x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ach.
Ale to nie jedyna postać, która budzi ciekawość. Choć dane nam jest zetknąć się z nim w zaledwie jednym czy też dwóch odcinkach, to intryguje i odkrywa nowe tajemnice – kliknij: ukryte Eliot Nightray. Postać, która rzekomo uważa się za twórcę „Lacie”, choć wcześniej ewidentnie było podkreślone, że to Glen skomponował melodię. W ewentualnej kontynuacji z pewnością też odegra swoje 5 minut. Co jeszcze bardziej irytuje, to podobieństwo Gilberta do wspominanego Glena. Nawet z charakteru. Czy istnieje jakaś możliwość, że są spokrewnieni? Ale dość już o tych postaciach. Tylko mogę jeszcze wspomnieć, że Break – niezależnie od tego, ile już fanów zdobył – plasuje się na podium mojej listy ulubieńców. Wspaniale wykreowany, choć dość „odkryty” jak na pierwszą serię.
Co do fabuły – oryginalna, wciągająca i niebanalna. Niby motywy z „Alicji w Krainie Czarów” zostały zaczerpnięte, ale tutaj zostały ukazane znacznie bardziej ekstrawagancko, a sama tytułowa Alice została zepchnięta z pierwszego planu. Momentami mogło się trochę nudzić, ale ja osobiście nie narzekam. Kreska jak najbardziej zachęca, a melodia kliknij: ukryte „Lacie”, o której wspomniałam powyżej, przyprawia mnie o dreszcze.
Co do ostatniego odcinka – odchodzimy z pustymi rękami i jeszcze większym mętlikiem w głowie. NIC nie zostało wyjaśnione poza kliknij: ukryte mocami, jakie skrywa w sobie Oz. Ale może o to chodzi? Może to jedna z tych powieści, do której sami mamy dopisać zakończenie?
Werdykt – 9/10
Jedno z lepszych anime. Grzechem byłoby nie obejrzeć! Tak samo grzechem jest niedokończenie tak świetnej akcji.
"IIIIZAAAAYAAAA-KUUUUUUN"
Trudno się przyczepić do czegokolwiek. No… ewentualnie do rosyjskiego sushi i ogólnie seiyuu, nieudolnie mówiących po rosyjski. kliknij: ukryte Chociaż jestem strasznie szczęśliwa, że Simon w efekcie końcowym przywalił zdrowo Izayi. Poza tym mamy do czynienia ze wspaniałą scenerią, która idealnie wpasowuje się w klimat. Muzyka też jest doskonała, chociaż podoba mi się jedynie pierwszy opening i ending. Świetnie wykreowani, różnorodni bohaterowie, zero patosu i przesytu, umiarkowana akcja i przede wszystkim walka między Shizuo a Izayą.
Zapowiada się na drugą serię, bo wiele kwestii w sumie nie zostało jeszcze wyjaśnionych. Chociaż może lepiej zakończyć to wszystko w tym miejscu? Czuje się to tak, jakby bohaterowie żyli dalej swoim życiem, a my o tym nie wiemy.
Końcowa ocena 9/10. Drobne, tylko troszkę irytujące wady. Dlatego GORĄCO POLECAM, jeśli nie bardzo ciągnie cię do filmów science‑fiction albo romansideł, a szukasz czegoś intrygującego.
[CENZURA]
Nie wiem czy jest sens się wypowiadać. Zapowiadało się obiecująco, oglądało się w miarę z zaciekawieniem, potem znudziło się obserwowanie pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu twarzy Akiry, potem już w ogóle nie chciało się oglądać, a w efekcie końcowym rzygało się tandetą zakończonej serii. Fabuła bez fabuły. Niby coś tam z tej Toshimy wykrzesali, ale postacie były tak bezpłciowe, a historie na tyle patetyczne i schematyczne, że sobie odpuściłam. Keisuke to była najbardziej wkurzająca i niezrozumiała postać, jaką przyszło mi oglądać. Miałam go serdecznie dość i w sumie ucieszyłam się, że to już definitywny koniec.
Plusy?
Rin i sceneria Toshimy.
Re: 10/10 W pełni zadowolona!
Da się przełknąć.
Po pierwsze – klimat. W jakimś niewielkim stopniu zachowało się to uczucie wtapiania się w tło wiktoriańskiej Anglii, jednak w dużej mierze zostało to przysłonięte przez rozterki uczuciowe głównych bohaterów drugiej serii. Skupiono się tylko i wyłącznie na zażartej walce pomiędzy rodem Phantomhive a Trancy. Ciel w obliczu dwóch głodnych jego duszy demonów został zepchnięty na drugi plan jako marionetka, za której sznurki zaczęli pociągać wszyscy dookoła. Jego znaczenie straciło na wartości, nie sądzicie?
Po drugie – Sebastian. Choć byłam całym sercem po jego stronie, gdyż niemożliwie nienawidziłam postaci Claude'a, to jednak uważam, że jego postać lokaja Ciela została już skrajnie przekoloryzowana. Choć w ostatnich odcinkach wydał mi się nagle bezradny i usiłujący na przekór wszystkiemu powrócić do swojej dawnej świetności. Ten kontrast jednak w dobrej mierze wpłynął na całą drugą serię i dzięki temu wydał on się odrobinę bardziej wiarygodny. Jednak z drugiej strony wizja idealnego lokaja mogła się trochę przejeść po pierwszej serii.
Po trzecie – zakończenie. Dobra, zaskoczyło mnie trochę, zwłaszcza, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale miałam niesamowicie mieszane uczucia. Z jednej strony rada byłam, że nie zakończyli tego w oczywisty sposób - kliknij: ukryte albo zje jego duszę, albo się ulituje, choć to drugiej było mniej oczywiste, zważywszy na fakt, iż domagał się tego przez wszystkie odcinki. A z drugiej strony wściekła, że zrobili z tego „neverending story”, a to, przez co przebrnęliśmy, wydało się skrajnie bezsensowne. Sama nie wiem czy to plus czy też minus, ale po prostu jestem nienasycona, nieusatysfakcjonowana i może trochę… rozczarowana? Sebastian z pewnością czuł to samo, choć, szczerze powiedziawszy, musiał być wściekły. kliknij: ukryte Sam pomysł zamiany Ciela w demona był w miarę dobry, ale ten kontrakt… Wybaczcie, ale jak dla mnie to marna próba widowiskowego zakończenia. I po co to wszystko?
Po czwarte – Hannah. Nie wiem czemu, ale jej chorobliwie niezrozumiała postawa irytowała mnie przez niemal wszystkie odcinki, a te emocje sięgnęły zenitu w ostatnich momentach. Naprawdę mnie wkurzała.
Dobra, dobra. Wydaje mi się, że jak na razie dość tych minusów. Lepiej teraz wskazać chociaż trochę pozytywnych cech tej serii.
Po pierwsze – Alois. Charyzmatyczna postać, zaskakująca swoją osobowością, duchową przemianą i psychicznymi rozterkami. Fakt, że chciał się przypodobać Claude, nadał innego wyrazu ich relacjom. Może i był psychopatą, przy czym budził skrajne emocje, jednak momentami wydawał mi się ciekawszy, aniżeli sam Ciel. Ciel był monotematyczny, schematyczny bohater. Z kolei Alois zaskakiwał na każdy kroku. Było mi go po prostu żal. Uważam, że to był świetny dodatek do drugiej serii, choć nieco zaburzył główny wątek fabuły.
Po drugie – Grell. Ten osobnik prawdopodobnie nigdy mi się nie znudzi. Jego prześmiewcze odzywki nie opuściły nas i w drugiej serii, choć nie było tego w tak dużej ilości jak na początku.
Po trzecie – za całokształt. Mimo wszystko, nawet mi się podobało, choć istnieje dużo wad, które działają na niekorzyść tej serii. Zapewne w przyszłości będę wracać jedynie do pierwszego sezonu, choć – kto wie – może jednak sięgnę jeszcze raz po tą serię, a wówczas inaczej ją odbiorę?
Cóż, jeśli już naprawdę skrajnie nie masz co robić, obejrzyj. Ale tym co dopiero zabierają się za Kuroshitsuji albo jeszcze nie obejrzeli drugiej serii – zostańcie przy pierwszej. Taka moja dobra rada.
Czas na "finał".
Pierwszy odcinek całkowicie mnie odrzucił. Dlaczego? Bo niedorzeczne wydawało mi się połączenie horroru bądź raczej kryminału z komedią. Za dużo tego wcisnęli na pierwszy raz, dlatego według mnie było to naciągane oraz niepoprawne. Dzięki Bogu, kolejny odcinek przyniósł ze sobą coś o wiele bardziej ambitnego i z każdym kolejnym było w sumie coraz lepiej, choć niekiedy drażniły „wypełniacze”. Nie mniej jednak elementy zaskoczenia też znalazły swoje miejsce, w szczególności w ostatnich odcinkach.
Ale zacznijmy od minusów. Niezmordowanie piękny oraz nad wyraz niesamowity Sebastian tracił na swoje wiarygodności w poszczególnych momentach. Ironiczny demon, który robi wszystko wedle życzenia bachora? Trochę wydawało mi się to zbyt lojalne jak na istotę zła. W dodatku jego wspaniałość polegała na wydawanych rozkazach. Co za tym idzie, nie był zbyt zaskakujący. W tej kategorii przebił go Ciel – chłopiec, po którym można było się spodziewać dosłownie wszystkiego. Większość osób, która krytykuje jego postać, chyba nie do końca pojęła sens tej osobowości. Jakby to nieuprzejmie ująć – jest pomyłką samą w sobie. Nie, nie jest negatywną postacią! Chodzi mi o to, że wszystkie sprzeczności są skumulowane w tym dwunastolatku. Z jednej strony żyje dzięki nienawiści, cierpieniu i bólowi, który przemienia w siłę, a z drugiej jest zagubiony w ciemnościach, a jego działania są powierzchowne, bo wydaje mu się, że dzięki Sebastianowi dopełni wszystkiego. Fabuła również nie zachwyca, ale doświadczyłam faktu, że potrafi wciągnąć na te kilka godzin oglądania.
Co z plusami? Za całokształt i postacie. Jedni mniej się podobali, inni bardziej, ale jeśli wzbudza to sprzeczne uczucia – z pewnością długo zapadnie w naszej pamięci. Uważam, że Grell jest nieodłącznym elementem komizmu całej serii. kliknij: ukryte Jego uwielbieniem względem Sebastiana i powalające na kolana ze śmiechu teksty powinny zostać nagrodzone oklaskami. Poza tym Jun idealnie sprostał zadaniu nadania odpowiedniego akcentu tak zabawnej postaci. Poza tym Undertaker też miał swój duży udział w klimacie całej serii. Podobała mi się aura, jaką wokół siebie tworzył – niby grabarz, a jednak jajcarz, jakby to ująć. W dodatku pokochałam go za głos. Jeśli chodzi o służbę, to chyba tylko Finny mnie nie denerwował i wydawał się być uroczym dodatkiem do mrocznej atmosfery.
Co do Sebastiana – ideał sam w sobie, ale czy godny podziwu? Nad tym tematem można długo polemizować. Niezwykle go polubiłam i aż ciarki przechodzą na „Yes, my lord”, ale nie uważam go za postać wybitną, przy której warto zatrzymać się na dłużej. Idealny w każdym calu. Czy naprawdę jest nad czym się rozwodzić?
Ciel Phantomhive – nie wiem czemu, ale spodobała mi się jego postać. Polubiłam jego cynizm, pewność siebie, brak moralności i poszanowania wobec innych. Trudno go rozgryźć i to był jeden z czynników, który czynił serię ciekawą. Mimo jego zachowań, nie wdarła się tu monotonność. Ale bądźmy szczerzy – to ta „para”, spętany nienawiścią Ciel oraz demoniczny Sebastian, napędzali całą fabułę. W dodatku jestem urzeczona jego seiyuu, którym, oczywiście, jest młoda kobieta – niesamowicie dała sobie radę z tą mroczną osobowością, a jednocześnie oddała niewinność i grzeszność tego dziecka.
Ostatnie odcinki mile mnie zaskoczyły. Bałam się, że twórcy zamienią końcówkę w całkowitą farsę, a okazało się, iż dali sobie drzwi otwarte do dalszego ciągu. kliknij: ukryte Osobiście zaskoczyli mnie dosłownie w ostatnich momentach, gdy to było już po walce z aniołem, wszystko rzekomo miało się dobrze skończyć, a tutaj – Ciel momentalnie sam zadecydował o swoim końcu, puszczając się krawędzi.
Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to seria obok której można przejść obojętnie, bez nawet zaszczycenia spojrzeniem. Nie twierdzę jednak, że przypasuje każdemu, bo z własnego doświadczenia muszę przyznać, iż do tak kontrowersyjnej serii po prostu trzeba się przekonać, przywyknąć, może nawet zmusić, aby potem szło całkiem gładko. Jest wiele aspektów, które można zaliczyć jako zalety albo wady – to wszystko zależy od gustu. W końcowym efekcie, jednak jestem na tak. Muzyka, kreska, postaci i niektóre wątki przeważyły szalę, aby uznać tą serię za niemal ideał. Można przymknąć oko na pewne minusy i cieszyć się mile spędzonym czasem. Z pewnością Kuroshitsuji zapada w pamięci. Na długo.
Tak więc, życzę miłego oglądania!
Re: Może trochę za ostro?
Może trochę za ostro?
Małe "ale"?
Póki co - na plusie!
Re: Ufff
...
Dobre, dobre.
Re: Ufff
Re: Coś niesamowitego
...
Re: Szczerze i na temat.
Może i masz rację w tej kwestii. Takie zestawienie niekoniecznie oddaje prawdziwy klimat wojenny, ale z drugiej strony nie należy określać to jako kicz.
Tak, wiem. To raczej kierowałam do osób myślący w podobny sposób. Jak dla mnie obie postacie są godne uwagi, nieperfekcyjne, ale w niezrozumiały dla mnie sposób przyrównywane. Czy jest coś w tym złego, że oboje uchodzą za geniuszów? Nie wydaje mi się. „Głębocy”? Hm. Tak, to kwestia, która pozostawia wiele do życzenia ...
Porywające.
Hm.
Brawo.
Re: Jak na razie - nuda.
Spoilery tego kalibru się ukrywa!
Zniesmaczona Moderacja
Szczerze i na temat.
Zamaskowano gigantyczne spoilery.
Morg