Anime
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 7/10 | grafika: 5/10 |
fabuła: 3/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Saikin, Imouto no Yousu ga Chotto Okashiinda ga
- Recently, My Sister is Unusual
- 最近, 妹のようすがちょっとおかしいんだが.
Życie pozagrobowe może być wesołe i zboczone, czyli opowieść o tym, jak duch w drodze do Nieba do grzechu namawia.
Recenzja / Opis
Co czeka nas po śmierci? Na przestrzeni wieków nad odpowiedzią na to, zdawałoby się całkiem proste pytanie, zastanawiały się różne mądre głowy, dając przy tym zupełnie różne odpowiedzi. Oczywiście, lekko licząc, paręset milionów istnień odnalazło już na powyższe pytanie odpowiedź, ale nie wiedzieć czemu, jakoś nie chcą się swoimi doświadczeniami oficjalnie podzielić. W powyższe rozważania swoje trzy grosze wrzucają też twórcy anime. I tak z Angel Beats! możemy się dowiedzieć, że po śmierci, zależnie od rocznika zapewne, może czekać nas powrót do szkoły służącej jako swego rodzaju czyściec. Z Hellsinga dowiadujemy się, że mamy szansę wieść życie po życiu w postaci sługi jakiegoś wampira. Mahou Shoujo Madoka Magica uczy, że co poniektórzy stają się po śmierci Wiedźmami. A jaką odpowiedź proponują twórcy Saikin, Imouto no Yousu ga Chotto Okashiinda ga? Ano wedle nich po śmierci możemy wrócić jako cokolwiek uciążliwy duch, opętujący Bogu ducha winne nastolatki, zmuszający je do noszenia fikuśnego pasa cnoty i wymagający jednocześnie, by robiły różne sprośne rzeczy z przybranymi braciszkami. A wszystko to w imię zebrania energii pozwalającej na dostanie się do Nieba. Ta… Japończycy… Co my byśmy bez nich zrobili?
Skoro filozoficzny wstęp mamy już za sobą, czas napomknąć nieco więcej o fabule. Jako się rzekło kilka linijek wyżej, główną oś wydarzeń stanowią perypetie niejakiej Hiyori, która jest duchem. Nie bardzo wiadomo, jak wyglądało jej poprzednie życie, cokolwiek niejasne są też okoliczność jej śmierci. Wiadomo jednak, że jeśli chce dostać się do Nieba, musi zebrać się do kupy i nazbierać wystarczającą ilość, powiedzmy, pozytywnej energii. Tę ostatnią gromadzić może dzięki czynieniu tego, na co życia jej nie starczyło. Konkretniej dzięki adorowaniu, flirtowaniu i uwodzeniu swego ukochanego „braciszka” o wdzięcznym imieniu Yuuya, który w rzeczywistości wcale jej bratem nie jest. Ale że Hiyori to duch czyli byt niematerialny i niewidzialny, wykonywanie powyższych działań ma cokolwiek utrudnione. Ale nic to! Ojciec Yuuyi właśnie się ponownie ożenił, a tym samym Yuuya zyskuje przyrodnią młodszą siostrę imieniem Mitsuki, z którą to, z powodu pracy rodziców, będzie przez dłuższy czas mieszkał sam. Wystarczy więc, że Hiyori ją opęta i przekabaci, zapakuje w pas cnoty do zbierania energii i w ciele „siostrzyczki” zacznie realizować swe uwodzicielskie plany. Ale zanim do tego dojdzie, najpierw parokrotnie powyżywa się na samej Mitsuki czy to poprzez masturbowanie się jej ciałem, czy też poprzez, hm, bardziej bezpośrednie działania… Ale czego się nie robi na polecenie Niebios, prawda? Z czasem na horyzoncie zaczną pojawiać się pewne komplikacje, więc Hiyori będzie musiała ostudzić lesbijskie popędy, ale na ogólną jej zboczoność jakoś szczególnie to nie wpłynie. Czy powyższy opis czegoś wam nie przypomina? Tak, oto kolejny przykład historii KissXSis-podobnej! Ale w przeciwieństwie do takiego chociażby Aki Sora, niezawierającej scen seksu jako takiego. Co nie znaczy bynajmniej, że jest to opowieść grzeczna. Ale po kolei…
Najpierw wypadałoby mi napisać nieco więcej na temat postaci, których jest tu całkiem sporo, z czego realnie wartych omówienia jest już tylko pięć. Pozwolę sobie zacząć od głównej sprawczyni całego zamieszania, czyli Hiyori. Jak się już powyżej rzekło, jest to dziewczę cokolwiek bezpruderyjne i konsekwentnie dążące do celu. Jednocześnie jest bardzo dziecinna, słodziutka i głupiutka. Ślepo zapatrzona w „braciszka”, w którym za życia była zakochana, ale któremu nigdy nie odważyła się tego wyznać. W gruncie rzeczy to postać czysto komediowa, acz jednocześnie nie niezdarna. Wręcz przeciwnie nawet, gdyż jak czas pokaże, świetna z niej sportsmenka. Nie przeszkadza jej to jednak wywoływać swoją infantylnością białej gorączki u widzów nietrawiących tego typu postaci. Choć oni odpadną pewnie już po pierwszym odcinku… Czas więc na kilka słów o Mitsuki, która stanowi zupełne przeciwieństwo Hiyori. Nie lubi sportu, jest cokolwiek wyobcowana i niemal zawsze ponura. Historia z ponownym ożenkiem jej mamy i zdobyciem „brata” jest jej ewidentnie nie w smak, czemu nie waha się dawać wyrazu. Teoretycznie można by przypiąć jej łatkę typowej tsundere, ale nie do końca pasuje ona do tego schematu. Początkowo nie żywi do brata żadnych cieplejszych uczuć, zamiast tego tłucze go często po łbie bądź też ignoruje próby stworzenia warunków pokojowej koegzystencji. Zmienia się to jednak w okresach „opętania”, gdy Hiyori zachowuje się jak idealna młodsza siostra.
Warto też wspomnieć o dwójce bodaj najbardziej tajemniczych bohaterek tego anime, jakimi są Neko, koleżanka z klasy Yuuyi, oraz Yuki, jego przyjaciółka z dzieciństwa. Obie dziewczyny zdają się wiedzieć o rozgrywających się wydarzeniach dużo więcej niż sami główni zainteresowani i aktywnie ingerują w ich przebieg. Trzeba jeszcze poświęcić kilka słów głównemu protagoniście, czyli Yuuyi. Jest on postacią, która budziła we mnie autentyczne współczucie. Do licha, już dawno nie widziałem w anime kogoś tak… normalnego. Yuuya ma dobre, choć nierewelacyjne stopnie, jest chętny do pomocy i życzliwy, ale nie popada przy tym w skrajności. A przede wszystkim, nie uwierzycie, nie ma żadnych zbereźnych myśli względem atrakcyjnej Mitsuki! Od początku traktuje ją życzliwie i stara się, by czuła się w jego towarzystwie dobrze, ale dla niego jest tylko młodszą siostrą. Nie podgląda jej, nie ma erotycznych fantazji z nią w roli głównej, nie stara się flirtować… Do czorta, przejawia wobec niej autentyczną braterską troskę, a przy tym stara się racjonalizować wszystkie jej erotyczne wyskoki, których sprawczynią jest zwykle Hiyori. A przy tym wszystkim nie ma wobec niej „kompleksu siostry”. No cuda normalnie…
Ale jakby się Yuuya nie starał, nie zmieni faktu, że to anime jest czystej wody komedią, powiedzmy romantyczną, obficie polaną sosem ecchi. I to z gatunku tego ostrzejszego ecchi. Występuje tu co prawda cenzura à la nietoperz z Rosario + Vampire, a wszystkie „sceny erotyczne” przedstawione są najczęściej za pomocą plansz z tekstem na modłę visual novel, doprawionych najwyżej efektami dźwiękowymi, ale fakty pozostają faktami. Nie brak tu scen masturbacji, kwestii związanych z naturalnymi potrzebami fizjologicznymi, wizyty w gorących źródłach, seksu lesbijskiego (to akurat za pomocą wspomnianych plansz), czy choćby kilku scen z orgazmem Mitsuki. Te ostatnie zresztą bywają wywoływane w cokolwiek egzotycznych okolicznościach, które pozwolę sobie przemilczeć. Napomknę tylko, że przy scenie z odcinka ósmego oczy stanęły mi w słup i mogłem tylko w zadumie pokiwać głową nad doprawdy niesamowitą kreatywnością Japończyków. Myślę, że scenarzyści mogą przypadkiem zainspirować jakiegoś producenta z Kraju Kwitnącej Wiśni do stworzenia nowego, odjechanego teleturnieju dla dorosłych, których tam i tak nie mało. A poza tym od czasu do czasu trochę golizny i całkiem sporo „zwykłych” majtek i staników w sposób losowo cenzurowanych. Nie muszę tu chyba dodawać, że gdzieś tak z 95% tych atrakcji rozgrywa się pomiędzy biednym Yuuyą a Mitsuki?
Czy sceny te są atrakcyjnie przedstawione? Hm, pod względem graficznym Saikin, Imouto… prezentuje się dość średnio. Całkiem bogate w ilość szczegółów tła są rysowane w sposób nieco uproszczony i w większości przypadków statyczne, natomiast postaci bohaterów nie prezentują się olśniewająco. Są dość nijakie, niejednokrotnie mocno uproszczone i widać, że twórcy niezbyt zagłębiali się w detale, oszczędzając gdzie się dało. Nie znaczy to oczywiście, że grafikę można tylko o kant pośladka rozbić, ale nie ma też czym się tu szczególnie zachwycać. Podobnie ma się zresztą kwestia openingu oraz endingu, a także oprawa muzyczna. Ta ostatnia jest ze wszech miar przeciętna i stanowi dyskretne tło wydarzeń, niejednokrotnie ledwie przebijając się do świadomości widza. Natomiast wspomniane opening i ending to obrzydliwie wręcz słodziutki j‑pop. Na pochwałę jednak zasługuje całkiem sympatyczna animacje towarzysząca endingowi.
Czas więc najwyższy na podsumowanie. Jako się już rzekło, opisywany tytuł kroczy ścieżką moralnych kontrowersji, którą przetarły już takie tytuły jak KissXSis, Yosuga no Sora, czy też inne podobne tytuły. Na tle powyższych Saikin, Imouto… pozostaje tytułem stosunkowo grzecznym, ale i tak u większość widzów wywoła zapewne co najmniej uczucie niesmaku. To nic, że Yuuya i Mitsuki nic zakazanego do siebie w gruncie rzeczy nie czują, skoro wysiłki Hiyori i scenarzysty raz po raz rzucają ich w co najmniej dwuznaczne sytuacje. Tytułowi nie pomaga też cokolwiek głupawa cenzura pojawiająca się nieraz w gruncie rzeczy „niegroźnych” scenach i nieingerująca w sceny „mocniejsze”, która do pasji może doprowadzić fanów ecchi. Choć w gruncie rzeczy strach się bać, co może zawierać wydanie nieocenzurowane… Faktem jest, że fabuła ma jaśniejsze momenty, a bywają też sytuacje, gdy nabija się ze znanych z tego typu serii schematów. Skłamałbym, twierdząc, że seans był dla mnie tylko pasmem udręki, bo nie raz i nie dwa rozgrywające się przed moimi oczami wydarzenia szczerze mnie ubawiły, a i polubiłem w gruncie rzeczy stanowiące głównych bohaterów przyszywane rodzeństwo i ciekaw jestem ich ewentualnych dalszych przygód. Są one jak najbardziej prawdopodobne, gdyż zakończenie jest tu otwarte, a część otwartych wątków została najwyżej lekko napoczęta. Dlatego też, w miarę obiektywnie i w granicach gatunku, wystawiam tej serii ogólną ocenę 6. Z tym, że osoby nielubiące prościutkich fabuł i dużej ilości ecchi mogą odjąć tak ze trzy punkty, a amatorzy damskiej bielizny tudzież scen lesbijskich, którym niestraszne kazirodztwo, mogą spokojnie dodać do tej oceny tak ze dwa punkty.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | project No. 9 |
Autor: | Mari Matsuzawa |
Projekt: | Hiromi Nakagawa, Hiroshi Suzuki |
Reżyser: | Hiroyuki Hata |
Scenariusz: | Hideyuki Kurata |
Muzyka: | Ryousuke Nakanishi |