x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Seria przeznaczona raczej dla fanów świata SnK. Osoby nie znające głównej mangi lub serii anime nie będą wiedziały o co chodzi. W przypadku osób, które znają mangę/anime, nie dałbym sobie ręki uciąć, że Shingeki! Kyojin Chuugakkou przypadnie im do gustu. Wydaje mi się jednak, że warto rzucić okiem.
Ending mi się podobał.
Re: recenzja
Mierził mnie tylko Lindou (Rindou) i te jego szlugi, które bez problemu palił w deszczu (odc. 6) bądź na grzbiecie lecącego wysoko w powietrzu samolotu (odc. 3). Normalny człowiek miałby problem ze złapaniem oddechu ale nie Lindou. Rozumiem, że szlugi mają stanowić element badassovego wizerunku bohateraa ale przez ten szczegół cała walka na samolocie wydaje się nie tyle słabo zanimowana (bohaterowie poruszają się swobodnie na samolocie, jakby opory powietrza nie istniały) ale wręcz absurdalna.
Za to bardzo podobała mi się grafika. Nie tylko tła (w szczególności chmury wyglądały wspaniale) ale również rysunki postaci. Ten styl mi się podoba.
na sieroty hajsu nie ma aż tyle
Osobiście wierzę, że twórcy będą chcieli dobić do 700 odcinka (żeby była równa liczba i żeby było tyle samo odcinków co rozdziałów mangi). To pozostawia 37 odcinków – czyli gdzieś tak do końca sezonu letniego. Tyle też czasu postanowiłem dać tej serii. Jeśli nie zamknie się w 700 odcinkach, pewnie machnę na nią ręką. Fillery same w sobie nie zawsze są w równym stopniu męczące (w szczególności ostatnie, mimo że przekombinowane w założeniach, ogląda się je dość dobrze), nie posuwają jednak akcji do przodu a to jest zniechęcające (szczególnie w sytuacji, gdy zakończenie serii jest na wyciągnięcie ręki).
Inna rzecz, że wyświetlane obecnie fillery (Jiraiya ninja scroll: cośtam, cośtam) są przekombinowane (w swojej formule zaczynają przypominać Incepcję Nolana).
Re: Szingeki no Kjodżin
Szukanie odpowiedzi wymaga chyba wyjścia poza samą ocenę serii jako takiej (nie na tym popularność polega, że im lepsze anime tym bardziej popularne). Szukanie odpowiedzi wymagałoby może konsultacji z psychologiem lub socjologiem. Mogę podrzucić trochę spekulacji:
- Może chodzi o przyciągający charakter shock value prezentowanego materiału. Nie przypominam sobie, żebym wcześniej ani później oglądał równie brutalne anime przeznaczone dla widowni shounen. Nastoletnich chłopców kręcą takie sceny. Mnie kręciły i dalej tak mam.
- Seria odwołuje się do prymitywnych instynktów – walki o przetrwanie w bardzo dosłownym, bezpośrednim i indywidualnym wymiarze. Tytani stanowią rzeczywiste i bardzo duże zagrożenie. Przy tym chętnie zabijają ludzi pojedynczo – jednego po drugim (Przez to tragedie ludzkie stają się bardziej indywidualne i konkretne i łatwiej potrafią rozbudzić emocje. Inaczej niż na przykład w przypadku zagrożenia ludzkości z powodu upadku komety).
- Seria jest łatwa w odbiorze. Nie ma zbędnego filozofowania. Są brzmiące znajomo hasła o poświęceniu dla ludzkości, o walce o wolność, o ludzkości jako o bydle na rzeź. To jednak raczej populistyczne hasła niż głębokie przemyślenia. Seria nie ma zamiaru odstręczać części widzów nadmiarem intelektualizmu. Raczej stara się być przystępna dla wszystkich.
- Poza tym seria jest bardzo porządna. Jest nawet na tyle porządna, że w przypływie zachwytu można ją pomylić z serią genialną („lepszej w życiu nie widziałem”).
Co do porównania anime z pierwowzorem panuje opinia, że autor mangi bardzo brzydko rysuje. Kilka razy tylko zerknąłem na kadry z mangi (boję się sobie czegoś zaspojlerować przed kolejną serią anime) i zauważyłem, że rzeczywiście pod względem grafiki anime wypada zdecydowanie lepiej. Ktoś gdzieś pisał, że Isayama z czasem zaczyna rysować co raz lepiej ale nie sprawdzałem tego.
plot twist spoiler, dun, dun, dun
Zdradzę autorce sekret. W tej serii nie było endingów.
Pewien wyjątek stanowić mogą odcinki 24, 25, 26, w których nie pojawia się opening (czy to dalej może się nazywać 'opening' jeśli pojawia się w środku odcinka?), za to na końcu pomiędzy „fun facts” a zwiastunem następnego odcinka pojawia się piosenka, która stanowi opening od odcinka 27 . Piosenka puszczana jest bez póżniejszej openingowej animacji a jedynie w tle napisów i kadru ze scenami z poprzednich odcinków.
Podobnie też w odcinku 48 nie ma middlingu (ereka!) za to na końcu jest puszczony kawałek (tym razem z przygotowaną właściwą animacją) który stanowi opening od kolejnego odcinka.
Re: żeby mi to było ostatni raz
Czas zmarnowany na obejrzenie tej serii nie będzie czasem straconym
Kiseiju ma dużo bezsensownej przemocy i zabijania, sporo scen gore i dużo przeżywania. Do tego ma ładną kreskę i fajną muzyczkę (przyznaję jednak, że Auto‑tune w openingu działał mi na nerwy). Wszystko czego mi było do szczęścia potrzeba.
Gdybym nie przeczytał recenzji przed seansem, pewnie przegapiłbym wątek ekologiczny. Problemy ekologiczne i etyczno‑eklologiczne były dość dobrze wkomponowane w fabułę serii oraz w i tak już obecne w serii moralne rozterki głównego bohatera (wątek ekologiczny zdaje się stanowić ich naturalne rozwinięcie). Poza tym twórcy postanowili zaznaczyć pewne problemy, raczej niż podać własne odpowiedzi. Dzięki temu pewnie ten wątek nie wypadł nachalnie.
Mnie się podobało. Bardzo. Nawet do zakończenia nie mam żadnych wątów. Polecam.
żeby mi to było ostatni raz
trigger off!
Żałuję, że dociągnąłem do 50 odcinka. O wiele lepiej zapamiętałbym serię, gdybym zatrzymał się na odcinku 47, na którym, domyślam się, kończy się oryginalny materiał. Nowe odcinki biją po oczach fillerowatością znaną ze wspaniałych tradycji szkoły fillerów tasiemcowych shounenów (jest parę nowych tajemniczych postaci o niejasnych intencjach, które w późniejszych odcinkach staną się sprzymierzeńcami; mamy zarzynanie tych samych żartów – kłamstwa, którymi Karasuma wkręca Konami; mamy bezsensowne eksploatoawnie lubianych przez widzów postaci – Jin, który co rusz pojawia się na ekranie ale za bardzo nie wiadomo po co).
Sama seria wypada dla mnie dość słabo. Przez większość odcinków się nudziłem. Przyznaję, że były odcinki, które mnie wciągnęły (starcie z ludzkimi Neighborami oraz starcia w ramach rozgrywek o miejsce w rankingu grupy B), nie poprawiają one jednak ogólnego wrażenia.
Są szhouneny, które potrafią podobać się nie tylko młodszym widzom, w których dorośli też znajdą coś dla siebie. World Trigger wydaje mi się raczej skierowany głównie do tej pierwszej grupy (może gdzieś tak do 15 lat). Mam wrażenie, że tylko młodsi widzowie będą w stanie podjarać się tą serią. Stasi będą się nudzić. Znajdą się pewnie wyjątki do tej reguły. Ja jednak się nudziłem.
Poziom humoru i żartów wydaje mi się całkiem dobry. Są oczywiście żarty, których wykonanie podobało mi się bardziej (zmiana ujęcia kamery z pola walki z Crabrante na pudełko krabich kawałków nad którym Saitama w sklepie spożywczym wspomina swoją pierwszą walkę – wyśmienite). Są żarty, które wypadły nieco gorzej (rozwlekłość historii życia Genosa miała irytować Saitamę i bawić przez to widza – mnie nie bawiła).
Wydawało mi się, że sria prezentuje humor dość uniwersalny (co nie znaczy że muszą przypaść do gustu każdemu). Myślałem, że prezentowane gagi, że powinny być raczej czytelne dla przeciętnego niewtajemniczonego widza. Nie dopatrywałbym się tu jakichś hermetycznych/głębokich meta‑żartów (w każdym razie nie jako główny motor serii).
ktoś mógłby opitolić absurdalną grzywkę Orgi
Fanserwis w tej serii zmotywował mnie do wzięcia się za siebie. Wraz z drugim odcinkiem rozpoczynam 24 tygodniowy program treningowy. Na koniec serii chcę mieć taką klatę i brzuch jak Biscuit.
z czego robi się świeże parówki? ze starych
Re: Dobre
Dzięki zastosowaniu inżynierii genetycznej ludzie mają możliwość fotosyntezy ( kliknij: ukryte był to jeden z pomysłów – zaproponowany przez Yure Shinatose, babkę Izany – na szybkie odbudowanie populacji po inwazji gauny, która przed ok. 100 laty niemal doszczętnie wybiła ludność Sidonii. Taki sposób odżywiania znacząco odciąża społeczeństwo). Podczas fotosyntezowania ludzie rozbierają się do naga i wystawiają na promienie słoneczne. Ponieważ podczas tego procesu ludzie są nadzy, koncepcja fotosyntezowania nadaje się do przenoszenia podtekstów erotycznych – gdy mężczyzna mówi, że chciałby fotosyntezować z jakąś kobietą, daje do zrozumienia w sposób nieco żartobliwy, że ma ochotę na intymną relację z nią.
Samari proponuje Tanikaze fotosyntezowanie kliknij: ukryte w uznaniu jego męstwa i umiejętności jako pilota. (Wcześniej inny pilot – Kouichi Tsuruuchi – gdy zasugerował chęć wspólnej fotosyntezy z Samari, za ten żart zapłacił złamanym nosem. Według niej nie był bowiem jej godzien) Tym samym Samari dołącza do barwnego fan clubu/haremu glównego bohatera.
Re: normalnie krew w piach
Re: normalnie krew w piach
*Autor niniejszego posta w żadnym wypadku nie popiera piractwa. Mało tego, piractwem się brzydzi.
Re: normalnie krew w piach
Nie potrafię stwierdzić, po czyjej stronie leży wina za słabą serię anime – po stronie twórcy materiału źródłowego, czy po stronie Toei. Z jednej strony czytam głosy, że manga jest świetna. Z drugiej jednak nie potrafię doszukać się śladów tej świetności w materiale prezentowanym w anime.