Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 68
Średnia: 5,93
σ=1,78

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Punch Line

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • パンチライン
zrzutka

Od radosnego chaosu do sztampowego ratowania świata. A mogłaby wyjść taka fajna seria…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Nastoletni Yuuta Iridatsu w efekcie skomplikowanego zbiegu okoliczności traci swoje ciało. To znaczy: ciało chodzi, gada i generalnie funkcjonuje normalnie, zasiedlone przez kogoś innego, kto najwyraźniej bezprawnie naszego bohatera wyeksmitował, a teraz wrednie zabezpieczył się przed powrotem prawowitego właściciela. Yuuta pole manewru ma teraz niewielkie: w charakterze ducha unosi się po korytarzach i pokojach pensjonatu Korai, w którym mieszka, słucha dobrych rad duchowego przewodnika w osobie białego kota imieniem Chiranosuke i próbuje nauczyć się oddziaływania na otoczenie chociażby w takim stopniu, by ktoś zauważył jego obecność. Do tego, jak się okazuje, ma misję polegającą na ocaleniu Ziemi przed zderzeniem z asteroidą. Jeśli do tego zderzenia w ogóle zdąży dojść: ekspozycja na damską bieliznę powoduje u Yuuty efektowne świecenie oczów i włosów, ale jeśli bodziec zostanie powtórzony, zanim chłopak zdąży się uspokoić, następuje eksplozja mocy spokojnie wystarczająca do zlikwidowania naszej planety. Tak więc, jak zapowiadały hasła promocyjne – „Jeśli zobaczy majtki, ludzkość będzie zgubiona”.

Jeśli ktoś zada sobie trud przewinięcia na dół tej strony i zajrzenia do „wrażeń z pierwszych odcinków”, przekona się, że trudno nazwać mnie osobą uprzedzoną do tej serii. Przeciwnie: dawałam jej tak duży kredyt zaufania, jak to było możliwe, z nadzieją, że pewne niedociągnięcia z początkowych odcinków zostaną naprawione, a nieprzewidywalna fabuła skręci w lepszą stronę. Rzeczywiście skręciła, ale „lepszą stroną” bym tego nie nazwała. Prawdę mówiąc, dopóki jeszcze nie wszystkie karty zostały wyłożone, tę historię dałoby się odratować – ale takie zawiązanie akcji wymagało jakiegoś szalonego pomysłu, czegoś, co zostawiłoby widzów kompletnie oszołomionych i zastanawiających się, co właśnie obejrzeli. Dostajemy natomiast czystą sztampę, która w dodatku została podana serio.

Pierwsze odcinki koncentrują się na codziennym życiu mieszkanek pensjonatu Korai: jego gospodyni Meiki, hikikomori Ito, egzorcystki Rabury oraz początkującej idolki Mikatan. Bohater, mający teraz znacznie lepszy wgląd w cudze sprawy, dowiaduje się kolejnych zaskakujących rzeczy. Meika okazuje się robotem, za odcięciem od świata w przypadku Ito stoją ponure wydarzenia, zaś Mikatan to stylizowana na magical girl wojowniczka o sprawiedliwość, Strange Juice. W tle kręci się tajemnicza organizacja – czy może raczej sekta – o nazwie Qmay, zainteresowana zniszczeniem świata. W drugiej połowie natomiast dowiadujemy się dość dokładnie, o co chodzi (z poprawką na parę dziur fabularnych) i do fabularnej mieszanki zostają dorzucone takie atrakcje jak dzieci z nadprzyrodzonymi mocami więzione przez zły ośrodek badawczy, śmiertelna choroba, zemsta na ludzkości za dawne krzywdy czy stare dobre ratowanie świata dzięki sile przyjaźni. Historia robi się przewidywalna, a co gorsza – nieangażująca emocjonalnie. To drugie głównie dzięki błędom, jakie zostały popełnione wcześniej.

Przede wszystkim Yuuta przez pierwszą połowę serii pozostaje biernym obserwatorem wydarzeń i robi wrażenie raczej statysty niż głównego bohatera. Jest to wprawdzie podyktowane względami fabularnymi, ale sprawia, że zdążamy raczej przywyknąć do jego obecności niż faktycznie go polubić. Nie pomaga też wyraźna dziura fabularna: bohater może lewitować i przemieszczać małe przedmioty, ale w rozpaczliwych próbach skontaktowania się ze światem nie wpada na pomysł użycia jednego z licznych komputerów i wysłania jakiejś wiadomości… W efekcie, w drugiej połowie serii, jego gorączkowe działania, wybory i dramatyczne decyzje nie wywołują zamierzonych przez twórców emocji – właściwie do samego końca nie byłam przekonana, dlaczego mam mu kibicować. Nawet dorobiona do niego przeszłość – tyleż dramatyczna, co niesamowicie skomplikowana – nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi. W sumie ciekawiej by chyba było, gdyby, tak jak zakładaliśmy na początku, był naprawdę zwykłym nastolatkiem postawionym w bardzo niezwykłej sytuacji.

W przypadku reszty obsady, czyli czwórki dziewcząt najpoważniejszym błędem jest chyba mieszanie skali i realizmu ich problemów. Szkolne kłopoty Ito są boleśnie realistyczne, a chociaż związany z nimi wątek wydaje się ciut przerysowany, ma ogromny potencjał – i nie wiem, czy sam w sobie nie wystarczyłby do pociągnięcia serii, gdyby go dobrze rozegrać. Także Rabura, wróżka i medium, z szacownego rodu egzorcystów, ale pozbawiona zarówno talentów spirytualnych, jak i szczęścia w miłości, jest osobą całkiem dobrze osadzoną w rzeczywistości. Natomiast Meika i Mikatan są już z zupełnie innej bajki pt. „sztampowe anime” – związane z nimi wątki są o wiele bardziej dramatyczne, ale jednocześnie okropnie sztuczne i płytkie. To scenariusze, które oglądałam już tyle razy, że trzeba by naprawdę dobrego pomysłu, żeby je jakoś „ożywić”. Może właśnie dlatego mimo wszystkich deklaracji przyjaźni w ogóle nie czułam żadnej „chemii” między bohaterkami, faktycznej bliskości, która pozostawiałaby widza z uczuciem wewnętrznego ciepła.

Jeśli to anime ma się czymś bronić, to oprawą techniczną, szczególnie w pierwszych odcinkach. Projekty ważniejszych postaci są charakterystyczne i jakby odrobinę „oldschoolowe”, zwracano uwagę na paletę kolorystyczną poszczególnych ujęć, a niektóre kadry mają prześliczną kompozycję. Im dalej, tym mniej dokładnie – pod koniec walki naprawdę są rozczarowujące, chociaż trochę się bronią zamierzonymi deformacjami, które pozwalają po części ukryć braki budżetowe. Fanserwis jest także staroświecki – majtki i staniki, pokazywane mniej lub bardziej przypadkiem, bez przekraczania granic dobrego smaku. Nie wiem, czy części widzów nie wyda się wręcz zanadto stonowany jak na to, co zapowiadano przed emisją serii: ale w każdym razie jest obecny. Za to czołówka to pomysłowy popis animacyjny (powiedziałabym, że najbardziej udana część serii), któremu towarzyszy pełna energii piosenka Punch Line!, wykonywana przez Shouko Nakagawę i zespół Denpagumi.Inc. Reszta oprawy dźwiękowej jest przyzwoita, ale bez szaleństw i właściwie trudno coś o niej pisać.

Tytuł to gra słów, oparta na podobnej dla Japończyków wymowie „punchline” i „panchira”, gdzie to drugie jest określeniem majtczanego fanserwisu. Pod wieloma względami – projektów postaci, części rozwiązań fabularnych, właśnie fanserwisu – wydaje się hołdem dla starszych anime. Problem polega na tym, że sam w sobie nie potrafi się obronić. Zaczęcie od zwariowanej komedii, a skończenie na poważnym dramacie czasem się udaje, ale zdecydowanie nie w tym przypadku. Ta seria sprawia wrażenie, jakby kilka osób wrzuciło tu swoje ulubione wątki i typy postaci, a potem ktoś próbował to posklejać w jedną całość. Niestety, bez powodzenia.

Avellana, 26 lipca 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Mappa
Projekt: Shouta Iwasaki
Reżyser: Yutaka Uemura
Scenariusz: Koutarou Uchikoshi
Muzyka: Tetsuya Komuro

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Punch Line - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl