
Komentarze
Frieren. U kresu drogi
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : Saarverok : 2.03.2025 20:36:09
- Czasem wolałbym nie mieć racji . .. : Jiri50 : 28.02.2025 16:12:11
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : Ryuki : 14.02.2025 15:29:17
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : San-san : 14.02.2025 14:49:41
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : San-san : 14.02.2025 14:39:28
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : xx : 14.02.2025 12:48:59
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : Avellana : 14.02.2025 09:06:40
- Dziwne sploty pewnego zaklęcia . . . : Jiri50 : 14.02.2025 07:51:50
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : San-san : 14.02.2025 07:30:32
- Re: po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy" : Jiri50 : 14.02.2025 05:46:50
po 13 i ogólne wrażenia. A także co nieco w kwestii "super-extra-fantasy"
Seria jest w porządku, (jak na razie 8/10)
bardzo lubię to, że bohaterowie są stonowani. W zasadzie oni nawet nie są do końca stonowani jako realistyczne osoby, tylko tak je postrzegamy, w przeciwieństwie do innych bohaterów japońskiego świata, którzy są przejaskrawieni. Na przykład shounenowi. Bardzo mi się podoba to, że Stark jest kliknij: ukryte tchórzliwy… Nie wróć, on nie jest tchórzliwy, on jest rozsądny. Podoba mi się to jak ukazano więź Fern i Frieren, choć Fern nie jest moją ulubioną bohaterką… Ale to kwestia świętoszkowatości. Efekt wychowania przez klechę. Albo jakaś taka natura dewotki. Takie mam wrażenie. Jest niezła i nie mam nic do jej zdolności. Gdyby była słaba, byłabym zawiedziona.
Frieren jest super i Flamme też jest bardzo cool. Zwodzi nas wygląd Frieren, która od setek lat wygląda jak dziewuszka, acz cieszę się, że widać różnicę z czasów któe spędziła z mistrzynią Flamme. Bardzo mi się podoba to, że Frieren nie jest nadęta. Podoba mi się, że ma swoją zajawkę i że ma różne przywary. Natomiast zdanie sobie sprawy, jak samotne jest życie, w którym wszyscy odchodzą i jesteś jedyną osobą, która je pamięta… No bardzo smutne. To tak jakbyśmy w ciągu całego naszego życia mieli różnych czworonożnych przyjaciół, ukochanych i wpatrzonych w nas, a potem oni odchodzą, bo przecież ich życia są krótsze. Są tacy, co po stracie ukochanego czworonoga długo nie mogą się zdobyć na nowe zwierzę. I tak ma Frieren, tylko nie chodzi o zwierzęta, a inteligentne, ruchliwe istoty, jakimi są ludzie. Frieren jest wiekowa i bardzo doświadczona, choć chyba większość swego życia spędziła w odosobnieniu, tak jak poleciła jej to mistrzyni. Ale i tak dostrzega pewne mechanizmy i oswoiła się, z przemijaniem i biegiem historii. (Niemniej płakała po śmierci Himmela) W każdym razie jej stoicyzm moze wynikać głównie z takich obserwacji. Acz gdy poznajemy ją w „dzieciństwie” wydaje się równie apatyczna… No nic, moim zdaniem sprawdza się jako główna bohaterka.
Co mnie bawi to niemieckie nazewnictwo… No co te isekaje? Bardzo to zabawne. Np. Góry Schwer… buahaha. No się nie popisali. Wkurzało mnie trochę, że porobili mało oryginalne nawiązania do kultury europejskiej… Ekskalibur, motyw Bogini, która dokonała aktu stworzenia, księża i kapłani nawet ubrani w sutanny i akcesoria podobne jak w chrześcijaństwie. Słabe. Ja jestem uczulona na klechów. Aureole, Niebo… A jeszcze budynki raz od czapy greckie kolumny, a raz mur pruski… Fajnie, że mamy różnorodne lokacje, ale jak dla mnie to było zaledwie poprawne. Nie zachwycające. Takie tam… Wiecie, ja uważam, że taki poziom tła to powinien być w każdym isekaju, zawsze. pff.
No dobrze, zaczepię jeszcze o kwestię fantasy wszech czasów…
Sousou no Frieren nie przebija:
Mushishi. To jest dla mnie TOP fantasy nr 1 i w ogóle nie spotkałam jeszcze anime z lepszym combo: fabuła‑grafika‑muzyka. I Ginko też nie ustępuje Frieren jako postać. Oj nie.
dalej:
Shin Sekai Yori no fabuła moim zdaniem powala.
Natsume Yuujinchou – podobne motywy przemijania, pamięci samotności… Ale dobra, to nie isekai…
Made in Abyss — świat fantasy pełną gębą. No można się przyczepić do zdrowia psychicznego jego autora… ale robi o wiele większe wrażenie niż Sousou…
Kemono no Souja Erin – piękny długas
Katanagatari – co za grafika
Seirei no Moribito – świetne postaci
Houseki no Kuni – no co za idea!
No o Kino no Tabi nie wspomnę…
To moim zdaniem świetne fantasy. Niczym nie ustępują Sousou no Frieren, a jeśli mam porównać do czegoś jeszcze batdziej zbliżonego: Hai to Gensou no Grimgar – bardzo na poziomie, wcale nie gorsze.
A motyw drogi: Shoujo Shuumatsu Ryokou, tak samo filozoficzne i spokojne.
Ej a Ascendance of a Bookworm – bardzp wciągające.
Tak więc Sousou no Frieren jest bardzo spoko. Ale plasuje się gdzieś pomiędzy wymienionymi przeze mnie seriami.
A teraz parę moich czepialstw.
Czy faktycznie brak popularności Frieren na zachodzie jest spowodowane jej „japonizacją”, czy bardziej spowodował to brak marketingu w celowanego w zachodniego odbiorcę? Brak wyeksponowania tych „tolkienowskich” cech? Wydaje mi się że, anime to stało się „ofiarą” Japońskiego podejścia skupiania się na rynku wewnętrznym olewając resztę świata.
Nie zgadzam się z czwartym akapitem. Piszesz o balach i słodkościach, że nie pasują do Tolkiena. I ok, racja. Ale czy ważniejszą kwestią nie jest to, czy pasują one do Frieren? Czy elementy te psują przedstawianą wizję świata? Wymagają większego zawieszenia niewiary? IMHO nie, w szczególności, że świat w anime wydaję się stać na wyższym poziomie społeczno‑organizacyjnym niż śródziemie w 3? erze (tak, uprościłem).
Co do leveli i kółek to w sumie mógłbym napisać to samo, ale fakt levele są ciut za mocno zaznaczone. Zbyt to cRPGowe.
Z tym konserwatyzmem to faktycznie fajne spostrzeżenie. Tylko czy Frieren jest realnie takie, czy może to kwestia braku ekstremalnego progresywizmu? Bo ja szczerze tego tak nie odebrałem, ale to może przez to, że unikam zachodniego „współczesnego” mainstreamu zarówno w filmach, jak i grach.
Czy Frieren jest japońskim wycofanym społecznie otaku? Kurde, blisko, ale chyba nie do końca. Nasza elfka jest zbyt wolna, zbyt niezależna, ona dosłownie nie musi nic. Całkowita freelancerka. Do tego, o ile pamiętam, ona nie rozumiała czym są relacje społeczne, kompletnie ich nie czuła, byłą wręcz upośledzona w tej materii. Dopiero w raz z fabułą, zaczęły się w niej budzić potrzeby jak i zrozumienie co jest co. Dlatego ciężko mi ją umiejscowić w tym uproszczonym schemacie „intro‑ekstra”.
A co do naszej ludzkiej parki, to jeszcze jak! Widać że chcą, ale nie mogą. Chociaż ich zachowanie można tłumaczyć specyficznym dzieciństwem. Ale uważam, w ich przypadku ważniejsze jest nie to, że mają zbliżony charakter do potencjalnego odbiorcy, a to że są fenomenalnie napisani, przynajmniej jeśli mówimy o światku chińskich bajek. Ale z drugiej strony jestem starym koniem z Polski, a nie nastolatkiem z Nipponu.
Jeszcze raz fajna recenzja, dająca materiał do refleksji, jak i do dyskusji.
Jako człowiek lubiący wkręcać znajomych spoza fandomu w oglądanie anime, dostrzegam dość prozaiczne przyczyny: współczesne metody konsumpcji mediów oraz ograniczoną dystrybucję. Dla porównania takie Dungeon Meshi jest przez moich kolegów z podwórka uwielbiane, ale kiedy polecałem im Frieren jako coś w podobnym gatunku, słyszałem komentarze typu „nah, jak nie ma na Netflixie, to mi się nie chce.”
Frieren tez się pojawia w części 2.
Palce lizać
Przyznaję siedzę sobie kolejny raz z mangą i wygrzebuje te wszystkie smaczki. Może za bardzo skupiłem się na szczegółach . . . i straciłem tę panoramę jaką daje nam najnowsza recenzja.
Tajemnica sukcesu?
Pytanie które krąży w pewnej dyskusji. Czy ta cześć tej japońskiej sztuki rysowania emocji jest dziełem otaku? Czy dla otaku. Bo na pewno to jest nie tylko dla nich. I może to jest klucz do tego jak wielu się podoba?
Ba gdzieś tam mam dziwne poczucie, że i tak to wszystko zakotwiczone jest w pewnych powszechnych ludzkich pragnieniach. Które mamy właściwie wszyscy nie licząc przypadków ekstremalnych . . . takich jak socjopaci.
Jakie to pragnienia? Cóż . . . chyba ta seria celowo bawi się tu z nami w ciuciubabkę. Rzucając nam wyzwanie z jakże kobieco brzmiącym intrygującym tekstem „to ty nie wiesz, a weź się domyśl”.
[link]
A przy takiej oprawie te poszukiwania są wręcz nomen omen magiczne. ;-)
Sondaż tygodnia
Nie mam zupełnie pojęcia czemu cała ta ostatnia dyskusja dziwnie kojarzy mi się z polityką.
Kruszenie kopii o sondaże, kto i jak je skręcił czy kupił. Czy gość dobrze wygląda w garniturze i wystarczająco nie ma osobowości aby ten teflon tak od niego nie odpadał.
Czy wśliźnie się każdemu bez problemu i oporu. Nie naruszając błogiego jedynie słusznego światopoglądu i nie zagrażając zmuszeniem kogoś do jakiegoś wysiłku.
A podobno istotą tego ma być jakiś tam program, idee i przekonania. Jakieś rzeczy z sedna istoty spraw.
Nie no ta cywilizacja to jednak naprawdę zasłużyła na to aby upaść. A jednak czasem trochę tego i szkoda.
10/10
Wyborne.
A jednak da się!
Ten tytuł ma całą galerię ciekawych postaci, zero naleciałości mnożącego mierne historyjki gatunku isekai – zdecydowanie bliżej mu do klasycznego high fantasy. A twórcy z równą uwagą traktują epickie bitwy z potężnymi wrogami, jak odpoczynek i postój w prowincjonalnym miasteczku.
Bardzo cieszy też że ekranizacja nie próbowała dodawać od siebie, skracać czy przyśpieszać… chociaż akurat to może wydawać się uzasadnione, bo przecież w 2024 roku nie mamy do czynienia jeszcze z kompletną, opowiedzianą do końca historią. A dokąd ona nas zaprowadzi… cóż, zobaczymy.
10-/10
Od czasów Saihate no Paladin z 2021 roku ;) No może pierwszy sezon paladyna pośladów nie urwał, ale dwa sezony do kupy to już mega sensowne fantasy w zachodnim stylu.
A teraz do moich wrażeń.
Kapitalna przygoda. Niby typowa podróż i jak zwykle różnego typu „eventy” po drodze, ale jednocześnie oryginalna próba zrozumienia ludzi jako gatunku przez kogoś niemal nieśmiertelnego. Do tego sporo smutniejszych elementów, starzenia się i naturalnego umierania na ekranie. I jeszcze ten fantastyczny pomysł na demony. Humor też mi wyjątkowo podszedł.
Calutki sezon jest prześliczny i bombarduje w ciąż nowymi przepięknymi grafikami. I jeszcze ta muzyka. Soundtrack autorstwa Evana Calla – ten sam gość co Violet Evergarden czy Hakumei & Mikochi. Tutaj w wydaniu mocno smyczkowym, sporo fletów/piszczałki – bardzo dobrze dobrane pod to co na ekranie. Zdecydowanie: Time Flows Ever Onward, More Than Mere Tales, Fear Brought Me This Far, Zoltraak, Frieren the Slayer, Deep in the Dungeon więcej niż dobre.
I jeszcze ten wspaniały pierwszy OP: YOASOBI – „Yuusha (勇者)". Tylko omijać angielskojęzyczną wersje bo taka też jest.
Dominuje raczej wole tempo, dużo przystanków zróżnicowanej długości (dni, tygodnie, nawet miesiące), malutko walk, wszystko cudnie przeplecione wspomnieniami z młodości czy z czasów poprzedniej drużyny. No i te losowe przygody takie proste, zwyczajne. Tutaj kliknij: ukryte szukamy konkretnego kwiatu, tam pomagamy oczyścić plaże, tutaj ktoś choruje/przeziębia się poważnie, tutaj pieczęć sprzed 70 lat, a tam robimy za dublera księcia przez kilka miesięcy bo płacą dobrze, a życie w drodze kosztuje. Wszystko jest takie… naturalne. Jak prawdziwa podróż, która zajmuje kilka lat. A nie typowy sprint od potwora do potwora.
Walki. Tu mam problem. Po tej jednej kliknij: ukryte gdzie nie było w sumie żadnej wymiany ciosów to już wszystkie wydają się mało ciekawe. Takie tam typowe nawalanie/odrzucanie/wybuchy. Ale ten jeden pojedynek… Mimo, że wynik starcia był wiadomy od początku to jak to zrealizowano to WOW.
Zapaliła mi się ostrzegawcza lampka jak zaczęło się kliknij: ukryte battle royal z nastolatkami, ale szybko to wyprostowano. Trzecia próba ciekawsza niż pierwsze dwie. Magia innych postaci na ekranie też średnio mnie interesuje. Powiem więcej: cała reszta razem z dowódcą frontowym po trzydziestce, który wygląda jakby był w tym samym wieku co dwie w kółko tłukące się nastolatki do utylizacji. Ale po coś ich pokazano… Pewnie wszyscy z egzaminu powrócą w drugim sezonie. Trochę szkoda. Polubiłem tam tylko Denkena. No może jeszcze okularnik od klonów ma potencjał bo naprawdę ma ciekawą magie.
Czyli spadek jakości pod koniec serii, ale ocena prawie, że maksymalna. Jak tak można? Bo 70% serii to takie 12/10. Tak jestem zachwycony podróżowaniem, przyziemnymi zadaniami pobocznymi, wspomnieniami, muzyką, grafiką. Arcydzieło.
Cierpliwie czekam na kolejny sezon. Manga bez tego udźwiękowienia i tych kolorów to nie będzie to.
PS: Dopiero po seansie doczytałem (kompletnym przypadkiem) dosłowne tłumaczenie/znaczenie japońskiego tytułu czyli właśnie Sousou no Frieren. Piękny detal. Nie googlać przed połową sezonu bo dość duży spoiler jest nieunikniony.
Oho
W przeszłości oznaczało to jedno z dwóch rzeczy:
1. Albo autor nie ma pomysłu co dalej zrobić z historią i potrzebuje czasu, żeby jakoś wybrnąć z bagna, w jakie wszedł (a też jest taka opcja);
2. Albo szykujcie się na newsa o drugim sezonie anime w najbliższej przyszłości.
Sousou no Frieren po 28 odcinku (koniec)
Natomiast już tak kończąc, to dla takiego Landa, Ubel i może spin‑offka z ich wspólnego wypadu na jakąś misję, to kontynuację obejrzałbym z pewnością :D a tak to nie wiem, po prostu obawiam się ponownego przyjazdu i konfrontacji z kultobusem. Skutecznie starają się popsuć przyjemność z oglądania czegokolwiek.
Ciekawe jest ta seria.
Ja bym się nie dziwił jakby to sama Ferieren była bezpłciowy, nijaki w swych reakcjach, ale jednak jest inaczej. Taką postawę mamy u prawie wszystkich.
W ogóle sposób prowadzenia fabuły i koncept jest znany, ale jednak inaczej przedstawiony. Motyw wiecznego podróżnika mi się podoba. Przygody okraszone wspomnieniami sprzed lat jako próba wywołania wzruszenia i zaciekawienia bohaterem. Seria mnie od 1 odcinka ujęła sposobem przedstawieniem historii. Na pewno będę wyczekiwał drugiego sezonu.
Czemu mam dziwne wrażenie jakiegoś wspólnego wątku?
[link]
Ciężar jaki musisz unieść to nie tylko kwestia wagi. To też kwestia jak długo musisz go nieść. Wieczność . . . to sporo czasu. ;-)
Ale pewno się mylę.
Sousou no Frieren to...
Jak nie możesz wygrać z wiatrakami, to się nim stań. Szpiedzy w grupie są mniej zauważalni, a od środka łatwiej coś rozwalić. :D
Hype train goes choo choo
Całość jest wolna, a fabuła i sama wyprawa jakoś się rozpływa w tych całych scenkach pobocznych. Połowy można by się pozbyć ze znikomą stratą. kliknij: ukryte Wspominałem już o elfie, natomiast jeszcze jaskrawszym przykładem jest Stein, który dołączył (o co błagali go pół odcinka), przeszedł się z drużyną parę epizodów i sobie poszedł. No faktycznie kapitalnie poprowadzony wątek, który mnóstwo wniósł. Podobnie i cały egzamin to tylko jedno wielkie zdanie poboczne do odbębnienia. Można by pomyśleć, że legendarna czarodziejka z legendarnej drużyny, którą wszyscy znają z setek pomników na każdym kroku, nie potrzebuje jakiś specjalnych pozwoleń tylko po to, by ją wpuścili do krainy demonów i zrobią dla niej wyjątek. Brzmi jak trochę wydumany pretekst byleby można było utopić trochę czasu na kolejnym wyświechtanym motywie do zrealizowania jakim jest World Chunin Hunter Hero Exam. Ale ludziom nie przeszkadza, że po początku opowieść traci cały impet, bo wystarczy sypnąć trochę fanserwisu w postaci Fern wydymającą policzki czy Frieren z głupią miną i wszyscy się cieszą.
A właśnie, Fern, im dłużej ją oglądałem tym mniej ją lubiłem. Kolejna bohaterka ociekająca zajebistością i talentem przewyższającym wszystko, co świat widział. Przynajmniej w przypadku Frieren jej siła ma uzasadnienie fabularne, bo jednak miała setki lat na doskonalenie swojej sztuki. A tamta jest super utalentowana i bez skazy – bo tak. Dwie Mary Sue w jednym barszczu to jednak trochę za dużo. I tylko Starka szkoda, który został na tym tle sprowadzony do elementu komediowego, jeśli nie zwyczajnej zapchajdziury, bo podczas egzaminu nie bardzo dało się gdzie go wcisnąć.
Najbardziej jednak serię krzywdzą sami jej fani. Bo to w sumie porządny w swojej klasie tytuł, który jest wynoszony do ranki świętości przez rzeszę wyznawców alergicznie reagujących na wszelkie świętokradcze próby krytyki. Z czego pewnie większość tłumnie podąży za kolejnym tytułem, który akurat będzie w modzie w danym sezonie. I ten ich ślepy entuzjazm zmusza mnie do wrzucenia we wpisy tejże przeciwwagi.
Ładne animacje i to tyle (dlatego 1/10, a nie 0/10)
Takiego znużenia podczas oglądania nie odczuwałem od dawna. Mamy tu postacie żywcem wyjęte z D&D, mamy tłumaczenie swojego postępowania podczas walki i zdradzanie strategicznych informacji czy łopatologiczne objaśnienia by nawet najgłupszy widz rozumiał co chciał przekazać scenarzysta. To już Naruto trzymało wyższy poziom.
Jedno z najbardziej przereklamowanych anime w historii.
Jakieś PEGI
Termin, którego przypuszczalnie szukasz, to „złota godzina” :)
Bez większych spoilerów, wkradł się tu mały błąd ;)
Oj tak
Mam tylko dwa zarzuty. Drobny: to jak się zestarzał Himmel jest absurdalne, tym bardziej porównując do podobnego wiekiem Heitera, który żył kilkanaście lat dłużej i prawie się nie zmienił nie licząc zmarszczek i siwizny. Poważniejszy: brak charakteru Fern. Fern podobnie jak Frieren jest na pierwszy rzut oka stoica, zdystansowana, pozbawiona emocji. Tyle że Frieren pod tym spokojem ma masę emocji i przemyśleń, które dyktują jej działaniami, a dzięki retrospekcjom widzimy jak wiele się nauczyła i jak bardzo zmieniła na przestrzeni tych lat. Frieren ma swoje słabości, Frieren ma swoje zainteresowania. Fern… poza tym, że jest potężnym magiem i wali dziecinne fochy nie sposób o niej powiedzieć więcej, a na przestrzeni całego sezonu nie przechodzi praktycznie żadnych zmian.
Niemniej pomimo tego poważniejszego zarzutu to i tak jest cudowne i dopracowane anime, obok którego nie można przejść obojętnie. Wincyj!
Ps. kliknij: ukryte Liczyłem, że Sein wróci do ich party jeszcze w tym sezonie. Nie zawiedźcie mnie ponownie, zróbcie kolejny sezon i niech Sein wróci w końcu bo drużyna powinna mieć 4 osoby :)