Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 3/10 grafika: 8/10
fabuła: 4/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,83

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 235
Średnia: 7,1
σ=1,71

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kakegurui

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 賭ケグルイ
Gatunki: Dramat
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Specyficzna szkoła, gry o bardzo wysokie stawki, szaleństwo… Powinno być interesująco – więc dlaczego nie jest?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Na początek dwie uwagi. W chwili pisania recenzji znałam tylko pierwszy sezon adaptacji mangi Homury Kawamoto, o pierwowzorze nie wspominając. Oglądanie drugiego celowo odłożyłam sobie na czas późniejszy, żeby wrażenia z niego nie pomieszały mi się z tymi z wcześniejszej części i w ten sposób nie uniemożliwiły mi właściwej oceny anime. Jeśli kontynuacja poprawia błędy poprzedniczki, o których piszę poniżej, to się cieszę, nie omieszkam wspomnieć o tym w kolejnej recenzji. Inną kwestią jest mój stosunek do hazardu: ani nie gram, ani nie przepadam, ze znajomością zasad poszczególnych gier też różnie u mnie bywa. Omawiam zatem serię z punktu widzenia laika niezbyt ekscytującego się rozgrywkami.

W prywatnej szkole Hyakkaou na pierwszym miejscu stoi hazard. Uczniowie, oczywiście dysponujący ogromnymi ilościami pieniędzy, bo nikogo nie interesują sumy mniejsze niż milion jenów, codziennie konfrontują się w różnych grach. Przegrani otrzymują status Reksia (chłopcy) lub Pusi (dziewczyny), którego mogą się pozbyć jedynie po spłaceniu swoich długów, co zazwyczaj, ze względu na ich wielkość, jest niemożliwe. Takim Reksiem po porażce z Meari Saotome zostaje Ryouta Suzui. Biedny uczeń zapewne do końca nauki musiałby znosić upokorzenia związane z utratą człowieczeństwa, gdyby w szkole nie pojawiła się Yumeko Jabami. Z pozoru sympatyczna i urocza, już w pierwszej grze – z Meari, a jakże – pokazuje prawdziwe oblicze osoby łaknącej ciągłych rozgrywek. A że jest przy tym nieprzeciętnie dobra, nie brakuje chętnych, by się z nią zmierzyć.

Yumeko szybko zwraca uwagę samorządu uczniowskiego. Łatwo się domyślić, że poszczególne stanowiska zajmują nie byle jakie osoby, tylko najlepsi gracze, na czele z Kirari Momobami. Właśnie do konfrontacji z nią będzie szczególnie dążyć Jabami, najpierw jednak czeka ją kilka innych pojedynków z nie mniej wymagającymi rywalami. Dokładnie tak w skrócie można opisać fabułę Kakegurui: protagonistka walczy z kolejnymi uczniami, głównie przedstawicielami samorządu – z ośmiu gier aż sześć rozgrywa się przeciw nim. Poza tymi grami anime pod względem fabularnym niczego więcej nie zawiera. Brak pobocznych wątków nie musi od razu stanowić oczywistej wady produkcji, z drugiej strony jednak wpływa na postrzeganie historii głównej bohaterki, która jawi się dosyć nijako. Postawienie wyłącznie na wątek gier Yumeko tym bardziej okazuje się niedobrym pomysłem, że schematyzm aż wylewa się z ekranu. Kończy się jedna gra, zaczyna – czasem niemal natychmiast – kolejna. Miejsca na sceny z życia szkoły, nie mówiąc o spotkaniach poza nią, zostaje niewiele i są wprowadzane jedynie na zasadzie potrzebnych przerywników między pojedynkami. Próby urozmaicenia fabuły ukazaniem przeszłości przeciwników Jabami niezbyt się udają z prostego powodu – zdecydowanie bardziej przydałaby się możliwość poznania jej samej, tymczasem poza szczątkowymi informacjami nie dowiadujemy się o bohaterce niczego konkretnego, co powoduje niemal zerowe zaangażowanie w akcję. Razem z monotonią fabuły (i paroma innymi kwestiami, o których niżej) składa się to na niezwykle nudną całość, mimo sprawnej reżyserii.

Parę razy w anime pada twierdzenie, że Yumeko nie jest człowiekiem – mam podobne wrażenia. O ile jednak bohaterowie porównali dziewczynę do dzikiego zwierzęcia, o tyle mnie przypomina coś w rodzaju mechanicznej lalki, zaprogramowanej, by w jednej sytuacji być np. miła, a w innej przerażająca. Miła bywa rzecz jasna poza rozgrywkami, gdy zaś już do nich dochodzi, serdeczny uśmiech stopniowo zamienia się w uśmiech szaleńczy. Po zakończeniu gry Yumeko wraca do normalności, a później znowu i znowu… Zapewne sztuczność kreacji protagonistki byłaby mniej zauważalna, gdyby nie wspomniany deficyt wiadomości o niej, chociaż zwalanie winy wyłącznie na ten aspekt nie wydaje się w pełni odpowiadać na pytanie, dlaczego Yumeko Jabami nie jest dobrą główną bohaterką. W historii, w której dochodzi do konfrontacji zwykłej, pojawiającej się wręcz znikąd osoby z ważnymi osobistościami, jeśli widz ma wspierać pierwszą ze stron, wypadałoby, żeby ta przynajmniej dała się lubić. Tymczasem trudno nawet o cień sympatii dla bohaterki, której tajemniczość poszła za daleko. Nie wnikam, na ile był to celowy zabieg, wiem jedynie, że nie wyszedł i zamiast intrygującej postaci otrzymaliśmy postać mało naturalną i niewiarygodną.

Z pozostałymi postaciami, z wyjątkiem Ryouty, także wiąże się poważny problem. Z pozoru prezentują się różnorodnie, naprawdę zaś wpisują się w jeden schemat osób, które prędzej czy później demonstrują swoje dziwactwa. Niekiedy wariactwo widoczne jest aż nadto (Midari Ikishima), innym razem objawia się w pojedynczych momentach (Yuriko Nishinotouin). Można się śmiać, że samorząd dobrał się idealnie, albo tłumaczyć, że normalne jednostki nie pasowałyby do rządzenia w specyficznej szkole, nie zmienia to jednak faktu, że w pewnym momencie robi się męczące, tym bardziej że autor nie potrafił wymyślić oryginalnych postaci. Słodka i urocza idolka jest? Jest. Poważny i nieco sztywny okularnik jest? Jest. Niezrównoważona wariatka jest? Jest. Najbardziej jednak irytujące było oglądanie po raz kolejny wyglądającej na dużo młodszą, trochę dziecinnej uczennicy w śmiesznym stroju – naprawdę, widząc ją, zawołałam w duchu „ile można, nosz…”. Zebranie tylu oklepanych kreacji w jednej krótkiej serii sprawiło, że, paradoksalnie, do bólu zwyczajny Ryouta, który w normalnych warunkach zostałby określony mianem nudnego, wychodzi na jedną z lepszych postaci, bo wyróżniającą się swoją pospolitością.

Od początku było jasne, że najważniejszy w Hyakkaou jest hazard, i trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości, z drugiej strony ciekawość kazała mi zastanowić się nad funkcjonowaniem placówki, wnioski zaś z moich rozmyślań okazują się przykre. Mówiąc wprost – szkoła sprawia nijakie wrażenie, tak że równie dobrze zamiast niej za miejsce akcji mógłby służyć jakiś klub, w którym główna bohaterka rywalizowałaby po kolei z każdym. Tym bardzo odważnym stwierdzeniem chcę powiedzieć, że potencjał niezwykłej placówki edukacyjnej został wykorzystany tylko w niewielkim stopniu. Poznajemy jakieś pojedyncze aspekty jej działalności (wspomniane statusy dla dłużników, samorząd dający możliwość pozbycia się długu) i tyle. Co na przykład z nauczycielami? Czy pełnią jakąś rolę, czy szkołą rządzą jedynie uczniowie? Co z ocenianiem młodzieży? Ma jakieś znaczenie, jest zwykłe, czy może też opiera się na hazardzie? Oczywiście omawiam tu dopiero pierwszy sezon, dlatego liczę, że w drugim przynajmniej część spraw się wyjaśni i szkoła ukaże swoje ciekawsze oblicze, bo na razie, jak napisałam, pod tym względem seria nie prezentuje niczego zachwycającego.

Nie postacie jednak, nie fabuła, nie miejsce, w którym toczy się akcja, tylko przede wszystkim zobrazowanie gier, którym oddaje się Yumeko, powinno być tym czynnikiem, który najbardziej zaintryguje w serii. Niewątpliwie na plus trzeba zaliczyć zróżnicowanie gier – dla osoby, która kojarzy hazard głównie z pokerem czy ruletką, poznawanie co rusz nowych rozgrywek było bardzo interesujące. Niestety, na tym zalety się kończą, bo już sam przebieg pojedynków tak dobrze nie wyglądał. Nie lubię się powtarzać, znów jednak muszę użyć słowa „schemat”, który, tak jak fabułę i bohaterów, dosięgnął również i hazardowych starć. Yumeko przegrywa lub jest blisko przegranej – dodatkowa runda, często na jej gorące błagania – stopniowe demaskowanie oszustwa rywala – Jabami przejmuje inicjatywę i wygrywa (z pewnymi wyjątkami). Znając powyższy plan, trudno ekscytować się grami, wiadomo bowiem, jak się potoczą i że to protagonistka zawsze będzie górą (a nawet jeśli nie, przegraną wykorzysta na swoją korzyść). Najwyraźniej rzucało się w oczy, że w prawie każdym pojedynku ktoś musiał oszukiwać, jakby uczciwe gry były niewarte pokazania. Niezbyt też podobało mi się uciekanie się do tzw. łutu szczęścia. Owszem, fart to nic dziwnego w hazardzie, z drugiej strony gdy wykorzystuje się go w najważniejszym starciu, można zwątpić, czy autor w ogóle miał pomysł na zajmujące zmagania.

Jak dobrze, że w tym całym narzekaniu na fabułę i bohaterów można pochwalić przynajmniej oprawę audiowizualną! Trudno mi jest wyobrazić sobie anime z inną kreską, chyba że miałaby jeszcze bardziej podkreślać zawarte w nim szaleństwo. Z drugiej strony o przesadę zawsze łatwo, więc dobrze, że jest jak jest. W serii, nie tylko ze względu na mundurki uczniów, dominuje czerń i czerwień, co nie powinno dziwić przy obranej tematyce. No cóż, hazard raczej nie kojarzy się z jasnymi, radosnymi barwami. Kwestią sporną, jak zdążyłam zauważyć w opiniach, okazało się oddanie mimiki bohaterów. Osobiście nie wydała mi się ona przesadzona, pewnie dlatego, że nastawiałam się na nie wiadomo jak wielkie brzydactwa. Zgrzytnęła mi za to… fryzura głównej bohaterki, momentami wyglądająca, jakby animatorzy nie wiedzieli, jak „zachowują się” długie włosy albo jakby została potraktowana ogromną ilością lakieru. Na koniec zwrócę uwagę na opening, któremu towarzyszy świetnie pomyślana animacja.

Na palcach jednej ręki potrafię zliczyć ścieżki dźwiękowe z anime, które naprawdę mnie zachwyciły. Muzyka w Kakegurui nie należy do tego grona, wypada jednak przyzwoicie, podkreślając klimat serii; żywe, często jazzowe brzmienia sprawują się tu doskonale. Mniej urzekły mnie piosenki przewodnie (opening Deal with the devil, Tia; endingi: przewijający się przez prawie całą serię LAYon­‑theLINE, D­‑selections, oraz piosenka z dziewiątego odcinka, Koi no Russian Roulette, śpiewana przez odtwórczynie ról Yumeko i Yumemi). Gdy pierwszy raz usłyszałam Saori Hayami (m.in. Saki Morimi z Higashi no Eden; Yukino Yukinoshita z Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru) jako główną bohaterkę, jej głos wydał mi się niezbyt pasujący do postaci, na szczęście szybko udowodniła, że się mylę. Kiedy musiała brzmieć słodko – brzmiała, kiedy miała ujawnić swoją dziką naturę – również spisywała się bez zarzutu. Dla Tatsuyi Tokutake rola Ryouty Suzuiego była jedną z nielicznych w jego dotychczasowej karierze, nie powiem jednak, żeby się nie spisał; zresztą, poza sceną z ostatniej gry, nie bardzo miał jak się wykazać. Wykazali się za to seiyuu odpowiedzialni za pozostałe role, czy raczej – wykazały, patrząc na zdecydowaną przewagę pań. Znajdziemy wśród nich i bardzo doświadczone aktorki głosowe (Miyuki Sawashiro, Mariya Ise), i te nieco mniej (Minami Tanaka, Yuu Serizawa). Mnie najbardziej spodobała się ta pierwsza (m.in. Celty Sturluson z Durarara!!, Himeko Inaba z Kokoro Connect), odtwórczyni roli Kirari (powinnam coś dodać, ale nie będę niepotrzebnie spoilerować).

Kakeguri mnie rozczarowało. Nie podchodziłam do serii z wielkimi oczekiwaniami, ale liczyłam przynajmniej na średnią rozrywkę, która może i nie zachwyci, ale też nie odrzuci masą wad. Połowa tej sztuki anime rzeczywiście się udała – bez trudu i chęci porzucenia obejrzałam je w dwa dni, innymi słowy, podstawowy cel każdego tytułu, by jakoś dało się go „odbębnić”, został osiągnięty. Cóż jednak z tego, gdy owo oglądanie dałoby się najlepiej podsumować krótkim „meh”? Obranie jako tematu serii tak ekscytującej kwestii, jaką jest hazard, nie wystarczy, by produkcja stała się atrakcyjna. Trzeba jeszcze umieć ją pokazać. Choć początek wydawał się obiecujący, im dalej, tym bardziej towarzyszyło mi raczej znużenie niż ciekawość. A jeśli dodamy do tego jeszcze kiepskich bohaterów czy nieprzekonujące przedstawienie szkoły, wychodzi seria właśnie, jak napisałam, rozczarowująca, zwłaszcza patrząc na porządną oprawę audiowizualną. Zaczęłam mieć poważne wątpliwości, komu szczerze mogłabym ją polecić. Jeśli napiszę, że miłośnikom (i znawcom) gier hazardowych, może się okazać, że jeszcze bardziej niż ja poczują się zawiedzeni, bo będą w stanie dostrzec więcej niedoróbek. Seria dla widzów lubiących nietypowe szkoły? Też niezbyt, prędzej dla tych, których mało obchodzi, czy świat przedstawiony jest dobrze skonstruowany, czy nie. Oglądanie dla samej głównej bohaterki również nie brzmi najsensowniej. Jak widać, trudno mi wskazać docelową grupę, której bez wątpienia spodobałoby się Kakegurui. Każdy musi podjąć decyzję co do seansu samodzielnie. Moja recenzja niech pozostanie wyrażeniem opinii tych najbardziej niezadowolonych.

Patka, 2 stycznia 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Mappa
Autor: Homura Kawamoto, Tooru Naomura
Projekt: Manabu Akita
Reżyser: Yuuichirou Hayashi
Scenariusz: Yasuko Kobayashi
Muzyka: Technoboys Pulcraft Green-Fund

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Kakegurui – wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl