Komentarze
Violet Evergarden
- Re: 4+/10 : ZSRRKnight : 7.09.2023 18:37:19
- Re: 4+/10 : Windir : 7.09.2023 17:43:04
- Re: 4+/10 : ZSRRKnight : 7.09.2023 17:20:09
- 4+/10 : Windir : 7.09.2023 16:51:51
- Re: Tragedia : Arisa85 : 11.02.2023 06:33:06
- komentarz : hachi00 : 3.04.2022 16:43:23
- komentarz : Karo : 1.12.2021 18:27:50
- komentarz : Mitsurugi : 1.12.2021 16:15:11
- Ehh : RGB : 2.08.2020 00:33:54
- Odcinek drugi Violet Evergarden : Anonimowa : 24.05.2020 16:44:26
Odcinek 9
Dobre, ale nic więcej
Może jestem za głupia, za mało wrażliwa itd, żeby docenić ten tytuł, ale po sześciu odcinkach wiem, że się poddaję. Seria jest dla mnie po prostu dobra, średnia i nic więcej. Jest jednym z największych rozczarowań w kwestii anime w życiu. Naprawdę czekałam, naprawdę wierzyłam, że to będzie dobre, a dostałam naiwną, źle rozłożoną między odcinki historię, która jedynie cieszy muzycznie i wizualnie.
Sytuacja z drugiego odcinka, gdy po kliknij: ukryte napisaniu jednego listu, przy czym wszystkie inne zawaliła, nagle dostaje odznakę lalki i pochwałę, że stanie się wyjątkową lalką po prostu powaliły mnie swoją dziecinną naiwnością i płytkością.. Z kolei odcinek o księciu i księżniczce kliknij: ukryte nie dość, że historia „miłosna” jest niemal doprowadza o zwrot obiadu. Przepraszam, ale tak płytkiej i pozbawionej jakichkolwiek uczuć historii miłosnej nie oglądałam. Poza tym wysyłanie lalki,
która ledwo co ukończyła kurs, nie radzi sobie z ludzkimi uczuciami do tak WAŻNEGO ZADANIA przekracza jakiekolwiek wyobrażenia. I przepraszam, ale co miała znaczyć scena z końca odcinka 4 czy 5? Wyrwana z kontekstu, która dała nadzieje na coś więcej i pozostawiła widza z niedosytem.
I zaznaczam, ja nie twierdzę, że ta seria to zło absolutne, ale nie jest to to czego oczekiwałam. Historie mnie nużą, nie wzruszają, bo jeden to odcinek to za mało, żeby wczuć się w sytuację danej postaci. Przyjemnie się ogląda, naprawdę przepięknie zrobione anime, ale sam wygląd nie wystarczy.
odcinek 6
Skrzywili się do Violet i poszli? To tak wygląda, jakby adaptacja i „fillery” przeplatały się w sposób nie do końca kontrolowany.
Po ep. 6 - MEH
W moim odczuciu to anime jest straszliwie… puste. Taka błyszcząca wydmuszka. Niby to okruchy życia, każdy odcinek zawiera jakieś ludzkie problemy, dramaty, melancholijne przemyślenia i podniosłe teksty – ale w tym wszystkim zwyczajnie nie ma serca.
Nie ruszają mnie te historie, wcale, nic a nic (no dobra, trochę ruszyła mnie historia tego irlandzkiego [ja wiem, że to świat alternatywny, ale jak dla mnie to był na 100% Irlandczyk] starszego brata, który wrócił z wojny i zapijał smutki). Może dlatego, że twórcy zbyt wiele chcą wcisnąć w jeden odcinek? Jak ma mnie wzruszyć historia postaci, której nie zdążę poznać, polubić, której motywy działania, problemy i przemyślenia generalnie zwisają mi i powiewają?
Poza tym jakie to anime jest idiotyczne naiwne. Żeby jeszcze było robione jak takie „K‑ON!”, dla zabawy, spoko, naiwność by uszła, ale „Violet Evergarden” towarzyszy taka ogromna aura powagi, twórcy robili to tak bardzo na serio. Jak dowiadujemy się z odcinka 6, Wioletka nadal nie do końca pojmuje uczucia. Jest sobą, która może i w teorii zna odczcia towarzyszące samotności, ale nie jest w stanie jej rozpoznać w normalnym życiu. I tak, właśnie taką osobę wysyłamy do pisania super ważnych (z PR‑owskiego punktu widzenia) listów miłosnych pomiędzy księżniczką a księciem dwóch państw, które do niedawna toczyły ze sobą wojnę. ŚWIETNY WYBÓR.
A ta cudowna przemiana chłopaczka z odcinka 6 – hm, czemu się dokonała? Bo nie wiem. Chyba coś przeoczyłam.
Poza tym mam zażalenia do grafiki. Serio. Połowa odcinka 6 jest ciemna, że choć oko wykol, a na dodatek jest cała masa ujęć, na których postaci niby rozmawiają ze sobą, ale np. są widoczne z bardzo daleka i tak naprawdę guzik widać albo siedzą skulone, zasłaniają dolną połowę twarzy ramieniem i nie widać ich ust, więc 2‑minutowy monolog to właściwie jedna długa stopklatka urozmaicana dwoma mrugnięciami oczu. Bida. Z rzeczy, które zauważyłam wcześniej – postaci męskie są trochę robione na jedno kopyto. Nie jestem w stanie odróżnić z wyglądu księcia Damiana od starszego brata ukochanego Wioletki.
A tak poza tym – w odcinku 6 ten krajobraz, który widzimy, gdy matka chłopaczka‑żaczka, jak mu tam było – a, Leona, odchodzi na poszukiwanie męża, niesamowicie skojarzył mi się z widokiem z doliny Glen Coe na szczyty Three Sisters. Łiii, Szkocja~ *^^*
Ach, szczegóły
Pociąg. Gdyby nawet był w stanie wykonać zakręt o takim promieniu, z pewnością by się wykoleił przy tej prędkości. No, chyba że, logiką Kabaneri, pasażerowie popychali go od środka w drugą stronę.
Rodzina Iris. Mają duży, urządzony i oświetlony dom z kamienną posadzką we wzory, są w stanie urządzić przyjęcie na kilkadziesiąt osób, żyją w czasach jeśli nawet nie w pełni zmotoryzowanych, to dość zaawansowanych technicznie, nawet poza miastami, a po córkę na dworzec przyjeżdżają w 6 osób dwukółką z kołami o drewnianych obręczach i zaprzężonym w nią wołem. Wsi spokojna, wsi wesoła.
Ep. 3
No bo chyba raczej nie da się tego oglądać dla fabuły. Ja rozumiem, okruchy życia i tak dalej, ale akcja w odcinku trzecim doprowadziła mnie do podwójnego facepalmu.
kliknij: ukryte Wysyłamy dziewuszkę o umiejętnościach społecznych na poziomie agorafobicznego homara, na dodatek nie umiejącą rozpoznać i nazwać najbardziej podstawowych ludzkich uczuć, na kurs ghostwritingu. Dziewuszka sobie ewidentnie nie radzi z najważniejszym aspektem kursu (odczytywanie emocji klienta i zgrabne zamienianie ich na słowa). Oblewa (razem z kilkoma innymi dziewczętami, bo nie widziałam, żeby były wywołane), zupełnie słusznie i zrozumiale. Nagle potem udaje jej się napisać jeden, JEDEN!!! niezwykle lakoniczny list, właściwie prawie słowo w słowo identyczny z tym, co bezpośrednio usłyszała od autora – i jeb!, zalicza kurs i dostaje elitarną (ha ha…) odznakę oraz zapewnienie (oparte NA CZYM?), że będzie wyjątkowym ghostwriterem.
Serio, KyoAni? To jest bardziej naiwne niż ustawa przewiduje… A można było zrobić tak, że, kliknij: ukryte owszem, Wioletka oblewa, potem siada przy genialnej Cattleyi, kiedy ta wykonuje swoje zlecenia i uczy się powoli uczuć i jak je nazwać (od biedy można to ukazać w przyspieszonym tempie przez 1‑2 odcinki). Potem jeszcze raz idzie na kurs i zalicza. Nadal nieco naiwne, ale już do przełknięcia.
Zawiodłam się. Już mniejsza ten hajp, który omijałam, ale zwiastuny były tak poetyczne…
Po co tyle zamieszania
Dwa, to projekty postaci. Żeńskie są super – ładne mordki (piegi w anime, coś niesamowitego), śliczne kiecki. I rzeczywiście są jakoś unikalne.
Ale faceci to jest po prostu Free 2.0. Wtedy to działało ze względu na target, ale tutaj mnie po prostu gryzie strasznie.
Sztos.
Muszę przyznać, że jednak po drugim odcinku moja opinia się zmieniła. To całkiem fajne okruchy życia są! Śmieję się z nieporadności Violet, nie mogę się doczekać jak odkryje prawdę o majorze (chusteczki już gotowe!) i chcę wiedzieć jak się zmieni w przyszłych odcinkach, a zakładam, że tak będzie. Też nie wiem, czego inni oczekiwali. Że Violet jak Genos z OPM zacznie strzelać w swoich wojennych wrogów laserem z rąk? Tutaj przynajmniej jasno widzę, że celem tej serii jest rozwój głównej bohaterki, przy okazji przybliżając sylwetki innych różnych postaci. To anime nie oszukuje mnie jak Mahoutsukai no Yome, które raz stara się być fantasy, raz wtórną dramą.
Uważam, że grafika jest śliczna co ujmuje mnie najbardziej i to jaki klimat to tworzy na spółkę z czasem i miejscem akcji.
Mam słabość do postaci jak Violet. Jak 13 z słynnego ostatnio serialu „Stranger Things”. Podoba mi się jej sposób myślenia, ej działania i uwielbienie dla Gilberta.
Oba odcinki jak na razie podobały mi się. Dostałam to, czego oczekiwałam.
Choć może trochę przeszkadza mi to, że mówią o Violet, że jest androidem, a ciało ma w pełni ludzkie. Trochę mi się miesza. Raczej przypomina idealnie wytresowanego żołnierza.
Przecież to okruchy życia
Rozumiem, że historia z czasów wojny byłaby może bardziej emocjonująca, ale chyba nie o to w tej serii chodzi.
2 odcinek
Swoją drogą Ghostwriting to profesja stara jak świat i dziwi mnie trochę, dlaczego autor próbował nadać jej taką dziwaczną, mylącą nazwę.
Mam nadzieję, że to nie jest historia w stylu „dziewczynka lepiej się sprzeda w roli weterana wojennego przepracowującego swoje traumy po wojnie”, bo poza tym wygląda obiecująco…
eh...