
Komentarze
Suki na Ko ga Megane o Wasureta
- Abstrakcyjne, urocze, zabawne, ujmujące, czyli odcinki 1-10 : Anonimowa : 18.11.2023 23:55:25
- Re: do recenzji : Sulpice9 : 19.10.2023 19:06:13
- do recenzji : Navigator : 17.10.2023 21:12:07
- Re: 3 : Bez zalogowania : 17.10.2023 20:19:12
- Re: 3 : Zomomo : 17.10.2023 19:49:42
- Re: 3 : Bez zalogowania : 17.10.2023 19:28:03
- Re: 3 : Zomomo : 29.09.2023 12:30:53
- Re: 3 : Bez zalogowania : 28.09.2023 20:11:00
- Re: 3 : Zomomo : 28.09.2023 14:09:40
- Re: 3 : Sulpice9 : 27.09.2023 20:26:51
Abstrakcyjne, urocze, zabawne, ujmujące, czyli odcinki 1-10
Lubiłam też słuchać seiyuu głównych bohaterów, bo ich gra (choć osobliwa) zdawała mi się kawaii.
Odcinki 1‑6 to ta bardziej komediowa część według mnie. Przerysowana i pełna delikatnie abstrakcyjnych gagów, które jednak sprawiały, że cały czas się uśmiechałam. kliknij: ukryte Czyli było to coś w stylu „tak głupawe, że aż zabawne”
Zabawny wydał mi się także główny bohater z jego panicznymi reakcjami – a jednak zdobywający się na odwagę działania, bądź odwagę wytrwania w mocno żenujących go sytuacjach.
Od epizodu 7ego zaczyna jednak seria po trochu odchodzić od formatu komediowego – w stronę psychologii pierwszych uczuć. Oraz w kierunku przeżyć wewnętrznych z tym związanych i kliknij: ukryte podejmowanych drobnymi kroczkami działań.
Nadal główna bohaterka zachowuje się dla widza absurdalnie, jednak teraz pokazuje też, że kliknij: ukryte wcale sobie tak dobrze nie radzi ze stresem. Że boli ją – jej własna niedoskonałość. I że nie chce być ona dla nikogo ciężarem.
Oraz że jest jej naprawdę ciężko z tym, że jest czasem tak gapowata, nieuważna, odpływa myślami, zapomina rzeczy, bądź się myli. Czyli w społeczeństwie ceniącym perfekcjonizm – odczuwa boleśnie własną dysfunkcyjność. Według mnie były to momenty, gdzie widz może odczuć współczucie dla niej.
do recenzji
Recenzent bardzo obiektywnie zkrytykował tą karykaturę, chociaż nawet gdyby to była subiektywna krytyka nie byłbym w stanie dostrzec różnicy.
3
kliknij: ukryte Tła kompletnie nie pasują do charakteru anime, animacja jest co najmniej dziwna i tak samo nie pasuje do romansu (bardziej do jakiegoś akcyjniaka), projekty postaci są tragiczne, ogólny poziom grafiki spadł drastycznie, pomimo że jest to dopiero 3 odcinek (nie, żeby był wysoki od samego początku).
Reżyseria serii leży i kwiczy – postać Komury jest kompletną karykaturą, swego rodzaju memem, który w jednej postaci zawiera chyba wszystkie możliwe negatywne cechy i złe skojarzenia dzisiejszego „kanonu” MC romansów. Seiyuu Komury został dobrany na 90% po znajomości i na 10% z łapanki. Nie uwierzę, że ktokolwiek, kto przeczytał mangę mógł wpaść na pomysł, że „TAK, TEN CZŁOWIEK I TEN GŁOS IDEALNIE ODDAJĄ UCZUCIA SKONSTERNOWANEGO NASTOLATKA, KTÓRY POWOLI ZAKOCHUJE SIĘ PIERWSZY RAZ W SWOIM ŻYCIU!”. No chyba, że osoby odpowiedzialne za dobór głosów nie czytały mangi, istnieje też takie duże prawdopodobieństwo. Głos tejże postaci irytuje mnie bardziej, niż głos Asty z Black Clover, a to duży wyczyn. Z postaci Mie zrobiono kompletną idiotkę, nic więcej tutaj nie można dodać.
Manga toczy się zupełnie innym tempem. To, co w mandze zajmuje 2 strony i czyta się parę sekund, my jesteśmy zmuszeni oglądać minuty. Tempo serii i nacisk na poszczególne sceny kompletnie nie ma sensu. Jest to kolejna rzecz, która pozwala mi przypuszczać, że osoby odpowiedzialne za adaptację w ogóle nie przeczytały mangi albo tylko pobieżnie przejrzały pierwsze kilka rozdziałów. Bo gdyby przejrzeli chociażby kawałek dalej, to zauważyliby, że seria nie opiera się później wyłącznie na żarcie „Mie znowu zapomniała okularów, co ciekawego się dzisiaj przydarzy?”. Nie, twórcy ze spokojem mogli od samego początku przeplatać inne wątki, co dałoby widzowi odetchnąć trochę od wałkowania tego samego schematu, wszak trzeba przyznać – taki format żartów (a właściwie żartu) nie nadaje się kompletnie na ekrany telewizorów. I nie powinno im za bardzo to przeszkadzać, skoro od samiutkiego początku stwierdzili, że łamią pierwotne założenia mangi i z grubej rury wjeżdżają ze stwierdzeniem „Komura kocha Mie”. Dlaczego tego nie zrobiono? Nie wiem, choć się domyślam.
A, czy wspomniałem również, że samo to założenie, to kolejny pokaz braku wiedzy twórców co oni tak właściwie adaptują? Bo tam te uczucia rozwijają się powoli, przez co seria daje czytelnikowi vibe „Komura jest zawstydzony tym, jak bardzo jakaś kompletnie obca mu dziewczyna przybliża się do niego, ale hej, w sumie to…”, co jest zwyczajnie normalne dla chłopaka w jego wieku, a nie vibe, jaki serwuje nam anime „Komura jest simpem i creepem, który pewnie po tym, jak Mie go dotknęła, patyczkiem wytarł to miejsce, żeby zachować na zawsze sebum swojej miłości”. Przez to postać Komury jest moim zdaniem największym minusem tej serii, jest kompletnie obrzydzająca i niesmaczna.
Podsumowując – odnoszę silne wrażenie, że doszło tutaj do jednego wielkiego nieporozumienia w każdym możliwym punkcie tego wielkiego łańcucha tworzenia anime, a największym błędem było na 100% wybranie studia GoHands jako tego, które miało zająć się tą serią. Mocno współczuję twórcy, że musi obserwować, jak jego całkiem przyjemne dzieło zostaje tak kaleczone. Owszem, może nie jest to manga wysokich lotów, ale na pewno nie zasłużyła na taki los.
No, to się wyżyłem i z czystym sercem mogę dać 1 i porzucić to guano.
Odc 2
pierwszy odcinek
1
A prócz tego grafika nie jest aż tak zła jak myślałem. Póki nie ma ujęć kamery z dziwnych kątów jak na początku wygląda to całkiem porządnie. Tła też są, póki co, akceptowalne, choć aż za bardzo widać, że to przestrzenie 3D z nałożonymi zdjęciami i masą filtrów.
Jako adaptacja jest dokładnie i bez wycinania, choć wygląda na to, że rozdziały będą ekranizowane w innej kolejności, choć nie powinno to niczego popsuć. W sumie nie podobał mi się tylko wstęp, w którym Komura wyjaśnia widzowi, że kocha Mie – trochę to niepotrzebne, szczególnie że sam Komura zdaje sobie z tego sprawę znacznie później w mandze.
Nie jest źle, ale mogło być lepiej. No i gdybym chciał, by tego typu manga została zaadaptowana w niestandardowy sposób, to już chyba wolałbym by robił to Shaft, a nie GoHands…