
Komentarze
Kimi no Suizou o Tabetai
- Ostre zaburzenia : tajakjejtam_takaona : 18.09.2021 20:42:53
- Re: MPDG? : kot schrödingera : 30.11.2020 01:20:48
- Re: MPDG? : Bez zalogowania : 22.11.2020 21:11:18
- komentarz : Slova : 22.11.2020 19:22:19
- komentarz : blob : 25.05.2019 17:11:50
- Re: MPDG? : kot schrödingera : 8.05.2019 23:40:22
- Re: MPDG? : Diablo : 8.05.2019 23:40:02
- MPDG? : Matsurika : 8.05.2019 22:25:39
- Re: Odpowiedź na komentarz do anime Kimi no Suizou wo Tabetaii : Diablo : 8.05.2019 19:27:04
- Odpowiedź na komentarz do anime Kimi no Suizou wo Tabetaii : MrParumiV18 : 8.05.2019 12:34:08
Ostre zaburzenia
MPDG?
Ja tu bardziej widzę pokazanie japońskiego motywu leczenia społecznego przegrywa za pomocą dziewoi.
Film, jak to zostało ujęte, Ameryki nie odkrywa, ale nie zgodziłbym się, że spełnia swoją rolę. Miał w zasadzie tylko jedno zadanie – poruszyć. No bo to w końcu dramat i okruszki życia.
No ja bym powiedział, że to taki dramat, który nie rusza. Chyba że odbiorcą docelowym mają być nastolatki… to może? Takiego wczesno‑dorosłego chłopa (25+) w każdym razie nie był w stanie ruszyć, a ja bym powiedział, że trudnego zadania nie miał.
W samym filmie problemem wydaje mi się też kompletnie zlanie męskiego bohatera w tej historii. Tak naprawdę dowiedzieliśmy się tylko, że to spokojny chłopak był. Nie pił, nie palił. Książki czytał. Chyba niczego nie pominąłem…?
No właśnie, a tak się dramatów nie robi. Ogólnie zastanawiają mnie wysokie notki tego filmu w internetach, bo trudno o coś bardziej sztampowego, a walorów innych niż fabularne (np. ciekawe przedstawienie postaci, ładunek emocjonalny) to ten film nie ma za grosz. Poza tym brzydkie toto i bez sensownego podkładu dźwiękowego. Na blureju to nawet nie chcieli dać sensownego bitrejtu i całość wygląda po prostu marnie.
Reasumując, takie typowe 5/10, którym z niewiadomego powodu ludzie się zachwycają. Chociaż to wszystko gdzieś już było, a wykonanie nie jest zbyt imponujące.
Kimi no Suizou wo Tabetai - subiektywna opinia, nie recenzja
Dziwna śmierć
Oglądam, rozumiem co się dzieje, jak to się może skończyć i nagle… i co? To wszystko?
Czy dramaty nie nauczyły was, że główny bohater/ka umiera w wielkim stylu, pełnym łez i głębokiego smutku?
Scena, która się ciągnie przez długie minuty?
A tutaj tak sobie ot wzięła i umarła i to nie tak jak się pewnie każdy spodziewał.
Nie było to zbyt banalne? A może miało być oryginalnie?