Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 67
Średnia: 7,31
σ=1,49

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ijiranaide, Nagatoro-san

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2021
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Don't Toy with Me, Miss Nagatoro
  • イジらないで, 長瀞さん
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Łobuziara kocha najbardziej.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Naoto Hachiouji wiedzie stabilne, by nie powiedzieć bezbarwne, życie. Uczęszcza do drugiej klasy liceum, nie ma żadnych kolegów, średnio się uczy i nie udziela się społecznie. Jego jedyna pasja to rysunek, ale i ona nie pomaga mu w zawarciu nowych znajomości, gdyż w praktyce jest jedynym członkiem szkolnego klubu plastycznego. Jego samotna egzystencja zostaje zakłócona w nieoczekiwany sposób – pewnego popołudnia bohater przesiaduje w bibliotece, próbując na spokojnie odrobić lekcje, a przy stoliku obok gawędzą cztery dziewczyny z pierwszej klasy. I nie są to niewinne, nieśmiałe panny, ale głośne i nieco wulgarne gyaru. Jedna z nich, Hayase Nagatoro, znajduje strony fanowskiej mangi Naoto, w której bohater w dość oczywisty sposób opisuje siebie jako dzielnego rycerza…

Podejrzewam, że każdy, kto ukończył polskie prowincjonalne gimnazjum, nazwałby dalsze wydarzenia „typowym czwartkowym dokuczaniem”, zaś pozostali użyliby określenia „dręczenie, za które jest paragraf w szkolnym regulaminie”. Krótko mówiąc, dziewczyna wyśmiewa hobby głównego bohatera tak bardzo, że ten ostatecznie zalewa się łzami. Znerwicowany Naoto ma trudności z przespaniem nocy, a następnego dnia odkrywa, że to nie koniec kłopotów – Nagatoro odnajduje go w pracowni i ani myśli rezygnować z dalszych docinków. Rozpoczyna się bardzo specyficzna relacja, gdzie przytyki dziewczyny coraz bardziej przypominają „końskie zaloty”, zaś jej senpai z odcinka na odcinek powoli przyzwyczaja się do obecności nieokrzesanej koleżanki.

Kiedy opublikowano materiały promocyjne tej serii, podchodziłem do niej dość sceptycznie. Ostatecznie do seansu przekonały mnie trzy elementy – kontrowersyjne reakcje na pierwszy odcinek, bardzo wysokie oceny za grafikę oraz ciekawa decyzja obsadowa, by w rolę Naoto wcielił się Daiki Yamashita, który triumfował wówczas jako Izuku Midoriya w Boku no Hero Academia. Nie przeciągając – nie żałuję podjętego ryzyka, bo o ile mam z tym serialem parę problemów, o tyle uważam, że jest to interesująca pozycja i to z kilku przyczyn.

Zacznijmy od tego głośnego otwarcia. Przede wszystkim, trzeba odnotować bardzo istotny element – jeżeli ktoś po przeczytaniu streszczenia albo obejrzeniu pierwszego odcinka uzna, że serial jest obrzydliwy, niemoralny i sięgający do tego, co najgorsze w człowieku, to mogę uspokoić, że po tej historyjce anime (jak i zresztą manga) zdecydowanie łagodzi przekaz. Szczerze mówiąc, to jeden z moich zarzutów do serii, bo pomiędzy pierwszym a drugim odcinkiem przechodzimy tak błyskawicznie od wyraźnego dręczenia do niezdarnego flirtu, jakby ktoś zapomniał zaadaptować kilka wydarzeń „pomiędzy” nimi. Być może twórcy chcieli zacząć z wysokiego C, kierując się zasadą, że „nieważne, co mówią, ważne, by mówili”. Ze swojej strony dodam, że owo szokowanie nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Nie lubię jednak, gdy recenzenci piszą, że coś jest dobre, bo sami mają takie doświadczenia, zatem wszyscy inni będą wiedzieć, o co chodzi, więc spróbowałem na to popatrzeć z bardziej „obiektywnej” perspektywy. W czasie drugiego seansu (będąc już po dwóch sezonach serii), uświadomiłem sobie, że gdzieś to już widziałem. Zrozumiałem, gdy Naoto zafascynował pokaz siły fizycznej Hayase (tzn. nie bije go, tylko demonstruje kopnięcia, by wiedział, jak je należy rysować) – podświadomość podsuwała mi Tramwaj zwany pożądaniem, ale nie tyle sztukę, ile filmową adaptację z 1951 roku. W telegraficznym skrócie – ktoś z uproszczeniami, ale nawet celnie podsumował ten dramat psychologiczny jako konflikt pomiędzy egzaltowaną, przewrażliwioną pannicą, a gburowatym przemocowcem. Co ciekawe (i zdaniem niektórych – niezamierzone), w filmowej wersji to nieokrzesany Stanley Kowalski, mimo braku ogłady i buchającego gniewu podbił serca widowni, szczególnie kobiecej (być może zadecydowała obsada, bowiem zagrał go niesamowicie przystojny młody Marlon Brando). Do końca pierwszego odcinka zastanawiałem się, czy aby nie mamy do czynienia z takim filmowym sporem, tylko z odwróceniem ról (gdzie właśnie Naoto jest ową oburzoną i zafascynowaną widownią). Choć po pierwszym odcinku zarówno mangaka, jak i adaptujący materiał twórcy spuszczają z tonu, to ostatecznie dostajemy relację pewnej siebie, silnej dziewczyny ze skłonnościami do dominacji i wycofanego, mającego trudności w relacjach społecznych chłopaka o słabym charakterze. Zanim ktoś zapyta, co jest ciekawego w motywie ogranym przez anime ostatniej dekady, odpowiem, że omawiany serial dysponuje jedną, szalenie interesującą cechą – jest pozbawiony złudzeń.

Zacznijmy od Nagatoro. Zazwyczaj jeżeli w japońskiej animacji poznajemy dziewczynę, która prezentuje twardy, wręcz nieco zdziczały charakter, to albo pod wpływem głównego bohatera mięknie jak wosk i wychodzi na to, że przez całe życie marzyła, by być cichą, pokorną żoneczką, albo pozostaje brutalna dla całego świata, ale partnera stawia na piedestale. Rozumiem, że jest to jakiś sposób zadowolenia fantazji męskiego grona odbiorców, co nie zmienia faktu, że stało się już nudną kliszą. W przypadku Hayase nie ma co liczyć na taryfę ulgową – ktoś, kto wymyślił tę postać, miał do czynienia z silnymi osobowościami i wie, że związek z nieobytą, charakterną panienką może oznaczać deficyt w okazywaniu uczuć, twarde stawianie na swoim i nierzadkie przekraczanie strefy komfortu partnera. Chociaż po pierwszym odcinku przestałem myśleć o Stanleyu Kowalskim, to bohaterka pozostaje współczesną wariacją na punkcie „męskiego mężczyzny” ze starego kina. Takiego, co nie przynosi kwiatów, stanowczo żąda obiadu, wymyka się na imprezy z kumplami i nie pamięta o rocznicach. Z drugiej strony, kiedy chce, to potrafi być romantyczny, a w chwili próby stanie na wysokości zadania. W ramach przykładu posłużmy się klasycznym schematem: kobietę takiego faceta zaczepiają jakieś podejrzane typy i kiedy wszelka nadzieja gaśnie, oto wreszcie pojawia się on. Szybko ogarnia frajerów, dowodząc swej siły, zaś ona z miejsca zapomina o jego gburowatości i zachwyca się, jaki jest męski i troskliwy. Analogiczną scenę znajdziemy w Ijiranaide, Nagatoro­‑san: gdy do senpaia w niewybredny i nieco brutalny sposób przystawiają się dwie uczennice, Nagatoro zjawia się niczym anioł zagłady. Konkurentki umykają, a jeszcze­‑nie­‑para ma jedną z nielicznych scen, w której oboje czują się całkowicie komfortowo.

Skoro już wspomniałem o niezbyt subtelnym przymilaniu się, warto wspomnieć o dość specyficznym fanserwisie. Z różnych powodów Nagatoro i jej koleżanki eksponują swoją urodę lub poruszają nieprzyzwoite tematy, jednak choć najdelikatniej mówiąc, nie nazwałbym się miłośnikiem fanserwisu (do tego w ostatnich latach pojawia się on w anime zdecydowanie za często), to przyznać muszę, że w tej serii jest często fabularnie uzasadniony. Po pierwsze, dość dobrze oddaje specyficzny, nieco prymitywny sposób zalotów, który (trzymając się tematyki zamiany ról) stanowi kobiecy odpowiednik robotników gwiżdżących za atrakcyjną kobietą lub „dżentelmenów” publicznie klepiących w siedzenie swoje dziewczyny. Po drugie, podoba mi się sposób, w jaki narysowano bohaterki (podobny zabieg zastosowano w Rokudou no Onnatachi), gdzie postacie kobiece są atrakcyjne, ale w nieco prymitywny, siermiężny sposób, wyraźnie sugerując, że z takim dziewczęciem młody chłopak nie pogada o francuskiej literaturze ani offowym kinie koreańskim. Co prowadzi nas do niegłupiej konkluzji, że może dlatego Nagatoro zainteresowała się chłopakiem z artystycznymi ciągotami – ktoś taki to dla niej zupełna nowość.

W tym momencie muszę przejść do chyba najbardziej kontrowersyjnej kwestii w całej serii (może nie wliczając pierwszego odcinka), czyli głównego bohatera. Natrafiałem na liczne komentarze, że Naoto jest jednym z najgorszych protagonistów ostatnich lat i obserwowanie jego poczynań to droga przez mękę. Ujmę to w ten sposób – uważam, że trzeba bardzo wyraźnie rozdzielić kwestię, czy postać jest „dobrze napisana”, od tego, czy jest „do polubienia”. Jeśli chodzi o tę drugą sprawę, to prywatnie w pełni zgadzam się z malkontentami. Senpai to najgorszy typ mięczaka, który nie jest ani sprytny, ani przesadnie inteligentny, ani sympatyczny, ani szlachetny. Aż mi się przypomniało Welcome to NHK!, gdzie główny bohater odkrył, że wycofani introwertycy wcale nie muszą być miłymi ludźmi, a równie dobrze mogą reprezentować osobników małego formatu, pyskatych i pełnych brudnych myśli. Natomiast jeśli mówimy o psychologicznym prawdopodobieństwie i wizji spójnej z pozbawioną złudzeń zamianą ról społecznych w starym stylu, to jest porządnie napisaną postacią. Podobnie jak w przypadku Nagatoro – jeśli któraś z pań oglądających anime marzy o „wrażliwym, artystycznie uzdolnionym, nieśmiałym chłopaku”, to musi liczyć się z tym, że taki osobnik może być społecznie niestabilnym tchórzem, przesadnie polegającym na swojej kobiecie, którego siłą będzie trzeba zaciągnąć do ołtarza. W zasadzie kiedy Nagatoro zakochała się w Naoto (i zdecydowała, iż go sobie „wychowa”), klamka już zapadła i pewnego dnia senpai zorientuje się, że są dwadzieścia lat po ślubie i mają trójkę dzieci. Od niego będzie zależało, czy przeobrazi się w pantoflarza totalnego, czy może wyrobi w sobie dość asertywności, by stać się samodzielnym, niezastraszonym samcem beta. Oczywiście nie ma mowy o jakimś równorzędnym partnerstwie – wszak to nie seria fantasy…

Tu trzeba nadmienić, że z powodu takiej kreacji postaci serial sam sobie stworzył przeszkodę, której moim zdaniem nie udało mu się ominąć. W przypadku tak skonstruowanego związku te relacje muszą się stopniowo rozwijać, bowiem szybki przeskok byłby zwyczajnie bez sensu. Naoto nie radzi sobie ze zwykłymi ludźmi, a co dopiero z dziewczyną charakterną, która z jednej strony mu pomaga, a z drugiej ciągle się z niego nabija. Jednocześnie ona obraca prawie wszystko w żart i choć próbuje do niego dotrzeć, to jednak nie bardzo rozumie problemy swojego wybranka. Od strony scenopisarskiej wszystko gra, problem polega na tym, że to w założeniach lekka, rozrywkowa seria i tak powolne zmiany mogą zwyczajnie nudzić. Fajnie, że bohaterowie robią krok w swoją stronę zamiast pięciu, bo już ten jeden to dla nich dużo, pytanie tylko, dlaczego ma nas to bawić? Tym bardziej że to szkolna komedia, a nie skandynawski dramat psychologiczny. Mnie to nie przeszkadza, natomiast spotkałem się z opiniami, że jak na serię rozrywkową, jest ona dziwnie przeciągnięta i ta krytyka nie bierze się znikąd.

Drugą pułapką, której serial nie uniknął, jest problem z grupą docelową. Jak wspomniałem, Nagatoro to dość specyficzna panna i świadome eksponowanie jej wad powinno być kubłem zimnej wody dla widzów marzących o „silnej, brutalnej kobiecie, która będzie nad nimi dominować”. Niestety, intuicja podpowiada mi, że seria niby rozlicza tę fantazję, ale wciąż serwuje fanserwis dla panów pragnących, by jakaś pani w ten lub inny sposób ich rozdeptała (to znaczy, mam nadzieję, że jest ich bardzo niewielu, ale jak wiemy, internet to dziwne miejsce, prawda?). Zatem mimo wszystko mam lekkie opory moralne przed jednoznacznym poleceniem tej serii. Z drugiej strony nie mogę sobie odpuścić znakomitego komentarza z forum, że serialem podobno zachwyciła się pani w średnim wieku. Dlaczego? Ponieważ taka Nagatoro w końcu zrobiłaby z jej maminsynkowatego syna prawdziwego faceta… W końcu trend na wycofanych panów i panie, które biorą sprawy w swoje ręce, nie wziął się znikąd, wystarczy popatrzeć na relacje społeczne młodych Japończyków.

Na szczęście obydwie wady nieco rekompensuje moje największe pozytywne zaskoczenie tej serii, czyli obsada drugoplanowa. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: wszystkie trzy koleżanki Nagatoro to typy jednowymiarowe, ale ich wzajemne relacje i wpływ na rozwój uczucia głównej pary to kawał świetnego scenopisarstwa. Postawa dziewcząt ewoluuje wraz z fabułą, a senpai początkowo jest traktowany jako nowa zabawka ich koleżanki, jednak później zaczyna się to dyskretnie zmieniać. Czy jest kimś, kim dziewczyny gardzą i kogo chcą jak najszybciej zdyskredytować? Czy może to słabostka Nagatoro, przez którą bohaterka straci pozycję nieformalnej liderki? Albo trofeum, które warto podkraść koleżance? Ich zachowanie można rozumieć na wiele sposobów i, co najpiękniejsze i najbardziej urzekające – nigdy nie zostaje powiedziane wprost, jak mamy to zinterpretować. Skoro wyszedł już drugi sezon (gdzie wszystkie bohaterki są na plakacie promocyjnym, więc nikt tu nikogo nie pogonił), nie będzie chyba spojlerem, jeśli wspomnę, że Naoto w końcu zostaje zaakceptowany przez grupę, choć w typowy dla tej serii sposób. W dużym skrócie określiłbym to zasadą „może i jesteś nikim w naszej bandzie, ale do niej należysz, a to już coś”. Zmiana ich podejścia jest dla mnie w pełni zrozumiała, bo mimo wszystko chłopak trochę się zmienia i pomimo że nie polubiłem go, to wraz z rozwojem serii wzbudził we mnie jakiś cień sympatii. Aha, i skoro już wspominałem o koleżankach Hayase – inaczej niż w wielu anime, tu dziewczęta mają spore wzięcie wśród kolegów, wcale się z tym nie kryją i nie marnują nadarzających się okazji.

Kolejną zaletą serii jest oprawa wizualna. Zaczynając od fantastycznej mimiki postaci, szczególnie Nagatoro – jej wyraz twarzy bywa przerażający niczym u obłąkanego czarnego charakteru, ale też pełen radości, podekscytowania, przerażenia, a nawet zadumy. Ale i nieuczciwie byłoby powiedzieć, że senpai nie zdradza pełnej palety emocji, co jest szczególnie istotne, gdyż jego wycofany charakter nie pozwala mu na pewne deklaracje. Jak na serię komediową, jestem zdziwiony, ile tu się dzieje „między słowami”. Co więcej, podczas drugiego seansu doceniłem nie tylko bogatą mimikę i ciekawe projekty postaci; tła bywają nadzwyczaj ładne (choćby park niedaleko szkoły, gdzie bohaterowie utknęli w czasie deszczu), lokacji jest mnóstwo, znaczna część historyjek dostaje swoją ciekawą oprawę (pod koniec jednego z odcinków mamy znakomitą animację w klimatach starej gry fantasy) i choć zdarza się trochę powtórek kadrów, to jednak całość trzyma poziom do ostatniego odcinka. Może minimalnie zawyżam ocenę za grafikę, ale szkolna komedia nie wymaga takich fajerwerków, a ktoś tu się bardzo przyłożył.

Muzyka nie robi już takiego wrażenia jak rysunek, ale nie pojawiło się nic, na co mógłbym narzekać, a energiczna czołówka zapadła mi w pamięć. Nie wspomniałem jeszcze o aktorach, a ci odwalają kawał dobrej roboty – wspomniany już Yamashita zgrabnie oddaje nieudolność swojego bohatera, od czasu do czasu wyciągając jego ukryte pragnienia, a nawet żądze. Sumire Uesaka z jednej strony dobrze się bawi w radosnym dręczeniu Naoto, mówiąc ze specyficzną, niedbałą manierą, z drugiej – potrafi wyhamować i balansować bohaterkę, gdy tylko sytuacja sceniczna ulega zmianie. Wśród pozostałych aktorek chyba najbardziej spodobała mi się Shiori Izawa w specyficznej roli Sakury (pozornie bezwolnego dziewczęcia, które jest jednak sprytniejsze, niż mogłoby się wydawać), ale Mikako Komatsu i Aina Suzuki również świetnie się bawią, zgrabnie uwydatniając komizm swoich postaci.

Gdybym miał podsumować tę serię jednym przymiotnikiem, powiedziałbym, że to rzecz „interesująca”. Nie twierdzę, że wszystko się udało. Przede wszystkim, nie jestem fanem rewizji fantazji nastoletnich odbiorców z jednoczesną próbą ich zadowolenia. Dodatkowo, w kwestii tempa rozwoju bohaterów seria tkwi w rozkroku i brakuje jej balansu, zwłaszcza w pierwszym akcie. Co więcej, łatwo znaleźć punkty „subiektywne”, które mogą zniechęcić, szczególnie jeśli mówimy o protagoniście. Jednak nie będę nikogo okłamywać – bawiłem się dobrze, a dekonstrukcja schematów i stworzenie do pewnego stopnia realistycznej, nieupiększonej relacji między bohaterami zrobiło na mnie spore wrażenie. Polecam, choć podejrzewam, że masa ludzi nie będzie podzielać mojego entuzjazmu, szczególnie jeśli ktoś nie chce się bawić w analizy i szukanie społecznego drugiego dna.

Sulpice9, 10 grudnia 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Telecom Animation Film
Autor: Nanashi
Projekt: Misaki Suzuki
Reżyser: Hirokazu Hanai
Scenariusz: Taku Kishimoto
Muzyka: Gin

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Ijiranaide, Nagatoro-san – wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl