Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,83

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 104
Średnia: 7,88
σ=1,26

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek, Sulpice9)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sono Bisque Doll wa Koi o Suru

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2022
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • My Dress-Up Darling
  • その着せ替え人形は恋をする
Tytuły powiązane:
Widownia: Seinen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

O japońskiej sztuce godzenia tradycji z postępem w nadzwyczaj udanej, choć może nieco zbyt frywolnej komedii romantycznej.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Wakana Gojou jest sierotą wychowywaną przez dziadka, cenionego wytwórcę lalek hina. Chłopak od wczesnego dzieciństwa podziela jego pasję i w przyszłości chce pójść w jego ślady. Niestety, te specyficzne zainteresowania nie spotykają się z aprobatą rówieśników, co ostatecznie doprowadza do społecznego wykluczenia chłopaka. Jednak w liceum zła passa nareszcie się odwraca: w pracowni krawieckiej Wakana przypadkiem natrafia na popularną gyaru, Marin Kitagawę. Dziewczyna marzy o cosplayowych występach, jednak szycie nie jest jej najmocniejszą stroną. Ale skoro nasz bohater tworzy sukienki dla lalek, to dlaczego nie miałby uszyć czegoś na trochę większy rozmiar?

Na potrzeby tej recenzji chciałbym przypomnieć dwa dość istotne elementy japońskiej kultury, które większość czytelników uzna zapewne za truizmy. Po pierwsze, Japonia jest znana z tego, że potrafi łączyć świat nowoczesnych technologii i wielowiekowych tradycji. Po drugie – Japończycy są narodem, który bez większych problemów przyjmuje zagraniczne nurty artystyczne i przerabia je wedle własnego uznania. Co więcej, owa „przeróbka” jest często na tyle dogłębna, że z trudem możemy rozpoznać pierwowzór.

Sono Bisque Doll wa Koi o Suru w sporej części opowiada właśnie o owej transformacji artystycznej: tradycyjne, istniejące od wieków rzemiosło wchodzi w relację z błyskawicznie rozwijającą się japońską popkulturą, która bierze, co chce z amerykańskich oraz europejskich wzorców i bez skrępowania ewoluuje w zawrotnym tempie. Już w samej czołówce reżyser próbuje nam pokazać, że będzie to historia o spotkaniu różnych środowisk artystycznych, tworząc w jednym ujęciu dwie scenki rodzajowe. Po jednej stronie widzimy poranek Gojou: chłopak mieszka w tradycyjnym, japońskim domu, sceneria jest ascetyczna, a gdyby nie leżący na macie tatami smartfon, moglibyśmy pomyśleć, że mamy do czynienia ze starszą produkcją. Do tego ruchy i gesty naszego bohatera są przemyślane, każde wydarzenie poranka stanowi mini­‑rytuał. W tym samym czasie, po drugiej stronie, widzimy Marin, drzemiącą z dakimakurą w pokoju przyozdobionym plakatami, figurkami i innymi gadżetami, z którymi kojarzymy kulturę otaku. Z kolei jej poranna aktywność budzi skojarzenia z opowieściami o współczesnych zabieganych kobietach sukcesu, dla których liczy się tu i teraz.

Gdyby to była produkcja zachodnia, podejrzewałbym, że zetknięcie się dwóch różnych dziedzin kultury stanowiłoby oś konfliktu pomiędzy bohaterami. Jednak w japońskich realiach nasza para niemalże natychmiast zawiązuje artystyczny sojusz. Oczywiście spora w tym zasługa bardzo dobrze napisanych protagonistów (o tym później), natomiast ich otwartość na inne dziedziny sztuki jest czymś, co w naturalny sposób wypływa z japońskiej kultury. Nie chciałbym zdradzać następujących po sobie wydarzeń, powiem tylko, że na tej współpracy zyska zarówno jakość prezentowanych przez Marin kreacji, jak i rzemiosło Gojou.

Kolejny filar tej produkcji to oczywiście cosplay. Przyznam, że w tej kwestii miałem pewne obawy: anime poświęcone danej dziedzinie może albo za bardzo analizować dane zjawisko, zaprzepaszczając przy tym rozwój postaci, albo potraktować daną pasję pretekstowo, sprowadzając ją do roli fabularnego narzędzia. Na szczęście, twórcom udało się uniknąć tej pułapki, głównie za sprawą dość oryginalnego wprowadzenia protagonisty w świat cosplayu. Z jednej strony mamy bardzo solidne podstawy, by wierzyć, że temat jest dla niego zupełnie obcy, z drugiej – większość informacji jest przez niego przetwarzana z perspektywy lalkarskiego rzemiosła. Dzięki takiemu zabiegowi nie tylko dostajemy sensowną, naturalnie wprowadzoną ekspozycję (Gojou pozyskuje informacje, a my razem z nim), ale też nie mamy poczucia straconego czasu, bo przyswajana przez niego (a zatem i przez nas) wiedza przynosi konkretne rezultaty.

Wraz z następnymi projektami pojawiają się kolejne elementy związane z cosplayem – wynajmowanie studia, przygotowywanie w warunkach domowych rozmaitych dodatków, konsultacje fotograficzne czy organizowanie wspólnych sesji. Jako osoba, która nigdy nie zajmowała się cosplayem, nie mogę powiedzieć, na ile poszczególne aspekty odpowiadają rzeczywistości, jednak jako aktor­‑amator z pewnym doświadczeniem znalazłem tu kilka dobrze znanych mi motywów (np. przy doborze materiału kostiumu warto pamiętać, że występy mogą odbywać się w różnych warunkach termicznych). Jednak, nawet jeśli nasi bohaterowie dopuszczają się pewnych uchybień w sztuce, to przysługują im dwie taryfy ulgowe. Po pierwsze, ich przygoda z cosplayem tak naprawdę dopiero się zaczyna (tzn. Marin ma sporą wiedzę teoretyczną, ale od teorii do praktyki jeszcze długa droga). Po drugie, zdarzają im się wpadki, a zatem twórcy nie robią z nich nie wiadomo jakich cudownych dzieci cosplayu.

Choć większość wydarzeń skupia się wokół tworzenia kostiumów, analizy materiałów źródłowych i sesji zdjęciowych, cieszę się, że nie pominięto nastoletniej prozy życia. Bohaterowie muszą uczyć się do egzaminów, znajdują czas na inne rozrywki i zajmują się pracą dorywczą (tzn. Gojou pomaga dziadkowi przy lalkach, ale chyba możemy to zaliczyć na poczet „dorosłych” obowiązków). Miło mi zakomunikować, że nie pominięto aspektów finansowych i nasza para musi mierzyć się z ograniczeniami budżetowymi. Niby nic, ale lubię, gdy serie obyczajowe nie zapominają o otaczającej bohaterów rzeczywistości.

Jednak jak bym nie podziwiał owego synkretyzmu sztuk, jakbym się nie nachwalił zgrabnego wprowadzenia do świata cosplayu, ten tytuł nie miałby szans, gdyby para głównych bohaterów została źle napisana. Na szczęście, i tu jesteśmy w dobrych rękach. Gojou może i nie łapie się na listę najbardziej towarzyskich typów, ale ma to sensowne uzasadnienie w jego przeszłości. Poza tym, mimo głęboko zakorzenionej, szaleńczej pasji, jest nadzwyczaj otwarty na nowe koncepcje, a do tego dobrze sobie radzi z codziennymi obowiązkami. Również Marin daleko do klasycznego obiektu westchnień rodem ze szkolnej dramy. Choć po pierwszych scenach mogłoby się wydawać, że będzie tylko porcelanową lalką (tytułową bisque doll), dla której zafascynowany Gojou uszyje kolejne szatki, to jednak dość szybko poznajemy ją jako nieco zwariowaną, przesympatyczną nastolatkę z krwi i kości.

Także wątek romantyczny ma solidne podstawy psychologiczne. Przede wszystkim, nikt tu się w nikim nie zakochuje od pierwszego wejrzenia i bohaterowie mają czas, by lepiej się poznać. Powiem więcej – to, że relacje postaci rozwijają się w tak wolnym tempie, również mnie przekonuje. Gojou dopiero co zaczyna się uczyć, co to znaczy „mieć przyjaciółkę”, przez co nie dostrzega, że Marin czuje do niego coś więcej. Ta z kolei wyraźnie się nie spieszy, rozumiejąc, że jej wybranek potrzebuje czasu, by wyjść ze swojej strefy komfortu. Poza tym to ładnie rozpisany związek, oparty na wzajemnie uzupełniających się cechach: Marin jest pewna siebie, zaradna życiowo i asertywna, zaś Gojou wykazuje się zdrowym rozsądkiem, bardziej analitycznym postrzeganiem świata i praktycznym podejściem do życia. Jednocześnie przez całą serię obydwoje udzielają sobie wsparcia i okazują wyjątkowo dużo empatii.

Tu muszę napomknąć, że choć pierwsze materiały promocyjne sugerowały, iż Marin będzie się droczyć z głównym bohaterem (czy wręcz się z niego nabijać), do niczego takiego nie dochodzi. Owszem, Marin raz czy dwa przekracza cienką czerwoną linię, ale robi to naturalnie, trochę jakby nie do końca rozumiała społeczne konwenanse; ewentualnie stara się w ten sposób ukryć swoje własne zakłopotanie. Przed seansem nie spodziewałem się, że główna para bohaterów będzie tak przeurocza, a ostatecznie trudno im nie kibicować.

Jeżeli miałbym wskazać głównego autora sukcesu tej serii, to ewidentnie wybrałbym reżysera, Keisuke Shinoharę. Udało mu się stworzyć bardzo specyficzną atmosferę, jakbyśmy obserwowali całość z „czułą ironią” – jest w tej serii sporo satyry na kulturę otaku (co widać choćby w świetnie stworzonym epizodzie parodiującym wszelakie magical girls), jest tu trochę kpiarskiego tonu wynikającego z obserwacji nastoletnich kompleksów, ale wszelkie ostre kontury i tak znikają przy ogromnej sympatii, jaką reżyser żywi do doświadczonych przez los bohaterów.

Jednocześnie muszę pochwalić reżysera, że udało mu się w miarę zgrabnie przykryć problem obsady drugoplanowej: dopiero po całym pierwszym seansie zorientowałem się, jak bardzo szczątkowy jest świat otaczający głównych bohaterów. W zasadzie jedyną postacią występującą dłużej niż przez jeden segment jest dziadek Gojou (sympatyczny starszy pan, szczerze zaniepokojony samotnością wnuka). Ponadto poznajemy jeszcze jedną cosplayerkę i jej siostrę – postacie nie najgorzej napisane, ale na dłuższą metę niezapadające w pamięć. Być może w drugim sezonie cała trójka wróci i zyska nieco blasku, podobnie jak snujące się już nie na trzecim, a na czwartym planie koleżanki Marin.

W porządku – pochwaliłem artystyczną koncepcję dzieła, wprowadzenie do świata cosplayu, głównych bohaterów i reżysera… Zatem dlaczego ocena nie jest wyższa? Przede wszystkim czas wyciągnąć trupa z szafy i pogadać o fanserwisie. Wiem, że jestem znacznie starszy od grupy docelowej serialu i może nie rozumiem już potrzeb nastoletniego odbiorcy. Rozumiem też, że anime skupiające się na szyciu kostiumów aż się prosi o jeden czy dwa pikantniejsze żarty, a pewne fanserwisowe elementy w naturalny sposób wynikają z historii. Mając to wszystko na uwadze, i tak zdarzało mi się z zażenowaniem przewracać oczami, a w wielu przypadkach przechodziła mi przez głowę myśl w stylu: Ludzie, ja naprawdę nie potrzebowałem takiego ujęcia. Tak więc, choć chwalę reżysera za sporo fajnych rozwiązań fabularnych, to wolałbym, by w pewnych kwestiach wykazał się większą wstrzemięźliwością. Mimo to, choć całość balansuje na granicy dobrego smaku, to owa granica chyba jeszcze nie została przekroczona. Jak już wspominałem, anime jest raczej „frywolne” niż „nieprzyzwoite”.

Skoro już mówimy o warstwie wizualnej, to w animacji jako takiej pojawiają się zgrzyty. O ile pierwsze odcinki prezentują bardzo solidny poziom, o tyle gdzieś w dwóch trzecich poziom graficzny wyraźnie spada – animacja traci na płynności, ubywa szczegółów, tła również nie prezentują się za specjalnie. Natomiast muszę pochwalić ekipę realizacyjną za bardzo ładnie zrobiony „odcinek w odcinku”, gdy nasi bohaterowie oglądają anime Flower Princess Blaze!!, czyli znakomicie narysowaną parodię o czarodziejkach walczących ze złem (miłośnicy magical girls z lat 90. będą czuć się jak w domu).

Jeśli chodzi o muzykę, to nie mam dobrych wiadomości. Po drugim seansie usiłowałem sobie przypomnieć choć jeden utwór, choć jeden motyw przewodni, choć jedną piosenkę… Bez skutku. Co prawda nic też mnie nie zirytowało, dlatego nie dam niższej oceny, natomiast trudno tu mówić o satysfakcjonującej oprawie muzycznej.

Jednakże, pomimo problemów technicznych, pomimo mało satysfakcjonującej obsady drugoplanowej i niepotrzebnego fanserwisu, Sono Bisque Doll wa Koi o Suru to zadziwiająco sympatyczna, odprężająca seria. Nie ruszy z posad zasad otaczającego nas świata, nie zrewolucjonizuje anime i nie rości sobie pretensji do większych ambicji (choć wspomniana próba pogodzenia tradycyjnej sztuki z nowoczesnymi trendami jest czymś odświeżającym). Jako ciepła, szkolna komedia na poprawę humoru sprawdzi się w sam raz.

Sulpice9, 13 marca 2023

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Clover Works
Autor: Shin'ichi Fukuda
Projekt: Erika Nishihara, Kazumasa Ishida
Reżyser: Keisuke Shinohara, Yoshihiro Hiramine
Scenariusz: Yoriko Tomita
Muzyka: Takeshi Nakatsuka

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Sono Bisque Doll wa Koi o Suru - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl