x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
200% normy.
Postaci wyszły na plus. Ciężko mi uwierzyć, że już po czterech odcinkach byłem w stanie nazwać zdecydowaną większość z nich oraz pamiętałem ich powiązania i motywy. Wynika to głównie z różnorodności charakterów, zazwyczaj mocno przerysowanych. Ma to też swoje wady, bo wśród takiej ilości indywiduów zawsze znajdzie się ktoś, kto bardzo irytuje. Dla jednych będzie to para Isaac i Miria (ja ich akurat uwielbiam), dla innych Dallas, a dla mnie Splot i jego niewielka kompania.
Można to polecić każdemu, więc polecam – każdemu.
Re: Pytanko
Brak zaskoczenia
RE:Zero posiada dwie niewątpliwe zalety. Pierwszą z nich jest oddanie emocji głównego bohatera. Podejmuje on złe decyzje, załamuje się i potrafi szukać błędów, które popełnia. Nie jest to wykonane perfekcyjnie, bo przypomina trochę antagonistów w Naruto. Wystarczy, że ktoś mu powie, że się myli i on już zmienia się i dostrzega co robił źle. Tytuł ten też bardzo wciąga – to druga zaleta. Tak naprawdę to całość można zobaczyć w jeden dzień. Jest to związane z faktem, że podczas seansu w ogóle nie trzeba myśleć (niemyślenie jest nawet zalecane) i w całości poświęcić temu co dzieje się na ekranie. Cofanie się i naprawianie błędów też zostało wykonane całkiem nieźle. Jako pomysł na prowadzenie fabuły sprawdza się dobrze, a jedyną większą wadą jest to, że te „checkpointy” są dobierane na tak by idealnie pasowały do historii.
Wad jest zdecydowanie więcej. Zacznijmy od postaci. Jak już wspomniałem, główny bohater wypada przyzwoicie i to on ratuje serię. Reszta jest po prostu tak beznadziejnie mało oryginalna, że aż ciężko uwierzyć. Nawet nie wypada mówić, że to kalka schematów, bo z kalką istnieje możliwość lekkiej niedokładności. To jest kserokopia schematów. Aż wykonałem taki obrazek [link][link][/link]. Bardzo wiele kwestii nie doczekało się nawet najmniejszej próby rozwinięcia. Wybory – co o nich wiemy? – są. Idę do sklepu i trafiam do świata fantasy – dlaczego? – bo tak. Pytania się mnożą, a odpowiedzi brak. Jednak najbardziej jestem zaskoczony oprawą wizualną, bo to ona zazwyczaj jest główną przyczyną nominowania na tytuł roku. Tutaj jest mocno średnia. Ma kilka swoich momentów, ale za często występuje recykling scen [link][link][/link]. Nie ma też tutaj jakiegokolwiek poczucia humoru, ale to nie jest konieczne i lepiej przyjmuję jego zupełny brak niż żałosne żarty.
Biorąc pod uwagę wszystkie wady i zalety tego tytułu oraz fakt, że historia prawdopodobnie nigdy nie zostanie skończona, polecam się za to nie zabierać. Nie nazwę tego stratą czasu, ale w każdej kategorii można znaleźć coś lepszego.
5-/10
Re: Samurai Champloo
Generalnie kwestie, które poruszył się zgadzają. Warto dodać, że to epizodyczne historie mogą zachęcać do Samuraja Champloo i to prawdopodobnie one (mimo, że nie wspomniane) miały wpływ na taką, a nie inną ocenę.
Wszystko kwestia skali. Skala 1 – 10 ze stałym przyrostem prowadzi do właśnie takich sytuacji. Dlatego lepiej korzystać ze skali 1 – 10 bez rozgraniczeń (lub z niewielkimi) czy coś jest tragiczne, fatalne, czy może bardzo słabe. 1/10, 2/10 oceny typowo złe, a wszystko powyżej to już jakiś sukces.
Re: 8/10
Sama seria moim zdaniem traci na tym, że stara się opowiedzieć tyle historii. Skutkowało to tym, że rozpracowywanie grup trwało zbyt krótko i nie pozwalało przywiązać się do konkretnej sprawy. Na dodatek postaci pojawiające się w tych odcinkach były raczej reprezentacją jednej cechy i jakiegoś błędu życiowego niż charakterem z krwi i kości. Moim zdaniem część spraw powinna zostać rozbita na dwa odcinki, co pozwoliło by rozbudować kilka wątków.
Szczęśliwie, Hasegawa Heizo skleja to w interesującą całość i urzeka swoim nietypowym charakterem. Wydaje mi się, że w końcowych odcinkach miał bardziej marginalną rolę, co poskutkowało odcinkami słabszymi niż te, w których był na pierwszym planie.
Re: "Give us hope"
Wielu poprzedników zwróciło uwagę, że fabuła nie jest wysokich lotów. Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Można wręcz powiedzieć, że jest nadzwyczaj prosta i uboga. Mnie to jednak nie raziło, gdyż nie kreuje się ona na nic nadzwyczajnego i ustępuje miejsca temu, co w Rakudai wychodzi.
A wychodzą przede wszystkim walki. Wszystkie zasługują na uznanie. Dla mnie warstwa turniejowa była tą najbardziej kluczową, a więc mającą największy wpływ na ocenę końcową. Uczestnicy turnieju mieli swoje słabe i mocne strony, a twórcy potrafili użyć je do stworzenia serii widowiskowych starć. Bardzo dobrze poradzono sobie z systemem turniejowym – przed każdą ważniejszą walką jest wprowadzenie, dzięki czemu emocje przed starciem narastają, a przeciwnik jest bardziej wyrazisty.
Świat jest tłem dla wydarzeń i w sumie niewiele o nim wiadomo. Zważając jednak na to, że takie tłumaczenia zazwyczaj kończą się jakimiś patetycznymi wywodami i żałosnym dorabianiem ideaologii, taki stan rzeczy mi odpowiada.
Postaci są raczej typowe dla gatunku. Wyjątkiem jest główny bohater, który jest tym, czego zazwyczaj oczekuję w zamian za tych głupich / ciapowatych / drących się zbawicieli świata. Wie, czego chce, zachowuje się adekwatnie do sytuacji i tworzy fajną parę ze Stellą.
Humor i scenki fanserwisowe utrzymują przyzwoity poziom – nie sposób tu znaleźć coś, co rozbawi do łez, ale nie ma też żałosnych scenek. W tej kwestii mogło być odrobinę lepiej (i zdecydowanie gorzej).
Zmierzając powoli do końca – jeśli lubisz dobre walki, to turniej, dość dobre ecchi i nietypowy wątek romantyczny są wstanie Ci zrekompensować tę prostą fabułę ze sporą nawiązką. Dla mnie jest to najlepszy tytuł w obrębie gatunku, którego kontynuację zobaczyłbym z nieukrywaną przyjemnością.
Re: Spodziewałam się czegoś lepszego
Zakładam, że interesują Cię tytuły zbliżone gatunkiem.
Akcja (bitewne):
Fullmetal Alchemist: Brotherhood – Historia spójna od początku do końca. Bohaterowie posiadający własne cele i motywy, złożona fabuła (na którą wpływ ma wiele postaci). Ładne walki, szata graficzna.
Code Geass – Fenomenalny główny bohater (chyba najlepszy „zły” ze wszystkich tytułów), mocno wciągające. Niby niewiele, ale to robi całą „robotę”.
Hunter x Hunter (2011) – Niesamowite walki. Historia jako całość, może wypada średnio, ale poszczególne historie z osobna są bardzo dobre (zwłaszcza Trupa Fantomu).
(Przed/po/-)apokaliptyczne
Wolf's Rain - Szukanie samego siebie, upadek wartości, przemijanie. Dobrze skonstruowana paczka bohaterów.
Trigun – Próba odkupienia win, walka z własnymi słabościami. Świetne poczucie humoru, główny bohater.
Kino no Tabi – Różnice kulturowe, niezrozumienie między ludźmi. Potrafi przekazać historię obrazem, nie wytykając wszystkiego palcami.
Psycho‑pass – Dystopia, kontrola ludzkości. Świetna para bohaterów i bardzo ciekawy świat.
Z innych gatunków polecam:
Katanagatari, Steins;Gate, Monster, Rakugo, Ookami to Koushinryou, Cowboy Bebop, Mushishi, NHK ni Youkoso, Kaiji, Monogatari (cała seria), Clannad: After Story, Death Note, Aoi Bungaku.
Jak widać jest w czym wybierać. Moim zdaniem wszystkie te tytuły są co najmniej o klasę lepsze. Każdy ma prawo do swojej opinii, ale myślę, że 80% ludzi którzy widzieli 70+ tytułów, wskaże na tej liście pozycje lepsze niż SnK.
Seria jedna z wielu, czy ta jedyna?
Historia może nie była porywająca, ale przedstawiona w taki sposób, że nie sposób było się nudzić. Niezbyt często zwracam uwagę na stronę wizualną, ale tutaj styl bardzo mi się podobał.
Koniec.
Niewątpliwie wiele odcinków stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie, jednak uważam, że częstotliwość ich występowanie jest rozłożona na tyle nierównomiernie, że łatwo było stracić przywiązanie do tej serii po długim okresie posuchy. Więcej myślących shinobi, a mniej półbogów mogło wyjść tu na dobre.
Niemniej jednak miło będę wspominał tę historię.
Pamiętajcie:
kliknij: ukryte Naruto skończył się na „Resurrect 'em all”
Re: Najlepsze anime, jakie powstalo
2. Tutaj masz trochę racji.
3. Naciągane
4. Masz rację.
5. Ale ten sekretarz mógł to powiedzieć kiedykolwiek. W policji ludzie wiedzieli jak ta sprawa jest ważna i kto nad nią pracuje (można było powiedzieć Yagamiemu).
Łatwiej byłoby mi dyskutować świeżo po seansie, ale coś tam pamiętam.
Uciekliśmy też od tematu jakim jest perfekcyjnie poprowadzona fabuła. To jest oczywiście kwestia mocno subiektywna, ale ja uważam, że od pojawienia się Misy było wiele dość nużących momentów. Wolę też trochę spokojniej prowadzoną historię (Monster, Cowboy Bebob, Wolf's Rain). Może z mojej wypowiedzi ciężko to wyczytać, ale ja uważam, że fabuła w DN jest dobrze poprowadzona. Mimo to są momenty, w których dało się to zrobić lepiej. A cała dyskusja wzięła się ze stwierdzenia jakoby to było obiektywnie najlepsze, a nie jest. Pozdrawiam.
Re: Najlepsze anime, jakie powstalo
Pisząc o szczęściu, to bardziej miałem na myśli sytuacje takie jak ta, w której Light spotkał narzeczoną Penbara.
A nielogiczne decyzje (zabicie więźnia z drugiego odcinka, cwaniactwo względem L związane z fotkami etc.) kłócą się z przedstawieniem głównego bohatera jako geniusza. Mając taką przewagę jaką on miał, wygrać dzięki szczęściu. To pokazuje przepaść między nim a L.
Light podjął multum ryzykownych decyzji i większość z nich poszła po jego myśli.
Re: Najlepsze anime, jakie powstalo
kliknij: ukryte
1. Rem nie powiedziała Misie o tym, że Light siedzi 2 metry od niej w restauracji (jeszcze się nie znali, ale Rem musiała widzieć Ryuuka).
2. Jeśli dobrze pamiętam, to L usunął wszystkie dane. Jakim cudem N zaczął podejrzewać Lighta i tylko Lighta?
3. Light tuż po wyjściu z więzienia zaczyna przedstawiać plan Misie. Przecież L powinien wiedzieć, że ten moment trzeba sprawdzić.
4. N wydedukował, która zasada jest błędna mimo, że jeszcze nie znał żadnej (tak coś pamiętam, ale nie mam 100% pewności) – łączy się z p2.
5. Ta narzeczona Raya mówiła, że ma ważne informacje dla śledztwa. Dlaczego gość, który tam siedział nie przekazał tego? Gdyby powiedział, że była z Lightem i miała ważną informację, a zaginęła w tym samym dniu, to byłaby to spora poszlaka.
No dobra. Rzeczywiście więcej nie pamiętam, więc jest lepiej niż myślałem, ale wciąż nie nazwałbym tego perfekcyjnym.
Re: Najlepsze anime, jakie powstalo
Tak bardziej na poważnie, akurat ten tytuł ma wiele luk fabularnych, nielogicznych decyzji (zwłaszcza Lighta) i tego nieziemskiego szczęścia, które sprawiło, że pojedynek nie zakończył się po kilku odcinkach.
Doceniam ten tytuł za to, że potrafi przekonać ludzi do anime. Mówienie, że jest perfekcyjny jest jednak sporym przegięciem.
Re: Darlin-kun
Ten pan
Prawdziwa perełka. 9-/10
Jak to coś ocenić?
Pozostałe historie troszkę odstawały poziomem, ale w ogólnym rozrachunku drugi sezon jest lepszy niż Bakemonogatari. Podobało mi się, że dużo wątków zostało zamkniętych i mogę oczekiwać świeżości w następnym sezonie.
Danie na ósemkę z minusem
Równa wymiana? Nie sądzę.
Postaci
Bohaterowie są ciekawi i dość wiarygodni, ale chyba tylko Hughes przebija swoją późniejszą wersję. Z kolei wszystkie „nieoryginalne” postaci były co najwyżej przeciętne.
Historia
Tutaj było bardzo dobrze. Interesująca, pełna dramaturgii i przemyśleń. Moim zdaniem była niedojrzała (uważam, że luźniejsza opowieść z Brotherhooda nie była tak dziecinna, jak ta – trochę na siłę mroczna). Sposób opowiedzenia historii pozostawia trochę do życzenia – akcja zwalnia i przyspiesza w losowych momentach, ale nie przeszkadza to w odbiorze.
Humor
Tutaj mogli dużo zyskać. Niestety, poziom jest tak samo przeciętny jak w drugiej serii.
Spójność świata
To zabolało chyba najbardziej. Żałuję, że alchemia i jej żelazne, przemyślane zasady zostały zmienione w magię, której może używać każdy. Cała fabuła opiera się na dwóch braciach, którzy stanowią trzon opowieści. Wolałem wersję, w której ewidentnie widać, że historia doszłaby do finału nawet bez głównych bohaterów.
Nie żałuję, że zabrałem się za tę serię. Mogło być o wiele lepiej (co pokazał Brotherhood :p), ale jako shounen daje wiele dobrej rozrywki.
7/10
Największym plusem jest poprowadzenie fabuły. Mało jest shounenów (FMAB), które radzą sobie przedstawieniem historii niesugerującej że świat obraca się wokół głównego bohatera. Główne postaci nie są też ze sobą wiecznie związane i zajmują się swoimi własnymi sprawami.
Postaci dały się lubić, a Leon udźwignął brzemię, które na niego spadło (wewnętrzna przemiana postaci nie zawsze wzbudza we mnie takie zainteresowanie).
Walki w tej serii też mi się podobały (szczególnie ta o zbroję), a CGI przestał przeszkadzać już po kilku…nastu odcinkach.
Początek słaby, końcówka sztampowa. Mimo to, seria zasłużyła na uznanie. 6-/10
Re: One Punch Man
Dlaczego na moim profilu napisałem, że jestem inteligentny? Nie dlatego, że taki jestem. Powiem więcej, jeśli chodzi o inteligencję emocjonalną, czy tę związaną z pamięcią można mnie nazwać idiotą. Ja tylko wyzbyłem się części swoich negatywnych (moim zdaniem) cech. Kiedyś byłem skromnym pesymistą. Mówienie i pisanie o sobie dobrze buduje pewność siebie, nawet jeśli to co się mówi jest to tylko częściową prawdą.
Masz trochę racji. Nie jestem skromny, mam przerośnięte ego, ale jest tak dlatego, że taki chciałem być. Z próżnością przesadziłeś. Widzę wiele swoich wad i dostrzegam zalety innych.
Czy jestem dobrze wychowany? Ciężko samego ocenić w tak rozbudowanej kategorii. To bardziej kwestia osobista. Jedni mnie nazwą zabawnym człowiekiem, z którym można porozmawiać na wiele abstrakcyjnych tematów. Inni zaś stwierdzą, że nabijanie się z siebie i z innych oraz lekko oderwane od rzeczywistości podejście do życia im nie pasuje. Zdradzę Ci, że tych drugich jest więcej.
Poza tym nie uważasz, że stosowanie argumentum ad personam przez niemal całą dyskusję mocniej świadczy o braku wychowania niż mój opis?
A teraz odpowiedź na merytoryczną część Twojego komentarza.
Organizacja bohaterów też załapała się w moim komentarzu jako przedstawiona tak by widz wszystko zrozumiał, ale ja uważam, że mocno nawiązywała też do HxH.
Monthy Python jest dobrym przykładem. W ich skeczach i filmach jest zarówno humor absurdalny i sarkastyczny. Ich komedie zdecydowanie trafiają w mój gust.
Przedstawiłem już moją opinię i jeśli nikt nie zacznie dyskutować na temat mojego charakteru, to pewnie nie będę się już udzielał w tym temacie.
Re: One Punch Man
Twoje odniesienie do „Zbrodni i kary” (świetna książka, zdecydowanie najlepsza lektura szkolna obok „Dżumy”) nie jest trafione. Poprawię końcówkę: "... bo przedstawiona w niej analiza psychiki bohatera wydała się nienaturalna”. W końcu nie napisałem, że w OPM nie ma humoru, a że on do mnie nie trafia.
Tak poza tematem dyskusji:
Dużo ludzi chciałoby zobaczyć walkę Saitamy z Goku. Ja wolałbym pozachwycać się tym jak Saitama wykonuje polecenie Leloucha (bądź Death Note'a), nakazujące mu się zabić.
Re: One Punch Man
Świetny klimat, humor i główny bohater 8-/10
Do połowy serii był to teatr jednego aktora. Od samego początku wiedziałem, że Vash znajdzie się na mojej liście ulubionych męskich bohaterów (aktualnie piąty). Bohater, który walczy ze sprzecznościami i posiada niezapomniany styl i charakter. Po pojawieniu się Wolfwooda, akcja nabiera rumieńców, a fabuła powoli zostaje ukazywana cierpliwemu odbiorcy. Mimo, że finał historii nie powala, to wszystko co dzieje się w trakcie już tak: kliknij: ukryte smutna, ale przewidywalna śmierć plebana.
Oczywiście, seria ta posiada sceny walki. Zdecydowana większość jest wykonana co najmniej dobrze, a bohaterowie nie boją się wykorzystać mózgu, przewagi terenu i odrobiny szaleństwa. Grafika w Trigunie dobrze pasuje do klimatu (tylko kobiety mogłyby być trochę bardziej kobiece).
Przedstawianie historii w luźno powiązanych ze sobą epizodach, charyzmatyczny główny bohater i dobre poczucie humoru zachęcają do obejrzenia tej serii. kliknij: ukryte Love&Peace!
8-/10