano bitwy sprawia, że emocje targające postaciami udzielają się też widzowi – ciężko zachować spokój, gdy postacie znajdują się w sytuacji pozornie bez wyjścia, zwłaszcza, że twórcy wcale nie boją się ich uśmiercać.
Niestety zdarzyło mi się też przeczytać mangę, więc wiem, że fabuła drugiego sezonu będzie absolutnie absurdalna, a jej poziom drastycznie spada… Ale oceniam tu sezon pierwszy.
Zatem, podsumowując:
Grafika: 10/10
Muzyka: 9.5/10 (pół punktu można odjąć za średniawe openingi)
Postacie: 9/10 (Mikasa i Levi są postaciami na granicy przegiętości, choć oczywiście mają wady, więc OP mimo wszystko nie są)
Fabuła: 7/10 (jak napisałem, raczej nie wyróżnia się niczym specjalnym)
Średnio, zaokrąglając: 9/10, ale raczej opuściłbym do 8.5/10, właśnie ze względu na nienajlepszą fabułę i słabe perspektywy na przyszłość.
Shingeki no Kyojin