Anime
Oceny
Ocena recenzenta
2/10postaci: 1/10 | grafika: 2/10 |
fabuła: 1/10 | muzyka: 2/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Urawa no Usagi-chan
- 浦和の調ちゃん
Miała być reklamówka miasta Urawa ze słodkimi dziewczynkami w tle, a wyszło… No właśnie nie za bardzo wiem, co.
Recenzja / Opis
Macie wolne pół godziny? To może wyprowadźcie rybki na spacer, nakarmcie tamagochi albo pogapcie się w sufit – byle byście tylko nie próbowali wykorzystać tego czasu na oglądanie Urawa no Usagi‑chan. Z założenia trzyminutowe odcinki miały być reklamówką miasta Urawa. Problem polega na tym, że jedyną sensowną informacją, jaką wyfiltrowałem z całego seansu, było, cytuję: „Shinkansen się tu nie zatrzymuje”. O przepraszam, dowiedziałem się także, że sprzedawca ze sklepu mięsnego lubi surfing – trochę mało jak na serię składającą się z dwunastu trzyminutowych odcinków, w których moé dziewuszki miały zachwalać (taki był ponoć plan) walory swojego miasta. Resztę czasu antenowego wypełniają bezsensowne dialogi uzupełnione o równie bezsensowne przygody wyżej wymienionych.
Cała fabuła skupia się na „przygodach” dziewczyn zrzeszonych w klubie kolejowym oraz członkiniach samorządu chcących ten klub rozwiązać, w czym z powodu wszechobecnej nudy wiejącej z ekranu gorąco im kibicowałem. To właśnie najpoważniejsza wada Urawa no Usagi‑chan – odcinki zamiast pokazywać jakiekolwiek interesujące miejsca w mieście i bohaterki szwendające się tu i ówdzie, a przy okazji zachwalające to, co oglądającemu podsuwane jest przed oczy, skupiają się na nijakich bohaterkach robiących nijakie, a czasem po prostu głupie i nudne rzeczy. Wybaczyłbym twórcom, gdyby było to przynajmniej jakoś tam zabawne – nawet w sposób niezamierzony – ale nie jest. Podczas całego seansu uśmiechnąłem się dosłownie raz i był to raczej uśmiech politowania.
O bohaterkach też nie ma sensu się rozpisywać, wszystkie są moé i wszystkie są na podobnym poziomie intelektualnym uwłaczającym raczej typowemu widzowi. Nie widzę nawet sensu przedstawiania każdej z osobna albo wymieniania ich imion. Charakter każdej da się opisać jednym słowem, żadna nie jest zabawna, raczej bliżej im do irytowania swoim zachowaniem.
Strona techniczna też leży i kwiczy. Przez większą część odcinków obserwujemy tła, które powstały przez dość mocne przefiltrowanie zdjęć otoczenia – z tym że ktoś zdecydowanie w tym przypadku przesadził z doborem filtrów i całość nieraz przypomina bardziej zbiór plam niż konkretny przedmiot lub miejsce. Obraz nędzy i rozpaczy dopełniają całkowicie oderwane stylistycznie od otoczenia rysunki postaci i elementów wyposażenia, z którymi się one stykają – pasuje to po prostu do siebie mniej więcej tak jak świni siodło. Poza tym ktoś uczulony na moé (jak na przykład autor tej recenzji) przeżywa dodatkową porcję katuszy spowodowaną samym rysunkiem postaci, który jest po prostu brzydki (poza tym, że oczywiście jest moé). Chyba najfajniejszym elementem serii jest ending – pomysłowy i ładnie zrealizowany, a dodatkowo zwiastujący koniec cotygodniowej trzyminutowej męczarni.
Nie zamierzam się więcej rozpisywać, bo nie ma to większego sensu. Jeśli naprawdę chcecie, to rzućcie okiem na dwa‑trzy pierwsze odcinki i wyróbcie sobie sami zdanie na temat tej produkcji. Ale uważam, że akurat w tym przypadku nie ma to większego sensu – jest zbyt dużo lepszych i ciekawszych serii krótkometrażowych, żeby zawracać sobie głowę Urawa no Usagi‑chan.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | A-Real |
Projekt: | NOB-C, Shintarou Matsushima |
Reżyser: | Mitsuyuki Ishibashi |
Scenariusz: | Yuuichirou Hanamura |
Muzyka: | Kuniyuki Morohashi |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Urawa no Usagi-chan - wrażenia z pierwszych odcinków | Nieoficjalny | pl |